Dodatek 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Witam Wszystkich! :)
Dawno się nie słyszeliśmy. Mam dla Was prezent świąteczny. Ale najpierw życzenia

~ Wiki 1411~

A teraz prezent :)

********************************

Był upalny, sierpniowy dzień. Wiki z ulgą weszła do wentylowanej hali przylotów lotniska Inchon. Uważnie przyglądała się przechodzącym przez szklane drzwi nowo przybyłym do Korei ludziom w poszukiwaniu rodziców i sióstr, których nie widziała od kilku lat.

- Wiki, tutaj! – usłyszała głos mamy dochodzący z prawej strony.

Odwróciła się w jego kierunku i ujrzała uśmiechnięte twarze rodziny. Ruszyli wzajemnie, przyśpieszonym krokiem w swoim kierunku.

- Kochanie, tak się stęskniłam. – powiedziała mama Wiki, biorąc ją w ramiona.

- Ja także mamo. Dobrze was widzieć. Jak tam podróż? – zapytała, gdy uściskała się ze wszystkimi.

- Cieszę się, że otworzyli bezpośredni lot do Korei jakiś czas temu, bo z przesiadką bym nie zniosła. – poskarżyła się jedna z sióstr.

- Gdzie Jin, kochanie? – zapytał tata.

- Jeszcze w trasie koncertowej. Powinien wrócić dzisiaj w nocy. – odpowiedziała Wiki.

- Jutro wasz wielki dzień, a Jin jeszcze za granicą. – zdziwiła się druga siostra.

- Spokojnie, zdąży. Taką ma pracę. Już przywykłam. Zabieram was do naszego domu. Chodźmy.

Wiki przejęła walizkę od mamy, wzięła ją pod rękę i poprowadziła w stronę wyjścia.

***

- Kochanie, macie piękny dom. – powiedziała mama.

- I strasznie duży. – dodała siostra.

Był już wieczór. Po przybyciu do domu, zjedli obiad, rozpakowali się w pokojach, a teraz zasiedli w salonie, aby porozmawiać przy herbatce.

- Chłopcy częściej zatrzymują się u nas niż u siebie. – powiedziała z uśmiechem Wiki – Nie mogą rozstać się z Jin'em.

- Spędzili razem tyle lat. Są jak rodzina, więc mnie to nie dziwi. – skomentowała druga siostra.

- Na bieżąco oglądamy występy i czytamy informacje o poczynaniach BTS. Nie mogę się doczekać kiedy ich poznam. Czuję się jakbym przyjmowała do rodziny cały zespół, a nie samego Jin'a. – powiedziała mama.

- Trochę tak jest, mamo. Jin jest pierwszym członkiem zespołu, który zyska żonę i teściową. – Wiki wzięła matkę za rękę i uśmiechnęła się.

- Wiki, nie wiemy nic o twoich zaręczynach. – zaczęła jedna z sióstr – O wszystkim dowiedzieliśmy się z informacji, gdy ogłosiliście że się pobieracie. Opowiadaj, młoda. – dała Wiki kuksańca w bok.

- Nawet nie wiem od czego zacząć. To była magiczna chwila.

Po wzięciu głębokiego oddechu zaczęła opowiadać.

Chłopcy od kilku tygodni koncertowali po Azji. Nie widziałam Jin'a przez ten czas i strasznie się za nim stęskniłam. Wzięłam dwa dni wolnego w pracy i poleciałam do nich. Byli akurat w Tajlandii. Myślałam, że to ja zrobię mu niespodziankę, ale się myliłam. Dzień po moim przylocie, w ich wolny dzień, Jin zabrał mnie na plażę Ao Khao. 

Spacerowaliśmy sobie prześlicznym brzegiem, wspominając starą wyprawę nad polskie morze. W końcu doszliśmy do przegotowanego stolika z jedzeniem, winem, kwiatami i świecami. Atmosfera była bardzo romantyczna. Po tym jak zjedliśmy nieziemsko pyszne jedzenie. Jin zaczął się wiercić na krześle i zbierać w sobie, aby coś powiedzieć. Wziął mnie za rękę.

- Wiki, wiesz jak bardzo cię kocham, prawda? – zapytał, patrząc mi głęboko w oczy.

- Oczywiście, dajesz mi to odczuć każdego dnia. – ścisnęłam mocniej jego rękę.

- Więc zrozumiesz to, że już tak dalej nie mogę. Muszę coś zrobić z naszym związkiem. – powiedział poważnie.

Po tych słowach pomyślałam, że chce ze mną zerwać. Kto zaczyna oświadczyny takimi słowami. Patrzyłam na niego z coraz smutniejszym wyrazem twarzy.

Jin puścił moją dłoń i odwrócił ode mnie wzrok, przez co zrobiło mi się jeszcze ciężej na sercu. Wygrzebał coś z kieszenie. Gdy ponownie na mnie spojrzał, wyraz jego twarzy zbił mnie z tropu. Uśmiechał się nerwowo i patrzył z miłością w moje oczy.

Nie musiałam długo czekać, aby zobaczyć co trzymał w rękach. Było to czerwone pudełeczko, w kształcie serca. Gdy je otworzył, moim oczom ukazał się najpiękniejszy pierścionek z niebieskim oczkiem, jaki w życiu widziałam. Przytrzymał jedną ręką pudełeczko, a drugą ujął ponownie moją dłoń.

- Wiki. – zaczął trzęsącym się głosem – Jesteśmy już razem tyle lat. Oboje skupiliśmy się na robieniu kariery, a zapomnieliśmy o naszym szczęściu. Chciałbym to zmienić. Dlatego też, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną, będąc ze mną już na zawsze?

Zaskoczona zasłoniłam usta wolną ręką. Widok zaczął mi się zamazywać przez wzbierające łzy szczęścia w oczach. Siedziałam nic nie mówiąc.

- Wiki kochanie, przyjmę każdą odpowiedź. Tylko powiedź coś, cokolwiek. – potarł kciukiem wnętrze mojej dłoni.

Zdjęłam dłoń z ust, wytarłam spływające po policzkach łzy, odetchnęłam głęboko kilka razy i w końcu powiedziałam 'TAK'. Najpierw cicho, więc Jin poprosił o powtórzenie raz i drugi i trzeci...

- Tak! Tak! Tak! – zawołałam wstając z miejsca, podchodząc i rzucając mu się na szyję – Tak, zostanę twoją żoną. Tak bardzo cię kocham.

Jin przyciągnął mnie mocno do siebie, przez co usiadłam mu na kolanach. Złączył nasze usta w długim i głębokim pocałunku. Gdy się rozdzieliliśmy, odgarnął mi czule włosy z policzka.

- Kocham cię, Wiki i będę to powtarzać aż do znudzenia.

Wyjął pierścionek z pudełeczka i założył mi na palec, po czym ucałował w dłoń.

Wiki wyciągnęła przed siebie rękę, aby rodzina mogła obejrzeć pierścionek, którego zdjęcie wysłała im już wcześniej. Zaczęły się ochy i achy nad tym jaki jest śliczny i jak drogi musiał być.

***

Już dawno minęła godzina, o której Jin miał wrócić do domu. Wiki zaczęła się denerwować, gdyż nie mogła się z nim skontaktować.

- Wiki, uspokój się. Może na lotnisku z bagażami mu się schodzi. – pocieszała jedna z sióstr.

Usłyszały dźwięk telefonu, leżącego w kuchni na stole. Rzuciły się po niego.

- To Jin. – zwołała Wiki – Halo, kochanie? – odebrała.

- Moja piękna, mamy opóźnienie. Był jakiś problem z samolotem i musieliśmy awaryjnie lądować, nawet nie wiem gdzie. Czekamy na nowy lot do Korei. – powiedział Jin.

- Jak to awaryjnie lądować? Nic wam nie jest? – dziewczyna się zdenerwowała.

- Spokojnie, nic nam nie jest. Chłopaki dzwonią po swoich rodzinach.

- Jin, może w tej chwili nie jest to najważniejsze, ale czy zdążysz jutro na czas? – zapytała powoli.

- Wiki, to jest bardzo ważne i tak zdążę na nasz ślub za wszelką cenę. Nie martw się.

Po kilkakrotnych zapewnieniach, że wszystko będzie dobrze i jak bardzo się kochają, rozłączyli się.

Wiki nie zmrużyła tej nocy oka, niepokojąc się o Jin'a i czekając na jakieś wieści od niego.

- Wiki, jak ty wyglądasz?! Żaden podkład nie zakryje tych worów pod oczami. – zawołała jedna z sióstr rano jak zobaczyła w jakim stanie jest panna młoda.

- Jin nie daje znaku życia od kilku godzin. Nie mam pojęcia co się z nim dzieje. – powiedziała bliska płaczu Wiki.

- Nie płacz, kochanie. Czasami brak wiadomości, to dobra wiadomość.

***

Do ślubu została godzina. Wszyscy byli już w Sali weselnej. Rodzice witali gości przy wejściu, a panna młoda wraz z siostrami czekała w specjalnym, oddzielnym pokoju. Trzymała kurczowo wiązankę w jednej ręce i telefon w drugiej. Pod suknią ślubną nerwowo ruszała nogami.

- Gdzie on jest? – powiedziała Wiki trzęsącym się głosem. – Zaraz powinniśmy zaczynać.

- Nie waż się płakać. Popsujesz makijaż. – upomniała ją jedna z sióstr.

- Zaraz się zjawi.

- Nie będzie ślubu bez pana młodego... - Rozkleiłaby się gdyby nie wibrujący telefon w jej ręce. – Jin! – pisnęła – Halo! Jin!

- Kochanie, nie krzycz. Jestem już w drodze do Sali. – uspokoił ją.

Wiktoria odetchnęła z ulgą i nic nie mówiła.

- Wiki, jesteś tam? Słyszysz mnie?

- Tak... - szepnęła.

Jin wpadł do pokoju, w którym była Wiki na 10 minut przed ceremonią. Był już w garniturze i z ułożoną fryzurą. Wiki poderwała się z miejsca i rzuciła się w jego objęcia.

- Tak się o ciebie bałam. – powiedziała łamiącym się głosem.

- Już jestem i wszystko będzie w porządku. – pogłaskał ją uspokajająco po plecach. – Chodźmy.

Wiki poprawiła mu jeszcze muszkę pod szyją i wyszli.

***

Ceremonia przebiegła bez dalszych problemów.

Jin wyszedł jako pierwszy, wywołany przez prowadzącego ceremonię, którym był Suga, przywitany brawami gości, zajął miejsce przy ołtarzu. Gdy Suga zapowiedział pannę młodą, Wiki chwyciła swojego tatę pod rękę, uśmiechnęli się do siebie wzajemnie i ruszyli w stronę zdenerwowanego Jin'a.

- Opiekuj się moją córką i bądźcie szczęśliwi. – powiedział ojciec Wiki, zdanie po koreańsku nauczone właśnie przez córkę.

- Obiecuję, że będziemy szczęśliwi.

Uścisnęli sobie dłonie i ojciec Wiki podał jej rękę przyszłemu zięciowi.

W przysiędze obiecali sobie dozgonną miłość, oddanie, trwanie razem w zdrowiu i chorobie, dobrej i złej doli.

- Ogłaszam państwa mężem i żoną. – powiedział urzędnik.

A tłum zaskandował „Pocałuj ją. Pocałują ją." Państwo młodzi spojrzeli na siebie i uśmiechem. Powoli zbliżyli się do siebie i zatopili w pocałunku.

***

Po zakończonej ceremonii pojechali do hotelu ze spa, w którym pobyt sprezentowali parze młodej chłopaki z zespołu.

- Nareszcie sami. – powiedział Jin, zdejmując muszkę z szyi.

- Tyle się dzisiaj wydarzyło. – Wiki zdjęła bolerko od sukienki.

Jin podszedł do swojej żony i objął ją.

- Jestem taki szczęśliwy. – szepnął jej do ucha.

Przesunął dłońmi w dół jej pleców i zatrzymał na chwilę na biodrach, po czym zaczął rozwiązywać tasiemkę od gorsetu sukienki. Wiki poczęła rozpinać guziki jego marynarki.

- Kocham cię. – powiedział Jin i pocałował Wiki.

- Ja ciebie bardziej. – Wiki przygryzła dolną wargę Jin'a.

Resztę nocy poślubnej spędzili na wielokrotnym konsumowaniu swojego małżeństwa. 

**********************
Więc tak to. Podobało się? Szykuję dla Was coś na Nowy Rok :) Uwielbiam fanarty, które tu wstawiłam, zainspirowały mnie trochę ;)

Wesołych Świąt, spokojnego leniuchowania, objadania, czytania fanfiction, słuchania BTS i oglądania dram.

Read, vote, comment.

Do usłyszenia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro