67
Przebrałam się w strój, po czym zrobiłam przedziałek robiąc dwa dobierane warkocze. Gdy skończyłam opuściłam łazienkę. Nałożyła pas na której umieściłam broń, spojrzałam ostatni raz w lustro nie wyglądałam źle.
Do tego czułam się lepiej, usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę-Krzyknęłam a do środka wszedł Jace w stroju bojowym
-Nie śpisz już? - Spytał zdziwiony
-Od godziny, idziemy? - Spojrzałam na niego a ten opuścił pomieszczenie razem ze mną
Zahaczyliśmy zbrojownie znajdującą się na sali gdzie ćwiczyła izzy z Sebastianem. Max strzelał w tarcze omsknął mu się palec i wycelował w lustro. Strzała zatrzymała się upadając na ziemię młody się obrócił patrząc na mnie ,zabrałam kilka scyzoryków z szafki.
-Rose- Ucieszył się ale zamilkł gdy mnie zobaczył, po czym podszedł zerknęłam na Jace'a ładującego broń za pas-Mogę iść z wami ?- Spytał-Nic mi nie będzie umiem strzelać z łuku- Zapewniał nas
-Niestety nie jesteś za mały, musisz ćwiczyć - Spojrzałam na Jace'a ten kiwnął głową
Po czym opuściliśmy pomieszczenie. Idąc do wyjścia o dziwo było tu pełno nocnych łowców przyglądających się mi i Jace'owi.
Po opuszczeniu instytutu rozejrzeliśmy się po okolicy jednak nic nie znaleźliśmy.
-Wracamy? - Spytał znudzony Jace
-Możesz wracać ja chce sprawdzić nabrzeże- Mówiąc to machnęłam ręką tworząc portal
-Nie zostawię cię-Odparł na co wywróciłam oczami po prostu nadopiekuńcza niania
-To chodź- Mówiąc to zaprosiłam go gestem ręki do portalu
Weszłam do portalu lądując na wybrzeżu a za mną Jace. Zamknęłam oczy czując coś dziwnego ruszyłam w nieznanym mi kierunku.
-Gdzie idziesz?- Spytał a ja się do niego obróciłam
-Nie wiem, mam dziwne przeczucie muszę to sprawdzić- Wyjaśniłam wzruszając ramionami
Ten kiwnął głową i poszliśmy dalej, przechodziliśmy ciasne uliczki zatrzymałam się dopiero w opuszczonym budynku zbitym deskami. Okienko od piwnicy było otwarte problem tkwił w tym, że Jace chyba się nie zmieści.
-Dzwonię po wsparcie - Zaczął przyglądając się mi
-Nie ,to nic pewnego wejdę tam sama jeśli coś się będzie działo napisze SMS jasne?- Wyjaśniłam będąc aż za bardzo pełna powagi
-Masz 15 minut potem wzywam pomoc- Odparła na co skinęłam głową na zgodę
Weszłam do środka, w pomieszczeniu było zimno i wilgotno. Chwyciłam świecący kamień żeby cokolwiek zobaczyć. Zauważyłam łańcuchy i cele oraz zaschniętą krew zbliżyłam się do celi oświetlając ją . Ale tam nikogo nie było więc ruszyłam schodami na górę. Drzwi były otwarte wyszłam na parter i byłam w lekkim szoku, leżało tam pełno rozszarpanych zwłok.
Zrobiłam zdjęcie wysyłając je Jace'owi ten po chwili zadzwonił.
-Wsparcie będzie za 20 minut wracaj- Zaczął zdenerwowany
-Nie ma takiej opcji, może ktoś tu jeszcze jest - Rozłączyłam się przeszukując dokładnie każde pomieszczenie po czym ruszyłam na 1 piętro.
Tu z tego co policzyłam były tylko dwa ciała ale bez wnętrzności ruszyłam. Na kolejne piętro zobaczyłam czarną postać.
-Witam ciekawską osóbkę akurat pora na obiad - Wysyczał obnażając kły
-Zanim do tego dojdzie powiedz kim jesteś?- Zaczęłam przyglądając się postaci
-Ja? Jestem łowcą i kocham ludzkie mięso- Mówiąc to zachichotał a ja patrzyłam na niego lekki obrzydzona.
-Jesteś na drugim piętrze a więc na trzecim ktoś jeszcze jest prawda? Znosisz ofiary z góry by je rozszarpać?- Dopytałam zaciekawiona ale ten milczał.
Za świeciłam na niego kamieniem rozpoznając bruneta z jednej imprezy.
-Znam cię ty jesteś Gabe tak?- Spytałam a mężczyzna wystawił pazury
-Praktykowałem czary i wiesz co? Opłacało się Pan Morgenstern chce chaosu a ja go uwielbiam- Odparł zadowolony
-Zabije cię - Mówiąc to strzeliłam w niego promieniem ten runął na ziemię tracąc przytomność
Zaciągnęłam go do łańcuchów przy ścianie przykuła go. Po czym ruszyłam na kolejne piętro . Były tam dziecięce kołyski, podeszłam do jednej widząc takie same stwory które nasłał na mnie Valentin oraz kolejne czarne postacie biegnące w moim kierunku. Wyciągnęłam miecz walcząc z nimi po rozprawieniu się z potworami ruszyłam na czwarte. Było tam laboratorium, w koncie sali była klatka podeszłam tam a widok szczątek dzieci przeraził nawet mnie. Telefon zabrzęczał a ja podskoczyłam wystraszona. Jednak po kilku sekundach się opamiętałam odbierając telefon.
-Halo?- Zaczęłam przyglądając się kością
-Słyszałem hałasy nic ci nie jest?- Spytał
-Nie - Usłyszałam za sobą szmery i drapanie pazurów zobaczyłam więcej czarnych postaci jedna z nich trzymała na oko trzyletnie dziecko-O mój Boże - Powiedziałam przerażona upuszczając telefon...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro