Rozdział 33

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Pov. Peter

Krzyczałem. Miotałem się na wszystkie strony. Kopałem, uderzałem wszystko na swojej drodze. Pozwoliłem, by bezsilna furia kreowała moje ruchy. Odkryłem się jak nigdy. Jestem słaby i żałosny. Gniew wypełniał mnie w zupełności. Każdą pojedynczą komórkę w moim organiźmie. Każde najmniejsze zakończenie nerwów paliło żywym ogniem. A na zewnątrz... na zewnątrz byłem zupełnie opanowany. Siedziałem prosto, w siadzie skrzyżnym, z kpiącym uśmieszkiem i pogardą w oczach. Przybrałem taką maskę i zdejmę ją dopiero, gdy będę sam. Wtedy pozwolę sobie na słabość. Wtedy w całości oddam się furii. Ale teraz... teraz nie mam uczuć. Nie czuję zupełnie nic. Jestem jak maszyna. Bez względu na to, co powiedzą, nikt nie będzie w stanie wytrącić mnie z równowagi. To pan Fisk mnie tego nauczył. Nie zobaczą, że cierpię. Że gniew bezlitośnie rozrywa mnie od środka. Że to tak cholernie boli. Bo naprawdę... naprawdę wierzyłem, że panu Starkowi zależy. Ale... oczywiście, dlaczego miałoby mu na mnie zależeć? Tak więc teraz... teraz jestem Spike. Bezczelny, arogancki Spike, który nie liczy się z uczuciami innych. Bo i po co? Oni nie liczą się z moimi uczuciami.

-Oszukałeś mnie, Peter- zauważył. Uśmiechnąłem się łobuzersko.

-Bystry jesteś- stwierdziłem, po czym zachichotałem złośliwie. Zmarszczył brwi.

-Daruj sobie- mruknął.

-Nie umiesz się bawić- udałem zawód. Przewróciłem oczami i wygiąłem usta w lekką podkówkę.

-Dlaczego? Dlaczego to zrobiłeś?- nie wiedziałem, czy ta dziwna nutka w jego głosie to smutek, zawód, czy może po prostu rezygnacja, ale nie obchodziło mnie to.

-Ależ to bardzo proste. Żebyś mi zaufał i dostarczał informacje- wzruszyłem ramionami, jakby to było oczywiste.

-Wiesz doskonale, że nie o to mi chodzi!- warknął. Oczywiście, że wiem, ale miło jest się trochę podroczyć, kiedy już odzyskałem nad sobą panowanie. To na dachu... nie powinno mieć miejsca. Powinienem nad sobą panować. Zawsze powinienem nad sobą panować. Bo kiedy ten gniew się uwalnia... robię złe rzeczy. Bardzo złe rzeczy.

-Miałem swoje powody- rzuciłem obojętnie.

-Jakie?- niecierpliwił się. Na moje usta wkradł się drobny uśmiech. Posłałem mu wymowne spojrzenie, które dało mu do zrozumienia, że i tak nic nie powiem- chodziło ci o zemstę, tak?- nie. Chodziło mi o Kingpina. Zabiłby mnie. A ja chciałem przeżyć. Muszę przeżyć. Obiecałem cioci, więc choćby nie wiem co, dotrzymam słowa.

-Nie. O zemstę, chodziło mi na dachu. A tak na marginesie, wygrałbym.  Gdyby nie to, że reszta się wtrąciła, byłbyś trupem- stwierdziłem od niechcenia.

-Nie zabiłbyś mnie, Peter- uśmiechnąłem się, widząc lekkie drganie powieki i niepewność w jego oczach.

-Sam nie wierzysz w to co mówisz- zauważyłem. Wiem, kiedy ludzie kłamią. On kłamie.

-I co? Naprawdę tak to po tobie spływa? W ogóle cię to nie rusza?- tak bardzo chciałem, żeby to była prawda. Tak bardzo chciałem nie podchodzić do tego emocjonalnie. Żeby kompletnie mnie to nie ruszało. Ale nie potrafiłem. Nie potrafiłem być tak bezwzględny.

-Nic a nic- wzruszyłem ramionami, z przyjaznym uśmiechem na twarzy.

-Skoro nie chodziło o zemstę, to... o co? Przecież mogłeś mieć informacje! Zhakowałeś system i mój i Tarczy- przygryzłem policzek od środka i zmarszczyłem brwi. Ma rację. Nie chodziło mi o informacje. Ale nie powiem mu przecież, że pan Fisk mi groził.

-Już mówiłem. Miałem swoje powody i nic ci do tego- warknąłem. Zmarszczył brwi.

-Jak sobie chcesz- powiedział obojętnie. Przechyliłem lekko głowę. Co on kombinuje? Pan Stark wstał i skierował się do wyjścia, jednak w ostatniej chwili zatrzymał się i spojrzał na mnie przez ramię- nienawidzisz mnie, prawda?

-Z całego serca- powiedziałem ze słodkim uśmiechem. Wyszedł bez słowa, zostawiając mnie samego. Odetchnąłem z ulgą i oparłem się o przeźroczystą ścianę. Muszę coś wymyślić. Już na dachu wiedziałem, że tu skończę. Nie miałem najmniejszych szans. Muszę jakoś uciec. Jakkolwiek. Nie chcę trafić na jakieś przesłuchanie. Będą się starali wytrącić mnie z równowagi, żebym zaczął sypać. Nie zrobię tego. Nie wolno mi. Bez względu na wszystko, nie mogę zdradzić pana Fiska.

Pov. Stark

Wyszedłem z pomieszczenia ze łzami w oczach. Nie potrafię z nim rozmawiać. Nie teraz. To jest... zbyt bolesne. Jego obojętność. Po tym wszystkim, on jest po prostu... zimny, oschły, jakby za dotknięciem jakiejś magicznej różdżki zapomniał o wszystkich, rzekomo "trudnych chwilach", w których byłem przy nim. Chociaż, czy to dla niego cokolwiek znaczyło? Przecież dzieciak tylko grał. Jestem pewien, że ostatnio, na dachu, specjalnie czekał, aż wyląduję, żebym zastał go właśnie w tym stanie. Po prostu... ugh, a ja się dałem głupio nabrać.

-Tony? W porządku?- spytała łagodnie Natasha.

-Ehm... co? A, tak- mruknąłem, lekko zdezorientowany. Nie było w porządku. Absolutnie nie było.

-Nie pieprz- powiedziała, zakładając ręce na klatce piersiowej.

-Uhh, dobra. To po prostu... boli, wiesz? Ja... naprawdę wierzyłem, że uda mi się... no nie wiem... pomóc mu? Przemówić mu do rozsądku? Nie wiem, czego oczekiwałem. A on... stał się... no taki- kobieta posłała mi współczujące spojrzenie.

-Wiem, Tony- szepnęła- Fury zaraz będzie przesłuchiwać Petera. Ostatnio z tym zwlekał i sam wiesz, jak się skończyło- uniosłem brwi.

-Co?! Ale... mówiłem mu, że to bez sensu- podniosłem głos. Rudowłosa wzruszyła ramionami. Pobiegłem szybko do pomieszczenia, w którym znajdował się ekran, ukazujący obraz z kamery, umieszczonej w celi dzieciaka.

Pov. Peter

Nagle usłyszałem dźwięk otwierania drzwi. Spojrzałem niechętnie w tamtą stronę. Kilku uzbrojonych agentów. Nie znam ich. Zmarszczyłem brwi i wydałem z siebie jęk irytacji, gdy otworzyli drzwi do mojej celi, a jeden z nich rzucił mi kajdanki dla mutantów. 

-Zakładaj- rozkazał agent. Przewróciłem oczami. Nie ma sensu się z nimi kłócić. Jestem na celowniku jedenastu z nich, więc postanowiłem wykonać polecenie. Po chwili, gdy miałem je już na sobie, wysoki mężczyzna podszedł do mnie i pociągnął za nie, zmuszając do wstania. Syknąłem, czując że nie mogę stawiać żadnego oporu. Nie byłem przyzwyczajony do czegoś takiego. Na ogół, jedyną osobą, która byłaby w stanie miotać mną jak pieciolatkiem, był Kapitan Ameryka. Agent mruknął z zadowoleniem, widząc, że skutecznie pozbawiają mnie mocy. Posłałem starszemu najbardziej nienawistne spojrzenie, na jakie tylko było mnie stać. Ten puścił mnie i wyszedł, razem z resztą agentów, zostawiając mnie samego. Zmarszczyłem brwi.

-Halo!- uniosłem lekko ręce- zapomnieliście o czymś!- zignorowali mnie. Zmrużyłem oczy i z rezygnacją wróciłem do poprzedniej pozycji. Trochę się przestraszyłem. Bez mocy, jestem bezbronny. Co oni chcą zrobić? Nie sądzę, by zamierzali mnie zabić, ale dlaczego pozbawili mnie siły, skoro i tak siedzę tutaj?

A gdybym tak znowu wykorzystał pana Starka? Jest naiwny. Bardzo naiwny. Mógłbym go przekonać, że chcę wrócić z nim do wieży. Sam by mnie uwolnił. Ten człowiek jest bardzo przewidywalny. Nie powinno być z tym problemów. Chociaż... czy znowu dałby się nabrać? Przecież nie jest głupi. Uczy się na błędach, prawda? Chociaż... spróbować nie zaszkodzi. Tylko muszę się trochę otworzyć. A przynajmniej on musi myśleć, że to zrobiłem. Pomoże mi uciec i jeszcze postara się, by mnie nie gonili. Uśmiechnąłem się sam do siebie, myśląc o tym.

-Nie wydaje mi się, żebyś miał jakieś powody do radości- zauważył Fury, wchodząc do mojej celi. A więc o to chodziło. Spojrzałem na niego, wciąż z uśmiechem na twarzy.

-Oo, już się bałem, że nie przyjdziesz się przywitać- udałem radość. Mężczyzna splótł ręce na klatce piersiowej.

-Daruj sobie te swoje gierki, Parker- mruknął ponuro.

-Och, ale ty jesteś sztywny- westchnąłem teatralnie.

-No cóż, dorośli tak mają, chłopcze- uhh, punkt dla niego. Przewróciłem oczami, za co otrzymałem złośliwy uśmiech.

-Dobra, czego chcesz?- spytałem.

-Coś ty taki niecierpliwy? Nie chcesz pogadać?- spytał złośliwie. Uśmiechnąłem się kpiąco.

-Wiesz, bardzo chętnie, ale tak się składa, że planowałem jeszcze dzisiaj uciec, więc z łaski swojej przejdź do rzeczy- starszy roześmiał się fałszywie.

-Chyba leki wciąż działają- zakpił- nie licz, że uda ci się uciec. Naprawdę myślisz, że tego nie widzę?- zmarszczyłem brwi.

-Niby czego?- burknąłem.

-Ostatnio byłeś zdecydowanie bardziej pewny siebie. Kompletnie nie masz pojęcia, co teraz zrobić, prawda? Boisz się jak cholera. Udajesz twardego, ale tak naprawdę jesteś tylko przerażonym, małym chłopcem.

Pov. Stark

Obserwowałem to wszystko z niepokojem. Wiem dokładnie, co Fury chce osiągnąć. Peter uśmiechnął się z politowaniem.

-Szczerze mówiąc, jestem rozczarowany. Naprawdę sądziłem, że wielkiego Nicka Fury'ego stać na coś więcej, niż zwykła, na dodatek żałosna prowokacja. No cóż. Jak widać, myliłem się- zakpił chłopak. Przejrzał go. Zmarszczyłem brwi, widząc iskierki gniewu w oczach Fury'ego. To on miał sprowokować Petera, a tymczasem daje to zrobić dzieciakowi.

-Nie pogrywaj ze mną, Parker- warknął dyrektor.

-I tak ci nic nie powiem- zanucił, przeciągając lekko samogłoski i kiwając się na materacu.

-To się jeszcze okaże- mruknął Fury. Co on chce zrobić?- a więc, co to była za transakcja?- chłopiec zachichotał.

-Nie mam pojęcia- powiedział z łobuzerskim uśmiechem na twarzy.

-To się źle dla ciebie skończy, rozumiesz? Kim byli tamci ludzie?- chłopak przybrał obojętny wyraz twarzy i wzruszył ramionami, po czym znów uśmiechnął się cwaniacko- dobra, Peter. Posłuchaj mnie. Możemy ze sobą walczyć, ale możemy też się dogadać. Ty pomożesz mi, a wtedy ja pomogę tobie, dobra?- dzieciak przekrzywił głowę.

-Mhm, ty chcesz mi pomóc? Uważaj, bo jeszcze uwierzę- Parker zaśmiał się pod nosem.

-Nie, nie chcę. Ale to zrobię. Wolność za informacje. Co ty na to?- kłamie. Nie wypuści chłopaka ot tak. Wiem, że tego nie zrobi.

-Byłoby miło, jakbyś się wyraził bardziej precyzyjnie- stwierdził dzieciak. Naprawdę się na to nabierze? No tak, Fury też jest przekonujący.

-Konkrety, dzieciaku. Chcę usłyszeć konkretny- oznajmił Nick. Chłopiec spoważniał na chwilę i pokiwał głową ze zrozumieniem.

-Wiesz co? Pierdol się- rzucił beztrosko. Nagle Fury podszedł gwałtownie do chłopaka i uderzył go w twarz z otwartej dłoni. Peter upadł na materac z cichym syknięciem, a po chwili podniósł się i uśmiechnął zadziornie- no proszę proszę, jednak stać cię na coś więcej- zakpił. Ruszyłem w kierunku wyjścia, jednak powstrzymała mnie dłoń na ramieniu.

-Uspokój się, Tony- powiedziała spokojnie Natasha. Spojrzałem na nią z niedowierzaniem.

-Nie będzie go bił. Nie pozwolę na to- warknąłem w odpowiedzi.

-Przecież Fury go nie skrzywdzi. Musi mieć te informacje, tak?- zmarszczyłem brwi.

-Ale ja nie mogę...- zacząłem.

-Nie wtrącaj się- rozkazała. Westchnąłem z rezygnacją i wróciłem wzrokiem do ekranu.

-Mów co wiesz!- warknął Nick. Peter zdawał się nic sobie nie robić z tego, że mężczyzna przed nim jest coraz bardziej zdenerwowany, a chwilowo, jest także silniejszy.

-Kiedy ja prawie nic nie wiem- uśmiechnął się łobuzersko i posłał starszemu niewinne spojrzenie.

-Nie denerwuj mnie, Peter. Po prostu powiedz wszystko- rozkazał Fury.

-Zmuś mnie- rzucił beztrosko, z uśmiechnąłem na twarzy. Zmarszczyłem brwi. Niech już przestanie go prowokować. Nie chcę, żeby Fury coś mu zrobił. Czemu Peter nie może po prostu współpracować? To jest... nie potrafię patrzeć na to obojętnie, jak inni.

-Wedle życzenia- syknął dyrektor i znów uderzył dzieciaka, tym razem zdecydowanie mocniej. Chłopak pisnął cicho i wpadł na ścianę za sobą. Szybko się podniósł i zmierzył Nicka nienawistnym spojrzeniem, po czym, zupełnie jakby nagle zmienił maskę, znów przyjął pogardliwy, kpiący wyraz twarzy.

-Idę tam- warknąłem i ruszyłem w kierunku wyjścia. Natasha chwyciła mnie mocno za przedramię.

-Zostań, Tony. Nie wtrącaj się- rozkazała. Zmarszczyłem brwi i spróbowałem się wyszarpać, jednak nie miałem z nią szans.

-On nie ma prawa go bić, rozumiesz?!- krzyknąłem. Kobieta przewróciła oczami i pchnęła mnie w głąb pomieszczenia.

-Zostaw ich. Nic mu nie będzie- rzuciła obojętnie. Pokręciłem głową.

-Jak możesz?- spytałem z niedowierzaniem.

-To przestępca, rozumiesz Tony? A Fury musi wyciągnąć z niego te cholerne informacje- oznajmiła. Zmarszczyłem brwi i wróciłem wzrokiem do monitora.

-Czy ty naprawdę wciąż go chronisz? Będziesz lojalny wobec Fiska, nawet teraz, gdy zostawił cię samego?- chłopakowi lekko zrzedła mina. Trafił w czuły punkt.

-Nie zostawił mnie- mruknął dzieciak.

-Tak sądzisz? To jakbyś to nazwał? Broniłeś go, a on tymczasem wsiadł w samochód i odjechał, mając kompletnie gdzieś, co się z tobą stanie- widziałem rosnący triumfalny uśmiech na twarzy Fury'ego i skręcało mnie od środka.

-Każdy dba o siebie- Peter wzruszył ramionami.

-To dlaczego robiłeś wszystko, żeby tylko Kingpin uciekł?- dzieciak zmarszczył brwi.

-To moja praca- rzucił od niechcenia.

-I naprawdę sądzisz, że go obchodzisz?- zapytał uśmiechnięty dyrektor.

-Oczywiście, że tak- syknął chłopak.

-To czemu ci nie pomógł? Wiedział, że nie masz szans uciec. Zostawił cię na pastwę losu- Peter przewrócił oczami.

-Wiem, co chcesz osiągnąć. Daj sobie spokój. I tak nic ci nie powiem- powiedział Parker i uśmiechnął się cwaniacko.

-Pytam ostatni raz. Kim byli ci ludzie?!- warknął zirytowany Fury.

-Obiecujesz, że ostatni?- Peter uśmiechnął się łobuzersko i zachichotał złośliwie. I w tym momencie, dyrektor Tarczy przekroczył granicę. Podszedł do dzieciaka i wymierzył mu silny cios pięścią w szczękę. Peter upadł na ziemię, a w jego oczach zagościł strach. Był on tam tylko przez chwilę, jednak to w zupełności wystarczyło. Zmarszczyłem brwi i zacisnąłem dłonie w pięści. Chciałbym go nienawidzić. Naprawdę bym chciał. Ale nie potrafię. To mój dzieciak i NIKT nie ma prawa robić mu krzywdy. Bez względu na to, jak wysoko postawiony jest Fury, przyłożę mu, jeśli jeszcze raz tknie Petera.

-Dość tego- warknąłem i nie zważając na protesty innych, ruszyłem do wyjścia. W momencie, w którym Natasha złapała mnie za ramię, zgromiłem ją wzrokiem. Po prostu posłałem jej wściekłe spojrzenie, które mówiło, że nie ręczę za siebie, jeśli nie pozwoli mi interweniować. Puściła mnie i pozwoliła odejść. Pobiegłem szybko do pomieszczenia z celą Petera. Zobaczyłem przez szybę w drzwiach, jak dyrektor podnosi chłopca za kołnierz.

-Słuchaj, smarkaczu...- przerwał, gdy wpadłem do środka z zaciśniętymi mocno pięściami, za co zyskałem zirytowane spojrzenie mężczyzny i zdezorientowane dzieciaka

#wojnapolsatowa

*****

2173 słowa

Hejka!

Oj tak, będzie drama xD

Mam nadzieję, że się podobało :)

Do zobaczenia<3<3<3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro