> XLVIII <

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Moi Drodzy, mała wtopa, wstawiłam Wam nie ten rozdział co trzeba. Znaczy się ominęłam jeden rozdział. Może on i nudny, ale ważny dla dalszej akcji.
Sorki za zamieszanie :)
Ale dzięki temu dostaliście dwa rozdziały w tym tygodniu.
A teraz ja muszę sie odblokować i skończyć następny :)

Read, vote, comment.
Enjoy! :*
************************************************************

Jin POV

Najbliższa wolna data na wizytę u mojego ortopedy wypadała za 6 miesięcy. Więc myślę, że lekarz użył swojego autorytetu, bo dostałem się już w listopadzie. Siedzę właśnie w poczekalni, czytając newsy ze świata k-popu, czekam aż zawoła mnie pielęgniarka.

Tyle nowych grup debiutuje, życzę im powodzenia. O BTS jest co w drugim artykule, jestem z nich dumny.

- Pan Kim. - słyszę kobiecy głos.

- Tak. - podnoszę na nią wzrok.

- Zapraszam. - mówi z uśmiechem i otwiera mi drzwi do gabinetu.

Wchodzę do pomieszczenia. Wita mnie przyjemna, uśmiechnięta twarz doktora. On mnie serio lubi. Siadam na krześle naprzeciwko biurka.

- Wypisałem już panu skierowania na badania. Zrobimy MR kolana, ENG mięśni i zdjęcie RTG kości podudzia i stawu skokowego.

- Dużo tego. - mówię lekko przerażony wizją czekania w trzech kolejkach.

- Spokojnie. Pociągnąłem za sznurki i dostanie się pan bez kolejki. Zależy mi żeby szybko pana wyleczyć.

Poczułem ciepłe uczucie w sercu. Obca osoba tak się mną przejmuje. Już dawno nikt się mną tak nie zajmował. Ten lekarz zdecydowanie nie jest standardowym przedstawicielem służby zdrowia.

- Dziękuję bardzo. Nie wiem jak panu dziękować za troskę.

- Nie musi mi pan dziękować. To moja praca. Jest pan w wieku moje syna. Czuję dziwny obowiązek zaopiekowania się panem.

Mężczyzna posłał mi szczery uśmiech. Stary, weź się w garść. Nie możesz się tu rozpłakać.

******

Tak ja zapowiedział lekarz w ciągu dwóch tygodni od wizyty miałem zrobione i opisane wszystkie badania. Ponownie czekam na wizytę. Tym razem zestresowany jak cholera, bo nie wiem co usłyszę. Albo jest poprawa, albo będą chcieli mi uciąć nogę.

Po jakiś 30 minutach nerwowego obgryzania paznokci, zostaję wezwany do gabinetu. Ponownie wiata mnie przyjazny uśmiech mężczyzny, dzisiaj jeszcze bardziej radosny niż poprzednio.

- Niech pan siada. - mówi.

- Jak wyniki? - pytam, gdy już siedzę.

- Muszę powiedzieć, że jestem zaskoczony. - mówi nie patrząc na mnie.

- Coś nie tak? - spinam się jeszcze bardziej.

- Wręcz przeciwnie. Pańska noga jest w świetnej kondycji. Rehabilitacja wzmocniła mięśnie. Wapń, który pan zażywał odżywił kości.

Nie do końca rozumiałem co doktor do mnie mówi. Że niby moja noga jest zdrowa? Ale jak? Przecież potrzebowałam setki śrubek, żeby trzymać się kupy.

- Nie mogę w to uwierzyć. - szepnąłem.

- Szczerze mówiąc to ja też nie. Ale bardzo cieszy mnie taki obrót sprawy. Znam pana historię i wiem, że taniec był dla pana ważny.

Taniec? Spojrzałem na niego pytająco. Mężczyzna się tylko uśmiechał.

- Na początku może być ciężko wykonywać panu jakieś skomplikowane ruchy, ale jest szansa że powoli wróci pan do pełnej sprawności. - kontynuował lekarz gdy nie odpowiadałem.

- Będę mógł tańczyć? - zapytałem, dla potwierdzenia czy dobrze zrozumiałem.

- Już pan może, tylko z pewnymi ograniczeniami. A z czasem one znikną.

Opadłem ciężko na oparcie krzesła. Nie wiem co dokładnie czuję. Radość, że będę mógł ponownie tańczyć i wrócić do BTS. Czy smutek na samą myśl wyjazdu i rozstania się z Wiki? Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek wróci mi w nodze sprawność. Pogodziłem się ze swoim mizernym stanem.

- Widzę, że jest pan w małym szoku. - odezwał się ponownie lekarz, bo ja dalej milczałem.

- Trochę tak. - przyznałem – Nie sądziłem, że mam na to jakieś szanse. Sądziłem, że noga już dawno przepadła.

- Odkąd zaczął pan o siebie dbać, pana stan zdrowia się bardzo poprawił. Pozytywne myślenie, także ma w tym swój udział. Zdaje się, że powinien pan podziękować pewnej osobie.

- Robiłem to wielokrotnie, ale na pewno zrobię to jeszcze raz.

- W takim razie z mojej strony to wszystko. Życzę zdrowia i zapraszam na wizytę kontrolną za jakiś czas lub w momencie gdy nie daj Boże coś by się działo.

Mężczyzna wstał ze swojego obrotowego fotela i obszedł biurko. Stanął obok mnie z wyciągniętą dłonią. Także wstałem i podałem mu swoją, trzęsącą się z nadmiaru emocji dłoń. Czułem, że zaraz się rozpłaczę. Tym razem się nawet nie powstrzymywałem i już po chwili po moich policzkach spływały pierwsze łzy szczęścia. Widząc to, lekarz objął mnie i poklepał po plecach pocieszająco.

******

Do domu wracałem cały w skowronkach. Uśmiechałem się od ucha do ucha i czasami robiłem podskoki. Ludzie patrzyli się na mnie jak na wariata. Może faktycznie zwariowałem, ze szczęścia. Postanowiłem uczcić te dobre wiadomości. Dlatego też po drodze zaopatrzyłem się w trzy czteropaki piwa, które zamierzałem wypić razem z chłopakami. Najchętniej od razu pochwaliłbym się tym Wiki, ale ona musiała wrócić na weekend do domu i nie chcę jej przeszkadzać. Z nią także w jakiś sposób będziemy to świętować.

Wszedłem do domu obładowany siatkami z trunkiem. Chłopaki siedzieli i żywo o czymś rozmawiali w kuchni. Od progu zaczął plątać się przy mnie Kebab. Powoli przywykłem do jego obecności, choć jego kłaki na moich ubraniach i łóżku denerwują mnie jak diabli.

- Już jestem. - zawołałem.

Jackson wyszedł z kuchni i od razu zauważył mój dobry nastrój.

- Coś taki szczęśliwy? - zapytał.

- Zdarzyła się dzisiaj wspaniała rzecz, którą musimy uczcić.

Podniosłem do góry zakupy i puściłem do niego oczko.

- No stary, to to ja rozumiem! - zawołał i zagwizdał, a w jego oczach pojawiły się iskierki zadowolenia – Maciek, wyciągaj chipsy z szafki. Zapowiada się impreza.

Chłopak wyjrzał z kuchni. Gdy spojrzał na piwo nie zadawał zbędnych pytań. Zniknął z powrotem w pomieszczeniu i dało się słyszeć jak wyciąga miski i paczki chipsów z szafek.

Po 10 minutach przygotowań siedzieliśmy w moim pokoju. Opowiedziałem chłopakom o mojej wizycie u lekarza i o tym że jestem prawie że zdrowy. Cieszyli się razem ze mną. Pierwsze puszki piwa opróżniliśmy bardzo szybko. Wznosiliśmy toast za toastem. A to za moje zdrowie, potem każdego z chłopaków. Za szczęście w związkach. Piliśmy za dosłownie wszystko. W pewnym momencie Jackson, już dobrze wstawiony, zapytał się co w takim razie z przyszłością moją i Wiki. Odpowiedziałem tylko wzruszeniem ramionami. Nie byłem w stanie o tym w tamtym myśleć.

Upiliśmy się w 4 d... Zasnęliśmy tak jak siedzieliśmy, czyli wszyscy u mnie w pokoju. Ja i Jackson na moim łóżku, a Maciek na podłodze. Choć on chyba w nocy na nią dopiero spadł. A kiedyś mówiłem, że moje łóżko jest jednoosobowe.

Rano dopadł nas kac morderca. Przeleżeliśmy cały dzień w łóżkach z butelką wody pod ręką. Nigdy więcej picia. Albo tylko przez jakiś czas.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro