42.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Alec patrzył chwilę na mnie po czym pobiegł do wyjścia. Ruszyłam za nim ciało znikneło. Po chwili poczułam, że stanie się coś złego. Alec oberwał sztyletem w brzuch. Łowca spojrzał na mnie uśmiechając się po czym rozciął sobie gardło.

Spojrzałam na Aleca wzięłam go pod ramię i zaciągnęłam do domu. Weszłam z nim na góre ten upadł na korytarzu.

-Alec - Szepnęłam kucając przy nim - Nic ci nie będzie

-To tylko draśnięcie - Widziałam jak odpływa wyjęłam sztylet kładąc jedną rękę na jego ranie - Rose wiesz, że ja cię... - Alec odpływał zerknęłam na sztylet miał jad demona.

-Będzie bolało ale z tego wyjdziesz-Moja ręka zaczęła świecić a rana się kurczyć po czym zniknęła.

Alec wstał spojrzałam na niego, przytuliłam go a po moim policzku płynęły łzy.

-Przepraszam nie chciałam-Odpowiedziałam a ten wzioł kosmyk moich włosów za ucho

-Ty krwawisz-Obruciłam się patrząc na Jace'a - Alec jesteś cały we krwi co się stało?

-Człowiek Valntaina wbił mi sztylet z jadem-Wyjaśnił

-Trzeba iść do cichych braci-Zaczął wystraszony Jace

-Rose jakoś uleczyła ranę - Oparłam się o ścianę czując zawroty głowy

-Jad demona nie znika od tak - Zaczął Jace - Nie mugł zniknąć jak rana

-Nie zniknął - Zaczęłam odczuwając silny ból głowy

-Co ty mówisz? - Spytał Alec

-Przejęłam go - Czułam się coraz gorzej - Dobrze, że nic ci nie jest

Ruszyłsm wolno w kierunku swojego pokoju gdy zamknełsm drzwi opadłam na ziemię mrużąc oczy. Ból jaki niusł za sobą jad był  nie do  wytrzymania. Pękała mi głową czułam na swoim ciele ogień. To było okropne ktoś zapukał do drzwi.

-Rozmawiałam z Jace'em siedzisz już trzy godziny w pokoju odezwij się chociaż max'owi powiedziałam, że zasnęłaś-Usłyszałam głos izzy

-Muszę z nią pogadać - Jace był zmartwiony co mnie zaskoczyło wstałam zabierając dresy i stanik sportowy.

Weszłam do łazienki zdjęłam ciuchy biorąc zimny prysznic. Po czym wytarłam się nim przebrałam się patrząc w lustro. Byłam blada a moje żyłybyły widoczne na ciele. Przemyłam twarz po czym opuściłam pomieszczenie. Zaciągnęłam swoje cztery litery do łóżka kładąc się na nim. Przewruciłam się na bok zamykając oczy do pokoju ktoś wszedł.

-Alec nic jej nie jest śpij - Zaczął Jace

-Może zemdlała wiesz jak działa jad - Zaczął przejęty

-Minęły trzy godziny - Zaczął Jace

-Prawie cztery a ona nie ruszyła się z pokoju- Usłyszałam panikę w jego głosie

-Pewnie śpij-Odpowiedział Blondyn

-Wiesz co się gdziało jak izzy dostała jadem prawie umarła gdyby nie cisi bracia.... - Nie dokończył bo przerwał mu Parabatai

-I moc rous ma w sobie anielską krew wyleczy się - Starał się go uspokoić

Ktoś walnął w ścianę a ja się wzdrygnełam.

-To moja wina gdybym był ostrożniejszy nic by się nie stało-Zaczął się obwiniać co za tłumok sama dobrowonie przejęłam to cholerstwo.

-To był jej wybór chciała cię uratować - Wow Jace jest dzisiaj bardzo błyskotliwy

-Tylko po co? Nie zależy Jej nie kocha mnie! A ja jak ostatni debil chce ją chronić - Warknął Alec

-Alec uspokój się - Doradził Parabatai

-Niby dlaczego?! - Krzyknął

-Ona jest inna rozmawiałem z nią zależy jej na tobie gdyby nie zależało nie przejęła by trucizny- Wyjaśnił i miał rację zależało mi na czarnowłosym.

Poczułam jak ktoś siada obok mnie bul głowy się zmniejszył.

-To dlatego jest z tamtym? - Spytał przybity

-Bo chce cię chronić? nie mam pojęcia - Przewruciłam się na drugi bok

-Jeśli chcesz zostań z nią jak by coś się działo wołaj..

Drzwi się zamknęły a ja poczułam dziwną więź z Alec'kiem. Wzioł  moją dłoń kreśląc runę. Otworzyłam oczy przyglądając się chłopakowi. Zabrał stele a ja zobaczyłam na swojej ręce Izrael. Podniosłam się do pozycji siedzącej.

-Przepraszam nie powinnam cie narażać, już niedługo będzie po wszystkim - Złapałam jego dłoń - Zapomni o mnie znienawidź będzie Ci lepiej-Powiedziałam patrząc mu prosto w oczy

-"Nie dotykaj go!!!" - Poczułam ogromy bul głowy. - "Nie igraj ze mną jasne!!"

-"Daj mi spokój!" - Zabrałam rękę

-"Tak od razu lepiej" - Wyszeptał Sebastian

-Rose co się dzieje? - Spytał zaniepokojony Alec

-Odejdź jestem dla was zagrożeniem-Zaczęłam odwracają wzrok 

-Nie zostawię cię...

Upadłam na podłogę łapiąc się za głowę. Runy zaczęły świecić mocniej. Wrzasnęłam obracając się na bok czułam jak jad znika.

-"Już po wszystkim aniołku "

Oddychałam ciężko ledwo podniosłam się z ziemi.

-Alec co się dzieje - Spojrzałam na Jace'a wchodzącego do pokoju.

-Zabierz go stąd-Mówiąc to zerknęłam na blondyna by wyprowadził Parabatai

-Co tu się dziej krzyczałaś? - Dopytał blondyn

-Pozbyłam się jadu-Wyjaśniłam

-"Widzimy się za dwa tygodnie" - Usłyszałam kolejny szept diabła

Po chwili czułam się jak nowo narodzona co było dziwne.

-Nic ci nie jest? - Spytał Alec

-Nie, wyjdź - Odpowiedziałam

-Rose-Zaczął spokojnie ale nie miałam siły z nim rozmawiać.

-Powinieneś już iść - Spojrzałam na Jace'a - Proszę zabieżący go

Chłopacy wyszli a ja położyłam się do łóżka momentalnie zasnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro