20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W śnie widziałam blond czuprynę wiadomości i kilka innych wspomnień. Nagle zobaczyłam czarne ślepia krzyknęłam przerażona siadając na łóżku. Do mojego pokoju wparował Alec trzymający łuk po moim policzku płynęły łzy, ten strzelił prosto w  moje serce.

Wrzasnęłam głośniej ciężko oddychając ktoś mię szturnął. Otworzyłam oczy wokół mojego łóżka stało rodzeństwo Lightwood'ów, Jace  i o dziwo Magnus

-Co wy tu robicie? - Spytałam im się przyglądając

-Zabił się człowiek, Valentine przekazał ci wiadomość- Zaczął beznamiętnie niebieskooki

-Że zostaniesz zabita - Dodała Isabelle, usiadłam to nie była moja Izzy coś tu nie grało moi przyjaciele zniknęli a nade mną nachylała się czarna postać .

-Fajne przedstawienie prawda -Spytał uśmiechnięty

-Dlaczego ja?-Spytałam odsuwając się od niego 

-Przeszkodzisz mi, trzeba pozbywać się wrogów prawda? - Pogładził mnie policzku a ja miałam ochotę mu coś zrobić

-Porozmawiajmy normalnie zawrzyjmy układ...-Zaczęłam a ten mi przerwał

-Układ diabła z anielicą brzmi ciekawie lubię zabawę...

-Co ty na to? - Puściłam do niego oczko a ten się uśmiechnął

-Dopóki nie zabiją Valentine'a zostaniesz przy życiu-Uścisnęłam z nim dłoń

-Pa aniele-Mówiąc to postać zniknęła

-Żegnaj diable-Pomieszczenie zniknęło, a ja obudziłam się w swoim łóżku byłam sama miałam na sobie wcześniejsze ciuchy.

Poszłam wziąć prysznic i zmyć z siebie ten koszmar. Przebrałam się w dżinsy i biały t-shirt, było już południe więc postanowiłam zejść na dół coś zjeść. Na stole leżały resztki śniadania, nalałam sobie wody do szklanki. Gdy ją opróżniłam moje ciało się spięło, odruchowo rzuciłam szklanką prawie trafiając w głowę Jace'a ale ten się schylił patrząc na mnie zaskoczony.

-Co z tobą rozumiem, że wkurwiam ale jeszcze nic nie powiedziałem-Wywróciłam oczami

-To odruch sorry lalusiu-Odpowiedziałam opierając się o blat

-Alec po ciebie poszedł, zaraz zebranie w bibliotece- Wyjaśnił uważnie mi się przyglądając 

-Nie było go wczoraj?-Spytałam marszcząc brwi a ten również to zrobił

-Obudziłaś się godzinę temu-Stwierdził nadal wgapiony we mnie 

-Czas - Stwierdziłam szeptem odwracając wzrok

-Co?-Dopytał podchodząc bliżej

-Myślałam, że dłużej spałam-Wyjaśniłam wzruszając ramionami- Clary już jest?- Spytałam ciekawa 

-Tak- Mówiąc to odwrócił wzrok

-Idziemy? - Uniosłam jedną brew patrząc na niego, gdy chciałam się ruszyć ten podszedł do mnie patrząc mi prosto w oczy .

-Co jest z Alec'iem? - Spojrzałam na niego zażenowana, a skąd ja mogę to wiedzieć nie siedzę mu w głowie ale on najwyraźniej myśli inaczej

-Nie wiem to ty jesteś jego Parabatai, ja jestem tylko aniołem który za długi tu był....-Westchnęłam wspominając pakt na który się zgodziłam 

-Co?-Spytał obierając się o blat niedaleko mnie 

-Idę do biblioteki przekaż ważniakowi, że żyje i czekam na was z resztą- Jak powiedziałam tak zrobiłam, po chwili byłam w bibliotece usiadłam na stole. Gdzie na krzesłach znajdowała się reszta.

-Moja matka ma małe szanse... - Zaczęła Clary spojrzałam na nią-Pomożesz jej?-Poprosiła błagalnie

-A co ja mogę zrobić?- Spytałam a ta mi się przyglądała

-Mnie wybudziłaś Jace'a mi wszystko powiedział, tak samo uratowałaś Simona czy Isabelle- Zaczęła patrząc na mnie jak na ostatnią deskę ratunku, no w sumie co mi szkodzi spróbować

-Spróbuje jutro-Odparłam krótko patrząc na wchodzącego do środka blondyna oraz jego Parabatai oraz Izzy 

-Dziękuję, to wiele dla mnie znaczy-Kiwnęłam głową patrząc na luka 

-Zacznijmy od początku ile wiesz? - Zaczął Jace krzyżując ręce na piersi 

-Valentine żyje i planuje zemstę -Wyjaśniłam chwile się zastanawiając- Zaatakuje za jakiś czas musi odzyskać siły, zniszczy podziemnie musimy szykować się do wojny

-Na statku była wojna -Zaprzeczyła Isabelle

-Potyczka, rzeź , chciał nas osłabić uderzy silniejszy-Wyjaśniłam patrząc na każdego z osobna 

-Skąd wiesz tyle o moim ojcu - Zaczęła rudowłosa

-Więził mnie przez miesiąc z resztą myśli logicznie-Wytłumaczyłam dziewczynie a Jace krzywo na mnie spojrzał

-On i logiczne myślenie?-prychnął lekceważąco blondyn

-Ona ma rację, był moim Parabatai jest taki jak mówi zabije nas bo jest wściekły na Clave i podziemie-Stwierdził poważnie Luke

-Dokładnie-Potwierdziłam jego słowa zadowolona, że chociaż ten zgadza się z moimi przypuszczeniami.

-A ten facet w skrzydle - Zapytała Isabelle zerkając na moją ręke

-Przekazał mi wiadomość-Wyjaśniła

-Od Valentine'a? - Dopytała Clary

-Powiedzmy, dostałam ostrzeżenie-Mówiąc to zerknęłam na Alec'a który przyglądał się Jace'owi

-Grozi ci? - Kontynuował Luke , a ja zaczęłam słyszeć szepty w mojej głowie odwróciłam wzrok

"Nie mów im o mnie, to nasza tajemnica aniele"

-Tak, gdy zginie..-Zaczęłam ale głos mi przerwał

"Nie zapędzaj się tak wymyśl coś"

-Naślę na mnie zabójcę jeśli będę w tym uczestniczyła- Wyjaśniłam wracając do nich wzrokiem 

-I co ty na to? - Spytał Jace

-Zobaczymy może kolejny będzie trudniejszą do zabicia, pomogę wam nawet jeśli zależy od tego moje życie tak robią nocni łowcy-Mówiąc to wzruszyłam ramionami 

-Tylko, że ty jesteś aniołem to my powinniśmy cię strzec-Zaczął Alec

"Masz wielbiciela"

Obróciłam się w stronę głosu ale nic tam nie było, zeszłam ze stołu.

"Lepiej się schowaj"

Zmarszczyłam brwi patrząc przez okno.

"Schowaj się!!"

Podeszłam bliżej szyby 

"Kurwa chowaj się!!!!"

-To idiotyczne ona i tak zrobi co będzie uważała za słuszne-Zaczął Jace

Dostrzegłam błysk lecący w moją stronę, głos w mojej głowie ucichł

-Rose!!!- Słyszałam krzyk Clary, ktoś odciągnął mnie w bok a pocisk zrobił dziurę w ścianie lądując na końcu pomieszczenia 

" Masz szczęście aniele"

-Co to miało być?!-Spytał Jace 

-Zamknij się - warknęłam podchodząc do ściany, w środku niej była srebrna kula z której wylewała się krew demona.

"Zaskoczona?"

Podniosłam kule ale po chwili ją puściłam czując pieczenie, miałam poparzoną rękę

-Rose zostaw to wyślemy to do idrisu-Zaczął Alec kreśląc na moich dłoniach czarne linie zrobiło mi się ciepło a po chwili poparzenie zniknęło.

"To się zdziwią"

-Nie, konsul będzie jutro sama to zobaczy - Powiedziałam spokojnie

-Twoi mordercy są kreatywni- Prychnął Jace

-Możliwe, - Obróciłam się do nich-Lepiej tego nie dotkać

Wróciliśmy do rozmowy na temat planów ojca Clary. Gdy zebranie się skończyło poszłam do kuchni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro