21
Nalałam sobie wody wypiłam ją ciężko wzdychając. Usiadłam za wyspą kuchenną będącą na środku pomieszczenia, oparłam się o nią a w głowie słyszałam szepty.
"Masz szczęście gdyby nie twoi znajomi leżała byś martwa"
-O to ci przecież chodziło-Szepnęłam pod nosem
"Nie dokładnie o to"
Głos w mojej głowie ucichł, siedziałam tak chwile a gdy miałam wstać, usłyszałam jak ktoś wchodzi do kuchni, więc postanowiłam się z stamtąd nie ruszać.
-Co z tobą Alec? - Spytał Jace
-O co ci znowu chodzi?!-Spytał z precesją
-Mi?, Chodzisz poddenerwowany...-Zaczął a niebieskooki mu przerwał
-Nie prawda-Odparł krótko
-Jestem twoim Parabatai czuję, że coś nie gra więc mi to po prostu powiedz-Kontynuował o dziwo spokojny Jace rzadko taki był, przez chwile panowała cisza
-To przez nią, widziałeś co się stało na zebraniu dziwnie się zachowywała- Powiedział przejęty Alec
-I to jest powód?-Dopytał blondyn
-Ktoś chce ją zamordować a ona nic sobie z tego nie robi-Kontynuował oburzony
-Taka już jest...-Stwierdził Jace i miał rację
-Nie-Przerwał mu Alec a ja słyszałam westchnięcie Jaca
-Jest wojowniczką wie jakie konsekwencje się z tym wiążą- Wyjaśnił blondyn
-Nie chce żeby jej się coś stało, czuje się dziwnie od kąt...-Zaczął niebieskooki a blondyn mu przerwał
-Ją pocałowałeś?-Dopytał
-Tak-Mówiąc to westchnął aż dziwne, że rozmowa o mnie ich wykańczała
-Porozmawiaj z nią-Zaproponował
-Nie chce mnie słuchać-Wtrącił załamany Alec i miał racje ja nikogo nie słucham nie licząc mojej intuicji.
-Zawsze warto spróbować - Ciągnął Jace
-A ty próbujesz rozmawiać z Clary? O tym, że jesteście rodzeństwem?-To był cios poniżej pasa nawet jak na Alec'a
-Nie mieszaj mnie w to-Powiedział poddenerwowany Jace
-Czyli nie-Prychnął Alec
-Nie, a ty w końcu przyznaj się, że coś czujesz do Rose ,cały miesiąc bez niej chodziłeś poddenerwowany- Kontynuował jego parabatai
-To skomplikowane- Powiedział zmieszany Lightwood
-Nie proste tak czy nie-Ciągnął Jace
-Chyba tak-Mówiąc to westchnął zmęczony a ja zmarszczyłam brwi starszy brat mojej przyjaciółki jest we mnie zakochany? To chyba jakiś kiepski żart po śmierci Valientine'a zginę. A on został by wtedy sam w rozsypce nie chciała bym nikogo doprowadzić do takiego stanu.
-To jej to powiedz-Zaczął Jace, a ja wychyliłam się lekko spod blatu
Chłopacy stali tyłem powoli wstałam obejrzałam się na nich i wybiegłam z kuchni ruszając biegiem do pokoju w którym się zamknęłam.
-To nie możliwe - Szepnęłam sama do siebie opierając się o drzwi
Usłyszałam pukanie do drzwi szybko je prze kluczyłam
-Wiem, że tam jesteś Rose i, że wszystko słyszałaś-Zabrałam kurtkę sztylet i stelę od kluczyłam pokój wychodząc na korytarz
-Chce pogadać-Powiedział blokując mi drogę
-Teraz nie mogę-Mówiąc to wyminęłam chłopaka
-Dlaczego?!-Spytał a ja się do niego smutno uśmiechnęłam
-Pogadamy później-Po tych słowach ruszyłam szybko korytarzem opuszczając instytut postanowiłam odwiedzić Magnusa.
Nie pukałam weszłam jak do siebie co było błędem w środku była rada podziemia
Camille Belcourt, Magnus, oraz Luke Garroway faerie widocznie nie dołączyły.
-Rose?-Spytał zaskoczony Bane przyglądając się mi
-Moja ulubienica-Powiedziała radośnie Camille, uśmiechnęłam się do niej podchodząc do barku i nalewając sobie wina.
-Jesteś za młoda na alkohol - Zaczął rodzicielską gadkę Garroway.
-I na zabójcę demonów - Mrugnęłam do niego siadając obok wampirzycy
-Więc wracając- Zaczął Magnus- Jutro przyjeżdża konsul do tego czasu chce znać odpowiedzi czy staniecie przeciwko Valentine'owi Morgenstern'owi
-A jakie będą z tego korzyści?-Dopytała wampirzyca
-Clave w końcu zacznie rozumieć, że bez podziemia sobie nie poradzi-Powiedziałam popijając wino
-Korzyści dla mnie? - Poprawiła się
-Dostaniesz więcej uprawnień, miała bym nawet pomysł-Zaczęłam biorąc kolejny łyk alkoholu
-Jaki? - Spytała zaintrygowana
-Dostajecie opieprz za zabijanie niewinnych ludzi Clave za to was zabija, może powinniście zabijać morderców i tego typu osoby, raczej nie powinni się do was wtedy przyczepić-Blondynka się uśmiechnęła
-Dwie pieczenie na jednym ogniu mądrze - Skomentowała blondynka
-To na tyle możecie się rozejść - Powiedział Magnus klaszcząc w dłonie, Luke wstał zerknął jeszcze na mnie i wyszedł za to Camille uśmiechnęła się do mnie.
-Do zobaczenia Aniołku - Po tych słowach zniknęła
Magnus oparł się o sofę bacznie mi się przyglądając
-Co się stało?-Spytał zmartwiony
-Jestem wykończona tym wszystkim-Mówiąc to westchnęłam odkładając pusty kieliszek na stolik.
-Chodzi o morderców?-Dopytał a ja spojrzałam mu w oczy
-Nie tylko, chodzi o mnie mojego ojca i to co się ze mną dzieje-Wyjaśniłam
-Sprecyzuj biszkopciku-Poprosił nadal wpatrzony we mnie
-Alec powiedział Jace'owi, że coś do mnie czuje-Spuściłam wzrok bawiąc się swoim sygnetem
-To źle?-Dopytał zmartwiony
-Dla niego tak, mam niedokończone sprawy w idrisie- Zaczęłam a ten mi przerwał
-Co dokładnie?- Spytał marszcząc przy tym brwi
-Ktoś prosi mnie o pomoc, krzyczy cierpi jeśli mu pomogę mogę zginąć-Wyjaśniłam wracając do wspomnień o aniele
-Boisz się śmierci? -Spytał siadając obok mnie
-Nie, boję się że to anioł i że pociągnie mnie ze sobą do nieba-Wyjaśniłam wstając i zerkając za okno
-A co do Alec'a?- Dopytał a ja obróciłam się zerkając na niego
-Nie wiem, nie mogę się ostatnio skupić na niczym Valentine uciekł a po bitwie zauważyłam zmianę-Wyjaśniłam
-Jaką?-Spytał zaciekawiony
-Myślę tylko o zamordowaniu go, uczucia idą na bok nawet nie jestem ich do końca pewna potrzebuje się rozluźnić, będą mnie szukać idę do klubu będziesz mnie krył?-Spytałam patrząc na niego błagalnie
-Zawsze ci pomogę ale za trzy godziny cię z tamtą zabieram-Wyjaśnił a ja się skrzywiłam trzy godziny? to trochę mało- Jutro przyjeżdża konsul musisz odpocząć-Westchnęłam na samą myśl o kobiecie i tym chromym spotkaniu zgaduje, że jak zwykle będę w centrum uwagi starszyzny
-Jasne-Uśmiechnęłam się idąc do swojego pokoju.
Wyjęłam z szały kabaretki, skurzaną spódniczkę i top bez rękawków wszystko w kolorze czarnym. Włosy przeczesałam a na nogi ubrałam ciemne koturny. Narzuciłam skórę pomalowałam się i wyszłam żegnając się z Magnusem, który stworzył portal. Do klubu w którym ostatnio byłam czułam na sobie wzrok mężczyzn nic nowego pomyślałam.
Stanęłam na parkiecie tańcząc z jakimś brunetem ten był coraz bardziej nachalny co mnie denerwowało. Odciągnął go jakiś blondyn o ostrych rysach twarzy wysoki lekko umięśniony zdawało mi się, że skądś go znam. Chłopak zaprowadził mnie do baru wypiliśmy i wróciłam z nim na parkiet. Zatraciłam się w tańcu z przystojniakiem trzy godziny zleciały mi błyskawicznie gdy w końcu zobaczyłam Magnusa.
-Muszę już iść pa-Pożegnałam się uśmiechając do chłopak
Ten to odwzajemnił puszczając do mnie oczko. Wyszłam z klubu wracając do instytutu z dobrym humorem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro