Rozdział 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Reki był zdezorientowany. Od momentu, kiedy otworzył oczy nie wiedział co powinien o tym wszystkim myśleć. Ostatnim co pamiętał z nocy był jego niefortunny wypadek, a później była już tylko ciemność. Niczym przez gęstą mgłę przypominał sobie sylwetkę Langi, ale nie pasowała ona do tej, którą widywał zazwyczaj od paru tygodni. W chłopaku było coś innego, ale im bardziej próbował przypomnieć sobie czym to „coś" było, tym bardziej bolała go głowa. Dodatkowo zastanawiające było dla niego w jaki sposób znalazł się we własnym łóżku. Jego pamięć była pozbawiona zbyt wielu istotnych fragmentów, a telefon przyjaciela nie odpowiadał przez co chłopak czuł się jeszcze bardziej zagubiony.

Kiedy próbował wstać całe pomieszczenie wirowało. Czuł się jakby był pijany, choć nigdy nawet nie pił alkoholu. Przejście z pokoju do łazienki bardzo wiele go kosztowało, ale w końcu udało mu się stanąć przed prostokątnym lustrem. Spojrzał na swoją zmęczoną i bladą twarz. Przyglądał się jej, jakby próbował się doszukać tego co się stało wczoraj, a raczej dzisiaj patrząc na pory w jakich spotykał się z Langą. Czy to chłopak go tutaj przyniósł? Skąd wiedział gdzie mieszkał? Rekiego gnębiły te pytania, ale jednym sensownym wyjaśnieniem dla niego była możliwość, że sam wszystko powiedział, lecz nie pamiętał o tym. Jednak dlaczego stracił świadomość?

Nastolatek przymknął oczy, aby jeszcze raz odtworzyć co się wydarzyło. Pamiętał, że świetnie się bawił jadąc z Langą na desce. Podziwiał jego umiejętności, które poprawiły się w bardzo krótkim okresie czasu. Później natrafił na nierówną powierzchnię i stracił kontrolę nad deską. Chyba upadł. Był pewny, że to się stało. Otworzył oczy, podwinął rękaw wczorajszej koszulki i spojrzał na ranę, która pozostała po tamtym wydarzeniu. Niczym zahipnotyzowany przypominał sobie sączącą się z niej krew, a później ciepły język jego przyjaciela zlizujący ją powoli, dokładnie, zachłannie...czerwone oczy.

Reki z przerażeniem i cały czerwony na twarzy przyglądał się swojemu odbiciu. Nie potrafił stwierdzić czy to co sobie przypomniał było prawdą, albo może jego jakimś chorym snem. Jednak dlaczego miałby śnić o Landze zlizującym z jego ciała krew? To było nienormalne. Załamany przemył twarz chłodną wodą, aby choć trochę opanować emocje. To nie mogło być prawdą. Reki nie mógł przyjąć czegoś takiego tym bardziej, że ludzie nie posiadali takich oczu. Ta jarząca się czerwień musiała być wyłącznie wytworem jego wyobraźni i naprawdę nie pocieszyło to chłopaka, bo oznaczało to że posiadał jakieś chore fantazje o własnym przyjacielu.

Oczywiście Langa był przystojny, miał ładny uśmiech, ciepłe spojrzenie i spokojny głos. Zawsze chętnie słuchał tego co Reki miał do powiedzenia, nie przeszkadzało mu nad-aktywne zachowanie i nie można było wyczuć z jego strony żadnego fałszu. Podobało się to czerwonowłosemu, bo zawsze pragnął mieć taką osobę po swojej stronie, jednak wyłącznie w sferze przyjaźni. Nie interesowali go mężczyźni, ogólnie ludzie. Zawsze skupiał się na swojej pasji chcąc być w niej coraz lepszy. Randkowanie, czy w ogóle myślenie o tego typu sprawach pozostawiał na bardzo odległą przyszłość. Jego mózg jednak był chyba innego zdania i postanowił z aktualnie najbliższej osoby zrobić obiekt westchnień nastolatka.

- Świetnie Reki – mruknął znowu patrząc krytycznie w swoje odbicie – Jeszcze ci mało problemów? Nie możesz być gejem. Nie możesz sprawiać więcej problemów. Nie możesz stracić jedynej osoby, która może nie zostawi cię jak przestaniesz być potrzebny.

Umycie się oraz ubranie zajęło mu dzisiaj więcej niż zwykle czasu. Nie potrafił jednak nic zrobić porządnie przez wciąż napływające, pełne obaw myśli. Im bardziej próbował sobie racjonalnie wyjaśnić to co zaszło w nocy, tym bardziej się pogrążał. Jedyną nadzieją mogącą dać mu spokój byłyby wyjaśnienia Langi, ale ten nie odbierał telefonu. Reki pomału zaczął się martwić, że zrobił coś tak głupiego, że chłopak po prostu dał sobie z nim spokój.

- Wyglądasz okropnie – przywitała go najstarsza z trójki sióstr.

- Dzięki – mruknął siadając przy stole.

- Ma rację – powiedziała jego mama. Podeszła i ułożyła dłoń na czole chłopaka, który nawet nie miał siły kłócić się, że wszystko było z nim w porządku. To nie o niego powinny się martwić tylko o siebie. Był jedynym mężczyzną w domu, więc musiał być silny – Może powinieneś zostać w domu.

- Serio dostaję legalną zgodę na zostanie w łóżku? – spytał z delikatnym uśmiechem.

- Ale tylko dzisiaj – pogłaskała go po włosach – Wracaj do łóżka, bo wyglądasz jakbyś miał usnąć z głową w owsiance.

- Chyba tak zrobię – mruknął – Mamy coś na ból głowy?

- W apteczce powinny być leki, ale jak nie ma to zaraz po jakieś pójdę.

- Nie no spoko – powiedział wstając. Podszedł do szafki gdzie zazwyczaj znajdowało się białe pudełko ze wszystkim co potrzebne było do uśmierzenia bólu oraz uratowania palca, który przypadkowo skaleczyło się nożem – Mam szczęście.

- No to jak weźmiesz leki to idź się połóż. Jak będzie obiad to cię zawołam. Zrobię dzisiaj coś lekkiego, ale pożywnego.

- Dzięki mamo.

Chłopak jak tylko się położył do łóżka nie musiał długo czekać na sen. Przyjął go z wielką wdzięcznością, ponieważ miał dość myślenia o rzeczach, na które sam i tak nie znalazłby odpowiedzi. Wszystko zależało teraz od tego co powiem mu Langa przy następnym spotkaniu, które miał nadzieję będzie dzisiejszej nocy. Chciał wiedzy nawet jeśli pogrążyłaby go w najgłębszym zażenowaniu.

...

Idąc na spotkanie z przyjacielem nie był do końca pewien czy ten na pewno będzie w tym samym miejscu co zwykle. Dlatego wiele nadziei mu przyniósł widok czekającego na niego niebieskowłosego. Gdy napotkał spojrzenie Langi z ulgą spostrzegł, że jego oczy miały ten sam piękny, szmaragdowy odcień. Zatrzymał się jednak spanikowany zdając sobie sprawę, że to nie był powód do radości patrząc na to jaki sen mu się przyśnił. Niepewnie ruszył znowu przed siebie, aż w końcu znalazł się przy swoim przyjacielu. Patrzyli na siebie w milczeniu. Reki coraz mocniej odczuwał ciężar otaczającej ich atmosfery. Z każdą sekundą bardziej bał się tego co musiało się wydarzyć i jaki przyniosło skutek.

- Patrząc na twoją minę to musiałem wczoraj odstawić coś fatalnego – zaczął pierwszy, a Langa spojrzał na niego z dezorientacją.

- Nie rozumiem.

- No wyglądasz jakbym zrobił coś okropnego, a ja niewiele z wczoraj pamiętam. Znaczy wydaje mi się, że coś pamiętam, ale to nie może być prawda, więc pewnie zrobiłem coś głupiego i w sumie dzięki, że mnie zabrałeś do domu. Skąd w ogóle wiedziałeś gdzie mieszkami i jak ci się udało mnie wtargać do pokoju? I ogólnie to wiem, że teraz za dużo mówię, więcej niż zwykle, ale mam kompletny mętlik w głowie – niemal na jednym wdechu Reki powiedział to siedziało mu w głowie licząc, że nie będzie musiał powtarzać.

- Co ci się śniło? – spytał Langa ignorując pytania zadane przez nastolatka.

- To raczej nie jest ważne – zaśmiał się nerwowo Reki zawstydzony tak głupią wizją tego co mógłby mu robić jego własny przyjaciel. Wypowiedzenie tego na głos sprawiłoby, że już na zawsze musiałby się zaszyć gdzieś pod ziemią.

- Powiedz.

Reki zaskoczony spojrzał na Langę. Chłopak wydawał mu się dzisiaj jakiś inny. Naprawdę go martwiło to, że sam milczał z wyjaśnieniami tego co się wczoraj wydarzyło. Miał też pewien dysonans co do tego czy powinien mówić o śnie. W końcu wyszedł z założenia, że nie powie całej prawdy. Wziął głęboki wdech i wypuścił powietrze szykując się na największą kompromitację jaką można było zdobyć w życiu. Miał chociaż tyle szczęścia, że był przed nim wyłącznie Langa. Chciał być jego przyjacielem na dłużej, więc może już na początku odkrywanie swoich gorszych stron umocni ich więź. Tak sobie tłumaczył próbując zachować resztki odwagi.

- Śniłeś mi się ty...i że miałeś czerwone oczy...i...no...i było coś jeszcze, ale...to głupie. No i w sumie to tylko sen, bardzo nierealistyczny, więc...

- Miałem takie oczy? – usłyszał pytanie i jak dotąd unikał spojrzenia bezpośrednio na twarz Langi, tak tym razem nie potrafił oderwać wzroku od dokładnie tych oczu, które widział we śnie. Ze strachem zrobił krok do tyłu.

- Dlaczego?

- Czy wierzysz Reki w wampiry? – spytał chłopak poważnym, cichym, ale też dziwnie zimnym tonem, którego do tej pory nigdy drugi nastolatek nie słyszał u niego.

- Langa, nie lubię takich żartów – powiedział cofając się, kiedy niebieskowłosy zaczął iść w jego kierunku. W końcu natrafił na pień drzewa i nie miał możliwości ucieczki. Czuł się osaczony nie tylko fizycznie, ale również psychicznie, ponieważ wszechogarniający strach paraliżował wszystkie jego myśli. Patrzył w oczy przyjaciela, które nie były tymi znajomymi szmaragdami. Postać stojąca przed nim była kimś obcym.

- A ja nie jestem w nich dobry – powiedział ujmując dłoń Rekiego. Niższy chłopak bał się wykonać jakikolwiek ruch. To co się działo przed jego oczami zdawało się kolejną marą senną. Langa powoli uniósł jego dłoń do własnych ust i zanim nastolatek zdał sobie sprawę o co chodziło opuszek jego palca natrafił na coś niezwykle ostrego.

- Kieł? – zapytał drżącym głosem i wyrwał swoją dłoń ze strachem przyciskając ją do klatki piersiowej. Reki nigdy nie był odważnym typem. Bał się wszystkiego czego nie dało się logicznie wyjaśnić. To co miał przed sobą nie posiadało żadnej naukowej podstawy.

- Tak – kiwnął głową Langa dalej niewiele emocji ukazując na twarzy przez co Reki naprawdę nie mógł doszukać się żadnego żartu. Czuł się jakby miał zaraz zemdleć.

Przyglądał się chłopakowi stojącemu naprzeciw niego. Nie potrafił zaakceptować tej myśli, ale też żadna bardziej logiczna nie przychodziła mu do głowy. Przypomniał sobie jak język przyjaciela powoli zlizywał jego krew i nagle zrobiło mu się niedobrze. Zasłonił buzię rękami, a w jego oczach zalśniły łzy. Bał się. Był przerażony. Jego nogi drżały podobnie jak całe ciało. Czuł się jakby miał zaraz upaść i naprawdę leciał w dół. Gdy zobaczył blade dłonie, które chciały go złapać w jednym momencie spiął się cały w sobie i odrzucił je. Zobaczył szok oraz smutek w oczach Langi, ale jego ciało zareagowało samo. Cofnął się od istoty, która nie była człowiekiem, może nawet nie była jego przyjacielem.

- Nie zbliżaj się do mnie – powiedział cicho, a z nieba powoli zaczął padać deszcz. Nie oglądał prognozy, więc nie był na niego przygotowany, ale teraz miał większe zmartwienie na głowie.

- Nie skrzywdzę cię Reki. Jesteś moim przyjacielem – spojrzał na niebieskowłosego, który wyglądał na niezwykle zdesperowanego oraz przerażonego. Nastolatek jednak nie mógł już być do końca pewien czy to czasem nie była gra.

- Jesteś wampirem – zaśmiał się gorzko – Przecież coś takiego nie istnieje.

- Ja jestem.

- Nie – pokręcił głową desperacko próbując wyrzucić to wszystko z pamięci. Jakby jakiś czar zadziałał, że to wszystko obróciłoby się w jeden wielki żart – To jakiś chory żart.

- Dałem ci dowody – chciał podejść do Rekiego, ale zatrzymał go jego krzyk.

- Nie zbliżaj się do mnie! – chłopak się bał. Nikt nie mógł go za to winić. Nagle dowiedział się, że chłopak którego zdążył polubić miał przed nim taki sekret. Tajemnicę, której nie dało się w żaden logiczny sposób wyjaśnić. Wampiry były wyłącznie wymysłem ludzi, aby w jakiś sposób straszyć innych lub zrzucać na coś paranormalnego wszystkie tragedie – Alergia na słońce...fajna wymówka.

- Chciałem się z tobą widywać. Polubiłem cię. Chciałem się z tobą zaprzyjaźnić – uśmiech pełen żalu pojawił się na ustach wampira. Do jego twarzy przykleiły się mokre kosmyki włosów, ale nie miał odwagi ich poprawić bojąc się, że jakikolwiek ruch z jego strony zostanie źle odebrany przez stojącego przed nim, przerażonego i przemokniętego chłopaka.

- Czy tylko tego chciałeś? – spytał drżącym głosem Reki. Nie było mu zimno od deszczu. Bardziej buzowały w nim emocje, których było zbyt wiele jak na tak drobne ciało.

- Nie rozumiem.

- Może chciałeś mnie wykorzystać...tak jak wczoraj...Czy to przez ciebie zemdlałem?

Reki starał się zachować spokój, ale coraz gorzej mu to wychodziło. Przez cały poranek obawiał się, że może miał jakieś chore fantazje o swoim przyjacielu, a tu prawda okazała się jeszcze bardziej druzgocąca. Nie chciał przyjąć istnienia czegoś takiego jak wampiry, ale też nie miał żadnych argumentów przeciwko temu. Dodatkowo czuł te ostre kły pod własnymi palcami i te dalej niegasnące czerwone oczy. Były nienaturalne, ale przepełnione emocjami, które sam w tym momencie odczuwał.

- Kazałem ci zasnąć – przyznał niechętnie Langa wiedząc, że okłamywanie Rekiego nie miało najmniejszego sensu. Już i tak wyjawił największą tajemnice, ale podjął taką decyzję, ponieważ naprawdę zależało mu na utrzymaniu tej znajomości. Czas jaki spędził z nastolatkiem naprawił go w pewien sposób, dał nadzieję na lepsze dni, na ucieczkę przed chorobą wieczności.

- Żeby wypić więcej mojej krwi?!

- To nie tak! Nie ugryzłem cię wczoraj! – od razu stanął we własnej obronie – Nie powinienem był zrobić tego co zrobiłem, ale...byłem spragniony...przepraszam. Naprawdę przepraszam Reki.

- Powiedz mi Langa – opuścił wzrok nie mogąc znieść patrzenia w oczy, które w niczym nie przypominały tych jego przyjaciela – Ktoś taki jak ty...wampir...Cholera jak głupio to brzmi...ale...czy zainteresowałeś się mną, czy moją krwią?

- Na początku...- zaczął chłopak, a Reki się roześmiał, bo więcej nie było mu potrzeba wyjaśnień.

- Tyle mi wystarczy – spojrzał ze złością na przemokniętego podobnie jak on nastolatka, choć tak naprawdę nie wiedział ile tak naprawdę miał lat – Mogłem od razu się spodziewać, że jeśli ktoś chce się ze mną zadawać to musi chcieć czegoś więcej. Myślałem, że zdobyłem przyjaciela. Tak bezinteresownie. Kogoś z kim będę mógł dzielić pasję, ale nie dość że dowiedziałem się o istnieniu czegoś co dalej wydaje mi się absurdem, to jeszcze...to jeszcze nie jestem niczym więcej jak łatwą ofiara...Mam rację, Langa?

- To nie tak – pokręcił głową żałując, że jednak postanowił wyznać prawdę. Był przerażony, bo choć Reki był na wyciągnięcie ręki to czuł się jakby dzielił ich wszechświat – Na początku przyciągnęła mnie twoja krew. Pachniesz tak słodko, ale proszę uwierz mi. Uwierz mi, że nigdy bym cię nie skrzywdził i nie wykorzystał. Naprawdę lubię naszą wspólną jazdę. Od lat...nie od wieków tak dobrze się nie bawiłem jak z tobą...Naprawdę Reki...Proszę uwierz mi.

I Reki chciałby uwierzyć gdyby nie to, że znał swój brak wartości. Tak naprawdę nigdy nikomu na nim nie zależało. Był potrzebny, ale nic więcej. Odpowiadał mu ten stan rzeczy. Przynajmniej do tej pory wydawało mu się, że wystarczy mu to. Nie miał większych oczekiwań od ludzi, póki nie poznał Langi i po raz pierwszy nie zobaczył jak to jest samemu być w centrum czyjejś uwagi. To było przyjemne. Tak strasznie przyjemne, że to musiał być wyłącznie krótki sen. Komuś takiemu jak on nie należało się odgrywanie głównej roli, a bycie wsparciem w dążeniu innych do szczęścia. Parsknął śmiechem na to jak głupi i żałosny był. Roześmiał się pełen bólu, bo przypomniał sobie jak zawsze starał się uciec przed cierpieniem, a tak naprawdę z każdą decyzją coraz bardziej się w nim pogrążał.

- Nie Langa – spojrzał na byłego przyjaciela i nie był już pewien czy po jego policzkach spływały łzy, czy krople deszczu – Nie uwierzę już w żadne twoje słowo. Nie staraj się mnie desperacko pocieszyć. Już naprawdę wolałbym usłyszeć, że chciałeś mnie blisko wyłącznie dla mojej krwi. Przynajmniej mógłbym się poczuć potrzebny, a tak...jestem po prostu żałosny.

- Reki, nie.

- To koniec Langa. Ty i ja jesteśmy z innych światów. Boje się ciebie i tego...tego jak się czułem przez ten cały czas. Nie zbliżaj się do mnie...i do mojej rodziny...do nikogo kto jest mi bliski. Nie wiem czy zabijasz ludzi czy nie, ale...zniknij.

- Reki! – wampir podbiegł do chłopaka, złapał go za nadgarstek, ale gdy ten się wyrwał i zobaczył tą panikę w oczach wiedział już, że przegrał. Poznał czym było prawdziwe cierpienie oraz złamane serce.

- Przepraszam Langa – wyszeptał Reki i zaczął biec przed siebie.

Nie oglądał się za siebie. Nie chciał widzieć już tego co było za nim. To co się wydarzyło było jak koszmar, z którego chciał się wybudzić. Nigdy nie wierzył w takie rzeczy, choć się ich bał. Przerażał go też fakt, że im bardziej oddalał się od wampira tym trudniej było mu wyrzucić z przed oczu ból utkwiony w czerwonych tęczówkach. Jeszcze nigdy nie widział u nikogo tak smutnego wzroku. Nie mógł jednak tam wrócić. Zbyt wiele myśli kotłowało się w jego głowie. Wydawało mu się, że zaraz wybuchnie. Przez ten pęd przed siebie nie zauważył nawet, że wbiegł na ulicę na czerwonym. Choć było późno to dalej można było napotkać samochody na drodze. Przyglądał się ostrym światłom reflektorów, które były coraz bliżej niego. Ze strachem przymknął oczy czekając na koniec, ale nic takiego się nie stało.

- Nie można cię nawet przez sekundę spuścić z oczu.

Otworzył oczy. Najpierw wzrok wbił na drogę, na której jeszcze nie tak dawno się znajdował. Samochód, który powinien w niego uderzyć odjechał dalej znikając za rogiem. Dopiero później spojrzał na nastolatka niewiele młodszego od niego, który trzymał go bez problemu w swoich ramionach. Nigdy nie widział tego dzieciaka, ale teraz to nie był jego najważniejszy problem. Chciał się wyrwać, ale był on zbyt silny i to zapaliło w głowie Rekiego czerwoną lampkę. Ponownie skrzyżował spojrzenie z chłopakiem i napotkał takie same oczy jak u Langi.

- Nie krzywdź mnie! – zasłonił się dłońmi jakby cokolwiek miało mu to pomóc przed nieznanymi do tej pory istotami.

- Głupi slime – mruknął wampir pomagając mu stanąć na równe nogi, ale Reki był tak przerażony, że niezbyt długo utrzymał się w takiej pozycji i w końcu opadł na chodnik. Ze strachem wpatrywał się w znudzone spojrzenie przepełnione podobnym smutkiem jaki już dzisiaj napotkał – Żaden z nas nie chce cię skrzywdzić, ale chyba dzisiaj nic do ciebie nie dotrze. Wracaj do domu, bo się pochorujesz. Ja muszę się zając innym idiotą.

- Kim jesteś? – spytał Reki

- Jestem Miya. Przyglądam ci się od dłuższego czasu.

- Dlaczego?

- Bo...wydawałeś się inny niż wszyscy ludzie – wzruszył ramionami – ale chyba myliłem się. Wy potraficie wyłącznie ranić.

- Nikogo nie zraniłem – powiedział opuszczając wzrok, bo sam nie był do końca pewien czy to nie było kłamstwo.

- Życie jest wyłącznie pięknym kłamstwem – mruknął Miya unosząc wzrok ku niebu. Dalej padało, ale najwidoczniej chłopakowi to nie przeszkadzało. Reki jednak coraz mocniej odczuwał zmęczenie całą tą pogodą oraz wydarzeniami, które jedno po drugim w niego uderzały – Ja i Langa już z niego zostaliśmy wyrwani. Nie mamy więc powodu kłamać tak jak wy. Co ci powiedział jest prawdą. Rozumiem strach, ale nie skreślaj go. Nie skreślaj was. Uwierz w wampiry, uwierz że świat ma więcej stron niż do tej pory zdawało ci się, że istnieje, a może będziesz szczęśliwszy niż do tej pory byłeś.

- Skąd wiesz, że nie byłem szczęśliwy? – wyszeptał nie ufając już swojemu głosowi.

- Bo choć się zawsze uśmiechałeś – Miya kucnął przy nim, ujął chłopaka za podbródek i zmusił do kontaktu wzrokowego – To twoje oczy były zawsze smutne. Jesteś jak słońce Reki, ale wiecznie skryte za chmurami. Tęsknimy za nim, choć żaden z nas głośno tego nie mówi. Lśniłeś gdy byłeś przy nim, więc nie uciekaj.

- To wszystko brzmi jak żart.

- A czy wy ludzie nie jesteście jednym wielkim żartem? Czy wasza egzystencja nie jest żartem? Żyjecie, choć nie wiecie jak dużo wam czasu zostało. Kochacie, choć nie wiecie na jak długo ta jednak osoba przy was zostanie. Nienawidzicie, pomimo tego że wszystkie zwady sami powodujecie. Pragniecie, ale jednak zawsze jak coś zdobędziecie chcecie jeszcze więcej. Czy to nie najzabawniejszy żart na świecie być wiecznie nienasyconym?

- To zbyt wiele dla mnie – Reki ukrył twarz w dłoniach nie wiedząc już co powinien zrobić, w co wierzyć, jak się zachowywać.

- Wróć do domu, weź gorący prysznic, prześpij się, a gdy przyjdzie noc wróć z decyzją – powiedział Miya wstając – Ja się zajmę dzisiaj tym idiotą, żeby nic głupiego nie zrobił.

- Dlaczego by miał?

- Będziesz miał czas, żeby to przemyśleć. Nie jestem od tego, żeby ułatwiać ci życie. Już i tak zbyt wiele powiedziałem. A teraz wracaj do domu.

Wampir rozmył się niczym we mgle i Reki pozostał sam. Zagubiony, załamany i niezwykle smutny wstał z ziemi i zaczął powoli iść w stronę domu. Wyjątkowo cieszył się, że nie miał przy sobie deski, bo był zbyt słaby, aby jeszcze z nią sobie radzić. Nie wiedział jak dotarł do domu, w jaki sposób się doprowadził do jakiegokolwiek stanu, aby znaleźć się w łóżku. Bał się, że przez ten natłok myśli nie uśnie, ale sen przyszedł nagle i uwięził go, póki następnego dnia nie wdarło się do jego pokoju słońce, a on nie czuł się jeszcze gorzej niż dzień wcześniej pokonany przez gorączkę i decyzje, które będzie musiał podjąć.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro