> XLV <

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Witam wszystkich :)
Właśnie włączyłam sie w internety i obejrzałam 1/3 MV BTS do Forever Young. I brak mi słów... to jest wstęp do czegoś grubszego miejmy nadzieję ;) a piosenka bardzo mi się podobała :)

Zapraszam do czytania :)
Read, vote, comment!

************************************************************************

Wiktoria POV

Przebudziłam się i przeciągnęłam, nie otwierając oczu. Było tak przyjemnie. Czułam na twarzy cieplutkie promienie słońca i ruchomą klatkę piersiową pod policzkiem. Zmieniłam trochę pozycję i ponownie wtuliłam się w tors Jin'a. Byłoby tak fajnie, gdyby nie to, że w końcu ktoś zasłonił sobą słoneczko. Otworzyłam oczy i napotkałam ciskający gromy wzrok mamy. O, cholera! Gwałtownie się podniosłam, wbijając łokieć Jin'owi między żebra. Chłopak obudził się i syknął z bólu.

- Mwo? (Co?) – ziewnął.

- Mamo?

- Eomoni? (Teściowa?)

Jin się poderwał i potrącił mnie, przez co wpadłam na ścianę. Chłopak sięgnął po okulary leżące na stoliku, poprawił włosy i wstał z łóżka. Stanął skulony przed mamą. Wygrzebałam się z łóżka i stanęłam obok niego. Stojąco w drzwiach tata dawał mi jakieś znaki nie migi. Nic nie rozumiałam. Ramię? Podnosić? Obciągnąć w dół? Spojrzałam na siebie. Ramiączko mojej koszulki zjechało do dołu i biust prawie mi wypadał, zaś koszulka zrolowała się do góry i odsłaniała połowę brzucha. Ok, źle to wyglądało. Szybko się ogarnęłam.

Mama przeszła na drugą stronę łóżka, wyciągnęła krzesło i usiadła na nim. Przeczuwałam kazanie. Mama aż się gotowała ze złości.

- Mamo, to nie tak jak myślisz. Niczego nie zrobiliśmy. – powiedziałam zanim wybuchła.

- Myślisz, że w to uwierzę. – pokazała na nasze stroje i rozgrzebane łóżko.

- Geugeos-eun ohaeyeosseumnida. (To nieporozumienie.) Uli-nuen jalmotan geos-i eopsseumnida. (Nie zrobiliśmy niczego złego.) – mówił zestresowany Jin. Zapomniał angielskiego w gębie.

Mama patrzyła na niego nic nie rozumiejąc. Nie bardzo poprawiało to naszą sytuację.

- Miałam was za rozsądnych ludzi.

- Mamo, do niczego nie doszło. Uwierz mi. – powoli traciłam cierpliwość, jednak starałam się zachować spokój. Krzyk ani łzy by mi nie pomogły.

- Seolmyeonghae bojo. (Pozwól mi wytłumaczyć.)

- Jin, polish is good, English is good, ko...ko..

- Korean – podpowiedziałam.

- Korean is not good.- powiedziała mama.

Tata nadal stał w drzwiach i miał niezły ubaw z całej tej sytuacji. Wiedział, że nic nie zrobiliśmy i dostajemy ochrzan za nic. Jednak nie wchodził mamie w drogę, żeby nie pogorszyć sytuacji. Dzięki, tato że w nas wierzysz, ale mimo wszystko mógłbyś pomóc.

- Eomeoni, pozwól że wyjaśnię. – zaczął Jin, już po angielsku.

- Nie ma czego wyjaśniać. – mama poderwała się z siedzenia – Bardzo się wami rozczarowałam.

Jin upadł na kolana i zaczął przepraszać we wszystkich znanych mu językach.
- Mianhamnida. I'm sorry. Pseprasam.

Mama stanęła jak wryta i otworzyła szeroko oczy. Była zmieszana jego zachowaniem.

- Jin, co ty robisz? – zapytałyśmy jednocześnie.

- Bardzo przepraszam. To moja wina. Wezmę za to odpowiedzialność.

- Jaką odpowiedzialność? Nic nie zrobiliśmy. – pociągnęłam go za łokieć do góry.

- Też klękaj i przepraszaj. – Jin pociągnął nie w dół.

- Jin, u nas tak to nie działa.

Patrzył na mnie bezmyślnie. Pokazałam na przerażoną minę mamy i jego klęczącego. Chyba załapał.

- Powinienem wstać? – szepnął do mnie.

- Zdecydowanie. – odpowiedziałam i pociągnęłam go ponownie w górę.

Gdy stanął w pionie, mama odetchnęła z ulgą.

- Dobrze. Zostawmy to na razie. Idźcie się ubrać, a ja zrobię śniadanie. – powiedziała moja rodzicielka i ruszyła do kuchni.

Tata w końcu oderwał się od framugi i wszedł po pokoju.

- Już dobrze. Najgorsze za wami. – powiedział dotykając naszych ramion.

- Naprawdę nic nie zrobiliśmy. – powiedział Jin płaczliwie.

- Wiem synu. Nie martw się już. – uśmiechnął się do chłopaka.

- Pościelimy łóżko i pójdziemy na górę się ubrać. – powiedziałam.

Na śniadaniu atmosfera była nie fajna. Mama patrzyła na nas spode łba i nie odzywała się. Na obiedzie, było już lepiej. Zginęło jej piorunujące spojrzenie. A kolacja przebiegała już w przyjemnym klimacie. Gdy zasiedliśmy w dużym pokoju, żeby jak co wieczór oglądać TV, rozmawialiśmy i śmialiśmy się jakby tej całej sytuacji rano nie było. To zapewne zasługa taty. Musiał z mamą porozmawiać i jakoś ją przekonać.

*******************************
A/N Żeby Was nie zanudzić, przyśpieszymy trochę akcję. Będziemy zbliżać się do finału FF, ale jeszcze nam się trochę zejdzie, więc się nie martwcie :)
*************************************

[ Przyspieszenie akcji ]

Jin został na całe wakacje u Wiki. Nie chciał ryzykować. Poszli razem do pracy, tak jak zaplanowali. Rodzice Wiki bardzo zżyli się z chłopakiem i nie mieli nic przeciwko niemu. Mógłby nawet zostać ich zięciem.

Po wakacjach wszyscy wrócili do Białegostoku na nowy rok akademicki. Wiki i Kaja ponownie zamieszkały razem. Mark i Ewa wynajęli wspólnie mieszkanie. Stali się jak papużki nie rozłączki i planują ślub po skończeniu studiów. Jackson wprowadził się do Jin'a i Maćka, bo zwolnił się pokój po studencie historii. Jin oczywiście oponował, ale czy ktoś zatrzymałby Jacksona przed zrobieniem tego co sobie zaplanował.

Jackson, wydawałoby się że już mocniej się nie da, ale on coraz bardziej kocha Kaję. Rodzice Kai także byli zaskoczeni chłopakiem córki. Ale Jackson umie zjednywać sobie ludzi i bardzo szybko go polubili.

Teraz, w ostatni tydzień września 2015 roku, wszyscy siedzą u Mark'a i Ewy w mieszkaniu na małej parapetówie.

Jin POV

- Jackson, musiałeś przynieść tego sierściucha nawet tutaj? – mówi Mark krzywiąc nos.

- Nie obrażaj mojej dziecinki. – mówi Jackson tuląc do siebie kota – Kebab nie przejmuj się, tatuś bardzo cię kocha. – przytula do siebie brązową kulkę.

A/N Kot Kebab z dedykacją dla mojej współlokatorki. Wiem jak kochasz koty :P

- Skąd ty go w ogóle wytrzasnąłeś? Z Hong Kongu przywiozłeś? – pytam.

To pytanie nurtowało mnie przez ostatnie trzy dni, odkąd Jackson się wprowadził do mojego i Maćka mieszkania. Ta przeklęta kupka sierści łazi po całym domu i wszystko jej uwalone w jej kłakach. Bardzo chętnie bym odesłał to zwierzę tam skąd przybyło.

- Nie. Adoptowałem tutaj, w Polsce, w jednym schronisku dla zwierząt. – odpowiedział dumny z siebie.

- A skąd wpadł ci do głowy taki wspaniały pomysł? – zapytała Wiki.

- No bo jak byłem u Kai. Ona ma dwa koty. Wiecie jakie koty są fajne? – opowiadał z przejęciem – Jak sobie gdzieś odpoczywałem, to któryś z ich do mnie zawsze przychodził, kładł swój łepek na moich nogach lub wskakiwał na kolana i zasypiał mrucząc. Kocie mruczenie jest takie uspokajające. – rozmarzył się – I jak musiałem wyjeżdżać, to wiedziałem że będzie mi tego dźwięku brakować, więc postanowiłem sprawić sobie przyjaciela. No i moja dziewczyna je bardzo kocha. I skoro mam jednego, to i mnie kocha bardziej.

Patrzyliśmy na niego jak na szalonego. Kupił kota dla jego mruczenia? To nie można by było ściągnąć sobie ścieżki audio? Ma to okropne zwierzę, żeby dziewczyna bardziej go kochała? To nie lepiej kwiatki i pierścionek kupić? Tylko ja muszę teraz co dwa dni rolki do czyszczenia ubrań kupować przez tego futrzaka! Naprawdę zostawię kiedyś otwarte drzwi, żeby kotek sobie w magiczny sposób zniknął.

- Dobra koniec o kocie. – odezwała się cicha jak zawsze Ewa – Opowiadajcie o wakacjach.

I zaczęło się. Pierwsi opowiadali Mark i Ewa. Dziewczynie bardzo podobało się LA. A rodzice chłopaka bardzo ją polubili. Jackson nie wiedział od czego zacząć, więc zaczął ponownie o kocie, przez co go uciszyliśmy i ja zacząłem opowiadać co porabialiśmy z Wiki.

Trochę się nam zeszło. I zanim się obejrzeliśmy było już późno i trzeba było wracać do domu. Pożegnaliśmy się z gospodarzami i ruszyliśmy w czwórkę do mieszkania dziewczyn. Maciek musiał się sam odprowadzić do domu. Wszyscy mieszkaliśmy na tym samym osiedlu. Nasze mieszkania były w promieniu 15 min drogi od siebie.

Staliśmy już pod blokiem dziewczyn. Każda para w lekkim odstępie od siebie, żeby można było spokojnie się pożegnać. Widziałem jak Kaja przytula i całuje Kebaba, zamiast Jackson'a.

- Widzimy się jutro? – zapytałem.

- Muszę jeszcze dokończyć rozpakowywanie i zrobić zakupy. Nadal jestem w proszku. A za trzy dni zaczną się zajęcia.

- Więc się nie spotkamy? – zrobiłem smutną minkę.

- Pogadamy przez telefon lub wieczorem do ciebie wpadnę. Co ty na to? – uśmiechnęła się.

- Ta druga opcja bardziej mi się podoba.

Przyciągnąłem ją do siebie za kieszenie jej bluzy i przytuliłem. Poczułem, że dziewczyna także oplata mnie swoimi ramionami.

- Będę śnił o tobie całą noc. – wyszeptałem jej do ucha.

- Lepiej nie, bo ci się znudzę na jawie.

- Ty mi się nigdy nie znudzisz.

Odsunąłem się lekko, żeby mieć dostęp do twarzy dziewczyny i pocałowałem ją. Jej usta jak zawsze smakowały pomadką różaną. Usłyszeliśmy chrząknięcie. Okazało się, że nasi przyjaciele się już pożegnali i stoją obok nas.

- Musimy się zbierać. Kebab może mi zmarznąć. – powiedział Jackson.

Wiki się zaśmiała, ja zaś przewróciłem oczami z frustracji.

- Nawet mi nie wspominaj o tym futrzaku. – powiedziałem przez zęby – Do usłyszenia.

Dałem Wiki ostatniego szybkiego buziaka w usta.

- Daj znać jak będziesz już bezpieczny w łóżku. – powiedziała.

- Dobrze. Do usłyszenia.

- Dobra noc.

Pomachaliśmy sobie wszyscy na pożegnanie i ruszyliśmy z Jackson'em do naszego mieszkania.

Gdy byłem już umyty i w łóżku, wysłałem sma-a do mojej dziewczyny.

„Śpij dobrze i śnij o mnie ;) do jutra, kochanie :*"

Nie czekałem na odpowiedź. Szybko zasnąłem. 

**************************************************************

Nudny czy nie oceńcie sami :) 
Ja nadal zbieram się z podłogi po obejrzeniu MV i dobrze nie myślę....
Przyśpieszenia akcji będą się teraz częściej pojawiać. Mam nadzieję że nie wpłynie to na jakość opowiadania i komfort czytania.

Do następnego! :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro