Rozdział 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Właśnie skończyliśmy ostatnią lekcję.
Po niej poszliśmy do stołówki, która wyglądała tragicznie. Dzisiaj nie bedzie obiadu, ani kolacji. Wszyscy mają pozwolenia na jakiś wypad na obiado-kolację. Zostaliśmy tylko my. Odłożyliśmy plecaki pod czystą ścianę.
- To od czego zaczynamy? - spytałem, siadając na czystym krześle.
- Może... - powiedział Jay. - Od tego!
Brunet rzucił we mnie tacką, na której było jeszcze jedzenie.
- Jay..! - krzyknąłem na niego podchodząc w jego stronę.
- Co... - powiedział trochę zakłopotany. - Nie znasz się na żartach...
Złapałem go za ramiona.
- Jeszcze raz taki numer, a cię spiorę! - powiedziałem głośno.
- Ała! - krzyknął, na co od razu go puściłem. Szybko ściągnął z siebie bluzkę i zaczął deptać ją, aby przestała się palić. Zauważyłem, że płonęła, a Jay miał lekko podrażnione ramiona.
- Jak ty to... - Spytał zdziwiony Cole.
- Boli cię? - Dopytywał się Zane Jay'a
- Trochę... - powiedział. W jego głosie było słychać szloch.
- Nie płacz - podszedł do niego Zane, łapiąc go za ramiona.
- Nie!... - na początku krzyknął, ale jego głos zmienił się tak, jakby doznał ulgi.
- Jak ty to zrobiłeś? - Spytał się Jay Zane'a
- Ale co? - odpowiedział zdziwiony.
- No, że schłodziłeś mi rany...
- Co zrobiłem!? - powiedział z niedowierzaniem.
- Okej... nie wiem co tutaj się dzieje, ale jakimś cudem podpaliłem bluzkę Jaya, a Zane schłodził mu rany - powiedziałem zaskoczony. - I Jay... przepraszam cię... nie chciałem
- Spoko. Nie raz już miałem takie przygody - powiedział śmiejąc się.
- Później sobie to obgadamy... słyszeliście to - Odezwał się Cole.
- Co? - powiedzieliśmy równocześnie.
- Jakby ktoś przez ten cały czas stał za drzwiami i słuchał naszej rozmowy - Oznajmił szatyn.
- Pewnie nauczyciele nas sprawdzają czy sprzątamy. - Odpowiedział Zane. - A teraz dalej do roboty! - Zagonił nas wszystkich po miotły.
Pracy było co nie miara. Ale kiedy porozdzielaliśmy ją na 5 osób, wszystko szło szybciej. Ja z Jay'em i Zane'em sprzątaliśmy podłogi stoły. Cole czyścił ściany, a Nya myła naczynia.
- Kai! - Krzyknęła przerażona szatynka z kuchni.
- Co!? - odkrzyknąłem.
- Chodź szybko!
- Wy sprzątajcie dalej - powiedziałem odkładając miotłę. - Ja sprawdzę co się dzieje.
- Co się stało? - spytałem podchodząc do siostry.
- Nie wiem jak to zrobiłam, ale - w tym miejscu zrobiła pauzę. Odkręciła wodę i chciała zamoczyć rękę, ale wtedy woda się od niej odsuwała.
Spojrzała się na mnie.
- Coś jest z nami nie tak - powiedziała.
- Usiądź i odpocznij. Ja pogadam z chłopakami - oznajmiłem, po czym wyszedłem z pomieszczenia.
- Słuchajcie, nie wiem jak ale... - niestety nie dane było mi skończyć, bo oberwałem od kogoś z pięści. Jednak uderzenie było tak mocne, że aż wyrzuciło mnie na drugi koniec stołówki. Na koniec jeszcze uderzyłem mocno w ścianę. Opadłem na podłogę. Potem zemdlałem.

*Nya*
- No pięknie! - podbiegłam do brata. - Kai... słyszysz mnie?
Próbowałam go ocucić, ale nic z tego nie wyszło.
- Nya... ja nie wiem jak to.. - Mówił powoli Cole.
- To nie twoja wina - uśmiechnęłam się lekko. - Coś się z nami dzieje, a my nie za bardzo wiemy co.
- Dalej - powiedział Jay. - Musimy go zanieść do pielęgniarki. Mogło mu się coś stać.
Cole z Jay'em wzieli go do pokoju pielęgniarki. Ja z Zane'm szliśmy przed nimi.
- Co się stało! - krzyknęła pielęgniarka. - Szybko, połóżcie go na łóżku.
- Haloo... Budzimy się... - również próbowała go ocucić, ale jej starania były na nic.
Sprawdziła puls.
- Oddycha - powiedziała z ulgą.
Kobieta podeszła do telefonu i wybrała numer 999. Powiedziała, że ma chłopca, który nie chce się obudzić i ma puls, ale ledwo co wyczuwalny.
Widziałam jak Cole załamał się przy tych słowach. Położyłam mu ręke na ramieniu (tym razem nikomu nic nie robiąc), aby go trochę pocieszyć. Wiem, że czuje się za to odpowiedzialny.
Kiedy przyjechała karetka, zabrali Kai'a.
- Mogę z nimi jechać? - spytałam się pielęgniarki.
- Niestety nie. Jak będziemy coś wiedzieć to cię poinformujemy.
- Dobrze... - odpowiedziałam trochę zawiedziona.
- A teraz proszę się mi wytłumaczyć, jak to się stało - rzekła.
- No... A więc... To... - jąkał się Cole.
- Znaleźliśmy go już takiego w stołówce. Potem od razu go tutaj przynieśliśmy - wymyśliłam na szybko.
- No niech wam będzie... - odezwała się niemrawo. - Teraz idźcie już do swoich pokoi, sprzątaniem zajmie się kimś innym.
Wszyscy poszli do pokoju Cole'a. Widać było, że szatyn bardzo się martwi. Widziałam, że z Kai'em bardzo się zaprzyjaźnili, chociaż znali się krótko.
- Mam nadzieje, że nic mu nie będzie -powiedział Zane.
- Kai jest silny - orzekłam. - Nie raz chronił mnie przed jakimiś zbirami. Da sobie radę. Musi...
- Czyli rozumiem, że ze wszystkimi jest coś nie tak?
- Na to wygląda - odrzekł Zane.

*Jay*
Ze wszystkimi jest coś nie tak. Niby to powinno być na plus, ale nie lubię odstawać od reszty. Zawsze jestem śmieszkiem, ale teraz nie jest mi do śmiechu. Reszta o czymś gadała, ale zbytnio mnie to nie interesowało.
Z zamyśleń wyrwał mnie Cole.
- Chcecie coś jedzenia albo do picia? - Spytał.
- A ty skąd masz tutaj jedzenie? - dopytywała się Nya.
- A mam... kiedyś sobie ją kupiłem... nie ważne (to jest przenośna lodówka. Dość mała). Chcecie coś? - powiedział.
- Ja chce coś do picia - oznajmił Zane.
- Mi możesz dać jakiegoś batonika - rzekła Nya.
- Mamy problem.. - powiedział patrząc się w środek lodówki.
- Jaki? - spytał Zane.
- Odcięli prąd. A przynajmniej w moim gniazdku go nie ma - oznajmił Cole.
- Odłącz ją, a ja zobaczę co się stało. Może coś blokuje przesył. Jestem niezły w takich rzeczach - powiedziałem podchodząc do sprzętu.
Cole tak jak prosiłem odłączył ją
- Okej to co mu tu mamy... - przykucnąłem, ale kiedy dotknąłem jej od razu zaczęła działać.
- Yyyy... gotowe - powiedziałem zaskoczony.
- Jak to? - Spytał zdziwiony szatyn.
- Normalnie już działa.
- Przecież jest odłączona od prądu - odpowiedział zaskoczony.
Kiedy spojrzałem na lodówkę, rzeczywiście działała bez prądu. Odruchowo spojrzałem na swoją rekę. Koło niej latały małe iskierki elektryczności.
- Czyli teraz już wszyscy są nienormalni- powiedziała Nya.
Potem wszyscy się zaśmiali.
- Dopiero kiedy wróci Kai, będziemy szukać rozwiązania, co się z nami dzieje. - powiedziałem
- Jak na razie trzymajmy to w tajemnicy. Jeszcze ktoś nieproszony się o tym dowie i będziemy mięli przez to problemy - dopowiedział blondyn.
Wszyscy przytaknęli.
____________________________________
Dzisiaj trochę dłuższy rozdział 😊 Sprawy potoczyły się bardzo szybko. A tak w ogóle to jutro (5 kwietnia) są sprawdziany 6 klas, w których również i ja uczestniczę. Wszystkim szóstoklasistom życzę jak najlepszych wyników!! 😄

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro