X

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

//Krótko, ale i szybko, i przed nami już tylko dwie części. :)

*

Drzwi się otwarły i wkroczył Polska, z mieszaniną radości i zawstydzenia na twarzy. Litwa aż zasłonił dłonią usta, mimo że wcale nie było mu do śmiechu. Polska uniósł brew i odrzucił rękawy kontusza za plecy, pod wyzywającym spojrzeniem usiłując ukryć zakłopotanie.

— Powiedziałeś, że powinienem się ubrać w coś normalnego...

Nie jest idealnie, przeszło Litwie przez myśl. Dawny Polska nigdy nie założyłby takiego prostego kontusza w odcieniu zieleni, który gryzł się z kolorem jego oczu, a żupan powinien być bogato haftowany, ale krój był w porządku, kołnierzyk koszuli lśnił bielą, a spodnie idealnie przylegały do ciała. Dłoń spoczywającą na gałce posrebrzanej laski zdobiło kilka pierścieni, twarz okalały starannie ułożone loki. Litwin poczuł, jak jego oczy wypełniają się łzami na widok jego własnego, prawdziwego Polski.

— Och, Polsko.

— Hej, tylko mi nie płacz. Tak myślałem, że ci się spodoba — Litwa przytulił go mocno — i chyba miałem rację. Jutro rano możemy się wybrać na konną wycieczkę, co ty na to? I chyba udałoby mi się znaleźć kogoś z jastrzębiem, gdybyś miał ochotę na polowanie.

— Jesteś... sobą — Litwa trzymał go na odległość wyciągniętych ramion i mierzył wzrokiem od góry do dołu.

— No chyba, musiałem odwiedzić cztery różne sklepy z przebraniami — uśmiechnął się Polak. — A potem kupiłem jakieś tanie błyskotki — uniósł dłoń z pierścieniami, żeby Litwa mógł zobaczyć, że klejnoty są tak naprawdę jakąś dziwną woskowatą substancją umieszczoną w metalu.

— Większość moich została skradziona. — Polska spojrzał w dal, jakby coś wspominał. — Albo musiałem je zastawić. Ale zatrzymałem to.

Litwa dostrzegł na jego palcu wąską złotą obrączkę z oprawionym okruchem granatu. Nigdy nie była zbyt wiele warta, ale to był jeden z pierwszych prezentów, które dał w Polsce, dawno temu, kiedy dopiero wracał do siebie po wojnach domowych i nie mógł się odpłacić za cenniejsze prezenty, które otrzymywał.

— Tego nigdy bym nie zastawił — szepnął Polska. — Aj, Licia, nic się nie stało, nie rób takiej smutnej miny...

Litwa spróbował odzyskać kontrolę nad sobą i pocałował Polaka czule.

— Wyglądasz znakomicie.

— Totalnie ubierałem się wtedy w jeszcze bardziej pstrokate rzeczy, ty zresztą też. Ludzie myślą teraz, że w przeszłości wszystko było czarno-białe albo sepia. Ale tylko takie mieli w moim rozmiarze. Co ciekawe, mieli też w twoim. Chcesz pójść się przebrać?

— Przyniosłeś mi stosowne odzienie? Pewnyś, że będzie pasować bez przymiarek?

— Oj chłopie — uśmiechnął się Polska w sposób, który wywołał u Litwy rumieniec. — Już ja dobrze znam twój rozmiar. Chodź, chodź!

Praktycznie wepchnął Litwina po schodach i otworzył drzwi swojej komnaty, jakby to były wrota do skarbca.

Na łóżku leżała koszula, aksamitny brązowy żupan i pasujące nogawice, pod nimi — ciemnoczerwony kontusz. Litwa z radością pozwolił pomóc sobie wyskoczyć z tych okropnych współczesnych ubrań i włożyć "stosowne", przytrzymując w górze długie włosy, kiedy Polska wyrównywał materiał na jego ramionach. Miękkie ciżmy były trochę za ciasne, ale nie tak, żeby nie dało się w nich chodzić. Z ulgą przyjrzał się swojemu odbiciu, nareszcie przedstawiającemu go tak, jak powinien wyglądać — a przynajmniej tak, jak mógłby wyglądać, gdyby nie planował z nikim się widzieć danego dnia i narzucił najstarsze, najmniej ozdobne szaty. Polska jeszcze raz rozczesał jego włosy i znowu związał wstążką, cały uradowany faktem, że jego niespodzianka została doceniona.

— Chodźmy gdzieś — zaproponował. — Jedźmy do Krakowa.

— Tak skromnie przyodziani? — Litwa zaśmiał się - znowu czuł się sobą. — Ludzie będą z ciebie drwić.

— Pff, to mój kraj i mogę się w nim ubierać jak chcę. Możemy iść na mszę do archikatedry, jeśli będziesz chciał.

— Tak. Będę chciał. — Litwin pozwolił się okręcić wokół i sprowadzić ze schodów.

— Najpierw wybierzemy się na starówkę i poczujesz się jak w domu, potem msza, zjemy kolację na mieście i potem wrócimy — planował Polska, wyciągając kolejne płaszcze z szafy w korytarzu i zarzucając jeden Litwie na ramiona. — O, tylko jeszcze jedna rzecz. Nie wariuj za bardzo w kościele, ale msza nie będzie po łacinie, okej?

— Nie będzie? — zdumiał, ale i zaniepokoił się Litwa. Spojrzał na Polskę podejrzliwie. — Tylko mi nie mów, żeśmy zostali protestantami???

Polska zachichotał tylko, i pociągnął go za sobą, w Warszawę. 

*

//Malutki komentarz od tłumacza, bo mogę - to strasznie nierealistyczne w tym fiku, że Polska musi się specjalnie wybierać na miasto żeby skombinować sarmackie stroje! Mój na pewno ma takie rzeczy walające się po domu, i nie raz mu się przydały xD A do tych, którzy podejrzewali, że to będzie coś z sex shopu - wy tam lepiej rozważcie jeszcze raz, jaki jest najbardziej seksowny strój, w jaki może ubrać się facet. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro