Rozdział 25

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Pixal*
Po zjedzonym śniadaniu udałyśmy się w stronę pokoju naszego niegdyś młodszego przyjaciela.
Przed drzwiami widziałam, że Nya trochę waha się aby zapukać *Haha Nya ma zwiechy xd*.
- Nya - puknęłam ją w ramię.
- Co, co? - oznajmiła zdziwiona.
- Pukaj - mruknęła Seliel.
- Aa... no tak - spojrzała na drzwi i trzy razy zapukała.
Usłyszałam, kilka kroków za nimi.
Otworzył nam Jay.
- Wejdźcie - oznajmił zapraszając nas do środka gestem ręki.
Nya z Jay'em przy wejściu pocałowali się namiętnie.
Weszłyśmy do środka.
Cole siedział koło Lloyd'a na łóżku. Zane i Kai siedzieli na krzesłach, a Jay na kanapie.
Skylor podeszła do Kai'a, pocałowała go przelotnie w policzek i usiadła mu na kolanach.
- Lloyd... - Cole złapał go za ramię. - Przecież nie jest aż tak źle.
Brunet nie otrzymał odpowiedzi. Blondyn starał się powstrzymywać łzy ale było widać, że zbytnio mu to nie wychodziło. Bez wahania przytulił Cole'a, który koło niego siedział.
Mistrz ziemi odwzajemnił uścisk.
Po chwili odsunął się od przyjaciela i lekko się uśmiechnął.
- P-przep-praszam, ż-że ucie-ekłem - jąkał się.
- Przecież nic się nie stało. Miałeś prawo tak postąpić - oznajmił Kai.
- Na prawdę nie masz za co przepraszać - wtrąciła Skylor.
- Ale w sumie jakiś plus w tym jest - rzekł już lekko uspokojony.
Wskazałam mu gestem ręki, aby mówił dalej.
- Nareszcie nie będziecie mnie wykorzystywać na posyłki - uśmiechnął się złowieszczo.
- Ale my cię w ogóle nigdzie nie posyłaliśmy - tłumaczył się Cole.
- No właśnie, zawsze my po wszystko chodziliśmy - dodał swoje trzy grosze Jay.
- Mhm, tak na pewno - pokiwał przecząco głową. W jego głosie można było wyczuć sarkazm.
- Oj dobra - zaczął Zane. - Już nie wypominaj.
Wszyscy rzuciliśmy się na niego przytulając go. Zaczęliśmy się śmiać.
- To co chcecie robić? - spytał, kiedy już wszyscy się od niego odczepili.
- A co możemy robić? - zdziwiłam się. - Musimy nadrobić zaległości.
Westchnęliśmy ciężko udając się do swoich pokoi po książki. Mieliśmy zamiar uczyć się w pokoju Lloyd'a.

***
*Cole*
Uczymy się już przez większość wieczoru. Nawet nie poszliśmy na kolację, tylko Zane z Nyą załatwili jakieś kanapki.
Dochodziła 21. Oczy mnie piekły od nadmiaru wiedzy. Nigdy nie przepadałem za nauką. Byłem chyba jedyną osobą w tym pokoju, która
prawie cały czas mówiła: ,,Nie chce mi się..." albo... ,,zróbmy sobie przerwę". Miałem szczęście, że Seliel zgodziła mi się pomóc. Nigdy nie byłem za dobry z historii, a zwłaszcza miałem problemy z zapamiętywaniem dat i jakiś uroczystości. Różowowłosa bardzo dobrze tłumaczyła. Praktycznie cały czas musiałem trzymać się na baczności, aby nie rozmarzyć się w jej niebieskich oczach. Nie dość, że
nauki było po uszy, to jeszcze musieliśmy zacząć uczyć Lloyd'a tych tematów co mamy teraz. Będzie miał dużo do nadrobienia, ale
myślę, że da sobie radę. To ambitny dzieciak... a przepraszam nastolatek *xd stary Lloyd haha*
Dzisiaj jest pierwszy czerwca. Do egzaminów zostały niecałe trzy tygodnie. Będziemy zdawać je dwa dni. Polski, matematyka i biologia, chemia w pierwszym, a historia oraz fizyka w drugim. Jesteśmy trochę do tyłu z tematem, ponieważ treningi czasami zabierają nam godziny lekcyjne. Normalnie bym się z tego cieszył, że na przykład nie siedzę na fizyce, ale na pewno nie przed egzaminami.
- Skończmy już - błagałem Seliel.
- No dobrze - oznajmiła odpuszczając. - Wydaje mi się, że na dzisiaj już starczy.
- Nareszcie - walnął głową w podłogę Jay *On uczył się na podłodze xd*.
Wszyscy zaśmialiśmy się.
- To dobranoc - oznajmił ziewając Zane.
- Już idziesz spać? - zdziwił się Lloyd.
- A czemu by nie? - spytał.
- No bo jest dopiero po 21. Cisza nocna nawet się jeszcze nie zaczęła - oznajmił blondyn.
- Jestem zmęczony - rzekł przecierając oczy.
- Dobra, to idź spać - zaśmiał się.

*Lloyd*
Wszyscy opuścili mój pokój. Teraz mogę sobie wszystko przemyśleć. Szczerze mówiąc, to Jay miał rację. Zabrało mi to trochę życia. No
ale nic. Mówi się trudno. Trzeba żyć dalej. A z resztą to ma nawet kilka plusów. Chłopaki... no i dziewczyny oczywiście nareszcie dają mi spokój w sprawach: Idź tutaj, zrób tamto i tak dalej. Teraz jestem taki jak oni. Pomimo, że zawsze byłem jednym z nich przez moce, to teraz nareszcie to poczułem. Ta różnica wiekowa nie dawała mi spokoju. A teraz jesteśmy równi. Wiele osób w moim wieku
marzyłoby, żeby mogli dorosnąć o kilka lat. Z takimi myślami oglądałem jakiś serial w telewizji. Szczerze mówiąc to nawet straciłem poczucie czasu, bo gdy spojrzałem na zegarek wskazywał on 23:07.
- Nawet nie słyszałem dzwonka na ciszę nocną - pomyślałem.
Przebrałem się w piżamę, załatwiłem potrzeby fizjologiczne i wskoczyłem do łóżka. Po niecałych pięciu minutach odpłynąłem do krainy Morfeusza.

***
Byłem gdzieś na polanie porośniętej trawą i kwiatami. W oddali widać było jakąś małą wioskę. Z ich okien powoli gasły światła. Zrobiło się ciemno. Nagle usłyszałem jakieś ciche jęki. Odwróciłem się, aby zobaczyć skąd dochodzą owe dźwięki. Stało za mną wielkie drzewo, którego wcześniej tutaj nie było. To co zobaczyłem później zamurowało mnie. Do drzewa byli przywiązani moi przyjaciele, a przy nich stał... nie kto inny jak Władca Mroku. Miałem zamiar ich uratować i zacząć z nim walczyć, ale był ode mnie silniejszy. Zabił ich, a teraz miał zamiar dopaść mnie. Zacząłem uciekać ile sił w nogach.
- Już nikt cię nie uratuje! - krzyknął.
- Przestań! - powiedziałem do niego ze łzami w oczach dalej biegnąc przed siebie.
- Zniszczę cię! - oznajmił ochrypłym głosem rzucając się na mnie.
- Nie!! - zacząłem krzyczeć najgłośniej jak umiałem.
- Nie! - obudziłem się cały mokry od potu - Nie.
Spojrzałem na zegarek. 1:20.
- To był tylko sen... To był tylko sen - powtarzałem sobie pod nosem.
Zszedłem z łóżka i otworzyłem na oścież okno. Do mojego pokoju wleciały smugi świeżego powietrza. Wziąłem krzesło spod biurka i położyłem je koło ściany, na którym było okno. Usiadłem i oparłem się o granitowy parapet. Zawsze tak robiłem, kiedy miałem koszmary.
Po około godzinie postanowiłem ponownie położyć się spać. Jednak nie wypocząłem zbyt długo, ponieważ przyśnił mi się ten sam sen.
Przez resztę nocy nie zasnąłem.

*Skylor*
Jest 6:20. Dzisiaj czwartek. Przez całą noc nie spałam. Koszmary. Wszyscy byli przywiązani do drzewa i pojmani przez Władcę Mroku. Zabił ich. Uciekałam jak szybko mogłam, ale dopadł mnie. Mówił, że zginę. Nie próbowałam już spać. Bałam się, że to się powtórzy. Zwlekłam się z łóżka i półprzytomna poszłam w stronę łazienki. Ochlapałam twarz zimną wodą, aby się obudzić. Spoglądając w lustro lekko się przeraziłam. Miałam wielkie wory pod oczami *Biedna Sky. Połączmy się w bólu pisząc w komentarzach [*] *. Pomimo, że woda mnie lekko orzeźwiła, to i tak nie wyglądałam najlepiej. Wzięłam ubrania z komody. Po przebraniu się w niebieskie jeansy... a właśnie, co do spodni. Nie wiem jakim cudem znalazłam w mojej szafie ubranie innego koloru niż mój standardowy. Bluzkę miałam pomarańczową no bo oczywiście jaką inną *xd*, z napisem: ,,Przytul płomyczka!" Dostałam ją od Kai'a na naszą dwu miesięcznice.
Nałożyłam na siebie full makeup'a Przed wyjściem założyłam pomarańczowe trampki. Poszłam w stronę stołówki. Była prawie pełna. Z naszej ekipy brakowało tylko Pixal i Zane'a. Wzięłam sobie miskę ze szweckiego stołu i nasypałam do niej płatków. Później zalałam je ciepłym mlekiem, który stał w dzbanku. Usiadłam koło płomyczka. Pocałował mnie lekko w usta na powitanie. Odwzajemniłam pocałunek. Chyba pierwszy raz w życiu widzę mojego chłopaka bez tony żelu na głowie. Możliwe, że nie spał tak samo jak ja. Popatrzyłam na resztę. Wyglądała na bardzo zmęczoną.
- Wy *ziew* też źle spaliście? - spytałam.
- Nom - powiedział Kai biorąc kawałek chleba z powidłami do ust.
Jedliśmy w spokoju. W międzyczasie dołączyli do nas Pixal z Zane'em.
Usłyszałam plusk. Głowa Seliel wylądowała w płatkach. Wszyscy cicho zachichotali. Cole, który siedział koło niej starał się ją obudzić.
- Co wam się śniło? - spytał Lloyd.
- No właśnie - dodał od siebie Cole.
- Bo w końcu każdy z nas jest niewyspany - wtrącił prawie nieżywy Jay. Pixal, która tak samo jak my była niewyspana zaczęła opowiadać. Okazało się, że znowu śniło nam się to samo.
- Co to znaczy? - spytała już obudzona Seliel z mokrymi włosami.
- Trzeba to powiedzieć Sensei'owi - stwierdził Kai.
- Dzisiaj mamy z nim lekcje, więc bez problemu mu to opowiemy - oznajmiła Nya.

Dziękuję!!! Za 3k wyświetleń!!! Jesteście niesamowici!!! Naprawdę meeega wszystkim dziękuję, że czytacie to coś haha! Po prostu nie mogę w to uwierzyć!!! Jeszcze raz dziękuję wszystkim!!! I tak w ogóle to piszcie, czy oglądaliście jak Polska grała meczyk!! 1:0 dla Polski!!! Haha na początku nie mogłam uwierzyć, że wygraliśmy xd Aaaa no i oczywiście pisać mi jak tam z rozdziałem. Ujdzie? Mam nadzieję xd Trzymajta się :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro