pl

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

heloł heloł to ja z moim drugim oneshotem

w dużej części napisałam go ponad rok temu, gdy znalazłam piosenkę remember that night? sary kays (polecam posłuchać)

no i ostatnio mnie naszło, żeby to skończyć i dopracować, więc wbiłam na wattpada i no

udało się

yay

mam nadzieję, że przeskoki nastrojowe nie są zbyt duże XD ale to wszystko przez minimum weny, z którego musiałam coś sensownego wykrzesać

komentarze bardzo mile widziane

enjoy :3

✨️

- Pamiętasz tamtą noc, Remusie?

To pytanie przerwało ciszę, która od dłuższego czasu otaczała mroczną kuchnię na Grimmauld Place 12.

~~~

- Luniaczkuu... - Drzwi zaskrzypiały cicho, a chwilę potem pojawiła się w nich głowa Syriusza.

- Hmm? - mruknął zamyślony Remus w odpowiedzi, wciąż skrobiąc piórem po kawałku pergaminu ozdobionym delikatnym światłem zachodzącego słońca.

Syriusz uznając to za zaproszenie, wszedł cicho do pokoju, zamknąwszy za sobą drzwi. Niepotrzebnie, bo przecież mieszkanie należało tylko do nich.

- Tak sobie pomyślałem... - zaczął cicho, nieśmiałym głosem.

Remus obrócił się na mocno wysłużonym krześle i spojrzał w jego srebrne, błyszczące oczy, uświadomiwszy sobie nagle, jak rzadko rozmawiali w ostatnim czasie. Pieprzona wojna, pomyślał. Dotarło do niego, że nieświadomie się od siebie oddalili. Zdobył się na delikatny uśmiech, a Syriusz nie potrafił go nie odwzajemnić. Pochylił lekko głowę i odruchowo wsunął niesforny kosmyk swoich czarnych włosów za ucho.

- Pomyślałem, że może... moglibyśmy spędzić jeden wieczór razem? - Remusowi nie umknęło, jak zaszurał lekko nogami o nieco zakurzoną podłogę. - Wiesz, bez wojny... bez walki, bez Zakonu... tylko my.

Wreszcie podniósł wzrok, a Remus, nawet mimo panującego wokół półmroku dostrzegł jego lekko zaróżowione policzki. Nie zastanawiając się ani chwili, odłożył pióro i powoli podszedł do Syriusza. Przez ułamek sekundy znów zobaczył tego wygadanego buntownika i poczuł ukłucie w sercu. Uświadomił sobie, że zaniedbali siebie nawzajem.

Wsunął swoją poranioną dłoń w tę należącą do najdroższej mu w tym bezlitosnym świecie osoby i ponownie się uśmiechnął, lecz tym razem nie musiał się na to silić. Pod wpływem impulsu drugą rękę ukrył gdzieś we włosach Syriusza i przyciągnął jego twarz do swojej, łącząc ich w lekkim pocałunku.

- Gdzie chcesz pójść? - wyszeptał w końcu, widząc błysk radości w oczach ukochanego.

Ten, bez słowa mocniej ścisnął jego dłoń i pociągnął w stronę wyjścia, a Remus dał się prowadzić, zapominając o wszystkich obowiązkach.

Niedługo później, odnalazł siebie siedzącego na motorze Łapy, który właśnie wsuwał mu na głowę kask z szerokim uśmiechem na ustach.

- Udało ci się mnie podejść, nie ukrywam - mruknął naburmuszony Lunatyk.

- Nie przesadzaj, Remi - zaśmiał się Black. - Masz moje słowo, że ci się spodoba

- A jak nie? - zapytał Remus, choć wiedział, że cokolwiek by to nie było - najważniejsze, że był z Łapą.

- Dlaczego od razu zakładasz najgorszy scenariusz? Cóż, wtedy poczekam aż zaproponujesz coś lepszego, Luniaczku

Remus westchnął przeciągle. Oboje dobrze wiedzieli, że to Syriusz był od wymyślania takich rzeczy.

- Czekolada, herbata i dobry film ci nie wystarczą, co?

- Hmm... Brzmi uroczo - Syriusz ponownie się uśmiechnął. - Ale trochę adrenaliny ci nie zaszkodzi

- Tak, jakbyśmy nie doświadczali jej codziennie - skomentował kwaśno Remus, dostając w nagrodę karcące spojrzenie.

- Żadnej wojny. Mówiłem. Rozchmurz się, Remi, będziesz ze mną

- Jakim sposobem zawsze jesteś w stanie mnie przekonać do tak głupich rzeczy?

- Bo jesteś moim Luniem - Łapa mrugnął do niego w odpowiedzi, trącając go przekornie palcem w nos, który automatycznie zmarszczył. Następnie szybko usiadł przed Remusem i spojrzał na niego przez ramię, gdy ten objął go w pasie. - Trzymaj się mocno, przylepo.

Lupin zaśmiał się lekko, zagłębiając twarz we włosach Syriusza. Pachniały nieco dymem, ale i świeżym, wilgotnym powietrzem. W końcu, nocną ciszę rozdarł warkot silnika. Lunatyk mimowolnie się spiął i jeszcze mocniej objął chłopaka.

Chwilę później poczuł na swojej zabliźnionej twarzy pędzący, chłodny wiatr. Było w tym coś przyjemnego. Jechali opustoszałymi ulicami, na obrzeżach Londynu, tylko we dwoje, ciesząc się i chłonąc swoją bliskość, której tak bardzo im ostatnio brakowało, choć nie do końca zdawali sobie z tego sprawę. Bo jak można było tęsknić za kimś, z kim się mieszkało? Kogo widziało się niemal codziennie?

Lunatyk wiedział, że łatwo nie wybaczy sobie tego, jak dopuścił, by jego Łapa, zwykle tak pewny siebie, przychodził do niego ze spuszczoną głową, prosząc o chwilę towarzystwa. Jak on mógł tak zaniedbać najdroższą mu osobę?

- Łapo? - Remus postanowił w końcu się odezwać.

- Hm? Coś nie tak? - Syriusz spojrzał na niego kątem oka. - Możemy-

- Nie, nie, jest super. Tylko...

- Tylko co? - spytał Łapa, nieco zaniepokojony.

- Przepraszam

Syriusz spojrzał na niego zszokowany.

- Co? Za co?

- Po prostu, głupio mi, że tak cię zaniedbałem. Że nie potrafiłem znaleźć dla ciebie czasu...

- Luniek...

- Nie. Wiem, co chcesz powiedzieć. Że to wszystko wina Dumbledora, ale... to nie do końca tak

Remus poczuł bardzo wyraźnie, jak chłopak nagle się spiął, a potem motor wyraźnie zwolnił.

- C-co chcesz przez to powiedzieć?

- Ja... bałem się, że za bardzo się przywiążę. Do ciebie, do was wszystkich. A Voldemort na pewno wykorzystałby to, a- a ja z- zrobiłbym wszystko, żeby zostawić was przy życiu - Remus wział głęboki oddech. - Poza tym w razie gdyby coś... nie chciałem, żebyś cierpiał bardziej, niż to konieczne.

Syriusz nie odezwał się. Jego ciało nieco się rozluźniło, ale jego milczenie trwało dłużej, niż Lupin był w stanie znieść.

- Przepraszam, wiem, że miało być bez wojny, ale ja nie potrafię jej tak po prostu zignorować. Musiałem ci to powiedzieć. Nieraz siedziałem przy biurku pragnąc zrobić to, co tobie udało się dzisiaj, pokazać ci, że jestem przy tobie choćby nie wiem co

Przełknął ślinę, ignorując oszalałe bicie swojego serca.

- Nie potrafiłem. Chwytałem się każdej roboty, byle tylko nie musieć myśleć o tym, ile mamy do stracenia. A ty myślałeś, że to wszystko zlecenia Dumbledora. Gówno prawda. Zachowałem się jak dupek. I to było niesprawiedliwe.

Syriusz wciąż nie odpowiadał. Remus próbował przekonać samego siebie, że chłopak zbiera myśli, że musi ogarnąć wszystkie informacje, które właśnie do niego trafiły. Ale z drugiej strony...

- Zepsułem nastrój, prawda? Prz-

- Cholera, Remus! Przestań przepraszać! - wybuchnął nagle Łapa.

Gwałtownie zatrzymał motocykl na poboczu, po czym zsiadł z niego błyskawicznie, by spojrzeć Lunatykowi prosto w oczy.

- Myślisz, że ja się nie boję? Myślisz, że przy każdym spotkaniu z Glizdkiem albo Rudą i Rogaczem nie myślę o tym, czy jest ono ostatnie? Boję się, jak cholera. Ale wiem też jedno. Tym debilom właśnie o to chodzi. Wiedzą, że im bardziej chcemy kogoś chronić, tym bardziej odpychamy go od siebie... ale wtedy wszystko runie. Bo nie walczymy dlatego, że Dumbledore nas grzecznie poprosił. Walczymy dla siebie nawzajem.

- Ale...

- Nie musisz przepraszać za nic. Chciałbym tylko, żebyś wiedział, że... tak, mamy wiele do stracenia, ale przysięgam ci jedno. Nie stracisz mnie. Nigdy. Choćby nie wiem co.

Remusowi nie umknęło, jak wzrok Łapy nagle złagodniał, jak przez chwilę spoglądał gdzieś daleko, zagłębiony w myślach, których nie dane mu było poznać. W takich momentach nigdy nie wiedział, co chodzi mu po głowie. Wiedział jednak, jak przywrócić go do rzeczywistości.

Podniósł się powoli z siedzenia i jednym małym krokiem pokonał dzielącą ich odległość. Srebrne oczy Syriusza skierowały się na niego w towarzystwie krótkiego, gwałtownego wdechu, a chwilę później nie liczyło się dla nich nic innego, oprócz delikatnego, tylko trochę wydłużonego pocałunku. Ten przepełniony tęsknotą i słowami, których oboje nie potrafili do końca wyrazić gest, był swego rodzaju przypieczętowaniem tej właśnie obietnicy, której oboje tak bardzo łaknęli. Był symbolem mówiącym Zawsze będę przy tobie.

- Łapo - wyszeptał w końcu Remus, ponownie odnajdując te cudowne oczy swoim wzrokiem. Zatracając się w tych jego osobistych gwiazdach, poczuł, że jest gotów. Gotów zapomnieć o wojnie i oddać się w ręce tego niesamowitego chłopaka, którego zesłał mu los. W ramach tego powiedział tylko: - Dokąd właściwie jedziemy?

- Zobaczysz, Luniaczku - Syriusz uśmiechnął się zawadiacko i pociągnął go z powrotem w kierunku motocykla.

I tak oto już chwilę później jechali znów przed siebie w poszukiwaniu spokoju i choć najmniejszego poczucia wolności. Podczas gdy ich niedawne troski oraz pełne emocji wyznania zostały na poboczu. Zapomniane. Choć na tę jedną noc.

Wkrótce zostawili za sobą miasto, a wraz ze znikającymi za ich plecami latarniami, na niebie zaczęły coraz to liczniej migotać gwiazdy. Wsłuchani jedynie w warkot silnika i odgłosy nocy, dali się ponieść ich pięknu.

Remus nie zauważył nawet, jak i kiedy znaleźli się nad jeziorem, dopóki otaczającej ich przyjemnej ciszy nie przerwał Łapa, śmiejąc się lekko:

- To tutaj, Luniu. Możesz już zsiąść.

Lunatyk oderwał w końcu wzrok od nieba i, zdjąwszy wcześniej kask, chwycił go za rękę.

- Masz ciepłą dłoń - zauważył.

Syriusz uśmiechnął się pod nosem.

- Zdarza się - odparł i pociągnął go w kierunku cicho pluskającej wody.

Remus rozglądał się dookoła, lecz nie potrafił niczego rozpoznać. Nawet żaden z budynków majaczących gdzieś w oddali nie wyglądał znajomo.

- Co to za miejsce? - zapytał.

Łapa spuścił głowę, by ukryć swoją twarz pod zasłoną ciemnych loków. Remus uśmiechnął się pod nosem i stanął na przeciw niego, zmuszając niższego chłopaka do spojrzenia w górę.

- Jaka historia się za tym kryje, że spowodowała u Syriusza Pottera rumieńce? - spytał żartobliwie.

- Przestań - mruknął Łapa, dźgając go lekko w brzuch palcem. - Cóż, pierwszy raz przyprowadził mnie tu Rogacz.

Odchrząknął, unikając wzroku Remusa.

- Dlatego, że nie mógł już znieść mojego gadania i postanowił utopić mnie w jeziorze.

Remus parsknął śmiechem.

- O czym takim tyle gadałeś, że nawet James nie wytrzymał?

Było ciemno, ale nawet to nie potrafiło ukryć coraz to większych rumieńców Łapy. Ten jednak nie zwracał już na to uwagi. Spojrzał Remusowi prosto w oczy i po chwili zwłoki, którą poświęcił na bezmyślną zabawę dłuższymi kosmykami jego orzechowych włosów, odparł:

- O tobie.

Remusa zatkało. Owszem, James nie raz żalił mu się, że tak długo się schodzili, a on przez cały ten czas musiał wysłuchiwać miłosnych rozterek Syriusza (żądał nawet odszkodowania), ale nikt nigdy nie brał tego tak dosłownie.

- Czyli Rogacz jednak mówił poważnie?

- Śmiertelnie poważnie - zaśmiał się Łapa, patrząc jak tym razem to Remus się rumieni. - Byłem zakochany po uszy. Choć z początku byłem niemal pewien, że sobie to wmawiam. Jednak gdy w tamte święta u-uciekłem z domu, mam wrażenie, że coś się zmieniło. Przez tego całego Cruciatusa miałem wiele czasu, by to przemyśleć i wtedy już wiedziałem, że coś jest na rzeczy. Ale w wakacje... zaraz p-po tej całej akcji ze Snapem... wtedy uderzyło mnie to prosto w twarz. Tak strasznie się bałem, byłem przekonany, że wszystko zepsułem, że...

Wział głęboki, drżący oddech, lecz uśmiechnął się niemrawo, gdy Remus pogładził delikatnie jego policzek, mówiąc:

- Niczego nie zepsułeś. Prawda, było ciężko, ale... może tego właśnie potrzebowaliśmy.

- Może. W każdym razie, wtedy Rogacz zabrał mnie tutaj, a ja potem przychodziłem tu bardzo, bardzo często, próbując jakoś to sobie wszystko poukładać. I, wiem, że to trochę głupie, ale postanowiłem sobie wtedy coś.

- Co takiego?

- Że gdy już wszystko się ułoży, to zabiorę cię tutaj, aby udowodnić sobie, że dałem radę. Chciałem móc w końcu zostawić wszystkie te bolesne chwile, każdą przepłakaną godzinę za sobą. Pomyślałem, że zabranie ciebie w miejsce, gdzie wyrzucałem z siebie wszystkie słowa, których nie mogłeś wtedy wysłuchać... będzie swego rodzaju zamknięciem tamtego rozdziału.

Remus wpatrywał się w niego z podziwem. Syriusz zawsze był dobry w słowach i za każdym razem robiło to na nim ogromne wrażenie. Słyszał w uszach, wciąż przyspieszone tą historią, bicie swojego serca. Zrobił mały krok w jego kierunku, by zmniejszyć dzielącą ich odległość i pocałował go lekko w czoło.

- Myślę, że ten rozdział zamknęliśmy już jakiś czas temu - odparł cicho. - Ale cieszę się, że mnie tu przyprowadziłeś. Myślę, że powinniśmy teraz zostawić tu nieco szczęśliwych wspomnień

- Tak - Syriusz uśmiechnął się tajemniczo. - Też tak myślę.

I z tymi słowami zaprowadził ich bliżej wody. Zapatrzył się w nią, a uśmiech na jego twarzy stawał się coraz szerszy, aż w końcu niespodziewanie parsknął śmiechem.

- Wiesz, Rogaś naprawdę próbował mnie wrzucić do tego jeziora.

Remus uniósł brwi.

- Próbował? - prychnął i nim wciąż chichoczący Łapa zdążył choć na niego spojrzeć, Lunatyk złapał go w pasie i wepchnął do wody. - A to niby on jest ten silny.

Ignorując zdegustowane wrzaski Syriusza i to, że przez jego chlapanie był już niemal cały mokry, zrzucił z siebie sweter i buty.

- Przesuń się - powiedział, po czym wbiegł do wody, oblewając go całego i śmiejąc się.

Chwilę później, ociekające wodą futrzane cielsko pchnęło go do tyłu, powodując, że teraz oboje byli przemoczeni do suchej nitki.

- Hej! - krzyknął Remus. - Kantujesz!

Syriusz szczeknął mu tylko w odpowiedzi i wbiegł z powrotem na brzeg, otrzepując się.

Lunatyk pokręcił głową i podniósł z piaszczystego dna. - Ja nawet nie będę pytał, jak to się wtedy skończyło

- Cóż na pewno nie tak, jak teraz - odparł Łapa, teraz już w ludzkiej formie, patrząc znacząco na swojego buta, z którego właśnie wylewał wodę. - To było skandaliczne zagranie, Luniaczku!

Remus parsknął pod nosem i znów go ochlapał.

- Wstawaj, jeszcze nie skończyłem - powiedział.

- Och, doprawdy? - Łapa nie potrafił powstrzymać lewego kącika jego ust przed krzywym uśmiechem.

- Nie prowokuj mnie - mruknął Remus, choć wiedział, że już za późno, gdy ten zdjął z siebie mokrą, skórzaną kurtkę, wciąż patrząc mu w oczy.

- Więc co takiego mnie jeszcze czeka? - zapytał.

Remus przyjrzał się dokładnie przylegającemu do jego wilgotnego ciała białemu podkoszulkowi.

- Wyglądasz pięknie - szepnął.

Syriusz spojrzał na niego chytrze i podszedł bliżej.

- W takim razie dobrze, że zemstę mam już za sobą - powiedział. - I możemy przejść do twoich planów

- Wydaje mi się, że uległy zmianie - mruknął Remus i pocałował go bez chwili zwłoki. Ale ten pocałunek był inny. Silniejszy, zachłanny, bardziej impulsywny, z nutką szaleństwa. A gdy potrzebowali złapać oddech, śmiali się tak bardzo w swoich objęciach, że w końcu stracili równowagę i znów wylądowali w jeziorze.

- James utopiłby nas oboje - wykrztusił Syriusz patrząc z góry na przygniecionego przez niego, roześmianego Remusa.

- Całe szczęście go tu nie ma - powiedział, obserwując, jak chłodna woda spływa po czarnych włosach Łapy, po czym spada prosto na jego twarz. Było w tym widoku coś magicznego. Sprawiało, że jeszcze silniej odczuwał w tym momencie ich bliskość.

- Na co tak patrzysz? - spytał cicho Syriusz, kierując wzrok Remusa na jego mokre, lekko napuchnięte usta.

- Na ciebie

Łapa uśmiechnął się i potrząsnął głową, strzepując na niego resztę wody z włosów. Lunatyk zmarszczył nos i przymknął oczy, nieświadomy, że o to właśnie chodziło, dopóki nie poczuł teraz już chłodnych dłoni na swojej twarzy, a chwilę później tych cudownych, wilgotnych ust, które do nich dołączyły.

Remus mruknął zadowolony.

- Najlepsza zmiania planów w moim życiu - powiedział potem, gdy siedzieli na brzegu, a Syriusz z pomocą magii suszył swoje buty.

- Ja planuję pozostać przy moich planach

- Masz jeszcze jakieś?

Pokiwał głową.

- Przekonasz się.

Remus westchnął. Wiedział, że nie wydobędzie ich z niego ani sekundę wcześniej. Chwycił leżący u jego stóp patyk i wrzucił go do wody, patrząc jak zaburza lśniące odbicie nocnego nieba.

Usłyszał jak obok niego, Syriusz wypowiedział kolejne zaklęcie i odstawił buty na bok. Widział kątem oka, jak chłopak przygląda mu się z czułością wypisaną na twarzy i starał się nie myśleć o tym, jak wiele jego bólu znosiło to miejsce. Spojrzał na niego, czując, że powinien coś powiedzieć.

- Teraz już wszystko będzie dobrze - odparł. - Jestem tutaj z tobą

Oczy Łapy zalśniły beztrosko.

- Spróbowałbyś nie - odparł z uśmiechem.

- W życiu.

Złapał jego szczupłą dłoń i narysował palcem w jej wnętrzu serce, po czym zacisnął ją mocno, patrząc mu głęboko w oczy, które zaszły łzami. Łapa wydał z siebie coś pomiędzy szlochem, a śmiechem i oplótł ramiona wokół jego szyi, kryjąc twarz w jej zagłębieniu. Siedzieli tak w ciszy przez dłuższy czas, a Remus w zamyśleniu przeczesywał lekko jego wilgotne włosy.

Był tak bardzo wdzięczny Jamesowi za to, jak walczył o nich oboje. O to by się pogodzili. Gdyby nie wybaczył wtedy Łapie, nie miałby tego wszystkiego, a on pewnie dalej siedziałby tu samotnie, obwiniając się. A Syriusz miał rację - nie walczyli dla Dumbledora, ale dla siebie. Dla swojego przywódcy walczyli Śmierciożercy. Oni tak naprawdę nie potrzebowali przywódcy, bo... mieli miłość, która motywowała ich wystarczająco. Żałował tylko, że tak wielu ciężko było ją dostrzec lub okazać. Spojrzał na wtulonego w niego Łapę i pomyślał o Regulusie. Syriusz kochał go tak mocno, a mimo to...

Potrząsnął głową. Przecież jeszcze wiele może się zmienić. Odrzucił te myśli i objął mocno Syriusza, całując go w czubek głowy, na co ten ją podniósł. Jego policzki i nos były lekko zaróżowione. Wyprostował się nieco by oddać buziaka na jego policzku.

- Remi? - Syriusz przerwał tą otaczającą ich przyjemną, beztroską ciszę, odsuwając się nieco.

Remus niemal natychmiast wyczuł jego zdenerwowanie, gdy Łapa zaczął się wiercić na trawie i wysunął prawą dłoń do kieszeni swojej skórzanej kurtki, która leżała obok.

- Hm? - mruknął w końcu Lunatyk, udając, że nie zauważył dziwnego zachowania chłopaka.

- Ja... - zaczął Syriusz i obrócił się przodem do Remusa, starając się ze wszystkich sił, by patrzeć mu w oczy. W końcu warknął sam do siebie: - Cholera, do dupy jestem w te klocki

Znów spuścił wzrok. Lunatyk zauważył jego nerwowe przebieranie stopami i instynktownie złapał go za rękę, podczas gdy Łapa, jakby ośmielony, drugą zaczął energicznie grzebać w kieszeni kurtki.

Po krótkiej szarpaninie wyciągnął z niej coś, co tylko przez ułamek sekundy mignęło Lupinowi przed oczami, nie dając szansy na zidentyfikowanie.

- Pomyślałem sobie po prostu, że... - przełknął ślinę, nim na dobre spojrzał prosto w zielonkawo brązowe oczy Remusa. - Kocham cię, Luniaczku i...

- Też cię kocham, Ła- - Lunatyk urwał nagle.

Syriusz powoli wyciągnął dłoń i rozłożył zaciśnięte palce, ukazując drobny przedmiot, który jeszcze chwilę wcześniej był tajemnicą, a teraz...

- Czy t-- - znów urwał. Nie miał wątpliwości. Na bladej, szczupłej dłoni Łapy spoczywał prosty srebrny pierścionek. Jedyne zdobienia stanowiły wyżłobione w nim malutkie gwiazdy. Z kolei jego gładka powierzchnia odbijała blask nocnego nieba i Remusowi wydawał się być najpiękniejszą rzeczą na świecie.

Pod wpływem impulsu i nieskrywanej ogromnej radości, która w przeciągu tych kilku sekund narodziła się w sercu chłopaka, ujął on mocno twarz Syriusza w dłonie i po raz kolejny złączył ze sobą ich spragnione wargi.

Gdy w końcu się od siebie oderwali, Łapa odezwał się nie potrafiąc ukryć własnego szczęścia:

- Uznam to za zgodę, Luniaczku - roześmiał się i delikatnie ujął wciąż lekko poranioną po ostatniej pełni dłoń Remusa, który obserwował, jak powoli wsuwa pierścionek na jego palec, a uśmiech na jego twarzy stawał się coraz szerszy.

Nagle, po kolejnej krótkiej ciszy, Syriusz zarzucił ramiona wokół jego szyi i oboje wylądowali na trawie, natychmiast wybuchając śmiechem.

- Dziękuję - szepnął Łapa. Remus odpowiedzi tylko ścisnął go mocniej i wciągnął ten znajomy zapach dymu i leśnego powietrza.

~~~

- Oczywiście, że pamiętam - odpowiedział ze łzami w oczach i sięgnął dłonią pod sweter, wyciągając spod niego naszyjnik wraz z zawieszonym na nim pierścieniem. - Mówiłem, że będzie dobrze

- A ja obiecałem, że mnie nie stracisz - W oczach Łapy również zatańczyły łzy. - Wiesz, naprawdę wiele wspomnień utraciłem w...

Twarz Syriusza momentalnie się zasępiła, a jego oczy znów przybrały ciemny, przerażony odcień. Lunatyk złapał jego wychudzoną dłoń i ścisnął lekko.

- Ale... ale nie to. To wspomnienie.. ja... - Łapa zaśmiał się nerwowo. - W zasadzie myślę, że to ono utrzymywało mnie tak długo przy życiu. Bo w głębi duszy, wciąż kocham cię równie mocno. Z jakiegoś powodu d- dementorzy nie byli w stanie mi tego odebrać.

Syriusz wział głęboki oddech i cały zadrżał.

- Wiem, że teraz... T-tonks i-

Spuścił wzrok, a po jego policzkach spłynęły łzy. Wyrwał dłoń z uścisku Remusa. Teraz trząsł się już cały czas.

- Hej...

- Błagałem, żeby to się skończyło, ale o-oni... to nie moja wina!

- Hej, hej, hej! - Remus zamachał mu ręką przed oczami, skupiając jego rozbiegany wzrok. - Powiedziałem, że będzie dobrze. I jest.

Spojrzał na stojącą przed nim, niemalże skuloną postać Syriusza, znów złapał i rozluźnił jego mocno zaciśnięte, rozedragne dłonie, na co ten zacisnął powieki.

- Wszystko jest w porządku. Spójrz na mnie - szepnął Remus. - Proszę.

Po chwili zwłoki, Łapa powoli otworzył oczy.

- Tonks wie - powiedział cicho Remus, patrząc w te dwie znajome gwiazdy, którym usilnie próbował przywrócić dawny blask. - Że ja też wciąż kocham cię równie mocno.

Remus dałby słowo, że jego srebrne oczy faktycznie rozbłysły, tuż przed tym, jak pochylił się lekko, by go pocałować i móc znów błądzić dłonią po labiryncie jego czarnych włosów.

THE END


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro