Rozdział 22

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Reki otworzył oczy i spojrzał na uśmiechniętego Haru. Zakończył właśnie kolejną lekcję medytacji, która miała go przybliżyć do istot nadnaturalnych. Na początku od razu po takiej sesji mdlał, ale wraz z czasem coraz mniej odczuwał skutki kontaktu ze swoimi podopiecznymi. Wolał używać takiego określenia, ponieważ „dzieci" uważał za zbyt dziwne w jego mniemaniu. Pomimo tego, iż zgodził się na pełnienie tej funkcji, to dalej nie utożsamiał się z Panną Wyklętych oraz legendą o niej.

– Coraz lepiej ci idzie – pochwalił go kitsune, którego wskazówki bardzo pomagały chłopakowi.

Reki wciąż nie był pewien obecności Haru w jego życiu. Dostrzegał czasami coś w jego spojrzeniu co nie do końca mu odpowiadało. Obaj jednak zbywali tego typu tematy na rzecz dalszej nauki o świecie nadprzyrodzonym i nie tylko. Kitsune pomagał nastolatkowi przy jego wakacyjnej pracy domowej, która była niemal skończona i chłopak liczył na wolne ostatnie dni tego krótkiego, ale pełnego wrażeń wolnego. Uwielbiał kiedy się coś działo, jednak nie pogardziłby jakimś spokojnym, leniwym wieczorem spędzonym na swojej pasji lub przerzucaniu kanałów w telewizji wśród równie znudzonych co on dziewczynek.

– Mam dobrego nauczyciela – zaśmiał się wstając z drewnianej podłogi.

Przeciągnął się rozciągając zastałe stawy. Nie lubił przebywania w bezruchu. Zawsze był nieco nadaktywny i takie ćwiczenia medytacyjne były dla niego niezwykłym wyzwaniem. Na początku miewał problemy ze skupieniem się na tej czynności. Gdy jednak udawało mu się nawiązywać kontakt emocjonalny z jakąś istotą, to cały dyskomfort znikał. Skupiał się wtedy na konkretnym podopiecznym i próbował załagodzić jego szaleństwo, bądź wlać w niego własne emocje, aby ten ich nie zatracił przez toczącą chorobę. Kiedy taki zabieg mu się udawał czuł satysfakcję porównywalną z tą związaną z wykonaniem w prawidłowy sposób nowopoznanego triku za pierwszym razem.

– Jestem bardzo skromnym lisem, ale nie będę przeczył, iż to mój niesłychany intelekt i cierpliwość sprawiły cuda.

– Masz rację skromność się niemal z ciebie wylewa – mruknął Reki i spojrzał na zegarek, który zaczął nosić, aby nie tracić poczucia czasu, który na terenie świątyni płynął w zupełnie inny sposób – O kurczę, będę musiał lecieć, bo jestem umówiony z Langą.

– No tak, twój wampir uschnie z tęsknoty jak się spóźnisz chociaż sekundę – zaśmiał się Haru gasząc kadzidełka, które miały pomóc w relaksacji.

Gdy jego szata załopotała pod wpływem ruchu z jej warstw wypadła kartka. Reki podszedł do niej i podniósł ją dostrzegając, iż było to zdjęcie. Bardzo stare, czarnobiałe wykonane w słabej jakości, ale potrafił rozpoznać jedną sylwetkę. Znajomy uśmiech Haru niewiele się zmienił. Był lekko sarkastyczny, ale przepełniony też odrobiną ciepła. Nastolatek uniósł kąciki ust. Przeniósł spojrzenie na drugą osobę będącą na fotografii. Nie był do końca pewny, ale miał podobne uczucie co w momencie, kiedy spotkał Pannę Wyklętych. Wpatrująca się w niego czarnobiała osoba w pewien sposób przypominała go i jednocześnie nie. Uniósł spojrzenie z nad fotografii, kiedy poczuł na sobie wzrok kitsune.

– Czy to moja poprzedniczka?

– Tak – powiedział lis, a nastolatek mógł wyłapać w jego głosie pewien sentyment – Nazywała się Mei. Towarzyszyłem jej odkąd się przebudziła, aż po dzień kiedy na zawsze jej piękne oczy zamknęły się.

– Czułeś coś do niej? Sorka jeśli to zbyt natarczywe pytanie. Nie musisz odpowiadać.

– Kochałem ją – powiedział bez zawahania kitsune, posyłając w stronę nastolatka smutny uśmiech – Kiedy odchodziła marzyłem o tym, aby jej dusza się odrodziła. Niekiedy bywały takie przypadki, ale nie miałem takiego szczęścia. Moja ukochana odeszła i nowa dusza zastąpiła ją na miejscu następnej Panny Wyklętych.

– Przepraszam.

Reki nagle posmutniał, bo zdał sobie sprawę, iż ten wiecznie uśmiechnięty lis tak naprawdę utracił kogoś niezwykle dla niego ważnego. Musiał przyglądać się jak jego ukochana powoli starzała się, jej światło przygasało, aż w końcu zgasło na wieki. W głębi serca podziwiał Haru, iż potrafił tak swobodnie, choć dalej z pewną dozą smutku i nostalgii opowiadać o tak niełatwej sytuacji. Gdy wypowiedział słowo „przepraszam" nie wiedział co miał konkretnego na myśli. Nie mógł się czuć winny, że to nie ona ponownie się narodziła. Nie miał wpływu na to, ale jednak wiedział, że nigdy nie zapełni tej pustki. Ba, nawet nie będzie próbował. Wieczność była bolesna, może nawet bardziej od samej śmierci. Przynajmniej taka myśl przemknęła przez głowę chłopaka.

– No, ale za co? – zaśmiał się Haru układając dłoń na ramieniu nastolatka – Może będzie nam kiedyś dane się spotkać. Nie tracę w to wiary, a jak na razie mam inną osobę do kochania.

– No...bo ci uwierzę w to – mruknął podejrzliwie chłopak znając już sztuczki kitsune – Nie ma szans, żebyś się we mnie zakochał.

– No, ale miej trochę więcej wiary w swój urok osobisty! – uniósł się Haru, próbując powstrzymać cisnący się na jego usta uśmiech, na którego widok Reki tylko ciężko westchnął – No nie ufa mi wrednota.

– A no nie ufam, bo cię znam i chcę ci przypomnieć, że kitsune są mistrzami kłamstwa.

– No i wyciągnął kartę pułapkę przeciwko mnie – pokręcił głową lis – Ale musisz mi uwierzyć Reki. Codziennie zakochuję się w tobie coraz mocniej.

– Ale to nie jest miłość do mnie.

– Nie jest, albo jest – uśmiechnął się Haru – Jestem twoim opiekunem i jak ty kochasz każde nadnaturalne stworzenie, tak ja uwielbiam ciebie. Ten świat działa tak, a nie inaczej. Nie przeszkadza mi jednak to, ubiegając twoje pytanie. Mając cię przy sobie, mogę czuć się znowu potrzebny i być bliżej cząstki ukochanej.

– To jak mamy to w pewien sposób wyjaśnione, to może przestaniesz tak irytować Langę?

– I odebrać sobie dobrą zabawę? – zaśmiał się – Żyję po to, żeby zatruwać innym życie. A musisz przyznać, że nasz komarek staje się niezwykle żywiołowy, kiedy chodzi o ochronę ciebie.

– Tylko się nie pozabijajcie – westchnął kręcąc głową – Zabierzesz mnie do domu?

– Jak sobie życzysz, mój panie – skłonił się przed nim teatralnie lis i po chwili Reki znowu był w parku, w którym czekał na niego już Langa.

Kiedy tylko Reki zobaczył ukochanego zalało go dziwne uczucie. Z jednej strony cieszył się na jego widok, ale z drugiej przypomniał sobie o stracie Haru. I zaczęło się. Nagle zalała go fala strachu. Co się stanie z Langą, kiedy on odejdzie? Reki będąc codziennie tak blisko nadnaturalnych istot czasami zapominał o tym, iż był wyłącznie śmiertelnikiem. Nie miał długiego życia, które pozwoliłoby mu cieszyć się wiecznością. Bał się i nie dotyczyło to bezpośrednio jego osoby, ale wampira, którego pokochał wbrew dzielących ich różnic.

Uczucie było tak dotkliwe, że oddychanie było coraz trudniejsze. Choć widział swojego chłopaka przed sobą to nie mógł oprzeć się wrażeniu, iż ten coraz bardziej się oddalał. Nastolatek przyłożył drżącą dłoń do serca, w którym czuł uporczywe kłucie. Nagle nawet zaczerpnięcie powietrza wiązało się ze straszliwym bólem. Słyszał wokół zmartwione głosy, ale nie potrafił na nie w żaden sposób zareagować. Poruszał ustami, ale spomiędzy nich nie ulatywał nawet szept. Poczuł na policzkach chłodne dłonie, wpatrywał się w zdezorientowane, rubinowe oczy i owładnięty nieznaną energią wbrew własne woli zaczął się uspokajać. Było to dziwne uczucie, ponieważ jego umysł dalej tworzył strach, ale był on natychmiast od niego odbierany. W końcu do nastolatka dotarło, iż Langa używał na nim kontroli.

– Już...już dobrze – wyszeptał, drżące dłonie układając na tych ukochanego – Dziękuję.

– Co to było? – spytał Langa dalej nie odsuwając się od chłopaka choćby na milimetr.

– Nic – pokręcił głową Reki nie chcąc teraz poruszać tego tematu. Sam był zbyt wstrząśnięty swoją reakcją i potrzebował dnia lub nawet kilku na przeanalizowanie tego.

– Co mu zrobiłeś, cholerny lisie? – warknął Langa w stronę równie zmartwionego co on Haru.

– Nic głupi komarze. Może zareagował tak na smród ziemi z twojego grobowca – powiedział kitsune i choć jego słowa miały być agresywne to przeważał w nich strach o własnego podopiecznego, którego może nie znał zbyt długo, ale to był pierwszy raz, kiedy zachował się w ten sposób.

– To wszystko przez te twoje głupie lekcje. Masz zakaz zbliżać się do Rekiego.

– Uważaj, bo cię jeszcze posłucham. Jedyną osobą, która ma prawo mi rozkazywać jest właśnie Reki, a teraz może się od niego odsuniesz? Widać, że potrzebuje powietrza, a nie twojej osaczającej, duszącej aury.

– Przestańcie się kłócić – powiedział Reki w końcu czując się trochę lepiej. Ból zniknął, choć obawy zagnieździły się w jego sercu niczym paskudne ciernie – Możliwe, że źle zareagował mój organizm na teleportację i takie buty. Sorka, że was przestraszyłem.

Reki spojrzał na Haru i wiedział, że nie dał rady oszukać kitsune, który był mistrzem kłamstwa. Zdawał sobie sprawę, również z tego iż Langa mógł coś wyczuć, ale widział na razie w jego oczach wyłącznie ulgę i to mu wystarczało. Uśmiechnął się w stronę wampira i złożył na jego ustach czuły pocałunek. Obawy dalej nieznośnie pobrzmiewały w jego umyśle, ale nie chciał na razie nimi martwić wampira. Zdawał sobie też sprawę, że wszystko mogło się zmienić z dnia na dzień – ich uczucia, oni. Wieczność bywała iluzją. Czasami piękną, słodką, kuszącą. Posiadała również drugą stronę będącą koszmarem, piętnem i niesłychanym cierpieniem.

– Może powinienem odprowadzić cię do domu?

Reki uśmiechnął się na dźwięk tego spokojnego, ale przepełnionego uczuciami głosu. Za każdym razem, kiedy Langa się do niego zwracał, brzmiało to jak najpiękniejsza melodia. Nigdy nie spodziewał się uznać czyjś głos za atrakcyjny. Nie zwracał też na to w przeszłości uwagi. Wszystko się odmieniło wraz ze spotkaniem wampira i nie chciał tego utracić. Nawet jeśli nie przewidywał swojej śmierci w najbliższym czasie, to nie miał pewności co do zjawisk losowych rządzących tym światem. Człowiek mógł robić wiele, aby się przed nimi bronić, ale czasami z góry zapisany los był niezmienny i przesądzony.

– Nie no, jest wszystko jak w najlepszym porządku. Poza tym chcę ci przypomnieć, że obiecałeś mnie zabrać do Joe na jedzenie! Jestem głodny jak wilkołak!

– Ostrzegłem go już, żeby przygotował trochę więcej porcji – uśmiechnął się czule splatając ich dłonie razem.

– No i fantastycznie! – szczerze się ucieszył, bo naprawdę nie mógł się tego doczekać.

– Reki, za nim pójdziesz mam do ciebie jedną, malutką sprawę – podszedł do niego Haru ignorując kompletnie niezadowolenie Langi.

– Proszę tylko nie dodatkowe ćwiczenia.

– Nie, no to jest coś znacznie bardziej przyjemniejszego – zanim wampir zdążył zareagować kitsune ujął dłoń swojego pana i złożył na niej szybki pocałunek – Umów się ze mną jutro na randkę.

Reki zamrugał parę razy będąc pewnym, iż się przesłyszał. Wiedział, że kitsune uwielbiał dokuczać Landze, ale to uważał za lekkie przegięcie. Przyglądał się zdezorientowany lisowi próbując odgadnąć jaki podstęp się krył za tą propozycją. Zanim jednak zdołał o cokolwiek zapytać między nimi stanął wampir zaborczo ukrywając partnera zza swoimi plecami. Reki jęknął zmęczony ich ciągłymi kłótniami, które nie miały najmniejszego sensu. Dalej zaskakiwało go w jak prosty sposób dawał sobą manipulować Langa. Do tej pory uważał go za oazę spokoju, niemożliwe do zburzenia jezior, czyste bezchmurne niebo.

– Reki nigdzie z tobą nie pójdzie. Znaj swoje miejsce, cholerny lisie.

– Po co te nerwy? – zaśmiał się Haru, kiedy Langa szarpnął go za materiał szaty unosząc nieco nad ziemię – Jeśli jesteś pewien waszej miłości to nie powinieneś się obawiać jednego spotkania. No chyba, że nie ufasz swojemu chłopakowi.

– Nie ufam tobie – warknął wampir zaciskając mocniej pięść na materiale – W cokolwiek pogrywasz radzę ci skończyć, bo moja cierpliwość się kończy.

– Ja w nic nie pogrywam. Chciałbym po prostu, żeby mój pan spędził miło czas.

– Spędza go ze mną.

– Możliwe, ale jestem pewny, że przede mną będzie się mógł bardziej otworzyć – spojrzał w kierunku Rekiego, który próbował przełknąć ślinę, ale nagle się okazało, że jego gardło było wysuszone na wiór, a po czole spłynęła kropla potu.

Nastolatek zrozumiał już czym było to drugie dno spotkania. Jak bardzo nie podobało mu się określenie go tak, zdawał sobie też sprawę, iż było to jedyne wyjście, aby rozwiać wszelkie wątpliwości. Na pewno nie mógł o tym porozmawiać z Langą, ponieważ obawiał się reakcji wampira. Pamiętał historię jego stwórcy i strach jaki towarzyszył ukochanemu związany z powtórką tamtej sytuacji. Postanowił więc podejść do kłócących się mężczyzn i odciągnąć ich od siebie. Ułożył dłoń na ramieniu swojego chłopaka i samym spojrzeniem namówił go do zaniechania dalszych czynów. Langa odepchnął od siebie Haru i to był czas, kiedy Reki musiał powiedzieć na głos to o czym myślał.

– Zgadzam się – powiedział zaskakując tym wampira, ale nie kitsune, który jak zawsze zdawał się przewidywać wszystko.

– Wspaniale – zaklaskał Haru w dłonie, a wokół niego pojawiły się niebieskie płomienie – Te maleństwa pojawią się jutro przy tobie, aby wskazać ci drogę. Podążaj za nimi.

– Dobrze – pokiwał głową chłopak uporczywie ignorując spojrzenia w stronę Langi.

– No to jak najważniejsza kwestia została uzgodniona to ja będę znikał. Dobrej nocy Reki. Zdechnij komarze.

Kiedy tylko kitsune zniknął, między partnerami zapadła krępująca cisza. Nastolatek bał się odezwać, ponieważ zdawał siebie sprawę jak wybuchowy bywał Langa w takich sytuacjach. Nie mógł jednak poruszyć tematu swoich zmartwień, póki nie dowie się w pełni czy był ich sens. Możliwe, że podzielenie się nimi z wampirem skończyłoby się cierpieniem ich dwójki. Reki chciał tego uniknąć, nawet narażając się na chwilową złość ukochanego. Zawsze był odpowiedzialny za innych i w tym przypadku, również nie potrafił się odciąć od tego niezdrowego nawyku, który nie zawsze wychodził mu na dobre. Póki jednak nie spróbował tej drogi nie mógł stwierdzić czy była ona złą możliwością.

– Haru nazwał to randką, ale zapewniam cię, że to będzie zwykłe spotkanie – zaczął, dalej nie patrząc na wampira – Coś w stylu tych z Joe, albo Miyą. Nie masz co się przejmować. Lubi cię wykurzać. Tyle. Serio...

– Reki – przerwał mu Langa, a nastolatek słysząc chłód w jego głosie chciał się schować gdzieś bardzo daleko. Stał jednak cierpliwie i czekał.

– Langa – wypowiedział drżącym głosem imię ukochanego, kiedy ten łagodnie chwycił go za podbródek unosząc go lekko do góry. Nastolatek napotkał smutne spojrzenie, którego głębia była niezmierzona. Tak jakby wszelkie cierpienia zebrało się właśnie w tych umiłowanych przez niego oczach.

– Kocham cię.

Słowa, które padły zawierały w sobie miłość, ale tym razem była ona na drugim planie. Reki poczuł jak na jego barki opada poczucie winny. Nagle zwątpił w to, czy aby na pewno warto było ryzykować utratę ciepła ze strony Langi na rzecz...tak naprawdę już sam nie wiedział czego. Był zagubiony i tak naprawdę, gdy działał pod wpływem emocji to nie potrafił poradzić sobie z otaczającą go rzeczywistością. Był nazbyt emocjonalny przez co podejmowanie racjonalnych decyzji nie zawsze mu wychodziło. Dusił w sobie wiele uważając, iż tak będzie lepiej. Nie potrafił się jednak już wycofać. Nie było to w jego stylu...podobnie jak do tej pory ranienie innych, więc dlaczego wciąż to robił ukochanemu? Nastolatek nie rozumiał skąd się brała trudność bycia z kimś.

– Dlaczego mi to mówisz?

– Bo tak czuję.

– Więc dlaczego to brzmi jakbyś chciał się ze mną pożegnać? – spytał sam siebie zaskakując tym absurdalnym pytaniem.

– Ponieważ jeśli będziesz chciał mnie zostawić to zaakceptuję to – powiedział uśmiechając się smutno i odgarnął z oczu Rekiego czerwone pasma włosów – Najważniejsze jest dla mnie twoje szczęście. Ze mną...czy beze mnie. Kocham cię.

– Ale ja nie chcę być z nikim innym!

Gdy wykrzyczał te słowa nagle uderzył grzmot jakby znak z samego nieba. Nie zauważyli, kiedy pogoda zaczęła się zmieniać, powietrze stawać chłodniejsze, a chmury gęstsze. Raz jeszcze błyskawica przeszyła niebo i powoli grube krople zaczęły opadać na spragnioną deszczu ziemię. Od wielu tygodni nie padało, więc było to niczym błogosławieństwo. Reki jednak żałował, że chłód opadów nie mógł ostudzić buzujących w nim emocji. Słowa Langi zabolały go i nie wiązało się to z ich wydźwiękiem, a faktem że to przez niego jego ukochany pomyślał, że w ogóle istniała alternatywa, iż mógłby być z kimś innym.

– Nie musisz mnie pocieszać – powiedział cicho, niemal niesłyszalnie dla ludzkiego ucha.

– Nie pocieszam – złapał go desperacko za dłonie – Ja cię też kocham. Najmocniej na świecie. Nie ma nikogo innego i nie będzie. Kocham cię, Langa.

– Też cię kocham.

– Nie rozumiesz! – pokręcił głową, a po jego policzkach zaczęły spływać krople i już sam nie wiedział czy to on płakał, czy niebo – Kocham cię tak mocno, że przeraża mnie myśl, że kiedyś będę musiał cię zostawić. Przeraża mnie przyszłość, w której nie będzie mnie przy tobie. Boję się starzeć i widzieć w twoich oczach, że nie jestem już tą osobą, którą pokochałeś. Boje się. Tak bardzo się tego boję i najgorsze co, to boje się, że pomimo tej wiedzy będę cię coraz bardziej kochał, więc nie patrz na mnie takim wzorkiem. Proszę nie mów, że będę szczęśliwy z kimś innym, bo...bo na całym świecie nie ma nikogo, choć trochę tak cudownego, dobrego, inteligentnego jak ty. Nie ma drugiego Langi. Tylko ciebie chcę.

Reki przekrzykiwał deszcz i własne łzy. Już nie wiedział czy to co mówił miało jakikolwiek sen, znaczenie, ale nie miał nic do stracenia. Nie chciał nigdy sprawić, aby Langa zwątpił w jego miłość. Może i był to pierwszy raz, kiedy był zakochany. Nie znał się w pełni na tego typu relacjach, ale nic nie usprawiedliwia ranienia kogoś kogo deklarowało się kochać. Płakał, kiedy ramiona Langi owinęły się wokół niego. Desperacko przytulił się do chłodnego ciała podświadomie czując jednak bijące od niego ciepło. Nie potrzebował nikogo innego, ponieważ wiedział, że nikt inny nie zniszczyłby tego muru, który nieświadomie postawił.

– Nie płacz, Reki.

– Ale nie mogę przestać – załkał jeszcze mocniej.

– Będzie boleć cię głowa.

– Trudno, niech boli – pociągnął nosem – Gorzej, bo usmarkam ci koszulkę.

– Wypierze się.

– Przepraszam.

– To nie problem. Mam dobry proszek.

– Nie za to – zaśmiał się cicho dalej pozwalając łzom spływać po policzkach – Za to, że pomyślałeś coś tak okropnego.

– Warto było.

– Dlaczego?

– Bo usłyszałem od ciebie tą deklarację – Reki poczuł pocałunek na czubku głowy – Dziękuję.

– Nie dziękuj za to, że cię kocham.

– Więc co mam zrobić?

– Pocałuj mnie i obiecaj, że już nigdy nie zwątpisz w to co czuję, bo już nie dam rady raz jeszcze powtórzyć tego wszystkiego i nie umrzeć ze wstydu.

Deszcz padał na ich zbliżone do siebie sylwetki. Nie zwracali jednak na to uwagi. W ich umysłach był obraz wyłącznie postaci stojącej naprzeciw. Reki nieśmiało wpatrywał się w ukochanego czekając na jakiś ruch z jego strony. Langa natomiast próbował powstrzymać wszystkie instynkty nakazującemu porwać ukochanego gdzieś na koniec świata i nie pozwolić już nigdy więcej zaznać cierpienia.

W końcu wampir nachylił się i połączył ich usta. Dla Rekiego pocałunek ten smakował słonością łez, jak również słodyczą przepełniających ich uczuć. Uniósł dłonie, aby ułożyć je na karku wampira i zachęcić go do pogłębienia doznania. Moknąc w deszczu do ich uszu już nie dochodził dźwięk rozbijających się o podłoże kropel, ale głośne bicie serca Rekiego, które grało dla nich dwóch.

– Kocham cię, Reki i będę kochał bez względu na czas. Zaufaj mi.

– Zaufam – wyznał nastolatek i upewnił się, że wykorzysta spotkanie z Haru, aby dowiedzieć się wszystkiego co powinien, by jak najdłużej cieszyć się tym szczęściem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro