7.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Słońce poraziło mnie w oczy zakryłam je jedną ręką drugą trzymałam się drabinki weszłam na dach przyglądając się reszcie.

Jace rozmawiał z Clary a Alec patrzył na Izzy która klęczała przy Simonie usiadłam na drugim brzegu dachu i przyglądałam się widokiem budzącego się miasta.

-Mogę się dosiąść?-Spytała rudowłosa

-Pewnie-poklepałam miejsce koło siebie

-Dlaczego zabrali mamę?..

-Bo ukradła Valentinowi Kielich Anioła-Spojrzałam na nią- Ty wiesz gdzie on jest, musi ci wrócić pamięć -Stwierdziłam 

Gdy wrzuciliśmy do instytutu Clary siedziała przy śpiącym Simonie. Jace krzątał się po instytucie,  Isabella poszła kupić jedzenie. Przebrałam się w dżinsy i czerwony t-shirt po czym poszłam do Magnusa razem ze mną Alec.

Weszłam do środka widzą zamyślonego Bane na kanapie Alec zamknął drzwi a ten spojrzał w naszym kierunku.

-Powinnaś się przespać, wybieram się zaraz do Rzymu popytać o Gabriela, jeśli chcesz prześpi się w pokoju z numerem 5-Spojrzałam na niego kiwając głową ten stworzył portal i zniknął .

Weszłam do pokoju numerem piątym  był urządzony w kolorze srebrno-białym. Na ścianach wisiał obraz znaku z sygnetu i inne miałam srebrne łóżko z baldachimem szafę znając Magnusa wypełnioną po brzegi ciuchami stolik a rzy nim cmdwa krzesła i regał z książkami wielkie okna i białe zasłony zdjęłam buty i położyłam się do łóżka naciągając na siebie kołdrę usnęłam odrazu

Śnił mi się anioł stojący na jeziorze  w Idrisie trzymał w ręku Kielich Anioła patrzył wprost na mnie.

-Kim jestem?-Ten milczał podając mi Kielich wzięłam go i zobaczyłam obrazy Jocelyn ,usiadłam łapiąc oddech

Alec leżał obrócony do mnie plecami zerknęłam na zegar na półce nocnej była piętnasta wstałam nie budząc go i wyszłam z pokoju.

W salonie siedział Magnus usiadłam obok niego

-Chcesz złe czy dobre wiadomości? - Spytał

-Złe

-Odnalazłem twoją Rodzinę przykro mi ale krąg zabił ją szesnaście lat temu. Twoi bliscy byli bardzo blisko z magią nie raz wzywali anioły. Twoja matka nazywała się Annabelle Gold niestety, nie znam twojego ojca.-Po moim policzku leciały łzy

-Valentine ją zabił prawda?

-Tak, dobra wiadomość jest taka, że możesz być Aniołem

-Jestem nocną łowczynią, pół anioł półczłowiek - Otarłam łzy

-Możesz też być w większości aniołem jeśli twoim ojcem był Gabryiel

-To chore-Oparłam głowę o ramię czarownika-Wczoraj mogłam zrobić coś Alecowi

-Widziałem wszystko co potwierdza wersie teorii o twoim ojcu

-W instytucie miałam magiczny kamień...

-Rose-Zaczął Alec- Jace dzwonił musimy wracać

-Daj mi magiczny kamień-Ten chwilę się wąchał po czym rzucił go w moją stronę 

odsunęłam się od Magnusa zamknęłam oczy i pomyślałam o aniele, róży, kolcach, moim pierścieniu. Gdy je otworzyłam kamień lewitował jarząc się złotym światłem potem różowym, doszedł czerwony potem zielony i na końcu srebrny po czym znowu biały opadł w moje dłonie.

-Ostatnio był tylko biały, złoty, różowy i zielony - Stwierdziłam, Magnus patrzył na mnie zdumiony

-Potrzebuje twojej krwi.-Obróciłam się do niego 

Ten w ręku miał strzykawkę skierowałam rękę do niego, ten wkuł igłę pobierając fiolkę mojej krwi gdy skończył narysowałam sobie Iratze.

-Daj znać jak coś znajdziesz-Wstałam stając obok czarnowłosego

-Pewnie biszkopciku

Wyszłam z Aleciem z budynku dając mu jego kamień. Zatrzymaliśmy się przed instytutem Alec wszedł do środka a ja za nim. Jace stał przed drzwiami z zielonooką

-Chyba wiem gdzie jest Kielich-Zaczęła rudowłosa

-W jednym z obrazów - Powiedziałam zaskakując samą siebie spojrzałam odruchowo na nadgarstek-Dorofia miała karty tarota z Kielichem dostała je od twojej matki tak?-Clary mi się przyglądała

-Skąd wiesz?-Spytała zdziwiona a ja poczułam ukłucie w klatce piersiowej

-Zgaduję, -Zamyśliłam się na chwilę -Trochę znałam twoją matkę

-Dobra to się zbieramy - Powiedziała Izzy

Razem ruszyliśmy do wiedźmy gdy znajdowaliśmy się przed drzwiami wpuściła Clary i mnie

Rudowłosa wzięła tarota biorąc kartę z Kielichem, włożyła do niej rękę a po chwili wyciągnęła Kielich. Oczy Dorofij zrobiły się czarne z pod jej spódnicy wyszła Maćka która zablokowała drzwi fortepianem. Clary krzyknęła gdy kobieta szła w jej stronę. Odepchnęłam  Clary  na bok przez co ta  upuściła Kielich. Macka go złapała, rzuciłam się na demona wyrwałam kielich rzucając go do zielonookiej. Macka z pazurami wbiła się w moje plecy przez co upadłam na podłogę.

-Raziel- Szepnęłam, mój scyzoryk zabłysnął rzuciłam go w potwora

Drzwi się otworzyły  do środka wpadł  Jace stojąc przy Clary.  Alec strzelił w bestie a jego siostra przecięła ją na pół. DemOn zniknął, widziałam Clary chowającą Kielich do karty obok mnie uklękła Izzy

-Na Anioła

Zaczęła rysować Izrael ale ten nie chciał działać moje runy zaczęły świecić, Jace i Clary wyszli została tylko Izzy oraz  Alec.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro