Rozdział 13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Do Rekiego jeszcze przez parę dni nie doszło to, że miał chłopaka. Za każdym razem, kiedy przypominał sobie ich spotkanie w kinie, a później pocałunek jego serce zaczynało szybciej bić. Członkowie rodziny zastanawiali się czy czasem nie przeziębił się, ale to było coś znaczenie bardziej niebezpiecznego. Miłości nigdy nie brał pod uwagę i nie był do końca pewien czy to co czuł było tym uczuciem. Niemniej jednak fascynował go ten stan myślenia o kimś więcej, niż tylko o jeżdżeniu na desce. Tym bardziej, że tą osobą był Langa. Z jednej strony posiadający chłodną fasadę, ale z drugiej niezwykłą troskę z jaką nigdy do tej pory Reki się nie spotkał. To zawsze on opiekował się innymi, tym razem było na odwrót. Chłopak zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli będzie to dalej szło w tym kierunku to stan zakochania szybko się zmieni w miłość.

– Więc ty i Langa – zaśmiał się Joe.

Chłopak dostał zaproszenie do restauracji wilkołaka i nie potrafił odmówić. Mężczyzna posiadał aurę trochę starszego brata. Reki był pierwszym z rodzeństwa, więc nigdy nie miał takiej osoby, której mógłby o wszystkim powiedzieć, albo prosić o rady. W Joe odnalazł kogoś takiego. Był on otwarty, przyjacielski i nie oceniał. Dodatkowo co było dla Rekiego bardzo ważne – nie wyczuwał w nim fałszu. Nastolatek brzydził się kłamstwem oraz fałszywym zachowaniem. Sam wielokrotnie stawiał na szczerość i nie raz wolał stracić przychylność innych, niż zdradzić własne przekonania.

– Nom, jakoś tak wyszło.

– Młodości – postawił przed chłopakiem talerz z makaronem i przyjemnie pachnącym sosem – Początki są najlepsze, więc je mądrze wykorzystajcie.

– Na razie nie wiem co jak – mruknął nieco zawstydzony chłopak – I też nie wiem czy to się wszystko nie za szybko dzieje.

– Skąd ci takie głupoty do głowy przychodzą? Jesteś człowiekiem. Bierz życie garściami, bo zanim zdasz sobie z tego sprawę to się skończy.

– Człowiekiem – ze smutkiem pogrzebał przez chwilę widelcem w makaronie i z westchnieniem odłożył go – Zapomniałem przez to wszystko, że...między nami jest spora różnica. Langa nie będzie się starzał...

– Dość – przerwał mu Joe – Wiem o czym chcesz powiedzieć, ale uwierz mi, że nie ma sensu na razie się tym przejmować. Tym bardziej, że dopiero zaczęliście być razem. Ciesz się chwilą, a przyszłość zostaw samej sobie. Nieważne jak się staramy i tak nie mamy na nią wpływu. Coś wydarzy się po drodze i wszystko się posypie. Tyczy się to nie tylko ludzi.

– Masz rację – uśmiechnął się chłopak – Zresztą nigdy w moim stylu nie było roztrząsanie takich problemów. No i pewnie Langa też o tym nie myśli.

– Zapewne teraz słodko śpi – zaśmiał się wilkołak i ponownie podał mu widelec – Ciesz się chwilą Reki, a teraz wcinaj, bo zimne już nie będzie takie dobre.

– Wątpię. Twoja kuchnia jest świetna!

Reki wrócił do jedzenia starając się odrzucić na bok wszelkie wątpliwości. Joe miał rację w tym, że nie było sensu wszystkiego tak roztrząsać. Dalej był w szkole, nawet nie wiedział co zrobi po jej ukończeniu, a już chciał się zastanawiać nad związkiem, który niedawno się zaczął. Nawet nie wiedział czy to wszystko wypali. Nigdy nie był z nikim w takiej relacji. W teorii zawsze wydawało się wszystko proste, ale czy uda mu się z Langą zbudować cokolwiek? Możliwe jest, że po jakimś czasie w ogóle wyjdą z założenia, że to jednak nie była miłość, a zwykła przyjaźń, którą mocniej odczuli przez brak we wcześniejszym czasie takiej osoby.

...

Reki od miesiąca miał chłopaka. Bardziej dziwnie czuł się z tym, że był w związku niż z tym, że Langa był wampirem. Po prostu jak zawsze przywykł do wszystkiego i stało się to już jego rutyną, że przynajmniej raz w tygodniu oferował swoją krew. Martwiło go jednak jedno, że to był ich jedyny bliski kontakt. Po tym jak postanowił wejść w taką relację zaczął się dokształcać podkradając młodszej siostrze magazyny. Było w nich wiele porad, które na początku chciał zignorować, ale później doszedł do wniosku, że lepszej pomocy nie mógł nigdzie uzyskać. Choć miał dobry kontakt z Joe oraz Miyą to nie sądził, aby rozmowa na takie tematy z nimi była odpowiednia. Wilkołak rzucał zabawnymi tekstami, natomiast najmłodszy z wampirów wciąż nawiązywał do jakiś gier na konsolę.

– O czym tak myślisz? – spojrzał na swoją mamę, której pomagał przygotowywać kolację. W kuchni byli wyłącznie we dwójkę, ponieważ reszta jego rodzeństwa postanowiła sobie zrobić maraton filmowy.

– Nic szczególnego – mruknął.

– Dzisiaj też wychodzisz wieczorem?

– Nom – odpowiedział ciesząc się, że kobieta nie miała już nic przeciwko jego późnym spotkaniom.

– Przyprowadzisz kiedyś tą osobę?

Odłożył myte warzywa na tackę i wziął do ręki nóż. Powoli zaczął kroić marchewkę w drobne paski zastanawiając się jednocześnie nad pytaniem mamy. Nie sądził, żeby był to dobry pomysł organizacji takiego spotkania. Bał się pytań i choć miał zapewnienie, że wszystko będzie w porządku to pozostawał jeden problem. Nie chciał informować rodziny o istnieniu innych ras. Chciał chronić ich od tej wiedzy, podobnie jak nowo poznanych przyjaciół. Gdyby ktoś nieodpowiedni w jakiś sposób podsłuchał rozmowę, albo co gorsza komuś z jego rodziny się to wymsknęło. Gniew Cherry'ego nie był czymś czego pożądał w tym momencie. Z drugiej jednak strony nie powinien zakładać najczarniejszego scenariusza. Mogli z Langą udawać najzwyczajniejszą parę na świecie, o ile związki homoseksualne były normalnie przyjmowane. Nie każdy mógł się cieszyć taką miłością wśród najbliższych.

– To chłopak.

– Wiem.

– Dokładniej...to mój chłopak – mruknął wrzucając pokrojone paski marchewki do gotującego się sosu, aby tylko nie patrzeć na mamę.

– Tym bardziej powinieneś przedstawić mi tak ważną dla ciebie osobę. Może przyjść wieczorem jak dziewczynki będą już spały, jeśli nie chcesz, aby męczyły cię pytaniami – spojrzał kątem oka na kobietę, która z niewielkim uśmiechem płukała pod zimną wodą ryż – Zależy mi na twoim szczęściu, ale również sama chce się upewnić, że jest dobrą osobą. Langa, jeśli dobrze pamiętam jego imię.

– Tak.

– Zaproś go na bardzo późną kolację.

– Porozmawiam z nim – w końcu się poddał – Dzięki, że to akceptujesz.

– Nie masz za co dziękować. Jesteś moim dzieckiem.

Reki po kolacji, która minęła w przyjemnej atmosferze niemal jak co wieczór wyszedł z domu na spotkanie z Langą. Tym razem miał być również Miya, który chciał się pochwalić nowym trikiem i przy okazji nauczyć go nastolatka. Reki już przywykł do tego, że wampiry były od niego lepsze w tym. Dzięki swoim niezwykłym umiejętnościom potrafiły szybciej zapamiętać jak wykonać jakąś sztuczkę. Dla nastolatka jednak najważniejsza była dobra zabawa i spędzanie czasu z osobami, które lubił. Resztę potrafił znieść, bo ciężką pracą, może trochę wolniej zawsze potrafił zrobić to co oni.

– Spóźniłeś się! – przywitało go niezadowolenie Miyi.

– Przepraszam! – zeskoczył z deski i podszedł do czekającej na niego dwójki. Z uśmiechem spojrzał na Langę, który również oddał gest. Niechcący jego wzrok zjechał na usta wampira, co spowodowało wzrost tempa z jakim biło jego serce oraz zmianę koloru policzków na dorodną czerwień. Nie potrafił zniwelować tych reakcji, ale też przekroczyć niewidzialnej bariery, aby spróbować jeszcze raz tego co chciał.

Po tym miesiącu, który określiłby czymś na wzór czasu próby uświadomił sobie, że nie było drugiej takiej osoby, która by go zawsze rozumiała i z którą bez obaw mógł dzielić pasję. Bycie przy Landze stało się czymś tak oczywistym dla niego jak oddychanie. Podziwianie jego umiejętności, pięknej twarzy, śmianie się z dezorientacji co do niektórych nowinek tego wieku. Bycie też zawsze pytanym jak się czuł, czy jak mu minął dzień. Był kochany i sam zaczął kochać. Jedyne czego jeszcze potrzebował to kolejnego kroku, który zbliżyłby go bardziej do wampira. Reki jednak był zbyt nieśmiały i mało doświadczony, aby chociażby wykorzystać jedną z lekcji jakie przyswoił z tych wszystkich magazynowych opowieści.

– Cześć – przywitał go Langa głosem delikatnym, którego zawsze używał wyłącznie w stronę nastolatka.

– Hejka – uśmiechnął się szerzej – To może zamiast marnować czas Miya czyń honory i nauczaj.

– Zero skruchy – mruknął najmłodszy wampir.

Przez prawię godzinę Reki próbował powtórzyć trik, którego nauczył się czarnowłosy. Niestety każda próba kończyła się bolesnym upadkiem, więc w końcu postanowił sobie zrobić kilka minut przerwy. Przyzwyczaił się, że zawsze szło mu gorzej, ale nie zmieniało to faktu, iż poczuł smutek. Spojrzał na swoje poobijane dłonie, czuł boleść w kolanach. Kochał jazdę na deskorolce oraz przełamywanie barier, jednak żałował, że nie miał większego talentu. Spojrzał na pozostałą dwójkę, która wyglądała jakby całe życie nic nie robiła tylko właśnie to. Na chwilę złapał wzrok Langi. Wampir przerwał jazdę, powiedział coś do młodszego wampira i zaczął iść w stronę nastolatka. Reki z zaskoczeniem spostrzegł jak Miya tak po prostu się rozpływa i pozostaje wyłącznie ich dwójka.

– Boli cię coś? – przykucnął przed nim Langa, aby siedzący na ławce chłopak nie czuł się w żaden sposób przytłoczony.

– Trochę kolana, ale to nic takiego – zaśmiał się i z uśmiechem dalej przyglądał się twarzy swojego chłopaka. Nie potrafił z niej nic wyczytać, a zielone oczy coraz mocniej go hipnotyzowały.

– Więc dlaczego jesteś smutny?

Reki otworzył usta, aby zaprzeczyć, ale po chwili zdał sobie sprawę, że nie było najmniejszego sensu. Zawstydzony spojrzał na swoje splecione dłonie. Nie chciał po raz kolejny użalać się nad sobą tym bardziej, że to był tylko chwilowy stan. Wiedział, że jak tylko sztuczki zaczną mu lepiej wychodzić to zapomni o tym cichym głosie zazdrości. W końcu to jego mottem było uznawanie jazdy na deskorolce za dobrą zabawę, a nie rywalizację.

– Trochę mnie dołek złapał, bo mi nie wychodzi ten trik, ale jestem pewien, że jeszcze z godzina i zrobię całkiem niezły postęp – spojrzał na swojego chłopaka, który uważnie mu się przyglądał – Serio.

– Czy mogę cię pocałować?

– Dlaczego zadajesz nagle takie pytanie?! – spytał zaskoczony, choć powinien przywyknąć już do takiego zachowania w wykonaniu wampira.

– Bo kiedy cię pocałowałem to byłem szczęśliwy i pomyślałem, że tobie też to pomoże poprawić humor.

– Byłeś szczęśliwy? – spytał cicho i niepewnie czując jak jego serce po raz kolejny zaczęło szybciej bić.

– Tak, więc mogę?

Nastolatek nawet nie myślał nad odpowiedzią. Po prostu pokiwał głową, a wampir wstał. Langa ułożył chłodną dłoń na jego policzku, nachylił się i pocałował nastolatka. Reki przymknął oczy. Zawsze wydawało mu się, że nie było nic przyjemniejszego niż wiatr we włosach, kiedy pędził ze wzgórza na deskorolce. Dokładnie w tym momencie zdał sobie sprawę jak bardzo się mylił. A gdy rozchylił delikatnie usta i pozwolił, aby jego język spotkał się z tym wampira zrozumiał, że właśnie wpadł w uzależnienie. Zanim zdał sobie z tego sprawę kąciki jego ust uniosły się do góry, a gdy wampir się od niego odsunął na jego twarzy malował się szeroki uśmiech, którego w żaden sposób nie potrafił powstrzymać.

– Dziękuję.

– Czy jesteś teraz szczęśliwy? – spytał Langa, a Reki nawet nie potrafił pojąć jak ten mógł dalej się tak wahać. Wstał więc z ławki i tym razem on ucałował wampira. Pocałunek był szybki oraz mniej intensywny. To było niewerbalne podziękowanie za troskę jaką Langa mu zawsze okazywał.

– Najbardziej na całym świecie. Jesteś najlepszy.

– To ty jesteś niezwykły Reki.

– Przestań – fuknął zawstydzony lekko.

– Nie przestanę – zaśmiał się wampir przyciągając chłopaka do siebie, aby zamknąć go w swoich ramionach – Jesteś najlepszym co przez te wszystkie wieki mnie spotkało.

– Może nie przez wieki, tylko przez lata, ale mógłbym powiedzieć o tobie to samo – powiedział Reki i zdobył się na odwagę, aby jednak spytać o możliwość jego wizyty w domu na prośbę mamy. Chciał żeby te dwie ważne dla niego osoby złapały wspólny język – Czy chciałbyś może, w któryś dzień odwiedzić mój dom? Moja mama chciałaby cię bardzo poznać.

– Mnie? – spytał z wyraźnym zaskoczeniem wampir.

– No ciebie, ciebie – zaśmiał się nastolatek – Powiedziałem jej dzisiaj, że mam chłopaka. Chciałaby cię bardzo poznać. Oczywiście nie będziemy jej nic mówić o wampirach i tak dalej. Będziemy się trzymać wersji z alergią.

– A co jak mnie nie polubi? – usłyszał szept przy uchu.

– Ja cię lubię nawet bardziej, niż takie zwykłe lubię – przyznał nastolatek – Więc jestem pewien, że mama również będzie do ciebie bardzo pozytywnie nastawiona. Pamiętaj, że ona pewnie myślała, że nigdy na nikogo nie zwrócę uwagi. Możliwe, że nawet na nacie szukała czy można brać ślub z obiektami, bo deska do tej pory była moją jedyną miłością.

– Ale teraz jestem ja – odsunął się od niego Langa i z łagodnym uśmiechem ułożył dłoń na policzku nastolatka.

– Oczywista oczywistość – przytaknął z radością Reki – Więc zgodzisz się na spotkanie z nią?

– Tak.

Z jednej strony nastolatek czuł radość, ale z drugiej uderzyły go obawy czy wszystko się uda. Nie miał wątpliwości co do tego, że mama pokocha Langę. W końcu wampir był inteligentny, dobrze wychowany oraz bardzo przystojny. Z drugiej strony mogą się pojawić jakieś pytania o przyszłość, albo bardziej szczegółowe o rodzinę jego chłopaka. Reki zdał sobie sprawę, że będą musieli się porządnie przygotować do tego spotkania, albo wszystko wyjdzie na jaw i przekonają się czy tolerancja kobiety obejmowała również istoty nadprzyrodzone.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro