> LXII <

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Wiktoria POV

Nadszedł dzień wyjazdu Jin'a i mojego...egzaminu dyplomowego. Jak do cholery mam się skupić na badaniu pacjentów, skoro kompletnie nie mogę ogarnąć swoich myśli? Odkąd się dowiedziałam o powrocie Jin'a do Korei, nie mogę sobie miejsca znaleźć. On sam ani do mnie nie zadzwonił, ani nie napisał. Jackson tylko powiedział, że nie ważne jak długo go namawia, żeby się ze mną pożegnał, tak Jin powtarza, że nie może zebrać się na odwagę, uważa że nie podoła temu. Ja sama też się zastanawiałam co powinnam zrobić. Nie daruję sobie, jeżeli nie zobaczę go ostatni raz. Tylko, że on wyjeżdża w momencie kiedy ja mam egzamin, jak ja mam być w dwóch miejscach naraz?! Wciągam zestresowana białą koszulę i spódnicę. Co za idiota wymyślił zapięcie z tyłu? Wychodzę zdenerwowana i pukam do Kai. Za jej pozwoleniem wchodzę do jej pokoju.

- Możesz mi pomóc? Nie radzę sobie z zapięciem.

- Jasne. Odwróć się. I przestań się denerwować. Zdasz ten egzamin bez problemu.

- Chyba nie koniecznie tym się denerwuję.

- Pykniesz szybko ten egzamin i jeszcze zdążysz się z nim pożegnać. Zobaczysz.

- Nie jestem pewna czy powinnam. Czy on tego chce.

- Chce. A na razie się uspokój i idziemy na egzamin. Stać się pełnoprawnymi paniami radilożkami.

Rozbroiła mnie tym stwierdzeniem, dlatego uśmiechnęłam się i głęboko odetchnęłam.

Jin POV

Wyjeżdżam za pół godziny. Walizki już zapakowane do samochodu Mark'a. Pokój sprawdzony kilka razy za równo przeze mnie jak i chłopaków, czy aby n na pewno niczego nie zostawiłem. Stoję w kuchni i patrzę przez okno, na przechadzających się ludzi z osiedla. Wyczekiwałem też przyjścia jednej osoby. Łudziłem się, że bez względu na to, że nic jej nie powiedziałem, to przyjdzie. Wiem, że Jackson się wygadał. Nie mam mu tego za złe. W końcu załatwił za mnie coś, na co sam nie miałem odwagi.

- Jin, możemy jechać. - usłyszałem głos Mark'a za plecami.

- Mamy jeszcze czas. Usiądźmy i coś jeszcze zjedźmy. Nie jesteście głodni?

Kiedy się stresuję to albo jem, albo gotuję. Tym razem zrobiłem i jedno i drugie. Najpierw przygotowałem ramen dla mnie i chłopaków, a potem smacznie go zjadłem.

https://youtu.be/T8bwsBGbmpU

Zawsze jak tego słucham to się wzruszam


- No dobra to na nas już pora. - powiedział tym razem Jackson.

Nie miałem już wymówek i zostało tylko dziesięć minut do planowanej godziny wyjazdu. Nie mogłem już dyskutować. Z ciężkim sercem schodziłem schodek po schodku, na dół z drugiego piętra. Na zewnątrz oślepiło mnie słońce, aż założyłem okulary przeciwsłoneczne.

Chłopaki wsiedli jako pierwsi do samochodu i co i rusz mnie nawoływali. A ja już z ręką na klamce, prawie otwierając drzwi, rozglądałem się w poszukiwaniu wiadomej osoby.

Wiktoria POV

Biegłam ile sił w nogach. Czemu tak długo czekali z ogłoszeniem wyników?! Gdyby zrobili to pięć minut szybciej, nie bałabym się, że Jin odjedzie, nie zobaczywszy mnie przed tym. Musiałam wyglądać śmiesznie. Biała koszula, granatowa spódnica, rozpięty kitel szpitalny i buty na lekkim obcasie. W takiej ozdobie przemierzałam kolejne metry z prędkością strusia pędziwiatra. Jednak nic w tym momencie nie miało znaczenia. Moim jedynym cele było dotarcie pod blok Jin'a na czas.

No prawie się zgadza ;)


Wchodziłam już w ostatni zakręt, za nim ukazał mi się parking, a na nim samochód Mark'a z już włączonym silnikiem. Odetchnąłem głęboko i jeszcze bardziej przyśpieszyłam.

- Jin!!! - krzyknęłam ile sił w piersiach.

Chłopak wyjrzał przez okno samochodu. Na jego twarzy widniała ulga i nieopisane szczęście. Wysiadł z samochodu w momencie, w którym ja stawiałam ostatnie kroki. Stanęłam przed nim, cała zdyszana i zapewne spocona. Ale walić to, zdążyłam przynajmniej na czas.

- Jin. - powtórzyłam, kiedy mój oddech się nieco wyrównał.

- Wiki, tak się cieszę, że zdążyłaś.

I pochwycił mnie w ramiona. Od razu przylgnęłam do niego i oplotłam ciasno swoje ręce wokół jego taili.

Wdychałam jego tak znajomy zapach i cieszyłam się umięśnionymi, szerokimi ramionami, wokół mnie. Chciałam tak zostać już na zawsze. Jednak nie było na to czasu. Nie przyszłam tu, żeby go zatrzymać, więc nie mogę doprowadzić do jego spóźnienia na samolot. Odsunęliśmy się od siebie niechętnie, ale spletliśmy ze sobą dłonie.

- Wiki, wystarczy jedno twoje słowo i wrócę tu po wakacjach. - powiedział, patrząc mi w oczy.

- Nawet o tym nie myśl. Możesz wrócić jedynie z całym zespołem, na koncert. - pogroziłam mu żartobliwie palcem, wolnej ręki.

- Będę tęsknić i to bardzo.

- Ja też. Mam coś dla ciebie.

- Co takiego?

Wyciągnęłam z kieszeni fartucha obrączkę, którą włożył mi na palec zeszłego lata, zawieszoną na rzemyku. Zawiesiłam mu ją na szyi.

- Dlaczego mi ją oddajesz? - zapytał zaskoczony i jeszcze bardziej smutny.

- Czy pamiętasz co mi powiedziałeś, zakładając mi ją?

- Oczywiście...

- ...żebyś zawsze o mnie pamiętała. Nawet jak nie będzie mnie przy tobie. - powiedzieliśmy razem.

- To się teraz tyczy ciebie. Nie zapominaj o mnie, Jin. Ja będę o tobie zawsze pamiętać.

- Dlaczego więc wypychasz mnie do Korei?

- Bo tak trzeba. Nie musi być to ostatni raz jak się widzimy.

- Nie chcę przerywać tej pięknej chwili, ale musimy jechać. - usłyszeliśmy głos Mark'a.

- Wsiadaj, Jin. - rozdzieliliśmy ręce.

- Będziemy w kontakcie?

- Jasne. - uśmiechnęłam się.

Z ociąganiem wsiadł do auta. Zacisnął palce na 'naszyjniku', który mu dałam, ucałował go i zanim odjechali powiedział: 'Nie zapomnę'.

Stałam w tym samym miejscu od jakiś 10 minut. Chłopaki już zapewnewyjechali z Białegostoku. Dopiero teraz zaczęłam płakać. Nie chciałam rozkleićsię przy Jin'e, żeby nie widział mnie zasmarkanej i rozmazanej. Wzięłam głębokioddech i ruszyłam ciężkimi krokami do domu. W kieszeni fartucha poczułamwibracje telefonu, oznajmujące przyjście wiadomości. Nie zadałam sobie jednaktrudu, żeby ją odczytać.

****************************************

No hej!
Ktoś się wzruszył? Bo ja tak ;(

Jak myślicie co będzie w epilogu? ;)

"Słyszymy" się w piątek. Nie zapomnijcie. I już Was proszę po przeczytaniu Epilogu, poświęćcie trochę czasu na Podsumowanie. Będę bardzo wdzięczna :)

A także przekroczyliśmy 10K wyświetleń, wiec moim obowiązkiem jest Wszystkim ładnie podziękować. DZIĘKUJĘ!!! :*:*:* Nie wierzyłam, że przed ostatnim rozdziałem przekroczymy tę liczbę. :) Jestem mile zaskoczona.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro