> XXVI <

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jin POV

- Wow! Cudna pogoda. Chcę być już nad morzem. - zawołał Jackson, jak wyszliśmy z łazienki i szliśmy z powrotem do autokaru. Dziewczyn jeszcze nigdzie nie było.

- Wiki miała świetny pomysł z tym wyjazdem. - powiedział Mark, a ja i Jackson mu przytaknęliśmy.

- A propo - zaczął Jackson - Zrobiłem tobie i Wiki zdjęcie, jak spaliście. Tak słodko razem wyglądaliście. - powiedział i wyciągnął swoją komórkę.

Byłem nieco zdziwiony. I te słowa, że razem słodko wyglądamy. Nie pomaga mi takie gadanie.

Spojrzeliśmy razem z Mark'iem na wyświetlacz. Zobaczyłem siebie spokojnie śpiącego, z policzkiem na głowie dziewczyny. Gdyby to była scena w filmie powiedziałbym „O jak słodko!", ale w tym wypadku zwiesiłem tylko głowę i posmutniałem.

- Jin, dlaczego wy właściwie nie jesteście razem? - zapytał Mark.

- Wiki na to nie pozwala.

- Słucham?

Opowiedziałem im o niegdyś przeprowadzonej przez nas rozmowie. Chłopaki słuchali mnie z uwagą i przytakiwali głowami.

- Wow. Podziwiam tę dziewczynę. - powiedział Mark - Oprzeć się takiemu facetowi i jeszcze to odpowiednio, w mądry sposób uargumentowć.

- Po czyjej ty jesteś stronie? - szturchnął go Jackson.

Mark tylko beznamiętnie na niego łypnął i wzruszył ramionami.

- Jin musisz zacząć działać. - powiedział ponownie Jackson.

- Co masz na myśli? - zapytałem.

- Lubisz Wiki, prawda?

- Tak.

- Ale tak bardziej? Podoba ci się i chciałbyś żeby porzuciła ta swoją gadkę o przyjaźni?

- Tak. - ponownie przytaknąłem.

- Więc spraw, żeby nie mogła ci się oprzeć. Zdobyłeś serca milionów fanów. Znajdź w sobie swój męski urok. Tego się nie zapomina.

- W końcu też jest twoją fanką. - dodał Mark.

- Chłopaki gadacie bez sensu. Co niby miałbym zrobić?

I się zaczęło złote rady dwóch największych podrywaczy.

Miłe słówka...

Kwiatki i czekoladki...

Niech cię potrzebuje...

Bądź na jej każde skinienie...

Itp...

Itd...

Aż mnie głowa rozbolała. Na szczęście powrót dziewczyn zamknął im buzie.

- Zapowiada się wspaniała wycieczka! - zawołała Ewa, łapiąc Mark'a pod ramię.

- Zgadza się. Jeszcze kilka godzin i zobaczymy polskie morze. - zawtórował jej chłopak.

Wsiedliśmy z powrotem do autobusu. Między mną a Wiki panowała jakaś niezręczna cisza. Dziewczyna nie patrzyła na mnie, rzucała mi tylko ukradkowe spojrzenia, które zauważyłem robiąc to samo. Ja czułem się niekomfortowo przez to co powiedzieli chłopaki. Rozbudzili we mnie emocje, które muszę kontrolować i ukrywać nie chcąc stracić Wiki. Ale czemu Wiki tak się zachowuje? Też jej coś powiedzieli? Aish! Oszaleję chyba!

Poczułem wibracje telefonu w kieszeni. Gdy go sprawdziłem, zobaczyłem że Jackson przesłał mi zdjęcie z Wiki, z podpisem 'Działaj!'. Ukatrupię go.

I co ja niby miałbym zrobić? Za każdym razem jak zaczynam „Wiki chciałbym ci coś powiedzieć..." dziewczyna mnie gasi i zmienia temat. A nawet nie o tym chciałem z nią wtedy rozmawiać.

Wiktoria POV

Boże, jak niezręcznie. Czemu laski naopowiadały mi takich głupot? Gdy o tym nie myślałam, to mogłam przebywać z Jin'em bez żadnych krępacji.

Specjalnie odbyła z nim tą poważną rozmowę na początku naszej znajomości, żeby potem nie było niedomówień. Nie to żebym była jakąś nadzwyczajną dziewczyna, w której tabuny facetów się zakochują, ale przezorny zawsze ubezpieczony. Dodatkowo nasza znajomość dość szybko nabierała tempa i po prostu się przestraszyłam. Wiem, że ta cała gadka o przyjaźni wyszła ode mnie, ale zaczęłam go lubić... i faktycznie lubię Jin'a jako zwykłego chłopaka, a nie idola. Już nawet nie myślę o nim w tej kategorii. Chyba, że chłopaki z BTS się odezwą, wtedy za każdym razem mam zawał.

Spoglądam na niego ukradkowo. Siedzi prosto na siedzeniu i patrzy przed siebie. Czyżby też miał jakieś niespokojne myśli?

Aish! I co ja niby mam zrobić? Nie ma sensu niczego zaczynać, skoro i tak na końcu się rozstaniemy. On nie zostanie w Polsce, ja nie pojadę do Korei. A jeszcze nie tak dawno temu moje życie było takie spokojne, jedynym problemem były zbyt długie zajęcia.

Kaja twierdzi, że powinnam cieszyć się chwilą i zaryzykować, albo chociaż nie odpychać go od siebie. Powinnam? A co jak się zakocham po uszy?

Zerknęła ponownie w jego kierunku. Ups! Też patrzył. Szybko odwróciłam wzrok, choć i tak zauważył.

Co właśnie do mnie dotarło. Została godzina drogi do Gdańska. Z dworca pojedziemy do hotelu. A w hotelu... będę dzielić pokój z... Jin'em! Co ja mam z tym zrobić? Oni to ukartowali. Specjalnie nalegali na trzy 2-osobowe pokoje, zamiast dwóch 3-osobowych. Czekajcie wy zdrajcy. To ja tu trzymam mapę i plan podróży. Wywiozę was gdzieś na drugi koniec miasta lub zgubię na molo w Sopocie. I tyle sobie pozwiedzacie.

Chciałam krzyczeć, gryźć i kopać z frustracji. Ale wszystko na co mogłam sobie pozwolić, to ciche westchnienie.

**********************************
Krótkie i nudą powiewa.... ;/

Read, vote, comment!
Enjoy! :)



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro