> XXIII <

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Witam wszystkich. Długo na mnie czekaliście? ;)

Gdy zobaczyłam, że przez ten miesiąc mojej nieobecności ff zdobył ponad 2K wyświetleń, postanowiłam Wam to wynagrodzić.  Dlatego też powracam do Was chwilowo. 'Widzimy' się przez kolejnej 5 -6 rozdziałów. Cieszycie się? ;)

Rozdziały są teraz krótsze. Nie wiem czy to dobrze czy nie. Tak jakoś wychodzić :)

Poczujmy trochę lata  w ten zimowy dzień.

Read, vote, comment!
Enjoy! :*

********************************************************************************************

Jin POV

Jest piątek wieczór. Siedzimy wszyscy: Ja, Wiki, Kaja, Jackson, Mark, Ewa razem w pizzerii. W następnym tygodniu kończymy sesję i ruszamy na wakacje. Mark wyjeżdża do LA, do rodziny, od razu po ostatnim egzaminie. Ewa jest trochę zawiedziona, ale ma do niego polecieć za jakiś czas. Jackson leci do domu w sierpniu. Przez lipiec chce nacieszyć się Kają, która wraca do siebie i zabiera go ze sobą na trochę. Wiktoria także wyjeżdża na Mazowsze, do siebie. A ja? Sam nie wiem. Nie to że nie chcę wracać do domu, ale trochę nie mogę. Nadaj borykam się z narkolepsją, która ostatnimi czasy nie daje już mi się tak we znaki. Boję się, że jeżeli polecę do Korei to wrócą do mnie złe wspomnienia, że odnajdą mnie fani i media. Ale także, że nie będę miał odwagi wyjechać z powrotem, bo bardzo tęsknię za rodziną. Czuje się bardzo rozerwany i nie wiem co począć.

- Słuchajcie mam pomysł. – zaczęła Wiktoria – Może zanim się wszyscy rozjedziemy do domów, to pojechalibyśmy razem nad morze albo w góry? Pokazałybyśmy chłopakom piękno Polski.

- Mi ten pomysł się bardzo podoba. – powiedziała Kaja.

Jackson przytaknął jej słowom.

- Mark wyjeżdża najszybciej. Musiał by przełożyć wyjazd. – powiedziała smutna Ewa.

- Mark, poleć trochę później. – poprosił go Jackson, robiąc słodką minkę kotka.

- Mogę przebukować bilet. Żaden problem. – powiedział Mark po chwili zadowolenia.

- Asap! – krzyknął Jackson.

Ewa momentalnie się rozpromieniła. A Wiktoria z Kają tylko się do siebie uśmiechnęły.

- A co z tobą, Jin? Zgadzasz się? – zapytała Kaja.

Nie byłem pewny. Wizja siedzenia samemu w Białymstoku średnio mi się podobała. Ale z drugiej strony bałem się gdziekolwiek ruszać. Wiktoria patrzyła na mnie wyczekująco.

- Chyba zostałem przegłosowany. Nawet Mark jedzie z wami.

- Super! – klasnęła w dłonie Wiktoria. – To ustalmy gdzie chcemy jechać: góry, morze, Mazury?

Po dłuższej debacie i demokratycznym głosowaniu zwyciężyło morze.

- Ok. To jutro zacznę ogarniać nocleg i potencjalne atrakcje. – dodała Wiki.

Po jakiejś godzince rozmowy, jedzenia i picia Mark odwiózł Ewę do mieszkania, Jackson z Kają poszli na spacer, a ja z Wiktorią zostaliśmy w lokalu. Nastała trochę niezręczna cisza.

- Wszyscy wracają na wakacje do domów, a ty Jin? Czemu nic nie mówisz o swoich planach na ten czas? – zapytała Wiki.

- Bo nie mogę się na nic konkretnego zdecydować. – przyznałem zgodnie z prawdą.

Wyjaśniłem jej wszystkie moje obawy.

- Możesz spędzić wakacje u mnie, jeśli chcesz. – powiedziała, patrząc mi się głęboko w oczy.

Jeśli chcę? Pewnie, że tak. Ale czy tak wypada? Nie jesteśmy razem, a miałbym siedzieć jej i jej rodzinie na głowie tyle czasu.

- Chciałbym, ale czy to na pewno dobry pomysł. Tyle czasu wam przeszkadzać.

- To żaden problem. Dom jest duży, że idzie się zgubić. Odkąd moje siostry wyszły za mąż i się wyprowadziły, dom świeci pustkami, a rodzice sami się nudzą. Nie będziemy sobie przeszkadzać.

- Pozwól, że jeszcze to przemyślę.

- Jasne.

Wróciliśmy do domu spacerkiem, pogoda była bardzo przyjemna. Najpierwodprowadziłem Wiktorię pod jej blok, a potem poszedłem do siebie. Gdy szliśmychciałem wziąć ją za rękę, ale mi nie pozwoliła. Powiedziała, że tak nie robiąprzyjaciele.    

******************************************************************************
Wieczorem kolejny rozdział. Znajcie moją dobroć i poczujcie moją wdzięczność.
Do zobaczenia :*


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro