No Shame.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

ONE-SHOT JEST PREZENTEM URODZINOWYM DLA hug_ya. WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, SŁOŃCE ❤️

Pójście na jakiś kompletnie zjebany festiwal, na który zamiar miało przyjść większość nastolatków z miasta, było ostatnim, co Harry chciał zrobić w ten piękny, słoneczny dzień, oznajmujący wszystkim, że nadszedł długo oczekiwany przez wszystkich wekeend, co jednocześnie łączyło się z tym, że już za tydzień kończył się rok szkolny, zdawający się trwać wieki.

Kędzierzawy chłopak był już naprawdę zmęczony ciągłą nauką, odrabianiem prac domowych i wstawaniem piętnaście minut przed lekcją, aby na szybkich obrotach zebrać się do kupy i wbiec do klasy kilka sekund przed nauczycielem - był to duży plus mieszkania raptem ulicę od szkoły, do której uczęszczał, bo kiedy by nie wstał i tak zdążyłby dobiec na swoich długich nogach do budynku. Szkoda, że na wfie nie wykazywał się tak dużym zaangażowaniem, jak w momencie, kiedy z drugiego końca ulicy słyszał dzwonek na lekcję. Oczywiście, jemu samemu nie przeszkadzało kilka - w porywach do kilkunastu - spóźnień, jednak Anne, jego mama, krzywo na nie patrzyła i zagroziła, że jeżeli Harry nie poprawi swojego zachowania, ta zabierze mu konsolę i odda dopiero w dzień zakończenia szkoły. A skoro rozmowa toczyła się raptem na początku drugiego semestru, Styles nie zamierzał ryzykować i trzymał się na baczności.

— Harry! Harry! — usłyszał za sobą nawoływania, kiedy raptem przed sekundą zdążył opuścić próg szkoły, rozkoszując swoje płuca świeżym powietrzem, oznajmiającym, że nadchodziły właśnie dwa dni słodkiej wolności.

Wzdychając, odwrócił się i mimowolnie uśmiechnął, widząc swojego blondwłosego irlandzkiego przyjaciela, radośnie podskakującego niczym kangur, w jego kierunku. Nie musiał długo czekać, aby poczuć, jak ich klatki piersiowe się zderzają, a farbowane kosmyki zaczynają łaskotać jego policzki. Roześmiał się cicho, obejmując w talii młodszego chłopaka, który wydawał się być wulkanem energii - nie było to nic dziwnego, bowiem, chłopak zawsze taki był.

— Cześć, Nialler — parsknął, odsuwając się nieco, aby spojrzeć w błyszczące niebieskie oczy. — Widzieliśmy się raptem kilka minut temu, wiesz? — uniósł brew rozbawiony, poprawiając palcami włosy przyjaciela, który zaczął szybko kiwać głową. To wcale nie tak, że siedzieli w jednej ławce przez siedem godzin, spędzali każdą przerwę razem i widzieli się przez cały pieprzony dzień, od ósmej do piętnastej.

— Chciałem się pożegnać — odpowiedział mu, zarzucając ramiona na jego barki — Kompletnie mnie olałeś i wyszedłeś z klasy. Tak nie można, wiesz? — wydął smutno wargę.

— Spotkamy się ponownie za niecałą godzinę, Horan — wywrócił oczami — Chyba, że rozmyśliłeś się i jednak nie idziemy na ten festiwal.

— Oczywiście, że idziemy — odsunął się od kędzierzawego, wsuwając dłonie do przednich kieszeni swoich spodni — Zayn nalegał, żebym przyszedł, a ty nie możesz siedzieć i nudzić się w domu.

— Zapewniam cię, że zajebiście bawiłbym się sam ze sobą — wymamrotał, odrzucając głowę w bok, aby włosy, spadające na jego czoło, wróciły na swoje miejsce — Idziecie na randkę? — spytał, ruszając w stronę wyjścia z terenu szkoły.

— Nie jesteśmy już razem, idioto — parsknął, zaraz pojawiając się tuż przy jego boku — Po prostu spędzimy przyjacielsko czas, tak? — uniósł brew, spoglądając na twarz Harry'ego, na której widniał rozbawiony uśmieszek.

— Przyjacielsko, jasne — skinął głową — A później przyjacielsko skończycie w łóżku i się pogodzicie, jak zawsze?

— Przestań — burknął — To definitywny koniec między nami. Postawiliśmy sprawę jasno i... jesteśmy tylko przyjaciółmi, to się nie zmieni, ani teraz ani nigdy w przyszłości — wzruszył ramionami, na co Styles westchnął, kiwając ostatecznie głową, aby nie zaczynać sporu z Horanem.

Związek tej dwójki był naprawdę skomplikowany. Zayn Malik, były chłopak Nialla, chodził do innej szkoły, przez co nie spędzali ze sobą zbyt wiele czasu. Poznali się przez całkowity przypadek i niemal od razu wpadli sobie w oko, zostając po niecałym miesiącu znajomości, parą. Oczywiście, jak to bywało w związkach, pierwsze tygodnie były cudowne, przesłodkie i badziewnie idealne, przez co Styles poczuł się odsunięty na boczny tor. W momentach, kiedy wychodzili razem w trójkę, czuł się jak to piąte koło u wozu, muszące oglądać jak para migdaliła się na jego oczach. Miał cały folder ich zdjęć, które robił im w momentach, w których byli tak bardzo skupieni na sobie, że nie widzieli nikogo wokół - czasami było to zabawne.

Później zaczęły się kłótnie, zerwania i powroty do siebie. Nieraz i nie dwa Niall dzwonił lub przychodził do przyjaciela zapłakany i ten zmuszony był go pocieszać, wysłuchując tego, jak bardzo nienawidził Zayna i już nigdy mu nie wybaczy - oh, ironio, po kilku dniach ponownie latał do niego jak zakochany kundel i wszystkie brzydkie słowa, które skierował na jego osobę, szły w zapomnienie.

Nic dziwnego, że tym razem, Harry również nie wierzył w słowa Irlandczyka i pewien był, że para zejdzie się po kilka dniach, w porywach do tygodnia, dwóch. Nie widzieli bez siebie życia, co było jednocześnie chore, jak i urocze. Miłość bywała naprawdę dziwna.

— W porządku, przepraszam — westchnął ciężko, zatrzymując się przed bramą — To do zobaczenia, tak? Widzimy się na stadionie? — spytał, a chłopak skinął głową, uśmiechając się, jakby w mgnieniu oka wrócił mu dobry humor — Wypindrz się dla swojego cudownego przyjaciela — roześmiał się, odwracając na pięcie i ruszając w stronę swojego domu.

— Pieprz się, Harry! — krzyknął za nim Irlandczyk, na co Styles parsknął pod nosem, wyciągając z kieszeni słuchawki i tak, wiedział, że zdąży przesłuchać raptem jedną piosenkę, ale wolał w duszy śpiewać słowa piosenki i robić w głowie swój własny koncert, jednocześnie czując się jak bohater pieprzonego filmu, dopasowując stawiane kroki do rytmu piosenki, aniżeli wsłuchiwać się w dźwięki ulicy i sprawiać, że czuł się niezręcznie, mając tych wszystkich, idących w pośpiechu ludzi.

Nie rozumiał, jak niektórzy mogli żyć bez muzyki w miejscach publicznych - przecież to była katorga!

~*~

— Nie wierzę, że dałem się na to namówić — wymamrotał zrzędliwie nastolatek, poprawiając dłonią swoje niesforne włosy, które przy każdym mocniejszym podmuchu wiatru, wpadały mu niemal do buzi. — Jeżeli znowu zostawisz mnie przy jakimś stoisku, aby uciec z Zaynem na kolejki, aby tam całować się przez pół godziny, to następnym razem nie licz na to, że gdziekolwiek z tobą wyjdę — zastrzegł, spoglądając na przyjaciela, który wywrócił oczami, pisząc coś na telefonie.

— Po pierwsze, nikt z nikim nie będzie się całował, a po drugie Zee spóźni się trochę, dlatego mamy pochodzić i się rozejrzeć — poinformował, chowając komórkę do kieszeni swoich spodni — A po trzecie, kupię ci watę, w porządku? — uśmiechnął się, łapiąc go za policzek i pociągając za niego — Kiedyś podziękujesz mi za to, że wyciągałem cię na siłę z domu, przynajmniej na starość będziesz miał, co wspominać i opowiadać swoim wnukom.

— Z pewnością — strzepnął jego dłoń, ruszając przed siebie i rozglądając się po stoiskach, na których w większości były jakieś zabawki dla dzieci i Styles z każdym kolejnym metrem, zastanawiał się coraz mocniej, co tutaj właściwie robił. To nie był kompletnie jego klimat, nawet grana na scenie muzyka, nie była w jego typie. Pieprzony Niall.

Przez następne dwadzieścia minut obchodzili stoiska, komentując pod nosami wszystko to, co było do kupienia, oczywiście w sposób negatywny i złośliwy, chyba, że napatoczyło się gdzieś jedzenie, wtedy Niall prędzej zagryzłby Harry'ego aniżeli pozwolił mu na powiedzenie złego słowa na temat przekąsek, które mniej lub bardziej przyciągały ludzi swoim wyglądem lub zapachem.

— Cholera, stój — odezwał się nagle blondyn, zatrzymując i pociągając Stylesa do tyłu za rękę — Nieziemsko przystojny chłopak na dwunastej — szepnął, a wzrok Harry'ego od razu powędrował we wskazane miejsce.

Przy stoisku z watami stał wysoki, dobrze zbudowany brunet, posyłający uśmiech małej dziewczynce, która wręczała mu banknoty, mówiąc coś w jego stronę. Ten uważnie słuchał jej, kiwając głową i już po chwili chwycił patyczek, na którym kilkanaście sekund później zaczęła pojawiać się czerwona wata. Zielonooki mimowolnie przełknął gulę w gardle i przez dłuższy czas po prostu wpatrywał się w nieznajomego, dopóki nie poczuł szarpnięcia i nie zorientował się, że Niall ciągnął go właśnie w kierunku stoiska, gdzie pracował przystojny mężczyzna, na widok którego o mało się nie poślinił.

Brzmiało to dziwnie, ale kiedy w pewnym momencie brunet uniósł swój wzrok i spojrzał wprost w oczy Stylesa, ten poczuł dziwny ciężar na klatce piersiowej. Jego oddech stał się cięższy, a dłonie zaczął zalewać zimny pot i cholera, działo mu się coś takiego pierwszy raz. Wiele razy widział przystojnych chłopaków, ale wtedy po prostu uśmiechał się pod nosem, spuszczając wzrok, aby nie wyjść na napaleńca lub zboka.

— Będzie mój, zobaczysz — szepnął do niego niebieskooki, a kędzierzawy wybudził się z transu, kiwając jedynie głową. Nie zamierzał podbierać przyjacielowi chłopaka - w końcu to on był po rozstaniu i zauważył go jako pierwszy.

— Proszę — mruknął z uśmiechem brunet, podając dziewczynce watę cukrową, a kiedy ta podziękowała i zaczęła odchodzić, dodał: — Miłego dnia i udanej zabawy!

Harry poczuł się rozczulony, widząc, jak tamten odprowadzał wzrokiem dziecko, chcąc upewnić się, że bezpiecznie dotarło do swoich rodziców, stojących nieopodal i zamawiających coś z innego stoiska. Matka dziewczynki oczywiście, cały czas ją obserwowała, musząc mieć pewność, że jej pociecha była bezpieczna i nikt nie wykorzystał tego, że była przez kilka minut sama, bez opieki dorosłego.

— Co dla panów? — spytał ciemnooki, przenosząc swoje spojrzenie na dwójkę przyjaciół i w momencie, w którym ofiarował im swój najpiękniejszy uśmiech, obydwóm zmiękły nogi. Ten chłopak był naprawdę czarujący i Styles dziwił się, że jeszcze nie zyskał miana największej tegorocznej atrakcji.

— Cóż, um... — zaciął się blondyn, skanując wzrokiem sylwetkę bruneta i dopiero chwilę później przeniósł go na szyld, obserwując uważnie ceny i analizując, co najbardziej by mu się opłacało — Czemu macie tu tak cholernie drogo? — zmarszczył nos, a brunet roześmiał się cicho, wzruszając ramionami. Oparł się dłońmi o blat, prezentując godnie swój czerwony fartuszek, który wyglądał na nim dość komicznie, ale uroczo jednocześnie.

— Uwierzcie, gdyby był to mój biznes to kosztowałyby dwa razy mniej, ale, cóż... — zamyślił się na moment, wpatrując w blondyna z błyszczącymi oczami — Wiecie, jak działa marketing. Na takich imprezach zawsze wszystko jest dwa razy droższe, bo wiadomo, że ludzie będą się rzucać.

— Nieładnie tak wyzyskiwać ludzi — westchnął cicho Niall, spoglądając na Harry'ego przez ramię — Nie stać mnie na takie luksusy, Harreh.

— Przecież obiecałeś mi — uniósł brew, przenosząc wzrok na niebieskookiego — Doskonale wiem, że masz te pieniądze, tylko nie chcesz ich na mnie wydać, żeby później kupić nic niewarte badziewia ze stoisk, które rozwalisz w ciągu dwóch godzin — wywrócił oczami.

— Nieprawda! — fuknął na niego, jeżąc się zaraz, co wyglądało śmiesznie z perspektywy osoby trzeciej — Poza tym, to zawsze Zee mi kupował wszystko, co oceniłem jako "fajne" albo "super". To jego wina, że wydawał pieniądze na moje potrzeby — dźgnął go w klatkę piersiową palcem wskazującym.

— Myślę, że... — wtrącił brunet, przesłuchujący się całej tej rozmowie — Mógłbym przymknąć na to oko i sprzedać wam dwie waty w cenie jednej, co wy na to? — uśmiechnął się.

— Nie boisz się, że przez to stracisz pracę? — uniósł brew Irlandczyk.

— Byłoby to dla mnie błogosławienie, uwierzcie. Jestem tutaj z czystego nieszczęścia i o wiele bardziej wolałbym siedzieć teraz w domu — odparł, biorąc patyczek — To jak?

— Świetnie, w takim razie mi pasuje — skinął głową blondyn — W zamian za twoją dobroduszność i wielkie serce mogę ofiarować ci swój numer, abyśmy kiedyś mogli się spotkać i wynagrodzić ci narażenie twojej świetnej posady, kuflem piwa — zaoferował, uśmiechając się, a Harry mimowolnie roześmiał się, dostając bolesnego kuksa, na co syknął cicho, pochylając się lekko do przodu.

— Jasne, czemu nie — wzruszył ramionami i już po dłuższej chwili wręczył obydwóm wybraną przez nich watę cukrową — Tak w ogóle jestem Liam — dodał, odbierając pieniądze od blondyna, który zabrał ich zamówienie.

— A ja Niall, a to... — nim zdążył dokończyć, poczuł, jak ktoś obejmuje go ramionami w talii i uśmiechnął się, rozpoznając te charakterystyczne perfumy. — Hej, Zee — przywitał się, odchylając głowę do tyłu, aby móc spojrzeć na bruneta.

— Jestem Harry — odpowiedział za przyjaciela zielonooki, patrząc na ciemnookiego, który skinął głową, wyciągając telefon ze swojej kieszeni i podając go Stylesowi, który jako jedyny miał wolne ręce.

— Cześć wam, łobuzy — przywitał się przystojny chłopak o ciemniejszej karnacji, zaraz jednak spoglądając na bruneta, stojącego naprzeciwko niego i niebezpiecznie długo wpatrującego się w jego byłego chłopaka — Widzę, że Harry postanowił znieść swoją barierę ochronną i w końcu do kogoś zagadać — parsknął, na co kędzierzawy spiorunował go wzrokiem.

— Raczej to ten uroczy blondynek jest tym, co zagaduje — odpowiedział Payne, a Harry w międzyczasie wpisał starszemu swój numer i oddał mu telefon, odbierając watę od przyjaciela, który poczuł się dziwnie zakłopotany.

Zielonooki wcale mu się temu nie dziwił, gdyż właśnie stał między nowo poznanym przystojnym Liamem, a swoim byłym chłopakiem, do którego wciąż z pewnością coś czuł. Na pewno musiało być to niekomfortowe!

— Cóż, musimy już iść, racja? — postanowił załagodzić sytuację Styles, nie chcąc, aby zrobiło się niebezpiecznie, a sądząc po minie Zayna, ten wcale nie był zadowolony z odpowiedzi nieznajomego — Liam z pewnością zaraz będzie miał klientów, a ty Niall chciałeś iść na kolejkę, tak? — mruknął do Irlandczyka, który od razu uśmiechnął się szeroko, kiwając głową.

— Ojejku, tak! Zayn, chodźmy — spojrzał na ciemnookiego, który rozluźnił mięśnie swojej twarzy i objął blondyna w talii, zaczynając kierować się z nim w stronę wcześniej wspomnianej atrakcji — Do zobaczenia, Liam! Dzięki za watę i miłego dnia! — spojrzał na niego przez ramię, a kiedy zobaczył jak tamten mu machał, uśmiechnął się pod nosem. Ten chłopak musiał być jego!

— Oni są razem? — spytał chłopak, patrząc na Harry'ego, który kręcił głową z niedowierzaniem, odprowadzając Irlandczyka wzrokiem, bo cholera, wiedział, że tak będzie! Teraz zmuszony będzie łazić między tymi stoiskami sam, bo jego przecudowny przyjaciel, wybrał, jak zawsze swojego (byłego) chłopaka.

— Praktycznie nie — mruknął, urywając kawałek waty — Teoretycznie... niby też nie, ale widzisz, jak to wygląda — parsknął cicho, modląc się, aby nikomu przypadkiem nie zachciało się przyjść i kupić waty, aby przerwać ich rozmowę. Jakoś dziwnie zależało mu na dłuższym kontakcie z Liamem, chciał go bliżej poznać i być na prowadzeniu. Miał już w końcu jego numer, a Niall właśnie stracił swoją okazję, idąc z Malikiem na głupią kolejkę. Chciał choć trochę zyskać sympatię chłopaka w fartuszku.

— Status związku to skomplikowane, tak? — roześmiał się i Harry nie mógł powstrzymać uśmiechu. Ten dźwięk był taki piękny, cholera! Nie miejcie go za dziwaka, na pewno każdy z was zachwycał się każdym detalem nowo poznanej, ładnej, osoby. To działo się naturalnie, pewnie ekscytacja przejdzie mu już za kilka minut, kiedy napotka wzrokiem kogoś piękniejszego (o ile taka osoba w ogóle istniała).

— Lepiej bym tego nie ujął — przyznał — Założę się, że za kilka dni do siebie wrócą.

— Życzę im jak najlepiej — odpowiedział brunet — W porządku, nie zatrzymuję cię dłużej. Leć i się baw, korzystaj z atrakcji — posłał mu pół uśmiech — Liczę, że odezwiesz się do mnie i naprawdę wyjdziemy na to obiecane piwo.

— Na koszt tego małego skrzata, na pewno — skinął głową, ukrywając fakt, że liczył, że spędzą ze sobą więcej czasu. Naprawdę nie chciał chodzić jak przybłęda za Niallem i jego wcale-nie-chłopakiem. — Więc... miłej pracy.

— Dziękuję — odpowiedział i Harry zaczął się oddalać, zajadając się watą. Wiedział, że spędzi tak resztę pobytu tutaj, bo Niallowi nawet przez myśl nie przeszło, aby spytać, czy również chciałby iść z nimi na kolejkę. Ale to nic, przyzwyczaił się do tego i wiedział, że jego przyjaciel nie robił tego celowo, aby sprawić mu przykrość. Jeśli w grę wchodził Zayn Malik, jego roztargnienie było zrozumiałe.

~*~

Od tego wydarzenia minęły niecałe cztery tygodnie i podczas nich wiele się zmieniło - oczywiście na niekorzyść Harry'ego. Jeszcze tego samego dnia, po powrocie z festiwalu, Niall zaspamował wiadomościami Stylesa, prosząc o numer do przystojnego bruneta, który oczywiście, chcąc nie chcąc, dostał i już dwa dni później, cała trójka siedziała przy jednym stoliku w klubie. Spędzili na rozmowie i tańcach dobrych kilka godzin i zielonooki naprawdę źle czuł się z tym, że to niebieskooki uzyskał więcej uwagi od ciemnookiego. Widział, jak tamten posyłał mu uśmiech, uważnie obserwował go i sam wyciągał rękę w jego kierunku, aby porwać go na parkiet. Styles ponownie czuł się, jak trzecie koło u wozu, aby na odchodne usłyszeć od Payne'a, że byłby z niego świetny kumpel i na pewno się dogadają.

Później spotykali się coraz częściej, zdarzyło się nawet kilka razy, że spotykali się z Liamem sam na sam i wtedy Harry czuł się pewniej bez swojego przyjaciela u boku. Cała uwaga Payne'a skierowana była na jego osobie i w niektórych momentach przyłapywał go na zbyt długim wpatrywaniu się w jego profil lub nawet cholerne usta! Wtedy też w jego głowie pojawiała się niewielka iskierka nadziei na to, że ma szansę u chłopaka, w którym zdążył się zauroczyć.

Niestety w ostatnim tygodniu jego ekscytacja i wszelka radość opadła, kiedy usłyszał od Nialla, że starszy pocałował go, kiedy odprowadził go do domu i wiedział, że był to moment, w którym powinien odpuścić, aby nie zranić swojego przyjaciela, który równie mocno wpatrzony był w Liama, co on sam. Nie podobał mu się fakt, że tamta dwójka zaczęła ze sobą kręcić, ale nie tylko on był niezadowolony z całego obrotu sprawy.

Zayn, kiedy dowiedział się o tym wszystkim wyglądał na przygnębionego oraz złego, że ktoś w ogóle śmiał położyć swoje łapska na ciele Irlandczyka, który jeszcze niedawno należał do niego.

— Wyglądam dobrze? — usłyszał głos blondyna, przez co uniósł wzrok znad telefonu, wyłączając ekran, na którym widać było wymieniane z Liamem wiadomości. Jak to sam Payne stwierdził - Harry byłby dobrym kumplem i tak oto został zamknięty w friendzone, ale lepsze to niż nic, racja? Mógł udawać szczęśliwego, że jego przyjacielowi się układało — Myślisz, że Liam padnie jak mnie zobaczy? — uniósł brwi, przeglądając się w lustrze.

— Zdecydowanie — skinął głową z uznaniem. Niall był naprawdę przystojnym i jednocześnie uroczym chłopcem, więc nic dziwnego, że miał tak duże powodzenie u każdego. — Te spodnie idealnie podkreślają twój tyłek — parsknął.

— Głównie o to chodziło — posłał mu uśmiech — Za dziesięć minut wychodzimy, więc szykuj się, Harreh.

Dzisiejszego wieczoru mieli w planach wpaść na imprezę, którą organizował znajomy Liama, a z racji, że ostatnimi czasy cała trójka dość często wychodziła razem do klubów bądź po prostu na miasto, aby się przejść i pogadać, brunet wkręcił ich, chcąc, aby korzystali z wakacji i rozerwali się na najlepszej imprezie ever. Tak, określał tak każdą, na której był i Harry zaczął zastanawiać się, czy mógł zacząć nazywać go narcyzem.

— Mam nadzieję, że nie wystawisz mnie znowu i nie skażesz na towarzystwo obcych ludzi — mruknął, odkładając telefon, a następnie kierując się do łazienki, z której dopiero wyszedł Irlandczyk.

— Zamierzam trzymać się Liama, dobrze wiesz — odpowiedział mu, na co Harry wywrócił oczami, zamykając drzwi i zaczynając się rozbierać, aby chwilę później założył koszulę oraz czarne, jeansowe spodnie.

Już pół godziny później wchodzili do dużego domu, w którym grała głośna, typowo klubowa, muzyka. Ludzi, mimo iż dopiero zaczynali przychodzić, było pełno, zwłaszcza w kuchni oraz przestrzennym salonie, w którym stał Liam, rozmawiający z niebieskookim szatynem.

— Liam! — krzyknął blondyn, podchodząc do bruneta, którego zaraz krótko przytulił na powitanie i z jednej strony było to urocze, ale z drugiej niemiłosiernie irytowało Harry'ego, który dostał zaledwie uścisk dłoni.

— Cześć wam, już myślałem, że nie przyjdziecie — parsknął, biorąc łyka alkoholu, który miał w czerwonym kubeczku — To Louis, mój przyjaciel od pieluchy, a to Niall i Harry, o których ci niedawno mówiłem.

— Miło was poznać, zwłaszcza ciebie — zwrócił się do niebieskookiego, jednak zaraz przeniósł wzrok na Harry'ego, który uśmiechnął się niepewnie — Nie wspominałeś, że masz tak cholernie gorących znajomych.

— Podkreślałem to nawet kilka razy, ośle — parsknął, kręcąc głową — Mniejsza o to — machnął dłonią — Pójdę zrobić wam drinki, dopóki jeszcze jest szansa dostania się do kuchni — oznajmił.

— Pójdę ci pomóc, żebyś nie wlał mi czegoś, czego nie przełknę. Wiesz, że jestem wybredny — przypomniał Harry, a Liam skinął głową, ruszając w stronę kuchni. Styles podreptał za nim i już chwilę później stał oparty o blat, obserwując Payne'a w akcji. Harry sam nigdy nie robił drinków - zawsze pił je w klubach lub barach, a kiedy był na domówkach zazwyczaj chwytał za zwykłe piwo lub wódkę, którą przepijał sokiem.

— Ładnie wyglądasz — skomentował Liam, spoglądając na kędzierzawego kątem oka — I chyba wpadłeś Louisowi w oko.

— Nie jestem typem na jedną noc, a twój przyjaciel wygląda na takiego, co chce zaliczyć, a później rzucić jak zabawkę w kąt — wzruszył ramionami.

— Wyluzuj się — uderzył go w ramię, śmiejąc się cicho — Louis jest dobry w łóżku, nie pożałujesz swojej decyzji.

— Przekonałeś się o tym na własnej skórze? — uniósł brew.

— To już niestety tajemnica, Harreh. Nie mogę ci jej zdradzić — podał mu kubek, specjalnie przejeżdżając opuszkami swoich palców po tych Stylesa i zielonooki poczuł, jak przechodzą go pieprzone dreszcze. Nogi ugięły mu się, kiedy napotkał spojrzeniem ciemne, błyszczące tęczówki i wiedział, że to właśnie ten moment, w którym musiał się napić, dlatego odsunął się i wziął dużego łyka, chcąc przestać świrować.

— Mam nadzieję, że nie zamierzasz zaciągnąć mojego przyjaciela dzisiaj do łóżka. Nie byłby zadowolony, kiedy wykorzystałbyś jego nietrzeźwość. Wtedy jest... niebezpiecznie łatwy — mruknął, spoglądając na alkohol.

— Spokojnie, nie zamierzam iść z nim do łóżka. Wszystko po kolei, racja? — posłał mu uśmiech — Najpierw randka, a dopiero później mogę wsunąć dłoń pod jego spodnie, oczywiście, za jego zgodą.

— Niech ci będzie — odparł, ruszając w stronę wyjścia z kuchni, aby już chwilę później pojawić się tuż obok Louisa i Nialla, którzy wydawali się naprawdę dobrze dogadywać.

— Szybko wam to poszło — skomentował blondyn, odbierając od Liama kubeczek i biorąc dużego łyka. — Mam nadzieję, że za chwilę impreza się rozkręci.

— Oczywiście, w końcu jest wcześnie — parsknął szatyn, wpatrując się w Harry'ego, który czuł się dziwnie nieswojo pod jego bacznym spojrzeniem.

Cztery godziny później, Harry kompletnie stracił rachubę tego, ile wypił, z iloma osobami tańczył i kompletnie zapomniał o tym, że przyszedł tutaj z Niallem, który zniknął jakieś dwie godziny wcześniej w tłumie z Liamem, czego można było się spodziewać. Będąc w tym stanie, kędzierzawemu nie przeszło nawet przez myśl, że powinien mieć na tę dwójkę oko, bo jeżeli Irlandczyk zbyt mocno się upije, zrobi coś, czego będzie żałował.

Ale w końcu blondyn nie był dzieckiem, potrafił o siebie zadbać, a Styles chciał dobrze się bawić, na przykład z Louisem, który ponownie przyczepił się do niego kilkanaście minut temu, oferując mu kubeczek pełny alkoholu. Zielonooki już nawet na patrzył na to, jaki trunek się w nim znajdował, pił to, co mu podawano, bo było mu to całkowicie obojętnie.

Nawet nie zarejestrował momentu, w którym wyszli na zewnątrz i został przyciśnięty do ściany budynku i pocałowany przez szatyna, który był w podobnym stanie upojenia alkoholowego, co on sam. Żaden z nich nie przejmował się faktem, że niedaleko nich byli ludzie, bawiący się w basenie i leżący na trawie, zapewne już pod wpływem narkotyków, bo impreza bez używek, nie była dobrą imprezą, przynajmniej w mniemaniu większości nastolatków, którzy na nie chodzili.

Styles sapnął, kiedy poczuł dłoń niebieskookiego na swojej klatce piersiowej i odsunął się lekko, spoglądając na rozpiętą koszulę, która odsłaniała teraz wszystkie jego tatuaże.

— Jesteś cholernie gorący — szepnął Louis, ponownie łącząc ich usta razem i wsuwając opuszki palców pod bokserki zielonookiego.

Styles momentalnie odzyskał trzeźwość umysłu i odepchnął Louisa od siebie i zdzielił go z otwartej dłoni, nie mogąc pozwolić, aby między nimi doszło do czegoś więcej. Nie był zabawką na jedną noc, nie chciał zostać wykorzystany po pijaku bez nieznajomego, dlatego kiedy usłyszał alarm w swojej głowie, musiał działać impulsywnie.

— Co jest, do chuja?! — zdziwił się, łapiąc za policzek i patrząc z niedowierzaniem na bruneta, który był pierwszym, który odważył się potraktować go w tak haniebny sposób.

— Cholera, przepraszam — wymamrotał, podchodząc do szatyna, chcąc załagodzić sytuację między nimi, jednak nim zdążył jakkolwiek wyjaśnić swoje zachowanie, poczuł pchnięcie i stracił grunt pod nogami.

Tafla zimnej wody uderzyła w jego plecy, a chwilę później w jego uszach słychać było jedynie szum. Otworzył mimowolnie oczy i rozejrzał się dookoła, uzmysławiając sobie po kilku sekundach, że wylądował w basenie i aktualnie znajdował się niemal przy samym dnie. Kolorowe światełka widoczne były od góry i kędzierzawy poczuł dziwny spokój, ogarniający jego ciało. Poczuł się dobrze, czując opór w momencie, w którym poruszył ręką i chciał roześmiać się na to stwierdzenie, jednakże nie mógł. Zaraz zaczęło brakować mu powietrza, więc zaczął płynąć, aby się wynurzyć i chwilę przed wysunięciem głowy spod wody, poczuł jak czyjeś ramiona oplatają jego talię i podciągają go do góry.

Harry zaczął kaszleć i parsknął śmiechem, czując, jak jego oczy nieprzyjemnie pieką, a krople wody z jego włosów spadają na czoło, następnie odnajdując prostą drogę do jego oczu, przysłaniając mu widoczność klatki piersiowej, należącej do jego bohatera, który pomógł mu się wnurzyć.

— Oh — mruknął cicho, odgarniając włosy, a później unosząc głowę do góry i obejmując ciemnookiego ramionami wokół szyi — Hej, Li — uśmiechnął się, przylegając do jego ciała. — Jeju, ale ty jesteś cieplutki — zamruczał, opierając policzek o jego ciało i sapiąc cicho na uczucie, które go ogarnęło. Czuł, jak jemu samemu robiło się ciepło, jakby zabierał energię od Payne'a i przejmował ją na siebie.

— Ale jesteś schlany, Harreh — roześmiał się cicho, trzymając go mocno przy sobie i wzdychając ciężko z nutką rozbawienia — Wychodzimy z wody, co? — zaproponował.

— Ale tu jest tak cieplutko — odpowiedział, uczepiając się chłopaka jak koala. Owinął swoje nogi wokół jego bioder i posłał mu uśmiech, patrząc na niego z dołu. Liam przełknął ciężko ślinę i skinął zaraz głową, podpływając w stronę drabinki.

— Przejebałeś sobie u Lou, wiesz? — spytał, sadzając go brzegu i wpłynął między jego rozsunięte nogi.

— Chciał się do mnie dobrać — pokręcił głową, wydymając smutno wargę, że został odsunięty od ciepłego ciała chłopaka, w którym był zauroczony — Gdzie Niall?

— Schlał się, a później naćpał z Alexem z mojej szkoły i... pojawił się nagle znikąd jego były i zabrał go do domu — wzruszył ramionami, a Harry otworzył delikatnie usta, nie mogąc powstrzymać równocześnie uśmiechu. Naprawdę Zayn zaopiekował się Niallem, a Liam na to wszystko pozwolił, nawet biorąc pod uwagę, że był to jego były, cholernie zazdrosny, chłopak?

— To słodkie — przyznał cicho, odchylając głowę do tyłu i spoglądając na gwiazdy oraz księżyc — To była naprawdę orzeźwiająca kąpiel — parsknął cicho.

— Myślałem, że się utopisz — mruknął — Dobrze, że byłem w pobliżu — przyznał, podciągając się na rękach i siadając tuż obok kędzierzawego na krawędzi.

— Chodźmy zatańczyć — odezwał się nagle zielonooki, słysząc znajomą piosenkę z środka — Nie tańczyliśmy dzisiaj razem — spojrzał na starszego i nie wiedział, skąd było w nim tyle śmiałości i odwagi. Na trzeźwo nigdy by tego nie zaproponował, ale z racji, że był pijany to gadka toczyła się zupełnie inaczej.

— Jesteś cały mokry — roześmiał się, sięgając za siebie po ubrania, które zaczął zakładać na mokre ciało.

— Później się przebiorę — jęknął — Liam, proszę, to moja ulubiona piosenka, zaraz się skończy — spojrzał błagalnie na niego i Payne, będący również pod wpływem dużej ilości trunków, skinął głową, zgadzając się na prośbę zielonookiego.

Ciemnooki szybko ubrał się, a Harry podniósł z mokrej posadzki i łapiąc go za nadgarstek, ruszył z nim do środka domu. Nim jednak zdążyli dojść na parkiet, piosenka skończyła się i zaczęła grać nowa, której Harry nie do końca kojarzył, ale za to świetnie znał ją brunet. Ustawił się naprzeciwko kędzierzawego i zaczął poruszać się w rytm muzyki, obserwując, jak na twarzy chłopaka pojawiał się coraz większy uśmiech.

I just wanna kiss and make up one last time — zanucił Liam, łapiąc młodszego za nadgarstek i obracając go wokół jego własnej osi, aby następnie przylgnąć do jego pleców i zaśpiewać niemalże do jego samego ucha, dalsze słowa piosenki — Touch me like you touch nobody, put your hands all up on me — ułożył dłoń na jego mokrym biodrze — Tired of hearing "sorry", kiss and make, kiss, kiss and make up. How about we leave this party? 'Cause all I want is you up on me.

Harry automatycznie zesztywniał i słysząc zarówno słowa tej piosenki, jak i piękny głos Liama przy swoim uchu, kompletnie wyłączył myślenie. Zapomniał o tym, że chłopak, stojący za nim kręcił z jego najlepszym przyjacielem, że nie powinien odbierać mu szczęścia czy robić jakiekolwiek ruchu w jego stronę. Poczuł odwagę, dodaną mu przez alkohol i ich bliskość, aby odwrócić się i musnąć wargi bruneta, który nie wydawał się absolutnie zdziwiony tym, co właśnie miało miejsce. Oddał pocałunek, pogłębiając go i zaczął sunąć dłońmi po bokach kędzierzawego, nie przejmując się tym, że obydwoje byli mokrzy, a piosenka nie pasowała do ich stylu tańca, w którym niemal się o siebie ocierali.

— Chodźmy na górę, hm? — zaproponował cicho, kiedy oderwali się od siebie — Musimy się przebrać — spojrzał w zielone oczy, których właściciel sapnął cicho, kiwając głową. Czuł się tak cholernie szczęśliwy, bo właśnie całował się z pieprzonym Liamem, ale z drugiej strony ciche wyrzuty sumienia powoli zaczęły zalewać jego głowę.

Kiedy wchodzili po schodach na górę, trzymając się za ręce, aby się nie zgubić w tłumie innych imprezowiczów, Styles dopiero zaczął uświadamiać sobie, co tak naprawdę się stało. Całowali się, do cholery!

— Mam nadzieję, że Elliott nie będzie miał nic przeciwko, jeśli pożyczymy sobie kilka jego ubrań — parsknął, zamykając za nimi drzwi na klucz, aby nikt przypadkiem nie wszedł im do środka. W pokoju było o wiele chłodniej i ciszej niż na korytarzu czy na dole.

Styles sapnął, opadając plecami na łóżko, kompletnie nie przejmując się tym, że moczył właśnie czyjąś kołdrę swoim mokrym ciałem. Liam pokręcił głową, przyglądając się młodszemu i pomyślał, że był całkiem uroczy, kiedy był najebany w trzy dupy. Jeszcze nigdy nie widział go tak schlanego, ale cóż, nie narzekał.

Powoli zaczął zdejmować swoje mokre ubrania, odkładając je na krzesło, chcąc później zabrać je ze sobą do domu, jednak, kiedy był w połowie zdejmowania skarpetek, uniósł wzrok do góry, napotykając uważnie wpatrzone w niego zielone tęczówki i lekko otwarte usta. Harry opierał się na łokciach, skanując umięśnione ciało bruneta wzrokiem i chcąc, nie chcąc, zatrzymał swoje spojrzenie na jego bokserkach, których jednak Liam nie zamierzał się pozbywać, bo głupio byłoby mu podbierać nawet bieliznę od kumpla. Kto wie, co się w niej kiedyś znajdowało!

Nie zmieniało to jednak faktu, że atmosfera w pomieszczeniu zaczęła robić się gęstsza i każdy z obecnych tam chłopaków, zaczął ciężej oddychać. Styles wiedział, że wyszedł na napaleńca, ale prawdą było, że zrobiło mu się gorąco, kiedy obserwował każdy fragment ciała starszego. Nawet, jeśli widział go w basenie, kilka minut wcześniej, to już niewiele z tego pamiętał.

— Nie patrz na mnie, jakbyś miał zaraz zacząć się ślinić — mruknął cicho Liam, podchodząc bliżej nastolatka, który podniósł się do siadu, nie myśląc zupełnie już o tym, że nie mógł startować do tego faceta. Nie mógł zrobić tego swojemu przyjacielowi, który był nim zauroczony, ale z drugiej strony... oficjalnie nie byli razem i łączył ich tylko jeden pocałunek. — Wyglądasz tak głupiutko i pociągająco jednocześnie — parsknął cicho, wplątując dłoń w jego włosy i zagryzł dolną wargę, kiedy tamten uniósł głowę do góry, aby móc spojrzeć mu w oczy. — Nie rób tak, cholera.

Harry złapał go za drugą rękę i pociągnął do siebie, aby ponownie móc złączył ich usta razem. Sapnął, czując ciężar na kolanach i rzucił się plecami na materac, pozwalając językowi Liama badać swoje podniebienie. Przesuwał dłońmi po rozgrzanym ciele ciemnookiego i jęknął cicho w jego usta, kiedy poczuł, jak tamten zacisnął dłoń na jego kroczu.

— Liam — szepnął, kiedy ich usta się rozłączyły — Jestem cholernie napalony i to przez ciebie — spojrzał w tęczówki, wiszącego nad nim, Payne'a, przez które przeszedł dziwny błysk.

— Mam dokładnie to samo, mały prowokatorze — mruknął, muskając jego usta jeszcze raz i po kilku sekundach odsunął się, przejeżdżając koniuszkiem języka po swojej dolnej wardze. — Ale nie będziemy uprawiać seksu, kiedy jesteśmy pijani.

— Kurwa — jęknął niezadowolony, jednak wiedział, że jutro, kiedy przypomni sobie wszystko, będzie wdzięczny Liamowi za zdrowy rozsądek — Mogę ci obciągnąć? — spytał, ściągając dłoń z jego pleców i wsuwając palce pod gumkę od jego czarnych bokserek.

— Głupio pytasz — mruknął z uśmiechem, schodząc z niego i siadając na krawędzi łóżka, wcześniej zsuwając bokserki ze swoich nóg.

Harry zszedł z łóżka, opadając na kolana między jego nogami i wziął wdech, widząc go w całości. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz komuś obciągał, a nie chciał aby Liam żałował swojej decyzji.

— Tylko, błagam... Nie porzygaj się, okej? — wtrącił Liam, a Harry parsknął śmiechem, nachylając się i przejeżdżając językiem po całej jego długości. Uśmiechnął się zadowolony, kiedy usłyszał wciągane nosem powietrze i powtórzył tę czynność kilka razy, aby później wziąć jego członka do ust.

Zassał się na jego główce, spoglądając w górę, aby dostrzec wzrok Liama, spoczywający idealnie na jego twarzy. Zobaczywszy jego zadowolony uśmieszek, zaczął poruszać głową, jednocześnie pracując językiem i chwytając w dłoń tę część, której nie zmieścił w buzi.

— Mhm, tak — sapnął Liam, wplątując palce w kręcone włosy i lekko za nie pociągając, aby dać znać Stylesowi, że może poruszać głową szybciej, co ten uczynił, układając dłoń na jego biodrze, w które zaczął wbijać palce.

Zielonooki nie czuł się źle z faktem, że właśnie obciągał chłopakowi, na którego leciał jego przyjaciel. Jemu samemu podobał się Liam, a skoro ten zgodził się na zbliżenie, to oznaczało, że sam kędzierzawy również nie był dla niego obojętny. Oczywiście, było to nie fair mimo wszystko wobec Nialla, któremu za każdym razem świeciły się oczy, kiedy opowiadał o wyjściu z Paynem, ale o tym Styles będzie myślał, jak wytrzeźwieje. W momencie, w którym był napalony i chciał ssać kutasa bruneta, po prostu to robił bez myśli o tym, jak Niall zareaguje, kiedy się dowie. Albo się nie dowie, bo zarówno Liam jak i Harry potratkują to jako pijacką przygodę.

— Jestem blisko — poinformował z jękiem Liam, pociągając za włosy młodszego i nadając mu własnego tempa, przy okazji wypychając biodra naprzeciw i uderzając penisem w ściankę jego gardła, przez co tamten przymknął powieki, krztusząc się.

Szybko jednak uporał się z tym i powrócił do dawania przyjemności starszemu, nie mogąc zaprzeczyć temu, że polubił, jak ciągnął za jego kosmyki i chętnie byto powtórzył. Sam czuł, że był niemiłosiernie twardy i również chciał otrzymać od Liama pomocną dłoń.

Ciemnooki unieruchomił jego głowę, a chwilę później jęknął gardłowo, przez co Harry poczuł słoną ciecz na swoim języku, spływającą w dół jego gardła. Przełknął wszystko i odsunął się, przejeżdżając językiem kilka razy po jego główce, a następnie wytarł dłonią usta, spoglądając na dyszącego Liama.

— Nie robiłeś tego pierwszy raz, nie? — uniósł brew.

— Oczywiście, że nie — pokręcił głową. — Podobało ci się? — podniósł się z kolan.

— Cholernie — uśmiechnął się, muskając lekko usta młodszego chłopaka, który poczuł motylki w brzuchu.

— Oczekuję rewanżu — mruknął, biorąc jego dłoń i przykładając sobie do krocza. Payne parsknął cicho, pociągając go na łóżko i zaraz zsunął z niego spodnie razem z bielizną do kolan.

Już kilka chwil później, pomieszczenie wypełniły jęki Harry'ego i mógł śmiało przyznać, że nikt wcześniej nie dostarczył mu takiej przyjemności zwykłym obciąganiem, jak właśnie Liam, będący zadowolony z tego, do jakiego stanu potrafił doprowadzić uroczego nastolatka.

~*~

Następnego dnia, kiedy Harry otworzył oczy i usiadł na swoim łóżku, wszystkie fakty z wcześniejszej nocy, zaczęły uderzać w niego ze zdwojoną siłą. Ignorując potworny ból głowy, wstał z łóżka i udał się do kuchni, aby zażyć tabletki i obiecał sobie, że tylko, kiedy wróci do formy, pójdzie do Liama i porozmawia z nim na temat tego wszystkiego. Jak on mógł zrobić to Niallowi? To trochę tak, jakby obciągnął Zaynowi, kiedy zaczynali ze sobą kręcić - był okropnym przyjacielem, ale to nie oznaczało, że Payne był święty.

Pod wieczór, kiedy wciąż umierał w swoim łóżku, lecząc mocnego kaca, ze zbawieniem w postaci jedzenia i mocnych tabletek na zawroty głowy, pojawił się uśmiechnięty Niall. Zielonookiemu było trudno spojrzeć przyjacielowi w oczy po tym, co zrobił. Teoretycznie swoim pijackim wybrykiem nie zrobili nikomu krzywdy, ale przeczuwał, że jeśli Horan dowiedziałby się o wszystkim, byłby zraniony, a to było na ostatnim miejscu rzeczy, które Styles chciałby zobaczyć.

— Cholera, tak dobrze się wczoraj bawiłem — oznajmił blondyn, siadając w fotelu — Co prawda, powrotu nie bardzo pamiętam, ale to nie zmienia faktu, że obudziłem się w łóżku cały i zdrowy, a co najważniejsze niewykorzystany — roześmiał się.

— Zayn cię odprowadził — mruknął zielonooki, na co blondyn otworzył szerzej oczy, aby następnie zamrugać kilkukrotnie.

— Żartujesz? — spytał niepewnie, na co kędzierzawy pokręcił głową. — Oh... po prostu, myślałem, że mi się to śniło — dodał dla wyjaśnienia, kiedy dostrzegł pytające spojrzenie przyjaciela. Zagryzł wnętrze policzka, co sprawiło, że Styles nie do końca uwierzył w jego słowa.

— Na pewno wszystko okej? — spytał dla pewności.

— Tak, jak najbardziej — machnął dłonią — Skupmy się na tobie. Nieźle poszalałeś wczoraj, skoro dzisiaj tak zdychasz — roześmiał się lekko, mierząc przyjaciela wzrokiem. — Jak wróciłeś do domu? Ktoś cię odprowadził?

Harry jęknął cicho, przypominając sobie co nieco ze swojego powrotu do domu. Wrócił do niego nad ranem, kiedy słońce już wschodziło. Liam odprowadził go pod same drzwi, na pożegnanie całując go namiętnie i dociskając do ściany, powodując, że ponownie poczuł się podniecony, jednakże był jednocześnie zbyt senny, aby zainicjować ponowne bliższe zbliżenie. Powiedzieli sobie dobranoc, podziękowali za wspólnie spędzony czas i rozeszli się w swoje strony - Harry od razu rzucił się na łóżku i zasnął, budząc dopiero koło szesnastej.

Naprawdę cieszył się, że jego mama rzadko bywała w domu i najwięcej swojego wolnego czasu spędzała właśnie w pracy. W tych sytuacjach było mu to na rękę, gdyż nie został przez nią przyłapany.

— Nie pamiętam — odpowiedział — Najważniejsze, że jestem cały i zdrowy, racja? Pewnie był to ten Louis, którego poznaliśmy na początku... Ah, właśnie! — ożywił się nagle — Brałeś narkotyki, skurwysynie. Liam mi powiedział — zmrużył na nim oczy.

— Chciałem spróbować, dobra? Miałem niezły odjazd przez chwilę — parsknął cicho — Nigdy więcej tego gówna nie wezmę, nie polecam ci, naprawdę. Nawet nie wiem, co to było. Fujka — wzdrygnął się.

— Kiedyś to eksperymentowanie cię zgubi — pokręcił głową — Pamiętasz, jak próbowałeś trójkąta z Zaynem? Płakałeś przez trzy dni, że bolał cię tyłek — przypomniał mu, na co policzki niebieskookiego pokryły się różem.

— Spieprzaj, gnojku — mruknął, uśmiechając się mimowolnie na to wspomnienie — Chociaż teraz... chciałbym spróbować trójkąta z Zee i Liamem. Cholera, dwóch największych przystojniaków w moim łóżku, zaspokajających mnie i- uh, aż mi się gorąco zrobiło — jęknął.

— Horan, fuj, nie chcę tego słyszeć — pokręcił szybko głową, zaraz tego żałując. — Zostaw swoje fantazje seksualne dla swoich partnerów albo do opisania w kolorowym notesiku, ale ja naprawdę nie chcę się w nie zagłębiać do momentu, w którym nie stwierdzę, że możemy się ze sobą przespać.

— To byłoby jak kazirodztwo, Harold — odpowiedział mu szybko, krzywiąc się. Oczywiście, że uważał swojego przyjaciela za gorącego, ale był dla niego jak brat! Nie wyobrażał sobie ich w jakiejkolwiek dwuznacznej sytuacji.

— Racja — zgodził się z nim, opadając delikatnie na poduszki. Chciał przestać mieć poczucie winy, kiedy patrzył w niebieskie tęczówki, błyszczące za każdym razem, kiedy padało imię chłopaka, który kilka tygodni wcześniej sprzedał im watę cukrową.

Dwa dni później, Styles zebrał się na odwagę, aby przełamać ciszę między nim a Liamem, o którym dużo w ostatnim czasie myślał i postanowił podejść do kawalerki, w której mieszkał od dwóch miesięcy. Przez to też chwytał się każdej dorywczej pracy, aby nie być na utrzymaniu rodziców i Harry doskonale to rozumiał, bo on sam w jedne wakacje pracował w piekarence swojej cioci, aby zarobić trochę grosza i przy okazji jej pomóc.

Słuchając muzyki, przemierzał ulicę Londynu i zastanawiał się, co powinien zrobić z uczuciem, które ogarnęło cały jego umysł. Był cholernie zauroczony osobą Liama i wiedział, że tak szybko się tego nie pozbędzie, a fakt, że Niall również do niego startował i w jakimś stopniu miał większe szanse na zgarnięcie go dla siebie, sprawiał, że czuł się zazdrosny i niepewny. Chciałby wyznać swoje uczucia koledze, ale obawiał się, że mógł tym popsuć relacje między nimi oraz jego przyjaźń z Niallem, który kiedy dowiedziałby się prawdy, wściekłby się, że kędzierzawy podbierał mu chłopaka. Uh, dlaczego to było takie trudne?

Westchnął, kiedy poczuł wibracje w kieszeni swoich spodni i zdziwił się, widząc imię Nialla na ekranie telefonu. Miał być dzisiaj zajęty cały dzień i ostrzegał, że trudno będzie nawiązać z nim jakikolwiek kontakt.

— Hej, co ta-... — urwał, wyjmując pospiesznie słuchawki ze swoich uszu, kiedy usłyszał głośny pisk swojego przyjaciela po drugiej stronie — Kurwa, Horan — sapnął — Będziesz płacił za mojego laryngologa, kutasiarzu. To nie są tanie rzeczy — burknął niezadowolony.

— Cholera, Hazz, nie uwierzysz! — piszczał niczym mała dziewczynka — Nawet sobie nie wyobrażasz, jak szybko bije teraz moje serce — cieszył się jak głupi, przez co zielonooki wywrócił oczami.

Czyżby ponownie zszedł się z Zaynem? Często odstawiał takie scenki, kiedy do siebie wracali i to była najbardziej prawdopodobna opcja. Przerobił już niejedną taką sytuację i właściwie przez nie powinien nauczyć się już odsuwać telefon od ucha w momencie, w którym Horan był singlem.

Jednak, to co usłyszał chwilę później kompletnie zbiło go z tropu i sprawiło, że zatrzymał się na środku chodnika, niemal wypuszczając telefon z ręki.

— Liam zaprosił mnie na randkę!

Styles poczuł nieprzyjemny ścisk w żołądku i klatce piersiowej, jakby ktoś właśnie wyrwał mu serce i połamał je na miliony kawałeczków. To nie tak, że nie cieszył się szczęściem swojego przyjaciela, po prostu... ałć, to bolało. Jeszcze trzy dni temu to on całował mężczyznę, z którym w najbliższej przyszłości Horan miał iść na randkę i świadomość, że być może, któregoś dnia oświadczą, że ze sobą chodzą, zabijała go od środka.

— Harry? — usłyszał głos w słuchawce, który przywrócił go do rzeczywistości — Jesteś? Cholerny złom, wiedziałem, żeby nie brać iphona! — warknął sam do siebie.

— Jestem — powiedział w końcu, odchrząkując, kiedy usłyszał, że jego głos się łamał — To świetnie, cieszę się, Nialler twoim szczęściem. Tego właśnie chciałeś od samego początku, racja? — uśmiechnął się słabo — A, uh, co na to Zayn? Wydawało mi się, że on jeszcze sobie ciebie nie odpuścił...

— Ja i Zee jesteśmy tylko przyjaciółmi, a on poznał kogoś nowego — wyjaśnił — Nieważne, Hazz, nie mogę przez całe życie patrzeć na opinię swojego byłego chłopaka i to, czy zranię go tym, że postanowiłem od nowa ułożyć sobie życie, czy nie — westchnął.

— Jasne... To kiedy idziecie na tę randkę? — zacisnął palce na telefonie.

— W sobotę, o siódmej. Nie mogę się doczekać — pisnął — Tak, bardzo się cieszę, że w końcu mnie o to zapytał. Myślałem, że to ja będę tym, który zrobi pierwszy krok, a pewnie wtedy odstraszyłbym go i jedynie się ośmieszył.

Harry'emu przez myśl przeszło, że byłoby lepiej, gdyby właśnie tak zrobił. Cholera, ponownie odzywała się jego zazdrosna strona, tak nie powinno być! Musiał cieszyć się szczęściem przyjaciela i życzyć mu jak najlepiej. Musiał schować swoje uczucia w kieszeń.

— Nie byłoby tak źle. Wiesz, zgadamy się później, w porządku? Muszę coś załatwić i nie bardzo mogę teraz rozmawiać — mruknął i kiedy tylko pożegnał się z blondynem, westchnął ciężko, kończąc połączenie.

Ich randka jednak nie oznaczała, że Harry zmienił swoje plany i zamierzał zostawić sytuację z imprezy bez słowa. Musieli to sobie wyjaśnić. Dlatego też mimo piekących oczu, do których chciały przedostać się łzy, ruszył dalej w stronę mieszkania Payne'a, do którego dotarł piętnaście minut później.

Nacisnął dzwonek i wziął wdech, stresując się, tym co miało nadejść. Nie wiedział, w ogóle czy ciemnooki pamiętał ich zbliżenie, jednakże, sądząc po tym, że nie odezwał się do kędzierzawego przez trzy dni, najwyraźniej musiał. W momencie, w którym drzwi otworzyły się, wstrzymał oddech, bo zdążył zapomnieć, że Liam potrafił sparaliżować go na kilka sekund swoim pięknem.

— Siemka — uśmiechnął się Payne, mierząc wzrokiem zielonookiego, który od razu powrócił do rzeczywistości.

— Cześć, przyszedłem pogadać — oznajmił, a drugi skinął głową, wpuszczając go do środka.

— Kawy? Herbaty? — zapytał, zamykając drzwi.

— Nie, dziękuję. Wpadłem tylko na chwilę — mruknął, przechodząc zaraz do salonu — Chciałem... porozmawiać o — wziął wdech, siadając na kanapie — imprezie i o tym, co się między nami wydarzyło.

— Um, no wiesz — potarł nerwowo kark, siadając w fotelu naprzeciwko — To pijany wybryk, tak? Nic między nami się nie zmieni, nie musisz się tego obawiać. Wiele osób całuje się ze swoimi znajomymi, lądują w łóżku, a później żyją tak jak wcześniej — parsknął cicho.

— Jasne, rozumiem — szepnął, wymuszając uśmiech. Tak, tego się właśnie obawiał - Liam chciał zapomnieć i ruszyć dalej, ale Harry nie wymaże tego ze swojej głowy tak szybko, zwłaszcza, że chciał powtórzyć to wszystko jeszcze raz, albo dwa i więcej.

— Poza tym... nie wiem, czy wiesz, ale chciałbym spróbować czegoś więcej z Niallem — oznajmił, sprawiając, że serce Stylesa łamało się jeszcze bardziej. Zrobił sobie nadzieję, jak głupi dzieciak i myślał, że może znaczyło to o wiele więcej niż tylko jednonocną przygodę, ale jak widać, pomylił się i to cholernie — Zaprosiłem go na randkę i uważam, że jest naprawdę uroczym chłopakiem. Nie chciałbym, aby zmienił swoje zdanie o mnie, w momencie, w którym dowiedziałby się, że robiliśmy coś więcej za jego plecami, rozumiesz?

— Nie zamierzam mu nic mówić, nie martw się — zapewnił, wstając z kanapy. Wiedział, że jeszcze trochę i tutaj nie wytrzyma — Nie chcę wchodzić między wami ani robić zamieszania. Niall to mój przyjaciel, nie mógłbym go zranić — zagryzł wnętrze policzka, biorąc głęboki wdech — Muszę już iść...

— Ale dopiero przyszedłeś — zmarszczył brwi.

— Jestem trochę zajęty — posłał mu słaby uśmiech, kierując się do korytarza, gdzie pospiesznie założył buty — Do zobaczenia, Liam — skinął mu krótko głową, opuszczając mieszkanie i dopiero teraz mógł pozwolić sobie na chwilę spokoju. Pozwolił spłynąć kilku łzom po swoich policzkach, starając się nie myśleć o tym, że poczuł się trochę wykorzystany i na pewno cholernie mocno zraniony.

Chciałby być dla Liama kimś więcej niż tylko kumplem i mieć o wiele więcej do zaoferowania niż jego najlepszy przyjaciel, którego cieniem był niemal od zawsze.

~*~

Wkrótce zaczął się rok szkolny i wszyscy odpuścili sobie imprezowanie na rzecz nauki. Od czasu pierwszej randki Liama i Nialla minęło pół roku i ta dwójka mogła pochwalić się prawie czterema miesiącami związku, którego zazdrościł im niemal każdy. Zwłaszcza Harry, który ponownie został odsunięty na bok. Robił jedynie za pocieszyciela i negocjatora, kiedy przesłodka parka miała kryzysy i zdarzało im się to częściej niż Zaynowi i Niallowi za czasów ich związku.

Skoro już o Maliku mowa to warto było wspomnieć, że w momencie, w którym dowiedział się o związku Payne'a i Horana, nie był zadowolony. Wręcz przeciwnie - był wściekły i zrozpaczony jednocześnie, dokładnie tak samo jak Harry, dlatego spotkali się w klubie (całkiem przypadkowo, tak naprawdę) i pili do upadłego, następnego dnia, budząc się w jednym łóżku nago. Tak, przespali się ze sobą, ale czy miało to jakiekolwiek znaczenie, skoro więcej nie zamienili ze sobą ani słowa?

Styles wciąż żywił do Liama uczucia i to jeszcze silniejsze niż kilka miesięcy wcześniej, ale nie zamierzał się wychylać, skoro wiedział, że nie miał żadnych szans. Był tylko dobrym kumplem, który potrafił z nim wypić, pogadać i przejść się po sklepie, aby wybrać prezent dla ukochanego. Tkwił w bolesnym friendzone, codziennie musząc oglądać lub wysłuchiwać nowości na temat związku Irlandczyka i momentami naprawdę miał tego dosyć. To tak cholernie go bolało, ale nie mógł powiedzieć tego głośno, bo wtedy cała prawda wyszłaby na jaw!

— Idę przecież! — krzyknął Harry, zawiązując szlafrok, pod którym miał jedynie bokserki i warcząc pod nosem, otworzył drzwi, dziwiąc się, kto normalny dobijałby się do jego drzwi o drugiej nad ranem. Cieszył się, że jego mama wybyła dzisiaj na nocną zmianę, bo inaczej wzywałaby już policję za zagłuszanie ciszy nocnej — Liam? — zdziwił się, widząc Payne'a. — Co się stało?

— Zerwałem z nim — oznajmił, wchodząc do środka — Gdzie masz wódkę? Muszę się napić — dodał, idąc do salonu.

Harry otworzył szeroko oczy, nie dowierzając w to, co właśnie usłyszał. Zamknął drzwi i ruszył szybko za brunetem, który przeszukiwał jego szafki w poszukiwaniu alkoholu. Ostatnimi czasy, Liam i Niall mieli dość burzliwe chwile, gdyż Zayn dużo między nimi mieszał, chcąc odzyskać swojego byłego chłopaka i spędzał z blondynem dość dużo czasu, co nieszczególnie podobało się brunetowi. Irlandczyk nie widział w tym nic jednak złego, gdyż tylko rozmawiali, a Malika traktował tylko jak przyjaciela. Ciemnooki czuł się zagrożony mimo wszystko i przez to właśnie powstawały między nimi kłótnie.

— Chwila, co zrobiłeś? — spytał, podchodząc do ciemnookiego — Liam, do cholery — chwycił go za ramię, odwracając w swoją stronę.

— Zerwałem z nim, jasne? To koniec mnie i Nialla, definitywnie — burknął, biorąc butelkę alkoholu i zdejmując z siebie bluzę — Stawia pieprzonego Malika zawsze na pierwszym miejscu i dzisiaj zamiast pojawić się na naszej randce to pobiegł z wywalonym jęzorem do tego pieprzonego kebaba — warknął, siadając na kanapie.

— Kiepska sprawa, ale... przecież Niall nie odpowiada na jego zaczepki, racja? To ciebie kocha, a Zayn jest tylko dla niego znajomym, z którym dużo go łączy — starał się bronić przyjaciela, bo wiedział, że nie byłby zdolny do zdrady, zwłaszcza kogoś takiego, jak Payne, o którym gadał i gadał więcej niż o Maliku za czasów ich związku. Ta dwójka zdecydowanie się od siebie różniła — Może zapomniał o tej randce, albo... no nie wiem, na pewno nie chciał cię zranić.

— Jebie mnie to — parsknął, kręcąc głową.

— Naprawdę to był powód do zerwanie? — uniósł brew — Przecież Zaynowi głównie o to chodzi, żeby was od siebie odsunąć. Powinniście porozmawiać jak dorośli, a nie zachowywać się jak dzieci i ze sobą zrywać — westchnął ciężko, siadając obok starszego na kanapie i przyglądając mu się uważnie.

Zagryzł wnętrze policzka, widząc malinkę na jego szyi i ten widok bolał za każdym razem. To on chciał być tym, który by je zostawiał.

— Mówiłem mu wiele razy, że ten typ mi się nie podoba, że widzę jak na niego patrzy i że najchętniej to by wykrzyczał mi w twarzy, jak pieprzyli się kilka miesięcy temu i jak bardzo Niall był przy nim szczęśliwy, byleby zrobić mi na złość — warknął, podsuwając alkohol Harry'emu, który po dłuższej chwili stwierdził, że będzie to ciężka noc i wypadałoby mu się napić, aby przy okazji rozbudzić swój organizm, który przygotowywał się już do stanu spoczynku.

— Niall cię kocha, jest ci wierny i zawsze będzie, bo wiem, że nie chciałby cię stracić — wytłumaczył, układając dłonie na jego kolanie, aby dodać mu otuchy i uspokoić jego zszargane nerwy — Tym, że z nim zerwałeś udowodniłeś Zaynowi, że na spokojnie może ubiegać się o to, aby Niall do niego wrócił. Pokazałeś, że jest na wygranej pozycji i naprawdę, nie powinieneś kierować się emocjami w takich sprawach.

— Ta, a Niall swoją dzisiejszą akcją udowodnił mi, że jakiś cieć znaczy dla niego więcej niż ja, osoba, którą podobno kocha — parsknął — Co mam sobie myśleć, kiedy mam czarno na białym, że tamten idiota jest przez niego lepiej traktowany? — spojrzał na twarz zielonookiego, który miał ochotę zamordować przyjaciela za to, że nie doceniał tego, że miał przy sobie taki ideał.

Gdyby Styles był chłopakiem Payne'a, nigdy nie pozwoliłby myśleć mu, że jest ktoś ważniejszy od niego. Ofiarowałby mu całe swoje serce, całą swoją miłość.

— Porozmawiajcie na spokojnie i nie skreślajcie tego, co jest między wami. Jak Niall zareagował na wasze zerwanie? — spytał.

— Początkowo chciał się wytłumaczyć, ale się rozłączyłem — pokręcił głową — Później wyłączyłem telefon, poszedłem do klubu, napiłem się kilku drinków i nie wiedząc, co ze sobą zrobić wylądowałem u ciebie, Harry — spojrzał w zielone oczy, biorąc butelkę i biorąc łyk trunku. Był już wstawiony, ale chciał doprowadzić się do stanu, w którym mógłby zapomnieć o tym, co zdarzyło się kilka godzin wcześniej.

— Zerwałeś z nim przez telefon? — uniósł brwi ku górze — Boże, Liam — jęknął. — Naprawdę czasami zastanawiam się, czy mam do czynienia z dorosłymi czy jednak z pieprzonymi dziećmi.

— Byłem w emocjach, dobra? Byłem zraniony, bo moja randka poszła się jebać — mruknął — Gdybym ciebie zabrał na randkę to wiem, że nie wystawiłbyś mnie — dodał, układając głowę na ramieniu kędzierzawego, który przełknął ciężko ślinę. Wiedział, że był to gest przyjacielski, ale hello, on w końcu był zakochany w Payne'ie!

Styles w końcu włączył telewizor, aby brunet, opierający się o niego, mógł zająć swoje myśli czym innym i pijąc kolejny alkohol, który wyciągał z szafki, czuł się coraz lepiej. W końcu zdobył się na odwagę i zaczął głaskać chłopaka po włosach, wyobrażając sobie w swojej głowie, że noce spędzali tak codziennie. Przytuleni do siebie, składając sobie delikatne pocałunki w ciemnych kosmykach i... było tak cholernie miło, kiedy Harry czuł ciepło na swoim sercu. Chciał Liama mieć przy swoim boku zawsze i na zawsze.

— Dziękuję, że wciąż przy mnie jesteś — odezwał się Liam, spoglądając na twarz kędzierzawego — Jesteś naprawdę dobrym kumplem i... wiesz, nie mogłem przestać myśleć o tym, co stało się między nami na imprezie. Chciałem poczuć twoje usta znowu wokół siebie albo nawet na swoich własnych ustach, bo nasze pocałunki podobały mi się o wiele bardziej niż te, które mam z Niallem — wyprostował się, odkładając, trzymaną butelkę na podłogę i przysunął się bliżej bruneta, który zamrugał kilkukrotnie, słysząc te słowa. — Jesteś wspaniały, Harreh — szepnął, ujmując dłonią jego policzek i nachylając się, aby musnąć delikatnie jego wargi, które były lekko uchylone, przez szok, który odczuwał.

Sapnął mimowolnie, pozwalając swoim powiekom opaść, ale tylko na sekundę, bo chwilę później odsunął się, zagryzając wnętrze policzka. Zaczął kręcić głową, wiedząc, że nie mogli tego zrobić - Liam dopiero, co zerwał z jego przyjacielem i nie mógł być takim chujem, aby to wykorzystać, nawet jeśli tak cholernie tego chciał. Słowa ciemnookiego sprawiły, że jego świat zaczął wirować, a jego ciało niemal wrzało od rozpływającego się gorąca. Liam myślał o tym, co między nimi było, cholera.

— Liam, ja... nie możemy — powiedział niepewnym głosem i miał ochotę przekląć głośno, kiedy zobaczył zawód w ciemnych oczach — Niall to mój przyjaciel, nie mogę mu tego zrobić.

— Wiem, że tego chcesz — rzekł pewnie, przesuwając go bliżej siebie — Wiem, że ci się podobam. Widzę to, jak na mnie zerkasz i jak potrafisz pożerać mnie wzrokiem, kiedy myślisz, że nie patrzę — wyznał, a policzki zielonookiego stały się nagle czerwone.

— Ja...

— Csiii — pokręcił głową z uśmiechem, przykładając mu palec do ust — Nie mam nic przeciwko temu, H. Ja też cholernie mocno cię lubię i żałuję, że zauważyłem to tak późno. Wiem, że potrafiłbyś przyjść do mnie o czwartej nad ranem, gdybym cię poprosił, nie to co Niall — ułożył dłoń na jego kolanie i zaczął sunąć nią powoli w górę, wkradając się palcami pod materiał szlafroka.

— Nie mów tak — pokręcił głową, ciężej oddychając — Niall jest cudownym człowiekiem. To jego kochasz, ja jestem tylko twoim kumplem, tak? Mówisz tak, bo zerwaliście, jesteś zły, sfrustrowany i pijany. Jutro będziesz tego żałował — starał się brzmieć pewnie, nie chcąc ulec.

— Myślę, że nie jesteśmy na etapie miłości, a zwykłego szczeniackiego zauroczenia. To szybko mija, wiesz? — uniósł brew, przybliżając swoją twarz do tej zielonookiego, który odchylił się do tyłu i finalnie upadł na plecy, kiedy starszy przysunął się jeszcze bardziej.

Liam roześmiał się cicho, wchodząc na jego biodra i nachylając się nad nim, aby złożyć delikatny pocałunek na jego nosie.

— Ja i Niall to przeszłość, rozumiesz? — spojrzał w oczy Harry'ego, który nabrał powietrza do płuc — Obydwoje wiemy, że prędzej czy później skończy z Zaynem i... jestem zły, bo myślałem, że bierze nas jednak na poważnie, ale skoro tak sprawy się układają, to nie zamierzam tkwić w takiej relacji do końca życia — odgarnął kręcone włosy z twarzy nastolatka, którego umysł przyćmił alkohol — Jestem oficjalnie singlem, czy nie tego chciałeś przez cały ten czas?

Styles oddychał ciężej, bijąc się ze swoimi myślami. Z jednej strony wiedział, że nie powinien tego robić, bo był pijany, a Liam działał pod wpływem emocji, chcąc zrobić blondynowi zapewne na złość, ale z drugiej pragnął Payne'a i nie potrafił się tego wyprzeć. Mógł być złym przyjacielem, ale... czy mógłby, choć raz zadbać o swoje własne szczęście, nie przejmując się tym, kto i jak zareaguje? Tak, był chujem, ale alkohol szeptał, że mógł to zrobić i wyjdzie na tym lepiej niż kiedy by odepchnął od siebie swój obiekt westchnień.

Liam, widząc, że Harry odleciał na dłuższą chwilę, rozwiązał jego szlafrok i nachylił się, zaczynając składać delikatne i mokre pocałunki na jego szyi. Zielonooki sapnął cicho, odchylając głowę do tyłu, aby Payne miał więcej pola do popisu i wplątał palce w ciemne kosmyki, za które zaczął pociągać. Przymknął oczy, czując, jak usta Payne'a schodziły coraz niżej i jęknął cicho, kiedy zassał się w okolicach jego brzucha.

— To, co robimy jest złe — szepnął cicho, spoglądając na niego.

— Jestem wolny, ty jesteś wolny. Nikogo nie zdradzamy, tak? Nikomu nie robimy krzywdy — oznajmił spokojnie, prostując się i pozbywając swojej koszulki, którą odrzucił na bok.

— Niall cię kocha. Zabije mnie, kiedy się dowie — mruknął cicho, czując chwilę później wargi chłopaka na tych swoich. Oddał pocałunek, przejeżdżając dłońmi po jego plecach i zarzucił nogi na jego biodra.

Czując dłonie pod swoim ciałem, a później to, że zostaje właśnie podnoszony, pisnął cicho, przylegając całkowicie do starszego i obejmując go jak koala, aby nie spaść. Liam parsknął śmiechem i uważając, aby się nie wywrócić, ruszył na górę do sypialni młodszego. Doskonale wiedział, gdzie ona się znajdowała i teraz było mu to na rękę, bo nie musiał bawić się w zgaduj zgadula.

Rzucił zielonookiego na łóżko, a następnie szybko znalazł się między jego nogami, łącząc ich usta w namiętnym i spragnionym pocałunku. Harry tego pragnął, cholernie, ale nie myślał, że zbliżą się do siebie w takich okolicznościach i to znowu po pijaku. Pamiętał wciąż słowa Payne'a, że nie będą pieprzyć się po alkoholu, ale nie miał siły, aby mu o tym przypominać i droczyć się z nim.

Oddał pieszczotę, rozsuwając szerzej nogi i ułożył dłonie na jego bokach, po których zaczął przejeżdżać kciukami, aby móc wyraźniej poczuć strukturę jego skóry - mogło zabrzmieć to dziwnie, ale kiedy Harry był pod wpływem, odczuwał wszystko intensywniej niż na trzeźwo. Każdy dotyk, zapach czy samo spojrzenie na niektóre rzeczy, wywoływało u niego dziwne uczucia w okolicach podbrzusza i w takich momentach, czuł się zachwycony tym, że żył.

Kiedy zabrakło im powietrza, rozłączyli swoje wargi, co spowodowało u zielonookiego, niezadowolone sapnięcie, na które Liam mimowolnie się uśmiechnął. Zjechał wargami na jego żuchwę, zasysając się na jego skórze przez krótki moment, aby pozostawić prawie niewidoczny czerwony ślad. To samo zrobił na jego klatce piersiowej, jednocześnie powolnym ruchem zsuwając bokserki Harry'ego i odgarniając materiał szlafroku, który w niektórych miejscach okrywał jego ciało.

— Masz prezerwatywy? — spytał, patrząc w zamglone zielone oczy. Harry skinął głową, podnosząc się na łokciach i sięgając ręką do szafki nocnej, stojącej obok łóżka. Otworzył ją i wyciągnął pudełeczko, a zaraz później buteleczkę lubrykantu, która była już do połowy pusta. — Nie myślałem, że tak często z niego korzystasz — mruknął.

— Nie wyglądam na takiego? — parsknął cicho Styles. Mogło się wydawać, że jego życie seksualne nie istniało, ale naprawdę uprawiał już seks z kilkoma mężczyznami, nawet miał w swoim łóżku jedną kobietę, ale tego stosunku kompletnie nie pamiętał.

— Wydawałeś się grzecznym i poukładanym chłopcem — przyznał, a Harry posłał mu delikatny uśmiech, rozpinając jego spodnie, które zaczął powoli zsuwać z jego nóg.

— Jak widać, nie jestem wcale taki grzeczny, na jakiego się kreuję — wzruszył niewinnie ramionami, podnosząc się do siadu i układając dłoń na karku starszego, który skinął głową, łącząc ich usta na chwilę, w międzyczasie układając ręce na jego pośladkach, które ścisnął, wywołując u chłopaka cichy jęk, pozwalający mu na wtargnięcie językiem do jego buzi.

— Niegrzeczni chłopcy dostają kary, wiesz? — mruknął w jego wargi — Wtedy mają nauczkę na przyszłość, że muszą godnie się prezentować, a nie zachowywać się jak rozwiązłe kurwy.

— Po prostu już mnie pieprz, jestem cholernie napalony — poinformował cicho, patrząc w ciemne oczy, przez które przemknął błysk.

— Gdzieś to już kiedyś słyszałem — przyznał cicho, pozbywając się reszty swoich ubrań i już kilkanaście sekund później wylewał na swoje palce żel, za pomocą którego zaczął rozciągać Harry'ego, który kiwał mu jedynie głową na znak, że może dokładać kolejny.

Krzywił się trochę na dziwne uczucie, ale wiedział, że już za chwilę dozna przyjemności. Chociaż bardziej ekscytował go fakt, że tym, który mu ją da, będzie Liam, w którym był zakochany. W momencie, w którym czuł jego penisa przy swoim wejściu, nie myślał o Niallu, który będzie nim tak bardzo rozczarowany. Wiedział, że zjebał po całości, a przynajmniej świadomość tego miała jego ostatnia szara komórka, ale, cóż... nie miał na swoje zachowanie żadnego logicznego wytłumaczenia.

Połączenie miłości i alkoholu powodowało mieszankę wybuchową, która mówiła "żyj chwilą".

— Liam — sapnął, zaciskając dłonie na kołdrze, kiedy starszy wsunął się w niego główką i nachylił nad jego ciałem, aby zacząć składać pocałunki na jego ramionach w ramach uspokojenia i dodania otuchy. — Okej, możesz dalej — poinformował po dłuższej chwili, kiedy przyzwyczaił się do jego obecności.

Payne wypchnął biodra do przodu i dopiero po dłuższej chwili zaczął się poruszać, wsłuchując w cięższy oddech, leżącego pod nim kędzierzawego chłopaka. Młodszy przeniósł swoje dłonie na plecy Liama i wbijał w nie palce, za każdym razem, kiedy czuł go w sobie głębiej. Sapał, odchylając głowę do tyłu i czuł się niesamowicie dobrze, zwłaszcza w momentach, w których ciemnooki uciszał go mocnymi pocałunkami.

Sypialnia Harry'ego po kilku minutach wypełniła się jękami w postaci imienia górującego nad nim chłopaka oraz dyszeniem, które opuszczało malinowe wargi bruneta, oznajmiając zielonookiemu, że zbliżał się do szczytowania. Przyspieszał ruchy swoich bioder do granic możliwości, powodując, że Styles szalał z ogarniającej go przyjemności. Wygiął plecy w łuk, kiedy Payne natrafił na jego prostatę i jęknął głośno, wbijając paznokcie w jego skórę. Wiedział, że zostawił na jego plecach wiele śladów, ale nie mógł być mu dłużny za malinki pozostawione na klatce piersiowej, żuchwie oraz brzuchu.

— T-Tutaj, Liam — oznajmił, sapiąc głośno i odchylając głowę do tyłu, aby poprawić sobie widoczność. Włosy spadały mu na spocone czoło, a naprawdę chciał widzieć twarz Liama, zwłaszcza podczas szczytowania.

Payne wyprostował się i chwycił go pod udami, aby trochę unieść do góry jego biodra, by móc się lepiej w niego wbijać. Zagryzł dolną wargę, wsuwając się w niego w całości, a później wysuwając i robił tak kilka razy, będąc zadowolonym z tego, jak reagował na to Harry. Na pewno tak szybko nie zapomni, jak cudownie brzmiało jego imię w ustach tego chłopaka.

— Jestem blisko — zdążył poinformować, zanim Liam zrobił dwa mocniejsze pchnięcia i doprowadził młodszego na skraj. Jego usta otworzyły się w niemym jęku, a brzuch pokryła sperma.

Brunet doszedł niedługo później w prezerwatywę, jednocześnie przedłużając orgazm Harry'ego i powodując, że jego uda cholernie drżały. Zmęczony kędzierzawy chłopak, opadł na plecy i głośno oddychał, lustrując uważnym spojrzeniem, jak jego zauroczenie wysuwało się z niego z delikatnym uśmiechem i pozbywało się zużytej gumki.

Po wyrzuceniu jej do koszenia, chwycił za chusteczki i usiadł na brzegu łóżka, wycierając brzuch drugiego chłopaka, który uważnie obserwował go, jakby robił właśnie najbardziej interesującą rzecz na świecie. Utrzymywali kontakt wzrokowy, dopóki Liam nie nachylił się nad jego brzuchem, przymykając oczy i przejeżdżając po nim językiem, aby mieć pewność, czy na pewno wszystko wyczyścił.

Styles zaczął ciężej oddychać, niepewnie unosząc dłoń i układając ją na mokrych od potu włosach. Sapnął cicho, kiedy wargi Liama muskały delikatnie jego skórę.

— Jesteś naprawdę głośny — przyznał, prostując się.

— Było mi cholernie dobrze — mruknął, czując jak jego policzki ponownie pokrywała czerwień — Przeszkadzało ci to?

— Nie — pokręcił głową — Wręcz przeciwnie. Sprawiłeś, że podobało mi się jeszcze bardziej.

Harry podniósł się do siadu i złączył ich usta w pocałunku, uśmiechając się delikatnie, kiedy duża dłoń, znalazła się na jego boku.

— Żałujesz tego? — mruknął w jego wargi.

— Ani trochę. Chciałem zrobić to od pierwszej chwili, w której cię zobaczyłem — odpowiedział pewnie.

— Chciałeś mieć mnie w swoim łóżku, kiedy się poznaliśmy? — parsknął cicho, pozwalając mu ułożyć się obok siebie.

— Byłeś gorący — przyznał — Nadal jesteś — okrył ich kołdrą. — Jutro rano się wykąpiemy, a teraz idziemy spać — ucałował go w czoło.

— Trzymam cię za słowo — uśmiechnął się, czując ciepło na sercu i wtulił się w poduszkę, czując jak jego organizm jeszcze nie uspokoił się po odbytym stosunku i po całym wieczorze, w którym naprawdę wiele się zadziało.

Jego serce szybko biło, bo czuł Liama tak blisko siebie. Zasypiał z nim w jednym łóżku i naprawdę pragnął tego od dłuższego czasu. Nawet, jeśli w tamtym czasie był chłopakiem jego najlepszego przyjaciela. Harry był po prostu beznadziejnie zakochany i nieudolnie wykorzystał ich zerwanie, aby się z nim przespać, choć to Liam był bardziej tym, który na to nalegał.

Styles nigdy nie wyszedłby sam z taką inicjatywą nawet, kiedy wlanoby w niego nie wiadomo, ile alkoholu.

Następnego dnia, kiedy zielonooki otworzył oczy, poczuł pulsujący ból głowy. Mimo tego pamiętał wszystko z dokładnymi szczegółami i zamiast grymasu, na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Przeciągnął się zadowolony i dopiero w drugiej sekundzie poczuł, zalewające go wyrzuty sumienia. Był złym przyjacielem, jak cholera. Wpakował się do łóżka już drugiemu byłemu chłopakowi Nialla i... to nie było w porządku, zwłaszcza, że relacje Irlandczyka z obydwoma stały pod znakami zapytania. Okej, seks z Zaynem był w miarę wybaczalny, ale nie z Liamem, z którym rozstał się kilkanaście godzin wcześniej!

Jęcząc cicho z bezradności, podniósł się do siadu i założył na siebie bokserki. Chwycił szlafrok, którym się owinął i wstał z łóżka, kierując się do wyjścia z pomieszczenia. Otworzywszy drzwi, uderzył w niego przepiękny zapach naleśników, a do uszu dotarła piosenka 5 Second Of Summer, których Harry uwielbiał całym sercem. Szczęśliwy z tego, że Liam nie wyszedł zaraz po przebudzeniu, a postanowił zostać i zrobić mu śniadanie, zszedł na dół i wszedł z uśmiechem do kuchni.

Przekraczając próg pomieszczenia, zastygł na moment w miejscu, a jego buzia, gdyby mogła to uderzyłaby o kafelki.

— Niall? — szepnął przerażony.

— Harreh! — uśmiechnął się blondyn, odwracając w jego stronę i szybko podchodząc do niego, aby móc owinąć swoje ramiona wokół jego ciała — Cholera, nie uwierzysz, ile cię ominęło, ale zapewne wszystko już wiesz, skoro Liam postanowił się u ciebie zatrzymać — pokręcił głową.

— Co tu się dzieje? Gdzie jest Liam? — spytał, rozglądając się.

— Siadaj, zaraz wszystko ci wyjaśnię — poklepał go po ramieniu, a Harry na drżących nogach podszedł do stolika, przy którym usiadł. Zaraz postawiono przed nim kawę, którą wziął między obie dłonie i uniósł wzrok na niebieskookiego, który promieniał radością. Nie rozumiał, co tutaj się stało, nie rozumiał, o co chodziło i... czuł się strasznie z tą niewiedzą. — Nawet, nie wiesz, jak bardzo jestem ci wdzięczny — szepnął blondyn, wyciągając rękę w kierunku zielonookiego, którą niepewnie chwycił.

— Za co? — uniósł brew, biorąc łyka. Za to, że przespałem się z twoim byłym?

— Przekonałeś Liama do dania mi drugiej szansy — wyjaśnił, zaciskając palce na jego ręce — Wiem, że był wściekły za to, że go wystawiłem, a później zerwał ze mną przez telefon. Wiesz... byłem naprawdę zrozpaczony i nie mogłem nigdzie go znaleźć, ani w jego mieszkaniu, ani u kolegów, choć szukałem wszędzie. Dzwoniłem do ciebie, ale nie odbierałeś, więc tobie dałem spokój, myśląc, że śpisz, ale ty... w tym czasie, tłumaczyłeś Li, że powinien to ze mną wyjaśnić i nie postępować pochopnie — uśmiechnął się wdzięcznie — Dzisiaj rano zadzwonił do mnie, powiedział, gdzie jest, więc przyjechałem tutaj i pogodziliśmy się.

Harry, słysząc dwa ostatnie słowa, poczuł, jakby ktoś właśnie strzelił mu w pysk. Otworzył lekko usta, chcąc coś powiedzieć, jednak w tym samym momencie, do kuchni wszedł Liam, ubrany dokładnie w te same ciuchy, w których przyszedł do niego w nocy.

— Oh, Harry. Obudziłeś się — posłał mu słodki uśmiech, który sprawił, że Styles poczuł obrzydzenie do samego siebie. Został wykorzystany, zmanipulowany i teraz czuł się źle ze samym sobą, bo zrobił świństwo swojemu przyjacielowi, wierząc jak głupi w słodkie słówka Payne'a, który chciał go tylko zaliczyć — Jesteśmy naprawdę wdzięczni, że tak bardzo dbasz o nas związek i nie pozwalasz nam na podjęcie głupich decyzji, które mogłyby zniszczyć naszą miłość — stanął za blondynem, wciskając całusa na jego usta.

— Jasne... — szepnął Harry, czując, jak po jego policzkach zaczęły spływać łzy. Jego serce zostało połamane na pół — Dla was wszystko, kochani.

Liam szczerze i prawdziwie kochał Nialla za jego charakter i charyzmatyczną osobowość, jednak to Harry był tym, który wpadł mu w oko jako pierwszy. Był dla niego bardziej atrakcyjny, więc nie miał wstydu, aby próbować za każdym razem, kiedy w ich organizmach krążył alkohol, odbierający im resztki trzeźwego myślenia, zainicjować bliższe zbliżenie, które pozwoliłoby mu zaspokoić swoje fantazje z kędzierzawym w roli głównej.

Harry starał się być dobrym przyjacielem, dbającym o bezpieczeństwo i szczęście Nialla, którego kochał jak własnego brata, ale mimo to nie miał wstydu, aby pochłonięty słowami swojego zauroczenia, skorzystać z jego chwilowej wolności i przespać się z nim, serwując sobie wyrzuty sumienia do końca ich znajomości.

Niall, uchodzący z całej tej opowieści za ofiarę, nie miał wstydu, aby w dokładnie te same noce, w których między Harrym a Liamem, dochodziło do bliższego zbliżenia, całować się ze swoim byłym chłopakiem, dając mu nieustanną nadzieję na to, że wciąż coś do niego czuł.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro