Rozdział 31

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Reki stał zaskoczony i wpatrywał się w ośnieżone szczyty gór. Za nim zamknął się złocisty portal, przez który został przetransportowany razem z Langą. Ich przewoźnikiem był Haru. Lis choć bardzo chciał przypilnować nastolatka to jednak był zmuszony udać się na ważne spotkanie rady. Nie chciał zdradzić szczegółów co nadawało wagi temu wydarzeniu. Reki był przyzwyczajony, że mówił mu o wszystkim. Nie miał jednak czasu na wnikanie w dziwność sytuacji, ponieważ zanim się zorientował został zabrany w tą dziwną i niespodziewaną podróż tylko we dwoje ze swoim chłopakiem.

- Gdzie my jesteśmy? - spytał drżącym głosem. Parę minut wcześniej dostał stosowne ubrania. Nie był jednak przyzwyczajony do tak niskich temperatur - I dlaczego jest tu tak cholernie zimno?!

- Kanada - powiedział wampir powoli brnąc przez wysoki śnieg, aby ułatwić drogę partnerowi - Chodźmy zanim się przeziębisz.

- Dokąd? - spytał z ciekawością. Przystanął nieco dłużej w miejscu oczarowany tym jak pięknie wyglądało rozgwieżdżone niebo poza miejskim światłem lamp ulicznych.

- Niespodzianka - odpowiedział tajemniczo wampir i wyciągnął dłoń, którą Reki z szerokim uśmiechem przyjął. Wydała się ona znacznie cieplejsze w porównaniu do mrozu panującego na zewnątrz.

Szli w ciszy przez około kwadrans. Nastolatek był pod zbyt wielkim wrażeniem, aby móc opisać to co się działo przy pomocy słów. Spoglądał jak światło księżyca padało na górskie szczyty nadając im jednocześnie grozy jak i czegoś boskiego. Wydawało się jakby mieszkali na nich bogowie, którzy przyglądali się w ciszy śmiertelnikom co jakiś czas znudzeni wiecznym życiem zrzucając na barki ludzi niecne plany. Taki widok nawet nie był marzeniem prostego chłopaka z niewielkiego miasta, który czerpał radość z każdego dnia nie wysnuwając zbyt nierealnych planów. One jednak znajdowały go same odkąd poznał pięknookiego wampira i całą masę innych osób, nie wspominając o tajemnicy na temat własnej istoty.

- Jesteśmy na miejscu - powiedział Langa, kiedy stanęli przed niewielkim, drewnianym domkiem, w którego oknach paliły się już światła, a z komina powoli płynął biały dym - Wszystko przygotowane, abyś mógł się od razu ogrzać.

- Kiedyś ty to wszystko ogarnął? - spytał będący pod wrażeniem nastolatek. 

Domek zdecydowanie nie mógł należeć do najtańszych. Jego wnętrze wręcz krzyczało o bogactwie właściciela. Reki zastanowił się czy na pewno był godny przebywania w takim miejscu. Bywał często w rezydenci Cherry'ego i jakoś przywykł do jej wyższości ponad inne znane domy, ale to było coś nowego oraz możliwie wybrane specjalnie dla niego.

- Jakiś czas temu - uśmiechnął się delikatnie wampir widocznie zadowolony, iż mógł zrobić przyjemność swojemu chłopakowi.

- Serio, dzięki - przytulił wampira.

Langa na początku był zaskoczony nagłym ciepłem, które go otoczyło. Po chwili jednak przymknął oczy i napawał się tym podobnie jak Reki. Rzadko mieli możliwość przebywać wyłącznie we dwoje. Zawsze ktoś im towarzyszył lub posiadali z tyłu głowy świadomość, iż któryś z ich przyjaciół dzięki wyczulonym zmysłom słyszał o czym rozmawiali, co mówili. Ta nagła cisza oraz nowe odkrycie w obu mężczyznach spowodowało zawrót emocji. Odsunęli się od siebie, ale niezbyt daleko. Spojrzeli w swoje oczy i po chwili usta napotkały drugie. Słodki pocałunek był inny. Bardziej nieśmiały, niż poprzednie. Nie wiedzieli skąd ten nagły strach przed bliskością, ale mógł być wywołany brakiem barier jakie zawsze nakładali na własne myśli oraz uczucia.

- Kocham cię - wyszeptał Langa między pocałunkami sunąc dłoniami po ciele ukochanego. 

Starał się być ostrożnym, pomimo namiętności przepełniającej jego każdy skrawek. Nie chciał skrzywdzić drobnego nastolatka. Było to ostatnim co mógłby uczynić. Przez wieki nawet przez sekundę nie liczył, iż posiądzie kogoś będącego wyłącznie jego i do kogo sam będzie należał z własnej woli. Nieznana do tej pory miłość nagle stała się sensem istnienia i manifestacją serca, którego fizycznie już nie posiadał, ale bilo głośno w postaci wciąż napływających emocji względem nastolatka.

- Wiem - zaśmiał się Reki, który próbował w ten sposób ukryć swoje zawstydzenie. Trudno jednak był już mu zaprzeczyć przez rumiane policzki oraz roziskrzone oczy przepełnione uczuciami do wampira.

- Będę cię kochał w nieskończoność - wyszeptał Langa przykładając czoło do nastolatka. Przymknął oczy i słuchał melodycznych uderzeń serca ukochanego - Do końca świata. Do końca mnie.

Reki nie wiedział co odpowiedzieć na tak żarliwe i głębokie wyznanie. Często słyszał od Langi tego typu słowa, ale tym razem było jakoś inaczej. Nie wiedział co było głównym czynnikiem. Może powoli tlący się płomień kominka, zapach wanilii oraz pomarańczy, a może po prostu fakt, że w końcu byli tylko we dwoje. Blisko jak zawsze, ale jednak granica całkiem się zatarła. Nastolatek spojrzał na drewnianą ścianę i ujrzał na niej ich cienie. Nie było widać gdzie zaczynał się jeden, a gdzie drugi. Znowu przeniósł wzrok na ukochanego, aby uśmiechnąć się szczerze i radośnie nie kryjąc już czerwieni policzków, ponieważ stał przed tym przed którym nie musiał nic chować. Byli jednym.

- Stałeś się strasznym romantykiem.

- Nie - od razu zaprzeczył Langa.

- Oj tak, tak mój drogi - drażnił się z nim Reki - Kiedy mogę się spodziewać jakieś serenady pod oknem?

- Nigdy.

- Okrutny! A ja już liczyłem, że niczym ta Julia zejdę z mojego balkonu i ucieknę z tobą.

- A oni czasem nie umarli?

- Czepiasz się szczegółów. Poza tym teoretycznie ty też nie żyjesz, a ja w sumie umieram i rodzę się na nowo. Pasuje nam taki tragizm...chyba.

- Mieszasz Reki.

- Oj tam - fuknął nastolatek i zaśmiał się pod nosem z ich wspólnej głupoty - To jakie plany jak już postanowiłeś mnie zabrać do tak odległego miejsca?

- Spodobają ci się - powiedział z tajemniczym uśmiechem wampir.

Reki trochę nie był pewny tego co zostało dla niego przyszykowane, ale jak już odkrył niespodziankę to nie mógł powiedzieć, iż był nią rozczarowany. Jazda na snowboardzie była podobna do jazdy na desce i jednocześnie bardzo inna. Zasady były podobne, ale jednak trochę nastolatkowi zeszło przystosowanie się do nowej towarzyszki. Tym razem role się odwróciły i to Langa był jego nauczycielem. Cierpliwie pokazał mu w jaki sposób powinien prawidłowo zapinać sprzęt, upadać aby nie zrobić sobie krzywdy, hamować oraz skręcać. Na początku dla nastolatka była to czarna magia, ale wystarczyło parę prób, aby poczuł się pewniej.

Z radością próbował powtarzać ruchy wampira i dokładać coś od siebie co częściej kończyło się porażką niż sukcesem, ale i tak było miło zasmakować czegoś nowego. Brak strachu przed nowym wiązał się również z obecnością Langi, który zawsze był w pobliżu, aby złapać podekscytowanego nastolatka. Ich śmiechy niosły się pośród ciszy stoku, na którym poza nimi były tylko trzy osoby. Sztuczne światło wspomagało śmiałków spragnionych nocnych wrażeń.

- Wow - powiedział Reki wpadając po raz kolejny w ramiona Langi, kiedy przez nierozwagę nie potrafił zachować równowagi przy hamowaniu - Jednak coś mam jeszcze do poprawki, ale nieźle mi idzie. No nie? W ogóle to jest tak boskie, że normalnie mega! Jestem tak podekscytowany, że chyba dzisiaj nie usnę. Nie no na bank nie usnę. Nie ma takiej szansy na to.

- Reki, oddychaj - uśmiechnął się delikatnie próbując utrzymać rozweselonego chłopaka.

- Sorka - zaśmiał się - Nie moja wina, że kocham takie rzeczy.

- Cieszę się, że ci się podoba. Pojeździmy jeszcze trochę i wrócimy. Twoje policzki są strasznie czerwone i chłodne jak moje.

- To przez wiatr. No Langa, daj się długo dłużej nacieszyć.

- Godzina.

- Trzy.

- Godzina.

- No, ale to chociaż dwie i pół.

- Reki.

- Dwie?

- Nie.

- Nie lubię cię - mruknął obrażony Reki.

- Wiem, kiedy kłamiesz - powiedział niezrażony Langa martwiący się bardziej zdrowiem swojego chłopaka, niż faktem iż mógł się trochę na niego boczyć.

- Eh, jak już mam tylko godzinę to nie marnujmy jej - poddał się Reki wiedząc, że nie było możliwości na wygranie tej walki.

Po ustalonym czasie wrócili do domku, aby nastolatek po raz kolejny tej nocy mógł się ogrzać. Siedział otulony miękkim kocem przed kominkiem i wpatrywał się w hipnotyzujące płomienie. Kryło się za nimi piękno jak i również niebezpieczeństwo. W pewien sposób przypominały wampira, kiedy jego oczy jarzyły się czerwienią. Urzekały jednocześnie zwiastując pojawienie się dzikiej i nieujarzmionej natury. Nastolatek drgnął, kiedy pod jego nosem znalazł się kubek pięknie pachnący czekoladą. Nie był największym fanem słodyczy. Dziewczynki, dzięki temu korzystały, ponieważ zawsze swoją część oddawał im do podziału. Uśmiechnął się jednak z wdzięcznością, gdyż był to pierwszy raz, kiedy jego chłopak zrobił dla niego coś jadalnego.

- Nie wiedziałem, że masz takie zdolności - powiedział biorąc łyk.

- Joe mnie nauczył. Nie mogę tego spróbować, ale dokładnie wymierzyłem proporcję.

- Jest idealna - pochwalił go szczerze nastolatek - Dziękuję.

- Proszę.

Siedzieli w ciszy. Reki powoli sączył otrzymany napój ciesząc się jego słodką, ale nieprzytłaczającą nutą. Był zmęczony. Powoli powieki nastolatka opadał. Nie chciał jednak spać wiedząc, iż była to jedna z niewielu okazji, kiedy mogli wspólnie spędzić czas. Zastanawiał się jak to będzie w przyszłości. Czy całkiem zreorganizuje swoje życie i porzuci dzień? Joe potrafił to jakoś pogodzić, ale posiadał siłę wilkołaka. Nie męczył się tak szybko jak człowiek i potrafił lepiej regenerować siły w krótkim czasie. 

- Chciałbym zatrzymać czas - w końcu powiedział na głos, ponieważ chwila, w której trwali była idealna. Tak chciał już spędzać wszystkie godziny. Bez zmartwień, obaw o przyszłość, czy też oddech spragnionych krwi łowców.

- Nie mam takiej umiejętności.

- Ja też - zaśmiał się i spojrzał na ukochanego. W jego oczach widział miłość jak i również własne odbicie, które posiadało w sobie te same uczucia. - Wiesz, to dziwne. Raz spojrzałem w twoje oczy i to serio jest mega, ale to mega dziwne, ale czasami wydaje mi się, że bym mógł patrzeć tylko w nie i się nigdy nie znudzić. Szukać ich i tego, żeby były zwrócone wyłącznie w moją stronę. To dziwne, tak dziwne, ale musiałem ci to powiedzieć.

- Też kocham twoje oczy, Reki - zbliżył się nieco Langa.

- Lubię też twoje usta. Nigdy nie usłyszałem, abyś wypowiedział nimi kłamstwo. To takie inne. Takie miłe.

- Kocham też twoje usta, którymi dzielisz się ze mną swoimi myślami - nachylił się jeszcze trochę i ucałował odsłonięty skrawek szyi nastolatka.

- Powiedz co jeszcze kochasz, a dam ci to - wyszeptał nastolatek dobrze wiedząc co oznaczały czułe pocałunki.

- Smak twojej krwi.

- Więc weź ją.

Reki westchnął, kiedy ostre kły wbiły się w jego skórę. Nie było już bólu jak na samym początku. Teraz pozostawała wyłącznie przyjemność. Czar krył się za tym aktem, którego nie dało się opisać samymi słowami. Upity doznaniami dłońmi odnalazł ciało ukochanego i przyciągnął go bliżej. Pragnął więcej, choć to nie on był tym, który pożywiał się. Jęk przyjemności wydobył się z pomiędzy jego ust. Chciał zasłonić je dłońmi, ale w porę zostały złapane przez oczarowanego tym dźwiękiem wampira. Spojrzał zasnutymi mgłą oczami na zarumienionego i ciężko oddychającego nastolatka.

- Nie wolno.

- To zawstydzające.

- Piękne. Ty jesteś piękny, Reki

- Cicho - fuknął jeszcze bardziej onieśmielony.

- Piękny i tak słodki.

- To przez czekoladę.

- To przez to, że ty to ty. 

- Jesteś mało obiektywny jako mój chłopak.

- Moje zdanie jest ponad innymi.

- Uparty - westchnął, kiedy kły po raz kolejny wbiły się w delikatną i lekko zarumieniona skórę.

Reki czuł, że tym razem Langa wziął trochę więcej krwi niż zwykle. Gdy wstał od razu zawróciło mu się w głowie, ale mogło być to równie dobrze wynikiem wcześniejszego wysiłku fizycznego. Problem jednak jego transportu do sypialni, nie był niczym z czym nie mógłby sobie poradzić wampir z ponadprzeciętną siłą. Bez trudu uniósł nastolatka, który w żaden sposób nie protestował. Wtulił się w ukochanego i spod półprzymkniętych powiek próbował zarejestrować cokolwiek, ale było to niezwykle trudne. W końcu poddał się i usnął, a Langa z czułym uśmiechem ułożył go na wcześniej przygotowanym posłaniu.

W sypialni nie było zdradliwego okna, które mogłoby wypuścić promienie słoneczne, więc wampir bez obaw ułożył się obok ukochanego. Nie był zmęczony. Pożywiony krwią czuł się jakby cały świat był u jego stóp. Dalej na czubku języka czuł ten słodki smak przepełniony miłością, czekoladą oraz pożądaniem smak. Otaczała go też więź, która tworzyła się za każdym razem, kiedy posilał się krwią. Wszystko to było niczym narkotyk. Uzależniające, w pewien sposób niebezpieczne, ponieważ łatwo było przekroczyć granicę, ale też cudownie przenoszące do innego świata - ukazujące zupełnie odmienne od tych codziennych doznania.

- Przepraszam, Reki - powiedział odgarniając włosy z czoła ukochanego - Naprawdę przepraszam. Musimy to zrobić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro