> XV <

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hello :)
trochę spóźniona, ale jestem :) odespałam koncert Infinite i postanowiłam wziąć się za swoje obowiązki.

Pochorowałam się ;/ już do Wawy pojechałam z lekkim katarem, teraz mam mega katar. powoli odzyskuję głos ;) cóż to był za wrzask ;)
mam samolocik z autografem Gyu - wspaniała pamiątka :)

teraz z niecierpliwością czekam na BTS w Polsce. zaczynam zbierać na najdroższy bilet :D po zobaczeniu BTS na żywo będę mogła umrzeć spełniona i szczęśliwa :)

read, vote, comment :)
Enjoy! :*

*****************************************************************************************************
Jin POV

Czuję uciążliwy ból głowy i słyszę jakieś wkurzające pikanie. Otwieram powoli oczy. Oślepia mnie strasznie jasne światło. Podnoszę rękę chcąc dotknąć głowy, jednak ktoś mnie powstrzymuje. Przed sobą widzę niewyraźną twarz.

- Obudziłeś się? – to zdecydowanie głos Jackson'a.

Mrugam kilka razy, żeby przegonić senną mgłę. Powoli dociera do mnie gdzie jestem. Szpital. Tych zielonych ścian nie idzie pomylić.

- Co się stało? – pytam zduszonym głosem. Jestem strasznie zmęczony. Czemu mówienie jest takie trudne? Odchrząkuję. Czuje, że jestem spragniony. – Pić.

- Co takiego? Pić? Już moment. – Jackson na chwilę znika z mojego pola widzenia.

Po chwili czuję słomkę w kąciku moich ust. Pociągam spory łyk. O wiele lepiej.

- Jak się tu znalazłem? Co się stało? – ponawiam pytanie.

- Zemdlałeś w pokoju i rozciąłeś sobie głowę o szafkę. – odpowiada Jackson.

Próbuje przypomnieć sobie co ostatnie pamiętam. Wróciłem wczoraj późno z zajęć i poszedłem spać. Pamiętam, ze dzisiaj rano sięgałem po tabletki i... daje nic nie pamiętam. Nie pamiętam też dlaczego tak wcześnie się obudziłem i potrzebowałem leków.

Głowa zaczyna mnie bolec z dziesięć razy mocniej. Krzywię się z bólu.

- Coś cię boli? Zawołać pielęgniarkę? – pyta Jackson przejętym głosem.

Nie zdążyłem odpowiedzieć, świat znowu stał się czarny.

Jackson POV

- Jin? Jin?

Znowu zemdlał. I tak długo utrzymał przytomność. Taka dawka leków przeciw bólowych jaką ma zapisaną, powaliła by każdego.

Nie jest w najgorszym stanie. Tomografia nie wykazała urazu mózgu. Ma tylko trzy szwy na czole. Jednak lekarze chcą zostawić go na dwa dni na obserwacji. O tym, że Jin jest w szpitalu dowiedzieli się jego neurolog i ortopeda i chcą to wykorzystać do przebadania go pod innym kątem. Jak twierdzą Jin jest ciężkim pacjentem i czasami odmawia leczenia. Do neurologa przychodzi, nawet bez wizyty tylko po nowy zapas leków, nie ma nawet mowy o jakiś badaniach. Ortopeda od x czasu zaleca mu wznowienie rehabilitacji na zoperowaną nogę, Jin twierdzi, że to nie ma sensu. A z tego co ja słyszałem od lekarza, jest szansa że po dobrze i odpowiednio długo przeprowadzonej rehabilitacji, Jin mógłby znowu zatańczyć.

Siedzę przy jego łóżku i patrzę na jego blada twarz. Wygląda jak zombie. Obandażowana głowa, ciemne wory pod oczami i spękane usta. Obraz nędzy i rozpaczy. Jak ja mogłem pozwolić się mu tak zapuścić? Jak tylko wyjdzie ze szpitala będę musiał się nim lepiej zaopiekować. Zaangażuję w to też Maćka. Po dzisiejszym dniu widze, że facet jest całkiem spoko. Nie wiem czemu Jin się tak do niego uprzedził. Z resztą do kogo Jin nie jest uprzedzony. Maciek jako jego współlokator będzie mógł go pilnować wtedy kiedy ja nie. I zrobi to dyskretnie, bo Jin nie pozwoli sobie pomóc. Jest cholerną Zosią – samosią.

Wychodzę na korytarz, na którym są Mark i Maciek. Mówiłem, ze mogą iść do domu, ale ten pierwszy nie zostawi mnie tu samego, a drugi koniecznie chce być przy Jin'ie. Co ja mam z nimi zrobić?

Gdy mnie zobaczyli wstali z ławki stojącej pod ścianą i ruszyli w moim kierunku.

- Jak on się czuje? – zapytał Maciek. Był już nieco spokojniejszy i wróciły mu zdrowe zmysły, jak również kolor na twarzy.

- Obudził się ma chwilę, po czym znowu zasnął. – powiedziałem znużony.

Potarłem twarz dłońmi i przeczesałem włosy palcami. Jesteśmy tu już trzy godziny, a nawet nie jedliśmy śniadania.

- Siadaj, żebyś nie skończył tak jak Jin. – mówi Mark i prowadzi mnie do ławki, na której sami siedzieli.

- Chodźmy może coś zjeść. – proponuje niepewnie Maciek. – Mam też do was kilka pytań.

To mnie nie dziwi. Też bym miał. I chłopak ma rację, trzeba coś zjeść. Jin sobie tam smacznie śpi, pilnują go pielęgniarki to ja chwilowo nie muszę.

- Masz rację. Chodźmy coś zjeść. – wstaję z ławki i idziemy do bufetu, pięto niżej.

*******

Gdy po piętnastu minutach byliśmy już najedzeni i trzymaliśmy w rękach ciepłą herbatę Maciek zaczął serię pytań.

- Kim była ta dziewczyna?

No nie sądziłem, ze akurat od tego pytania zacznie, ale w końcu to facet, a Wiktoria jest ładna dziewczyną, to co się dziwić.

- Znajomą Jin'a. Poznali się przypadkiem w Biedronce. – mówię od niechcenia.

- Dlaczego Jin przedstawił się jej jako Min Woo?

Grube pytanie. Nie wiem ile mogę powiedzieć. Ale z drugiej strony, jeśli poproszę go o pomoc to i tak będę musiał mu co nie co powiedzieć.

- Słyszałeś o czymś takim jak K-pop? – pokręcił przecząco głową – A o zespole Bangtan Boys albo BTS? – zaprzeczenie – A o Korei Południowej?

- O Korei słyszałem. Jin stamtąd pochodzi. – powiedział lekko poirytowany. - Dlaczego zadajesz mi te głupie pytania? W co ty grasz Jackson?

- Obawiam się, że możesz tego nie zrozumieć. – powiedział Mark, który do tej pory po cichu popijał herbatkę.

Maciek spojrzał na nas wzrokiem typu o czym wy do cholery mówicie? Westchnąłem.

- Jin był członkiem, a raczej jest jeszcze, nigdy oficjalnie go z niego nie wyrzucili, tylko ograniczyli jego działalność, koreańskiego zespołu Bangtan Boys lub w skrócie BTS. Krótko mówiąc jest sławny.

Maciek miał szeroko otwarte oczy ze zdziwienia.

Maciek POV

Wróciłem kompletnie skołowany do domu. Jin był nieprzytomny więc nie było sensu tam siedzieć. Z resztą byli przy nim bliżsi mu przyjaciele, ja byłem tam niepotrzebny.

Wszedłem do pokoju i rzuciłem się prosto na łóżko. Byłem wykończony z nadmiaru emocji i informacji. Nadal nie mogę uwierzyć, że przez ponad pół roku mieszkałem z zagraniczną gwiazdą. Skąd miałem wiedzieć? Nie interesuje się Azją. Może wyjdę na ignoranta, ale po co się tym interesować. Chociaż teraz jak na spokojnie o tym pomyślę, to chyba moja czternastoletnia siostra coś kiedyś wspominała o kpop'ie i jakimś zespole. Jak im tam było? Big Ben? Ach, nie pamiętam!

I jeszcze ta prośba Jackson'a, żebym pomógł przy opiece nad Jin'em. A co to dziecko? Wyjaśnił mi razem z Mark'iem czym jest narkolepsja i jakie stwarza zagrożenia. Wspólnie stwierdziliśmy, ze Jin mógł mieć atak choroby i stało się co się stało. Oczywiście mogę mu pomóc, ale najpierw Jin musiałby pozwolić się do siebie zbliżyć, zaufać mi. Inaczej to mogę co najwyżej pod drzwiami podsłuchiwać czy znowu coś się nie tłucze.

Wstałem gwałtownie z łóżka i włączyłem laptopa trzeba się trochędoedukować, z zagadnień zgoła innych niż prawo.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro