> LX <

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Hello! Jak tam wakacje? Ja nie mogę uwierzyć, że niedługo skończy się lipiec ;/ sierpień poleci tak samo i trzeba będzie wracać do szkoły, a po wrześniu na uczelnię ;/ Już mi się nie chcę. Ale nie myślmy o tym na razie.
Na pocieszenie łapcie nowy rozdział. :)

Dzisiaj mamy już 60 rozdział. Ktoś by pomyślał, że ta opowieść będzie miała tyle rozdziałów? Bo na pewno nie autor, czyli ja :)

Wybiło nam także ponad 9K wyświetleń i 1K gwiazdek, DZIĘKUJĘ! :* :* :*

Read, vote, comment!
Enjoy! :*
*******************************************************

Wiktoria POV

Nie widziałam ani w żaden sposób nie kontaktowałam się Jin'em od jakiegoś miesiąca. Na dobre uświadomiłam sobie, że zerwaliśmy i nic już nas nie łączy. Nawet Kaja i Jackson, którego nie miałam jak nie spotykać, nic mi o nim nie mówili. Chyba uznali, że tak będzie dla mnie lepiej. Tylko nie jestem do końca pewna czy aby na pewno tak jest. Wciągnęłam się w wir przygotowań do egzaminów dyplomowych, aby tylko o nim nie myśleć. Dość często moją uwagę zabiera także Karol, który coraz częściej mnie gdzieś wyciąga, a to pizza, piwo, kino lub wydzwania całymi dniami. Myślałam, że będzie mi to przeszkadzać, ale o dziwo nie. Nawet dzisiaj jesteśmy umówieni.

Weszłam do mieszkania po zajęciach. W korytarzu zobaczyłam męskie buty, a po chwili usłyszałam głosy dochodzące z pokoju Kai. No tak, Jackson znowu wpadł. Przebrałam się u siebie, a potem zrobiłam coś do jedzenia w kuchni. W trakcie przeżuwania kolejnej kanapki, dostałam sms-a od Karola, że widzimy się za niecałe dwie godziny. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym.

******

Zanim się obejrzałam, Karol dzwonił do moich drzwi. Otworzyłam mu ze zdziwioną miną.

- Jak pokonałeś drzwi od domofonu? – zapytałam, wpuszczając go do środka.

- Jakiś sąsiad wychodził i udało mi się wejść. Pomyślałem, że zrobię ci niespodziankę. – uraczył mnie promiennym uśmiechem.

- Wciągam kurtkę i buty, i możemy wychodzić.

Wyszliśmy z mieszkania, nawet nie pożegnawszy się z gołąbkami zamkniętymi w pokoju. Spacerowaliśmy sobie wzdłuż ulicy nic nie mówiąc. Rozkoszowaliśmy się kwietniowym słońcem. W jego promieniach było nawet ciepło, ale w cieniu już nie koniecznie. Nasz dłonie się o siebie obijały, dlatego skrzyżowałam swoje na piersi.

- Dokąd idziemy? – zapytałam w końcu.

- Na pizzę i piwo. Tak po kumpelsku. – puścił do mnie oczko.

- Spoko. W takim razie dlaczego minęliśmy lokal, do którego zazwyczaj chodzimy?

- Właśnie dlatego. Nie będziemy ciągle chodzić do tego samego. Znajomi z uczelni polecili mi nową miejscówkę. Sprawdzimy dzisiaj czy faktycznie jest taka fajna.

- Niech ci będzie.

Szliśmy jeszcze kawałek, aż w końcu Karol zatrzymał się i oznajmił, że to tutaj. Okazało się, że to pizzeria, w której niespełna rok temu planowaliśmy, całą szóstką wakacje. Zrobiło mi się smutno, ale starałam zachować poker face, z nadzieją że chłopak nie zauważy mojej zmiany nastroju. W środku usiedliśmy w najbardziej oddalonym kąciku.

- Zamawiamy naszą ulubioną hawajską czy jakiś wydziw lokalu? – zapytał Karol.

- Dla mnie bez różnicy.

Po krótkiej dyskusji i przejrzeniu menu zakładu, zostaliśmy wierni hawajskiej. Zamówiliśmy także piwo: dla mnie z lekką nutą cytrusów, a dla niego z jakąś goryczką.

Podczas posiłku nie rozmawialiśmy za dużo. Jednak cały czas czułam na sobie wzrok Karola.

- Dlaczego mi się dzisiaj tak przyglądasz? – zapytałam w końcu.

- Nie wiem. Lubię patrzeć jak jesz.

- To aż tak interesujący widok?

- Lubię patrzeć na ciebie w każdej sytuacji.

Jego wzrok stał się jeszcze intensywniejszy, a mi zabrakło języka w gębie. Patrzyłam się na niego bezmyślnie. Bałam się co może się kryć za tymi słowami.

- Schlebia mi to, ale nie mogę tak jeść. – powiedziałem, odchrząkując.

- Jasne. Spróbuję się opanować.

I znowu ten jego uśmiech, który prawdopodobnie zwala z nóg połowę żeńskiej populacji jego uniwerka, a także powoli i mnie.

- Wiki, jak się teraz trzymasz? Po tym jak odebrałem cię ze szpitala tamtego dnia, nie rozmawialiśmy o... no wiesz.

- Jin'ie. Jest lepiej. Nie mam czasu o nim myśleć.

- Nadal o nim nie zapomniałaś?

- Nie tak łatwo zapomnieć o kimś, z kim cię wiele łączyło.

- Co byś powiedziała na zastosowanie metody 'klin - klinem'?

Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami i próbowałam przetrawić co on właściwie powiedział.

- Kotuś, ja naprawdę nie mam teraz ochoty na nowy związek. I gdzie miałabym owy 'klin' znaleźć?

Pokręciła z niedowierzaniem głową, uśmiechnęłam się zażenowana i niezgrabnie sięgnęłam po swoje piwo. Na trzeźwo nie przetrwam tej rozmowy.

- Siedzi przed tobą, Wiki.

Po raz kolejny tego wieczoru, nie wiedziałam co mam powiedzieć. Mój mózg pracował na szybkich obrotach, aby ponownie zrozumieć co Karol ma na myśli.

- Nawet tak nie żartuj, proszę cię. – wyszeptałam.

- Wiki, ja nie żartuję.

Wbił we mnie poważne spojrzenie i chwycił moją dłoń. Zaskoczona całą tą sytuacją, nie zdążyłam cofnąć ręki.

- Wiem, że spóźniłem się z tym wyznaniem trzy lata. – zaczął ponownie mówić, gdy ja się nie odezwałam – W liceum byłem młody i głupi, niedojrzały szczeniak. Wolałem puste, wymalowane laski, na które mogłem patrzeć z góry. Ty Wiki byłaś mądra, poważna, dojrzała jak na swój wiek i onieśmielałaś mnie. Czułem się przy tobie malutki i nic nie warty. Nawet mi przez myśl nie przeszło, że mogłem ci się podobać.

- Skąd...- wydukałam.

- Adam mi to uświadomił, jak skończyliśmy liceum.

Popadałam w coraz głębszy szok. Teraz to do mnie nie docierało, że mogę się podobać Karolowi, że wie iż ja go kiedyś lubiłam i że ja mogłam kogoś onieśmielać. Nadal się nie odzywałam, miałam sieczkę w głowie i brak języka w gębie.

- Wiki, już raz pozwoliłem żeby mi taki skarb jak ty przeszedł koło nosa. Nie zamierzam popełnić ponownie tego błędu.

- Ale ja teraz naprawdę nie mam głowy do związków.

- Rozumiem to i będę na ciebie czekał ile trzeba.

- Nie chcę ci dawać złudnych nadziei.

W końcu oswobodziłam swoją dłoń z jego uścisku. Jego twarz przybrała smutny wyraz.

- Po prostu mnie od siebie nie odsuwaj. Tyle mi na razie wystarczy.

*********

Karol odprowadził mnie do mieszkania. Szliśmy w milczeniu. Jak przez kilka tygodni super mi się z nim rozmawiało i przebywało, tak teraz czułam się niekomfortowo. Nie mogę poradzić sobie z jednym rozwalonym związkiem, a ten mi tu wyjeżdża z uczuciami. Swoich nie potrafię ogarnąć, jego mi nie potrzebne.

- Dziękuję za dzisiaj. – odezwałam się już pod blokiem.

- To ja dziękuję. I proszę cię, pamiętaj o tym co powiedziałem. Mówiłem to poważnie.

- Daj mi czas, proszę. Mam kompletny mętlik w głowie.

- Wiki, wybacz ale muszę zrobić jedną rzecz.

Zanim nawet zdążyłam na niego spojrzeć pytającym wzrokiem, Karol przyciągnął mnie do siebie i wpił w moje usta. Nawet nie zamknęłam oczu. Musiałam widzieć, żeby mieć pewność, że to nie wytwór mojego poplątanego ostatnio umysłu. Nie czułam nic, oprócz wielkiego szoku. Jego usta były tak dalece inne od tych Jin'a. Wciąż miękkie i zmysłowe, ale to nie tych ust dotyku i smaku pragnęłam. Karol po chwili, która zdawała być się wiecznością, puścił mnie. Zachwiałam się, ale mimo wszystko odsunęłam się od niego na bezpieczną odległość i zgromiłam wzrokiem.

- Czekałem na to dwa lata.

- To jest według ciebie dawanie mi czasu? – fuknęłam.

- Przepraszam Wiki, musiałem.

- Szanuj proszę moją przestrzeń osobistą. Idę do domu. Do zobaczenia nie wiem kiedy.

Odwróciłam się i już chciałam odejść, gdy zatrzymało mnie szarpnięcie za nadgarstek.

- Przepraszam cię za to i także za to, że tego nie żałuję. W każdej chwili postąpiłbym tak samo. W wakacje na plaży powstrzymałem się, bo miałaś Jin'a. Teraz nie jesteście już parą i zamierzam zawalczyć o twoje serce.

Powiedział to z grobową powagą na twarzy i patrząc mi w oczy przenikliwym spojrzeniem. Po tych słowach po prostu mnie puścił i odszedł bez pożegnania. Ja kompletnie skołowana poczłapałam do mieszkania. Będąc już w swoim pokoju, opadłam bez sił na fotel i na długo zapatrzyłam się w przestrzeń.

**************************************

Przeczuwacie koniec opowieści? Ja znam już jego datę :P 
Epilog opo ukarze się dokładnie 5.08 - w pierwsze urodziny ff :) fajnie no nie? 
Wyczekujcie tego!
A tym czasem, do następnego :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro