> V <

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Annyong!

To znowu ja :) Dziękuję za wszystkie gwiazdki. Cieszę z nich jak małe dziecko <zaciesza> :D

W nagrodę next, wcześniej niż planowałam :)
Historia powoli się rozkręca. Jednak nie za bardzo. Nie umiem przyśpieszać akcji, zawsze wszystko rozwlekam. Mam wrażenie, że to ze strachu przed końcem opowiadania. :)

Miłego czytania!

Read, vote, comment :)

****************************************************************************************

Jackson POV

W pośpiechu pobiegłem do szatni i z torby wyciągnąłem butelkę wody i APAP EXTRA i ruszyłem w drogę powrotną do Jina. Nie mogę zostawiać go samego na długo. Co jak mu się w tym czasie coś stanie. Wyglądał bardzo źle. Cały blady, spocony, z rozbieganym spojrzeniem i grymasem bólu na twarzy. Dawno już tak źle nie wyglądał. Co za tym idzie ból musiał być serio nie do zniesienia. Zastanawiacie co się stało. W sumie nie wiele wiem. Jin nie chce o tym rozmawiać. Powiedział tylko, że zanim przyjechał tu na studia przydarzył mu się jakiś wypadek, w którym uszkodził sobie prawą nogę w stawie skokowym i kolanowym. Ma w niej teraz trochę śrubek i prętów. Po ciężkiej rehabilitacji chodzi. Co dokładnie się stało nie wiem.

Skręciłem w drzwi oddziału i spojrzałem w przeszkloną salę. Była tak jakaś grupa studentów. Rozmawiali między sobą, albo czytali notatki. Tylko jedna z nich siedziała trochę bokiem i uważnie się czemuś przyglądała. Po paru sekundach dotarło do mnie że to nie coś, a ktoś - JIN! Miała bardzo zdziwiony wyraz twarzy: szeroko otwarte oczy i usta. Rozejrzała się po Sali, jednak po chwili wróciła wzrokiem do Jin'a. Patrzyła, patrzyła i nagle spoliczkowała się? Tak, właśnie. O co chodzi, ja przepraszam bardzo. Zerknąłem na mojego kumpla, który miał już szeroko otwarte oczy.

Jin POV

Będąc jeszcze w objęciach Morfeusza usłyszałem jakieś szmery, jednak zignorowałem to. Po chwili jednak doszło do mnie, że to głosy ludzi. No tak przecież, jestem w publicznym miejscu. Poruszyłem się i zaraz tego pożałowałem, gdy ostry ból przeszył moja nogę. Otworzyłem oczy i spotkałem parę innych, zielonych i bardzo zdziwionych oczu, wpatrzonych we mnie.

Zamrugałem kilka razy, żeby przegonić senną mgłę. Świadomość, do kogo owe oczy należą pozbawiła mnie na chwilę tchu.

DZIEWCZYNA ZE SKLEPU! Co ona tu robi? Spojrzałam na nią uważnie od góry do dołu. Fartuch? Studentka?

Zacząłem panikować. Spokojnie. Przecież jeszcze nie wie kim jestem. Nie zna mojego prawdziwego imienia. Będzie dobrze. Zachowuj się naturalnie. - powtarzałem sobie.

Otworzyłem usta, ale nic nie powiedziałem. Bo niby co miałbym powiedzieć? Dodatkowo nie byliśmy sami i ja byłem w nienajlepszym stanie.

Nasze mierzenie się wzrokiem przerwał Jackson, który pojawił się w Sali. Dopiero teraz reszta grupy Wiktorii zauważyła, ze nie są sami. Do tej pory mnie nie zauważyli.

Jackson podszedł do mnie.

- Zbieramy się? - szepnął.

Kiwnąłem głową. Pomógł mi wstać i wyprowadził mnie z Sali. Czułem na sobie wzrok kilku osób, mimo wszystko tylko jeden jakby wypalał mi dziurę w plecach.

Jackson zaprowadził mnie do gabinetu zabiegowego i posadził na krześle, które stało przy metalowym stoliku na kółkach. Podał mi wodę i leki.

- Dzięki. - uśmiechnąłem się blado.

Kumpel kiwnął tylko głową.

Pociągnąłem spory łyk. Ach! Jak dobrze. Oparłem głowę o ścianę za mną. Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Niedługo skończy się przerwa, musze opowiedzieć Jackson'owi kogo spotkałem.

- Nie uwierzysz kogo spotkałem - zacząłem. Jackson spojrzał na mnie ciekawskim wzrokiem. - Pamiętasz moją przygodę z soboty? - kiwnął głową - To ta sama dziewczyna, która mi się chwilę temu przyglądała.

Otworzył szeroko oczy i nic nie mówił. Czy to aż tak szokujące?

- Powiedz coś. - poprosiłem. Nie wiedziałem co myśli.

- Gdy mówiłeś, że Białystok jest mały...- przerwał na chwilę a ja pokiwałem głową - ...nie sądziłem, że aż tak.- uśmiechnął się krzywo.

- Tylko tyle masz do powiedzenia? - prychnąłem.

- Sam nie wiem co powiedzieć. Jedno jest pewne, dziewczyna jest całkiem ładna. - puścił mi oczko.

- Jedno ci w głowie. - pokręciłem głową z dezaprobatą - Nie jestem tutaj, żeby bawić się w romanse.

- Przecież niczego nie mówię. - podniósł ręce w obronnym geście. - Jeśli lepiej się czujesz to chodźmy na resztę zajęć.

Spróbowałem ruszyć nogą. Ból trochę zelżał. Widać leki działają. Pokiwałem głową na znak zgody. Nadal opierając się na Jekson'ie wróciłem do gabinety USG.

Wiktoria POV

Kartkówkę zaliczyłam, po mimo myślenia o Jinie. Nadal nie mogłam uwierzyć, że studiujemy na tej samej uczelni i mamy duże szanse wpadnięcia na siebie w szpitalu. Zastanawia mnie to, dlaczego spał dzisiaj w tej salce. Dodatkowo wyglądał jakby był chory. Ta cała bladość twarzy, grymasy przy ruchach nawet we śnie. No i ten chłopak, który się przy min pojawił w pewnym momencie, niemal wyciągnął go z sali. Jin strasznie utykał. Zrobił sobie coś w nogę? Ale wróćmy do twarzy. Taka śliczna, głaciutka, z delikatnymi rysami. Awww... chciałabym ją pogłaskać. Moment, o czym ja myślę?! Otrząśnij się dziewczyno!!!

- Słuchasz mnie? - usłyszałam głos mojej współlokatorki, Kai.

Wracamy właśnie razem do domu. Jesteśmy na tym samy kierunku i dzielimy mieszkanie od roku. Super się dogadujemy i jest o wiele lepiej niż jak mieszkałam ze swoją dawną koleżanką z liceum.

Spojrzałam się na nią półprzytomnie.

- Co mówiłaś?

- Że jutro znowu ciężki dzień. Mamy praktyki i zajęcia do 19.

- Masz rację. Chcę żeby ten tydzień się już skończył. - westchnęłam.

- Co się z tobą ostatnio dzieje? Chodzisz z głową w chmurach. - spojrzała na mnie badawczo.

- Nic specjalnego. Mam już dość tego roku akademickiego. Jakoś tak się wypaliłam.

- Wiem o czym mówisz. Ja też chcę już wakacji i pojechać do domu.

Pozostałe kilka minut drogi pokonałyśmy w ciszy. Gdy byłyśmy już w domu przebrałyśmy się w dresy i zrobiłyśmy obiad. Gdy go zjadłyśmy każda z nas poszła do swojego pokoju i zasiadłyśmy przed własnymi laptopami. Kaja zapewne będzie oglądać filmiki na youTube'ie, ja zaś miałam kilka odcinków dram do nadrobienia.

Obejrzałam odcinek Hyde, Jekyll and I i włączałam Kill me, Heal me, gdy do mojej głowy znowu wskoczył Jin.

Aish! Ten chłopak nie daje mi żyć.

Czemu musiałam go spotkać? Życie marzeniami nie były takie złe. Korea była miłą fantazją i bądźmy szczerzy odległym celem do osiągnięcia. A tu proszę, spotykam żywego, przystojnego Jin'a, moją najukochańszą gwiazdę k-popu, który tak się świetnie składa uczęszcza na ten sam uniwerek. I cały mój poukładany świat legł w gruzach. Całymi dniami chodzę z głową w chmurach. Najpierw rozpamiętywałam spotkanie w Biedronce. Teraz wyobrażam sobie jakieś niestworzone scenariusze. Chyba oszaleję!

Wyłączyłam dramę, bo i tak nie zwracałam na nią uwagi. Patrzyłam przez chwilę na nową kartę w przeglądarce internetowej. W końcu zdecydowałam się sprawdzić stare artykuły o BTS i Jin'ie.

Najpierw wpisałam w wyszukiwarkę google jego imię. Kim Seok Jin.

Hmm? Brak wyników? Jak to?

Wpisałam w takim razie Bagtan Boys. Weszłam na grafikę. Przeglądałam po kolei wszystkie zdjęcia. Na większości nowy byli tylko w sześciu. Brakowało Jin'a. Nalazłam jednak zdjęcia z debiutu. Patrzyłam na nie dłuższą chwilę. Patrzył na mnie uśmiechnięty Jin z przed dwóch lat.

Zaczęłam szukać informacji na temat BTS. Słucham ich muzyki, ale jakąś wielką fanką nie jestem. Chociaż mimo wszystko to nie dawno zaczęło się zmienia. A Jin'a ubóstwiam ponad wszystko. Znalazłam dużo artykułów dotyczących wypadku Jin'a. Większość anglojęzycznych.

„Jin z BTS miał wypadek"

„BTS. Jin zepchnięty ze sceny!"

„Jin w szpitalu. Aktywność zespołu zawieszona."

„Członkowie BTS martwią się o swojego hyung'a"

„Czy Jin wyjdzie z tego bez szwanku?"

Weszłam w pierwszy z brzegu link. - KLIK

„Podczas wczorajszego koncertu w Korei Jin z Bangtan Boys został zepchnięty z czterometrowej sceny.

Tuż przed końcem koncertu na scenę wtargnął rozwścieczony mężczyzna około dwudziestu pięciu lat. Nawet ochronie nie udało mu się go zatrzymać. Był uzbrojony w paralizator i nie wahał się go użyć. Członkowie zespołu skupieni na swoim występie nie zauważyli go. Sprawca natarł prosto na najstarszego członka BTS i po krótkiej szamotaninie Jin spadł ze sceny. Nie wiadomo czy mężczyzna użył paralizatora na gwieździe. Nieprzytomnego artystę zabrano do najbliższego szpitala. Sprawca po nieudanej próbie ucieczki został zatrzymany przez policję trzy ulice od miejsca zdarzenia.

Fani i media wciąż czekają na oficjalne oświadczenie z wytwórni na temat stanu zdrowia piosenkarza. "

Pamiętam ten artykuł, chyba go już wcześniej czytałam.

Następny - KLIK

„Minęły dwa dni od wypadku Jin'a z popularnego ostatnimi czasy BTS. (...) Wytwórnia poinformowała, że Jin ma złamaną nogę, która została natychmiast zoperowana i połamane żebra. Jest utrzymywany w śpiączce farmakologicznej, gdyż mógłby nie wytrzymać bólu.(...)"

Wow! Było z nim aż tak źle, że była potrzebna śpiączka farmakologiczna?

„(...)Członkowie zespołu i rodzina piosenkarza na zmianę czuwają przy jego łóżku (...)"

Co się działo dalej? - KLIK

„Jak donoszę nieoficjalne źródła Jin z BTS po miesiącu od wypadku zaczyna rehabilitacje. Lekarze, z którymi się konsultowaliśmy twierdzą, że to zbyt wcześnie, ale 'jako że nie znamy dokładnych danych medycznych nie możemy powiedzieć nic więcej'.(...) Każdy jednak rozumie, ze artysta chce wrócić do pełni zdrowia jak najszybciej. Trzymamy za niego kciuki."

Zaczynam czuć wzbierające łzy pod powiekami. Ileż on musiał się wycierpieć. Przywołując obraz jego odchodzącej postaci w sklepie i bladej twarzy w szpitalu, domyślam się, ze w cale do pełni sił nie wrócił.

Szybko odganiam złe przeczucia i szukam dalej.

O! wywiad z zespołem. Sprzed jakiś dwóch miesięcy. - KLIK

„Złapaliśmy chłopaków z BTS po jednym z występów w Music Core i zgodzili się udzielić nam wywiadu. Początkowo byli radośni i zwariowani jak to oni.

R: Witajcie chłopaki. Cieszę się, że mogę z Wami dzisiaj rozmawiać.

BTS: Dzień dobry.

R: Zacznijmy od czegoś prostego. Czym aktualnie się zajmujecie?

RM: Przygotowujemy się do naszego cameback'u, który będzie pod koniec kwietnia.

S: Odbywamy koncerty.

JH: Dajemy wywiady.

JM: Albo odpoczywamy.

V: Wszystko po normalnemu.

(śmiech chłopaków)

dalej była luźna pogawędka i pytania odnośnie codziennych czynności, idealnego typy dziewczyny - oczywiście, bla, bla, bla i nagle...

"(...)R: Wybaczcie, ale muszę o to zapytać. Czy macie jakieś wieści odnośnie Jin'a?

(cisza i spoglądanie po sobie)

I w tym momencie czar prysł. Chłopcy stali się smutni i mało mówni.

RM: Jin hyung ... ammm...yyy

JK: Jest za granicą. (łzy w oczach)

R: Znacie jego aktualny stan zdrowia?

JM: Dalej ma rehabilitację.

JH: Nie za wiele nam mówi.

R: Więc macie z nim kontakt?

RM: Znikomy. Dla nas zawsze będzie częścią zespołu.

S: Nie ukrywajmy, chcemy żeby do nas wrócił, ale zdaje się że nie jest na to jeszcze gotowy.

R: Czy...

RM: Prosimy nie zadawać więcej pytań o Jin hyung'a, ponieważ nie mamy odpowiedzi. (...)"

Im też musi być cholernie ciężko. Z filmików na YT widać, że są ze sobą bardzo zżyci, jak prawdziwi bracia. A teraz jednego z nich stracili.

Zamknęłam gwałtownie laptopa nie mogąc czytać dalej. Jeśli mnie to tak strasznie bolało, to nawet nie chcę wyobrażać sobie ich bólu. Otarłam szybko łzy płynące po policzku i poszłam do kuchni po szklankę wody.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro