> IV <

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hello!

jestem mega zmęczona. w tym tygodniu zdążyłam już pomalować kuchnię i znaleźć nowe mieszkanie do wynajęcia, żeby od października mieć się gdzie podziać. szukałam go dwa dni. chodziłam całymi dniami w tym skwarze, od miejsca do miejsca i nic ciekawego nie było. to co fajne - drogie jak diabli, to co tanie - strach w tym mieszkać. ale udało się, znalazłam ładne i w rozsądnej cenie. nie należy się poddawać i tracić nadziei! :)
zanim wciągnie mnie wir przeprowadzki i innych robót dodaje next'a.

dziękuję wszystkim, który czytają mojego fanfic'a. jesteście kochani, a mnie jest bardzo miło, ze ktoś docenia moją pracę :) :*

read, vote, comment.

enjoy! :D

**********************************************************************************************

Wiktoria POV

Siedziałam na łóżku w pokoju, z laptopem na kolanach i oglądałam kolejny odcinek „Healer". Jednak nie mogłam się skupić. Cały czas pamiętałam Jina. To jest jak jakiś cud – ja wkręcona w k-kulture, marząca o podróży do Korei, spotykam najprawdziwszego Koreńczyka, mojego idola i nawet z nim rozmawiam. To jak scena z moich dram! Aigoo!

Ciekawe co robi u nas? Moment! BTS w jednym z wywiadów powiedzieli, że Jin po wypadku wyjechał za granicę, żeby dokończyć leczenie i studiować, żeby spełnić swoje drugie wielkie marzenie. A Białystok to miasto akademickie, a więc na owych studiach jest u nas, na wymianie?! OMG! Ciekawe, na której uczelni? Zostanie kim jest jego marzeniem?

Chcąc rozstać nierozpoznanym posunął nawet się do kłamstwa. Nie dobry idol! Ale z drugiej strony rozumiem go. Jest tylu szalonych fanów, którzy mogliby przysporzyć mu problemów, gdyby tylko wiedzieli gdzie jest.

Pamiętam jaki szum podniósł się wokół jego wypadku i zniknięcia. Nikt z wytwórni, z zespoły czy rodziny nie powiedział niczego konkretnego. Były tylko próby uspokojenia fanów zapewnieniami typu „Ma się lepiej i dochodzi do siebie"; „Z czasem wróci do pełni zdrowia"; „Niedługo zatańczy z nami na scenie". Jin jednak zniknął bez śladu. Kto by przypuszczał, że jest akurat w Polsce.

Pewnie już go nie spotkam. Ach!

Moje główkowanie przerwał dźwięk mojego telefonu – piosenka BTS – Denger. Sięgnęłam po aparat. Moja siostra Paulina.

- Tak słucham. – odbieram

- No, cześć mała. Co słychać?

Mówi na mnie mała, ponieważ jest ode mnie dużo starsza, bo pod względem wzrostu jest od niej wyższa o jakieś piętnaście centymetrów.

- Wszystko ok. A co u was?

- Nic ciekawego. Tak mi się nic nie chce. A mam tyle roboty. – wzdycha, jak zawsze.

- Nie musisz mi nic mówić. Mam tak samo.

- A co robisz?

- Oglądam moje seriale. Byłam trochę na ciuszkach, ale nic godnego uwagi nie było. Potem zrobiła zakupy w Biedronce. A teraz się lenię.

- A ja robię pranie, już drugą pralkę. Muszę posprzątać w kuchni. Mam dużo prasowania. Ale nic mi się nie chce. I boli mnie głowa.

- To weź coś i się połóż. Robota nie zając, nie ucieknie.

- Chyba tak zrobię. No dobra to leń się. Zgadamy się później albo jutro.

- Oki. To do usłyszenia.

- Nom, na razie.

Rozłączamy się. Zawsze tak rozmawiamy. Lekka przyjemna pogawędka. Jak ja tęsknię za domem. Nie byłam już u rodziców dwa tygodnie. Musiałam zostać na weekend, bo jutro na siódmą rano mam praktyki w szpitalu. A tak, bo ja studiuję na Medyku.

Wznowiłam oglądanie dramy. Jednak myślami byłam ciągle gdzie indziej. Cały czas miała obraz Kim Seok Jin'a przed oczami. Zmienił fryzurę, włożył okulary i miał lekko przygarbioną posturę co utrudniało rozpoznanie. Miał też schylona głowę i większą część twarzy przysłaniał cień. Bardzo stara się być niewidoczny i żyć w spokoju.

Ach! Wzdychanie weszło mi w krew. Ten fanfic się nie spełni. Było by zbyt pięknie.

Większość dnia spędziłam na oglądaniu dram. Po drodze zrobiłam jeszcze obiad i pouczyła się na ćwiczenia z EKG.

Jin POV

Ten tydzień jest już luźniejszy – nie ma tyle nauki. Śpię właściwie, a więc jestem wypoczęty i zrelaksowany. Biorę leki i dbam o siebie, co za tym idzie nie miałem ataku od kilku dni. Jackson wciąż się mną przejmuje. Na uczelni nie odstępuje mnie na krok. Mam dzwonić jak docieram do domu po zajęciach i zanim pójdę spać. Gdy gdzieś wychodzę, proponuje, ze pójdzie ze mną, jednak go zbywam. Co więc robi wtedy Jackson? Dzwoni po jakoś piętnastu minutach i pyta czy wszystko w porządku. Lepszego kumpla znaleźć sobie nie mogłem. I bardziej upierdliwego, ale to pomińmy,

Jesteśmy właśnie na ćwiczeniach na kardiologii. Stoimy w gabinecie USG, gdzie wykonuje się popularnie nazywane echo serca, już drugą godzinę. Zaczynam czuć się coraz gorzej. Ból w poturbowanej niedawno nodze jest coraz mocniejszy i powoli zaczynają drżeć mi mięśnie i ledwo stoję. Dodatkowo jest nas z dziesięć osób w pomieszczeniu 3x4m i jest strasznie duszno. Obraz przed oczami powoli mi się zamazuje. Próbuję się z tego otrząsać.

Obok mnie stoi Jackson. Nie powinien być a mojej grupie, ale oczywiście co? – przeniósł się, po co? – żeby mnie pilnować. Czy to nie jest oczywiste.

Nie zważam na to, że nie chcę być dla niego ciężarem i opieram o niego. Patrzy na mnie zaskoczony. Jednak po chwili zalapuje sytuację, podtrzymuje mnie i przejmuje mój ciężar na siebie. Stoimy tak chwilę. Potem kończy się badanie. Jackson wykorzystuje okazję i mówi do doktora.

- Panie doktorze, może tak mała przerwa? – lekka sugestia.

Lekarz- po trzydziestce, ale wyglądający starzej przez siwe włosy i zakola, dobrze zbudowany i wysoki – spogląda na zegarek i się uśmiecha, po czym mówi:

- Dobrze. Macie tak pół godziny. Zjedzcie coś i wypijcie kawę.

Wszyscy zgodnie mówimy „dziękujemy" i wychodzimy z gabinetu. Ja cały czas wiszę na Jacksonie. Ledwo mogę zginać nogę, przy każdym ruchu czuję ostry ból. Mój przyjaciel prowadzi mnie do przeszklonego pokoju, który służy za salę wykładową i pokój zebrań lekarzy. Sadza mnie na najdalej wciśniętym w róg krześle. Opadam na nie bez sił, krzywiąc się z bólu. Jackson wyciąga w moją stronę rękę i sięga do mojej twarzy. Zaskoczony odsuwam się od niego. Nie jestem zbyt dotykalski. Strzegę swojej przestrzeni osobistej. Opuszcza rękę zrezygnowany.

- Jesteś cały spocony i blady. – mówi.

- Przepraszam. – spuszczam głowę, widzę, że uraziłem go swoim zachowaniem.

- Co się dzieje? - pyta przyglądając mi się uważnie.

- Za długo staliśmy, moja noga się zbuntowała. I tam było strasznie duszno. – mówię powoli, nagle jestem strasznie spragniony. – Jestem strasznie  zmęczony. – mówię zamykając oczy. – I tak chce mi się pić.

- Zostań tutaj. Zaraz przyniosę ci wodę i jakiś środek przeciw bólowy.

Zanim się zorientowałem jego już nie było. Siedziałem tam w kącie, z głowa opartą o ścianę i zamkniętymi oczami. Miałem wrażenie, że zasypiam.

Wiktoria POV

Przyszliśmy na zajęcia z EKG na kardiologię. Jak ja ich nie lubię. Po pierwsze zazwyczaj nikt nie chce się nami zająć, przerzucają nas od jednego lekarza do drugiego. Po drugie, my nic tu nie robimy, stoimy jak ciule na korytarzu lub na echo serca, na którym i tak nic nie widzimy. A! jeśli dają nam jakąś robotę, to zazwyczaj jest to zrobienie zapisu EKG dla całego oddziału – wiecie taka tania siła robocza ze studentów. Ach! Co począć, taki żywot.

Wchodzimy na oddział i idziemy pod pokój lekarski. Okazuje się po paru minutach, że mamy z panią doktor, która zazwyczaj nas ciśnie.

- Idźcie do salki, ja zaraz do was przyjdę. Napiszemy jakąś wejściuweczkę. – powiedziała mała, blond włosa pani doktor.

Wszyscy wzdychamy, ale idziemy. Głową muru nie przebijesz. Najwyżej poprawimy.

Docieramy do Sali i wchodzimy. Dopiero jak się rozsiadamy wygodnie, dociera do mnie czyjeś spokojne oddychanie. Spoglądam w swoją lewa stronę i widzę nikogo innego a Jin'a. Otwieram szeroko oczy i usta ze zdziwienia. Spoglądam po reszcie, która zdaje się go nie zauważyła. Dziewczyny przede mną wymieniają ostatnie informacje. Kolega i koleżanka po prawej trzymają nosy w notatka. Jakby mogli się czegoś nauczyć dwie minuty przed kartkówką.

Chłopak śpi spokojnie, z głową opartą o ścianę. Chwilami tylko marszczy brwi. Momencik! Jest ubrany w fartuch! Z kieszeni wystaje mu stetoskop i zeszyt. Student!

MÓJ JIN - IDOL JEST STUDENTEM NA MOJEJ UCZELNI!

Ten fakt uderza we mnie jak prawy sierpowy. Moje serce od razu przyśpiesza. Wpatruję się w niego jak urzeczona. Jest tak blisko mnie, taki bezbronny. Bezbronny? O czym ja myślę? Policzkuję się, żeby wrócić do pełni rozumu. I w tym momencie Jin otwiera oczy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro