5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Pov: Ukraina

Jeszcze nigdy nie byłam w parku rozrywki. I żałuje, tu jest wspaniale. Ale drogo. Na szczęście Polsce udało się "przekonać" Niemca by przelał jej trochę pieniędzy, więc mogliśmy se pozwolić na co chcemy. Byłyśmy już na takiej dużej wodnej kolejce górskiej, na dość szybkiej karuzeli, Diabelskim młynie i Polska chciała mnie przekonać do najszybszej kolejki górskiej w parki.

U: nie ma mowy

P: no dlaczegooooo

U: ty widzisz jakie to wysokie?

P: e tam to ekstremalne jak jazda na skuterze

U: jazda na skuterze? Dziewczyno tu pisze że to osiąga prędkość 150 km

P: Skuter też

U: ale to zupełnie co innego

P: nie masz psychy

Nie Ukraina nie wolno ci. Nawet o tym nie myśl

U: uh okej

Mówiłam nie wolno ci! Czemu wogule ja mówie sama do siebie?

P: haha widziałam że na to padniesz. No chodź

Na co ja się zgodziłam?

Pov: Ame

Rozmyślałem nad ostatnią sytuacją już dłuższą chwilę (Czyli jakieś 15 min) ,ale z myśli wyrwał mnie ojciec który wlazł mi do pokoju

WB:  za parę godzin przzyjdzie tu do ciebie Rosja. Masz mu oddać Alaskę zrozumiano?

A: tak...

Rosja ma przyjść do mnie? Jak ja mam syf w pokoju i wyglądam gównianie i... I nie powinienem teraz zaprządać sobie tym głowy. Powinienem myśleć jak przekonać Rosję by nie brał Alaski. W sumie jak nad tym myśle to nawet nie wiem jak komuś się oddaje tereny. Nigdy tego nie robiłem. I robił nie będe. Chyba

[Time skip] (pierwszy raz xd)

Pov: Rosja 

Nareszcie. Nareszcie nadszedł czas odzyskania moich rodzinnych ziem. I pływania w ropie. 

Muszę znowu zostawić dom Kazachstanowi. Pójdę do niego.

R: Kazik! Zostawiam ci dom, nie będzie mnie chwilę 

Kaz: znowu? Proszę zostań, wiedziałeś co tu się działo ostatnio. Oni się mnie nie słuchają

R: przykro mi ale nie mam wyboru nara

Kaz: Rus czeka-

Nie usłyszałem już reszty zdania bo wybiegłem do domu i wsiadłem do auta. Po chwili byłem już pod domem rodziny Brytyjskiej. Mam nadzieję że oglądam ten dom ostatni raz.

Zapukałem w drzwi i otworzył mi UK z udawanym uśmiechem 

WB: Russia! Chodź zapraszam, wchodź. Może herbatki?

R: nie dzięki, spieszy mi się

WB: rozumiem rozumiem. 

A- NO RZESZ KURW

Po tym krzyku na górze domu było słychać trzask. Serio od takiego debila mam brać tereny?

Poszedłem na góre, bo się domyśliłem, że tam jest pokój USA. Zapukałem w drzwi. Muszę grać miłego

R: ame, wpuścisz mnie?

A: już już.

Po trzech minutach w końcu mnie wpuścił.

A: C-Cześć, Rosja

Gada do mnie jakbyśmy byli przyjaciółmi

R: no Cześć Cześć. Mógłbym wejść?

A: a tak rzeczywiście, sorry

I przesuną się z wejścia. Jego pokój był duży. Najbardziej przyciągała uwagę wielką szafa bo strasznie trzeszczała i wyglądała na zapchaną. Pewnie szybko wepchał tam wszystkie rzeczy. Oj jak ja to znam. Też tak często robię

R: to... Ojciec ci wszytko powiedział?

A: eeee... A o to chodzi. Tak powiedział

R: to dobrze. No to możesz to podpisać?

Wyciągnąłem dokument aktu Alaski. 

A: a to co to?

R: dokument własności Przekazania Alaski. Jak to podpiszesz Alaska będzie moja. 

A: a to tak się przekazuje tereny...

R: no tak a co myślałeś?

A: że t-to trochę inny proces...

I tu się lekko zaczerwinił. Co jest

R: okej nieważe. Po prostu to podpisz

A: czekaj ja... Muszę upewnić się że to na pewno legitne

R: ty myślisz że ja jestem oszustem?

A: co? Nie nie nie o to chodzi

R: to niby o co?

A: daj mi to po prostu przeczytać.

I wzią ten papier w ręke i zaczą po cichu mozolnie czytać. Ło cię panie jak on wolno czyta. Po chwili z nudów zacząłem rozglądać się po pokoju. Sporo ma w nim rzeczy. Piłkarzyki, cymbergaja chodź w jego przypadku raczej cymbergaja, taką małą bramkę piłkarską, stanowisko gejmingowe. Zazdroszczę mu dzieciństwa. Cały czas mój wzrok przykuwała ta szafa. Sam nie wiem czemu 

R: przeczytałeś wreszcie?

A: t-tak

R: no to podpiszesz

Już mnie to naprawdę denerwuje...

A: ja... Nie mogę 

------------------------

602 słowa.

Najdłuższy do tej pory.

Ciągle przerywam w najlepszym momęcie. Jestem jak Polsat


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro