> II <

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

na dobry początek dodam drugi. tak po starej znajomości ;) ARMY do dzieła! :)

Jin POV

Zapomniałem zadzwonić do Jacksona! Z taką myślą budzę się wczesnym rankiem. Spałem bite dwanaście godzin. Obudziłem się o ósmej rano, w sobotę.

Wstałem z łóżka. Spojrzałem w okno – kolejny ładny dzień. Podszedłem po szafy, wyciągnąłem czyste ubrania i poszedłem do łazienki wziąć prysznic, bo jak padłem wczoraj popołudniu w ubraniach, tak już nie wstawałem.

W mieszkaniu było cicho. Moi współlokatorzy jeszcze śpią. Pewnie wczoraj zabalowali i niedawno wrócili.

Rozebrałem się i wszedłem pod ciepły strumień wody. Ach, jak przyjemnie. Zmyłem z siebie trudy całego wczorajszego dnia.

Czyściutki i pachniutki, w nowych ciuchach wróciłem do pokoju. Usiadłem na łóżku i sięgnąłem po telefon, który leżał na podłodze obok łóżka. Spojrzałem na wyświetlacz. O nie! 5 wiadomości i 24 nieodebrane połączenia. Wszystko od Jeksona. Miałem wyłączony dźwięk i nic nie słyszałem. Jackson urwie mi głowę! Pierwszy raz dzwonił o 21:12, potem średnio co 10 minut. Wiadomości były następującej treści:

„Wszystko w porządku, prawda?"

„Zapomniałeś tylko, prawda? Nic się nie stało."

„Odezwij się, proszę. Martwię się o cb."

„Dlaczego się nie odzywasz?"

„Co się dzieje? Mam cię szukać po szpitalach?"

Coś czuję, że w niedalekiej przyszłości Jackson zgotuje mi piekło. Tym razem martwi się nie na żarty i może się gniewać na mnie dłużej niż poprzednimi razami. Jakoś trzeba będzie to przetrwać.

Poszedłem do kuchni na śniadanie. No tak zapomniałem, że nie wiele mam w lodówce. Nawet pieczywa nie mam. A właśnie pieczywo. Dopiero po przyjeździe do Polski przestawił się na chleb. W Korei jest mniej popularny. Tutaj jest taki duży wybór: żytni, razowy, biały, mieszany, z różnymi ziarnami. Obecnie mój ulubiony to razowy ze śliwką.

Zrobiłem sobie kawę z mlekiem, wziąłem pozostałe plastry sera i zjadłem je na stojąco. Szybko łyknąłem kawę i postanowiłem, że idę na zakupy. Zrobiłem listę potrzebnych produktów w telefonie. Z pokoju wziąłem torbę. Ubrałem się i wyszedłem z domu.

Do sklepu miałem nie daleko. W mojej okolicy jest Biedronka, PSS Społem, Lewiatan. Wchodzę do Biedronki. Wow, ile ludzi! No tak w końcu sobota, wszyscy robią dzisiaj zakupy. Biorę koszyk i zaczynam rajd po alejkach. Na początek pieczywo. Biorę ciemny chleb ze słonecznikiem. Pociągam nosem i czuję ładny zapach. Jakieś bułki. Czytam nazwę „bułki czosnkowe" – nie mam pojęcia co to znaczy. Wpisuję nazwę w tłumacza na telefonie. A ok. Już wiem co to. Jeszcze ich nie jadłem. Biorę! Odwracam się na drugą stronę i biorę jabłka. Z lodówki biorę jogurt naturalny i kefir, wędlinę i parówki. W dziale ze słodyczami wybieram herbatniki i pierniki w czekoladzie. Odkąd skończyłem swoją karierę, mogę jeść co chcę, nie przejmować się wyglądem i moją figura. Wpycham w siebie różne smakołyki, nie dbając o kalorie. U! promocja na czekolady! Znowu wpisuję poszczególne nazwy w tłumacza i decyduję się na „krówkową". Idę dalej. Sięgam po makaron i sos słodko – kwaśny. Będzie pseudo spaghetti.

Ruszam dalej gdy nagle czuję wibracje telefonu w tylniej kieszeni dżinsów. Patrzę na wyświetlacz. JEKSON. Oho! Zaraz się zacznie. Odbieram i jadę dalej pchając wózek jedną ręką.

- Jestem na ciebie strasznie zły. Miałeś zadzwonić. Dlaczego nie odbierałeś telefonu? Wiesz ile razy do ciebie dzwoniłem? Co to ma być? Martwiłem się o ciebie jak głupi! – mówi Jackson na jednym wydechu. Jest zły. Wiem to.

- Cześć Jackson. Miło cię słyszeć. – zaczynam powoli – Przepraszam. Miałem wyciszony telefon. Zasnąłem najzwyczajniej we świecie. Mówiłem że jestem strasznie zmęczony. Obudziłem się dopiero dzisiaj rano.

- Serio? – pyta łagodniej.

- Tak.

- Ok. Rozumiem. – nie sądziłem, że tak łatwo pójdzie – Jak się czujesz?

- Dobrze. Naładowałem się trochę.

- Wziąłeś leki?

O cholera! Zapomniałem. Szybko jadłem i zabrałem się z domu, że zapomniałem.

- Nie miałem niczego na śniadanie. Wezmę jak wrócę.

- Stary nie wziąłeś leków! A co jak coś się stanie!? – krzyczy do telefonu.

Jest gorszy niż mój lekarz.

- Nic się nie stanie. Brałem zanim zasnąłem wczoraj. Zaraz wracam do domu i wezmę. Spokojnie.

- Jak mam być spokojny, jak tego nie kontrolujesz i na dodatek nie dbasz o siebie!

- Nic mi....

Poczułem że w coś uderzam. Wypuściłem telefon z ręki.

- Mianhamnida. Je jalmos-ibnida. – powiedziałem bez zastanowienia po koreańsku.

Podniosłem oczy i zobaczyłem dziewczynę. Stała przy lodówce i sięgała po mleko, gdy bezceremonialnie obiłem jej tyły. Tak! Właśnie! Odwróciła się do mnie. Miała śliczne, duże, zielone oczy, brązowe, kręcone do ramion włosy. Była nie wiele niższa ode mnie. Ubrana prawie że cała na czarno, nie licząc niebieskich trampek. Patrzyła na mnie nie tyle zła co zaskoczona.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro