Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Reki przeklinał uciążliwy dźwięk budzika. Jak zawsze nastawiony na szóstą rano nieprzyjemnie przypominał mu o obowiązkach, które na niego czekały. Z ciężkim sercem wyłączył urządzenie i otworzył lekko opuchnięte powieki. Niewiele spał, ale też wśród nawału zajęć nie miał czasu na coś takiego jak sen. O poranku pomagał mamie przy siostrach, które nie zawsze chciały w grzeczny sposób skonsumować śniadanie oraz przygotować się do przedszkola oraz szkoły. Później szybko na swojej desce musiał jechać do szkoły i liczyć na szczęście, że się nie spóźni. Następnie zaraz po niej, jeśli nie miał dyżurów szedł prosto do pracy, gdzie jako sprzedawca oferował pomoc przy wyborze i naprawie desek. Kiedy późnym wieczorem wracał do domu musiał odrobić własne lekcje, pomóc dziewczynkom, aby odciążyć trochę zmęczoną mamę oraz przygotować kolację. Dopiero gdzieś w okolicach dwudziestej trzeciej miał chwilę dla siebie, którą spędzał na jeździe na desce przynajmniej do pierwszej lub w drugiej w nocy. To zależało od tego ile energii pozostało mu po całym dniu.

Pewnie ktoś inny narzekałby na zbyt wiele obowiązków, ale Rekiego uszczęśliwiało to, że był pomocny. Nie było dla niego gorszego uczucia niż być niepotrzebnym. Zawsz starał się jak najmocniej, żeby ludzie w jego otoczeniu byli szczęśliwi. Gdy widział na twarzach rodziny oraz znajomych ze szkoły uśmiechy to sam nie mógł się powstrzymać od radości, która go rozpierała. Nie znaczyło to jednak, że nie odczuwał zmęczenia. Taki tryb życia coraz bardziej przekładał się na jego zdrowie. Miał zakończyć swoje nocne wypady, ale jak tylko poznał tego dziwnego chłopaka tak wiedział, że nie mógł odpuścić sobie nowego człowieka mogącego pokochać tak bardzo jazdę na desce jak on.

Wiedział, że nie powinien się tak ekscytować, ale nie mógł na to nic poradzić, że kochał nawiązywać nowe znajomości. Im więcej ludzi było w jego otoczeniu tym lepiej się czuł. Langa wydawał się dziwny, Reki był nawet pewien tego, że był taki. Nie zmieniało to faktu jednak, że nie lubił zbyt szybko naklejać innym łatek. Sam nie lubił być oceniany powierzchownie, dlatego starał się samemu nie popełniać tych błędów.

Nowo-poznany nastolatek wydawał mu się niezwykle samotny i głównie dlatego postanowił nawiązać z nim dłuższą rozmowę. Potrafił rozpoznać, kiedy czyjś uśmiech był fałszywy. Nie wiedział czym to mogło być spowodowane, jak i również nie w jego stylu było dopytywanie się o takie szczegóły. Dlatego postanowił nauczyć nowego znajomego jazdy, aby może w niej odnalazł szczęście.

- Reki, znowu spóźnisz się do szkoły – usłyszał głos mamy stojącej pod drzwiami jego sypialni.

- Spokojnie! Już wstaję!

Niechętnie wyszedł z pod kołdry i zaczął się przygotowywać. Jego powieki przymykały się, wiec poklepał się po policzkach, aby trochę się rozbudzić. Przypomniało mu się jak Langa na chwilę się zawiesił i skarcił się takim uderzeniem. Roześmiał się na wspomnienie ciekawego znajomego. Już nie mógł się doczekać ich wspólnych lekcji. Miał tylko nadzieję, że uda mu się dotrwać do tak później godziny.

Niby mógłby poprosić mamę, aby tym razem ona zajęła się wieczorem dziewczynkami. Nie chciał jednak jej bardzo obciążać. Odkąd odszedł od nich ojciec kobieta naprawdę wiele przeszła. Do tej pory z gospodyni domowej musiała starać się o pracę i dorabiać na dwóch etapach. To też był jeden z powodów, dla których sam pracował. Dzięki własnej pensji mama nie musiała na niego przeznaczać części zarobionych pieniędzy, a sam mógł się też dokładać do rachunków. Czuł się szczęśliwy, że w porównaniu do swojego ojca potrafił się zaopiekować rodziną.

Poranek jak zawsze minął mu niespokojnie, a na lekcje przybył spóźniony przez co za karę musiał klęczeć na końcu klasy z wysoko uniesionymi do góry rękami. Starał się nie usnąć od słuchania monotonnego głosu, ale było to niezwykle trudne. W końcu nadeszła przerwa i mógł rozmawiać ze znajomymi. Jego rolą w klasie było rozbawianie innych oraz słuchanie opowieści, które mieli do powiedzenia. Nie zawsze go interesowały, ale uważał że fajnie było się dowiedzieć czegoś nowego. Nie wtrącał jednak nic o desce. Koledzy lubili oglądać jego wyczyny, ale słuchanie o tej pasji było dla nich zbyt męczące i Reki nie winił ich za to. Czasami sam łapał się na tym, że jak rozpoczynał ten temat to nie było końca.

- Cześć Reki – przywitał go właściciel sklepu, kiedy po zajęciach w końcu się pojawił, aby przebywać pośród swoich ukochanych desek oraz pasjonatów tej dyscypliny – Wcześniej niż zwykle.

- Nie mieliśmy ostatniej lekcji.

- W takim razie wyjdź dzisiaj wcześniej. Masz okropne cienie pod oczami. Śpisz w ogóle coś?

- Oczywiście, że tak – uśmiechnął się promiennie nakładając na swoją bluzę zbyt dużą koszulkę z logiem sklepu – Taki już mam wygląd i nikt na to nic nie poradzi.

- Dobra, dobra. Dzisiaj przyszła dostawa, więc trzeba będzie rozpakować to wszystko. Zajmiesz się tym?

- Jasna sprawa!

Rekiego entuzjazm co do rozpakowywania towaru umarł po dwóch godzinach. I tak był z siebie dumny, bo dawał sobie mniej czasu. Opadł na skrzynię znajdującą się na zapleczu i na chwilę przymknął oczy. Był potwornie zmęczony. Żałował, że nie wziął od Langi numeru telefonu, aby odwołać dzisiejsze spotkanie. Nie czuł się na siłach, ale też nie był tego typu człowiekiem, aby po prostu zignorować drugą osobę. Każdemu należał się szacunek, chyba że ktoś był naprawdę zły i okrutny. Otworzył niechętnie oczy i spojrzał na zaległy towar. Naprawdę nie chciał tego robić, ale w końcu podniósł się i podszedł do jednego z dalej nieotwartych kartonów.

- Dajesz radę? – spytał właściciel wchodzący na zaplecze.

- Oczywista, oczywistość – uśmiechnął się – Jeszcze godzinka i wszystko będzie zrobione.

- Chyba walczysz o premię i tytuł pracownika miesiąca.

- Jestem tu jedynym pracownikiem, ale premią nie pogardzę – zaśmiał się.

Kiedy Reki wrócił do domu niebo powoli stawało się coraz ciemniejsze. Od razu rzuciły się na niego dwie najmłodsze siostry i zaczęły męczyć, żeby się z nimi pobawił. Z uśmiechem poczochrał je wyłącznie po włosach co zniechęciło je do dalszych próśb. Kiedy wszedł do kuchni jego mama kończyła właśnie obiad. Byli do siebie niezwykle podobni i Rekiego cieszyło to. Nawet jeśli nie był zbyt wysoki to wolał przypominać własną rodzicielkę, niż człowieka, który ich zostawił. Kobieta widząc go przywołała na swoją twarz uśmiech niezwykle podobny do tego jej syna.

- Jak było w szkole?

- Znośnie – powiedział podchodząc do kranu znajdującego się w kuchni i umył ręce – Pomóc ci?

- Nie trzeba już prawię kończę. Możesz zawołać siostry.

- Te potwory przybiegną same. Świetnie to pachnie – pochwalił mamę, aby sprawić jej radość. Nie było to zresztą kłamstwo. Uważał kuchnię kobiety za najlepszą na świecie nie porównywalną do żadnej innej.

- No już, już. Nie bądź taki miły, bo pomyślę, że cię ktoś podmienił.

- Ja zawsze jestem miły – jęknął – Nikt mnie nie docenia.

- Oj docenia, docenia – zaśmiała się kobieta i poklepała go po głowie – Jesteś najlepszy Reki i w wielu sprawach nie poradziłabym sobie bez ciebie.

- Jestem taki po tobie – uśmiechnął się.

Zjedli kolację w miłej atmosferze. Zabawne i ciepłe rozmowy sprawiły, że energia Rekiego wróciła na właściwy tor przez co nie potrafił odmówić swoim siostrom przy zabawie oraz odrabianiu lekcji. Zresztą dwie najmłodsze chodzące do przedszkola nie miały trudnych zadań. Wystarczyło tylko je przypilnować, aby się skupiały na nich, a nie na oglądaniu telewizji. Przy starszej również nie było problemu, bo materiał z podstawówki był dalej nieźle zapisany w jego pamięci. Gdy w końcu się wyrwał była dwudziesta i to był jego czas na odrobienie własnych zadań, powtórzenie materiału na zajęcia i nim się zorientował nadszedł jego czas do wymknięcia się z domu.

Na spotkanie jechał na swojej desce, której kółka były w wyraźny sposób słyszalne na pustej drodze. Nikogo nie mijał. Był sam i w końcu mógł trochę ująć ze swoich barków. Zmęczenie odmalowywało się na jego twarzy tworząc zupełnie inną postać. Przynajmniej na tę parę minut chciał zapomnieć o tym jaki powinien być, aby nie sprawiać problemów innym. Naprawdę nie odczuwał, że było coś złego w jego zachowaniu. Liczyli się dla niego inni, bo zdawał sobie sprawę, że każdy miał jakieś problemu. Nigdy nie wiedział czy osoba, z którą rozmawiał nie miała dwa, a nawet trzy razy gorzej od niego. Był wdzięczny za życie jakie prowadził, dlatego starał się oddawać z nawiązką innym własne szczęście.

- Langa! – zamachał przywołując na twarz uśmiech.

Zeskoczył z deski i stanął przed wyższym od niego nastolatkiem. Wydawało mu się, że mogli być w podobnym wieku, ale nie był do końca tego pewny. Postawa chłopaka wydawała się znacznie dojrzalsza, mogło to jednak wynikać z różnic kulturowych. W końcu Kanada a Japonia to dwa zupełnie różne kraje. Nic tam nie było podobne począwszy od języka, a skończywszy na jedzeniu. Wiedział jednak, że było kilka godzin lekcji przed nimi, dlatego powoli od słowa do słowa wiedział, że dowie się więcej o nowym znajomym.

- Witaj Reki – przywitał się w zbyt grzeczny i formalny jak dla Rekiego sposób.

- Kto używa witaj – zaśmiał się – Cześć!

Wyciągnął przed siebie pięść. Chłopak stojący naprzeciw na początku wydawał się zmieszany, ale później powtórzył ten ruch i Reki z rozbawieniem przybił z nim żółwika. Dezorientację nastolatka zrzucił na rzecz innych zwyczajów. Nie interesował się za bardzo ludźmi z zagranicy, bo nigdy nie sądził, że jakiegoś spotka. Widział jednak na filmikach z ameryki jak skateboardziści robili tak ze sobą, więc podłapał ten nawyk. Najwidoczniej należał od wyłącznie do tej subkultury.

- Dobrze ci minął dzień?

- Raczej nie inaczej – podrapał się po nosie – Patrz co ze sobą wziąłem! To moja stara deska, na której będziesz mógł ćwiczyć i w ogóle to możesz sobie ją wziąć. Może nie jest najwyższych lotów, ale jak już złapiesz tego bakcyla, to zabiorę cię do sklepu, w którym pracuję i wybierzemy coś odpowiedniego. Co ty na to?

- Z przyjemnością – uśmiechnął się chłopak.

- No to dobra. Zaczniemy od takich podstaw-podstaw jak staniecie na desce. Na początku może ci się to wydawać trudne, ale praktyka czyni mistrza. Gotowy?!

- Tak.

Reki przywołał na twarz szeroki uśmiech i odrzucił na bok całe zmęczenie. Pod uważnym wzrokiem Langi zaczął pokazywać i jednocześnie tłumaczyć jak powinien się zachowywać z deską, w jaki sposób ułożyć nogą, a później dołożyć kolejną. Nie mógł powstrzymać śmiechu, kiedy pierwsza próba chłopaka okazała się całkowitą tragedią i ten wywrócił się na ziemię. Był tak zaskoczony, że Reki zastanawiał się czy nie pozostanie mu po tym jakaś trauma. Szybko podszedł do chłopaka i sprawdził czy wszystko było z nim w porządku.

- Żyjesz? Niezłego orła wywinąłeś – przykucnął, aby być na równi ze spojrzeniem szmaragdowych oczu. Po raz pierwszy widział taką osobę jak Langa na żywo. Większość osób mieszkająca w jego mieście była opalona i sam również miał lekko brązowawą karnację. Nowopoznany nastolatek jednak był biały niczym śniegi i pewnie była to wina jego uczulenia na słońca.

- Wszystko w porządku – powiedział chłopak powoli wstając i ustawiając deskę – Nie sądziłem, że to będzie takie trudne.

- Ostrzegałem – puścił mu oczko Reki – ale najważniejsze to się nie poddawać. Jak ja zaczynałem naukę jako dzieciak to wybiłem sobie mlecznego zęba przy upadku. Tyle się lało krwi, że myślałem, że umrę. To nie było przyjemne, ale przynajmniej później dostałem od mamy parę groszy za utraconego zęba.

- Wolałbym nie stracić zębów. Są mi potrzebne – powiedział Langa tak poważnie, że Rekiemu trochę zeszło, aby roześmiać się z tej zabawnej uwagi.

- Spokojnie. Najwyżej wstawią ci sztuczną szczękę – poklepał chłopaka po pelach – Spróbuj raz jeszcze. Chcesz, żebym potrzymał cię za dłoń dla równowagi?

- Dam sobie radę – odpowiedział niepewnie spoglądając w stronę Rekiego. Czerwonowłosy wzruszył tylko ramionami. Rozumiał, że nie każdy był fanem nadmiernego kontaktu fizycznego. On był do niego przyzwyczajony przez siostry, ale Langa wydawał się właśnie być taką osobą stroniącą od innych.

- Pamiętaj tylko nie panikować jakbyś zaczął się chwiać. Tym razem postaram się ciebie złapać.

Okazało się, że druga próba była już znacznie lepsza. Langa stał może nie do końca stabilnie, ale jednak deska i on stanowili jedność. Po tym jak udało mu się kilka razy powtórzyć ten krok. Reki zaczął mu pokazywać w jaki sposób powinien się odpychać nogą, by jechać prosto. To nawet szybko poszło nastolatkowi, aby załapać, więc kolejnym krokiem było skręcanie. To było już trochę cięższe i skończyło się paroma upadkami, ale Langa był niezwykle uparty, aby dawać z siebie wszystko. Bardzo to cieszyło Rekiego, ponieważ dawało mu to możliwość dzielenia z kimś pasji. Nie było nic lepszego na świecie, niż posiadanie kogoś kto rozumiał twoją miłość do jakiejś dziedziny.

- Udało mi się! – krzyknął zadowolony Langa, kiedy tym razem wykonał zakręt bez upadku.

- Brawo! – ucieszył się razem z nim Reki.

Siedział już na ławce, bo nie czuł się na siłach, aby nawet udawać, że nie był zmęczony. Dochodziła niemal druga w nocy i czterogodzinny sen zaczął się na nim odbijać. Powieki uparcie próbowały mu zasłonić widoczność, a głowa niebezpiecznie opadała za każdym razem, kiedy chociażby na chwilę tracił uwagę. Parę minut raptem starczyło, żeby niemal zmarł na zawał serca, gdy znalazła się przed nim twarz zmartwionego Langi. Reki nawet nie wiedział, w którym momencie chłopak zbliżył się do niego.

- Jesteś zmęczony – powiedział niezwykle cichym i kojącym głosem.

- Nie no co ty – zaśmiał się Reki.

- Kłamiesz.

- Wcale nie!

- Wiem, że tak.

- Niby skąd?!

- Po prostu wiem – uśmiechnął się delikatnie i Reki uznał, że naprawdę pasował mu uśmiech. Lubił przyglądać się ładnym ludziom, a Langa na pewno zaliczał się do tej kategorii – Możemy już dzisiaj skończyć. Dziękuję, że poświęciłeś na mnie ten czas.

- No, ale serio mówię, że wszystko jest w najlepszym porządku – od razu zaprzeczył Reki, bo pomimo zmęczenia to jednak dobrze się bawił przyglądając się jak Langa powolutku zakochiwał się w desce – I nie masz za co dziękować. Kolejny fan deski to kolejna osoba, z którą mogę rozmawiać na ten temat.

- Jesteś zbyt uparty – westchnął Langa – Są kolejne wieczory. Ja również już się zmęczyłem tymi upadkami.

- Naprawdę?

- Tak.

- Więc mogłeś mi od razu to powiedzieć – zaśmiał się Reki – Teraz to zmienia postać rzeczy. No to w takim razie możemy kończyć na dzisiaj, ale najpierw musimy wymienić numery telefonów. Tak w razie coś. Jesteś za, czy to nachalne trochę z mojej strony?

- Nie używam telefonu – powiedział nastolatek niezwykle zaskakując tym Rekiego – ale mam numer. Po prostu ostrzegam, że nie jestem przyzwyczajony do takiej formy komunikacji.

- A nie no spoko luz. Rozumiem. Nie każdy lubi się bawić w pisanie wiadomości. I w sumie to lepiej się spotkać z człowiekiem twarzą w twarz.

- Jesteś bardzo wyrozumiały – powiedział Langa odbierając od Rekiego telefon, do którego po chwili wprowadził numer.

- Czy ja tam wiem – wzruszył ramionami – Po prostu nie jestem nikim ważnym, aby komuś dyktować jak ma żyć i tyle...puszczę ci sygnał to jak będziesz w domu to sobie zapiszesz mój kontakt. O! Albo lepiej wyślę wiadomość jakby się okazało, że nie byłem jedyną osobą, która się próbowała z tobą skontaktować.

- Nie będzie nikogo takiego.

- Skąd ta pewność?

- Po prostu wiem.

Czasami kiedy Langa zwracał się do Rekiego chłopak miał wrażenie jakby w słowach zawarte było coś więcej, jakieś inne znaczenie którego nie pojmował. Te myśli jednak spychał na drugi plan, ponieważ jego zmęczony mózg często lubił płatać mu figle. Ciężko podniósł się z ławki i spojrzał na dalej siedzącego na niej nastolatka. Przyglądając się spokojnej twarzy i równie nostalgicznemu spojrzeniu naprawdę był ciekawy ile lat miał Langa. Wydawał mu się od niego starszy, ale tak o wiele...wyglądali jednak na tyle samo.

- Powiedz Langa...do której chodzisz klasy?

- Nie chodzę do szkoły.

- A to przez twoją chorobę pewnie – pokiwał głową Reki – ale jakbyś miał chodzić to tak jak ja czy jakoś inaczej?

- Pewnie byłbym w twojej klasie – powiedział po dłuższym zastanowieniu.

- O! To znaczy, że mamy tyle samo lat – uśmiechnął się nastolatek – Tak myślałem, choć twoje zachowanie dawało mi trochę sprzeczne sygnały.

- Coś jest nie tak z moim zachowaniem?

- Nie, że nie tak, ale na pewno jest dojrzałe. Moja mama jakby zobaczył jak się zachowujesz to by mi przez tydzień głowę suszyła, abym był tak dobrze ułożony.

- Twoja mam musi być naprawdę zabawną kobietą.

- Nom – pokiwał głową Reki – Jest najlepsza, ale dobra. Ja się będę zbierał i tobie też to polecam. Ja wiem, że musisz preferować tryb nocy, ale jednak ludzie nie są stworzeni do funkcjonowania w takich warunkach.

- Będę miał to na uwadze.

- O! I to jest to o czym mówię. Nikt nie mówi w naszym wieku tak formalnie...choć może to przez to jakiego japońskiego się nauczyłeś? Dobra, do naszych lekcji dorzucamy nieformalny japoński. Jesteś za?

- Chyba nie mam wyjścia – zaśmiał się – Wracaj już do domu. Wyglądasz jakbyś miał usnąć na stojąco.

- No będę się zbierał – mruknął chłopak coraz bardziej odczuwając zmęczenie – To jak coś to się zdzwonimy co do kolejnego spotkania. Trzymaj się Langa i nawet jak nie będziemy się widzieć to ćwicz! Zrobię ci egzamin w najbliższym czasie.

- Dobrze, idź bezpiecznie i od razu połóż się spać.

- Tak jest! – zasalutował z uśmiechem Reki.

Kiedy tylko odwrócił się plecami do nastolatka z jego twarzy zniknął uśmiech. Nie był to przejaw smutku, ale głębokiego zmęczenia. Powoli zaczął jechać na desce w głowie powtarzając sobie tylko, żeby nie zasnąć. Udało mu się jakoś dostać do domu i jak znalazł się w swoim pokoju to nawet nie przebierając się od razu padł na łóżko. Usnął w mniej niż minutę nie przejmując się tym, że o poranku jego ciało będzie kapryśne z powodu pozycji w jakiej zasnął. Na szczęście jednak zdobył opiekuna, który zakradł się przez otwarte okno.

Langa powoli podszedł do śpiącego chłopaka i poprawił jego zwisające z łóżka kończyny. Przykrył go dokładnie kołdrą, aby ten nie zmarzł przez noc i z uśmiechem przyglądał się spokojnej, pogrążonej we śnie twarzy. Od początku wiedział, że chłopak był niezwykle zmęczony, ale był zbyt podekscytowany ponownym spotkaniem. Jego egoizm wziął górę nad wszystkim i zmusił jego cudownego Rekiego do pracowania ponad możliwości. Z lekkim zmartwieniem odgarnął kosmyki z czoła śpiącego chłopaka. W świetle księżyca można było zobaczyć jego cienie pod oczami oraz zmęczone oblicze. Langa nie wiedział jaki tryb życia prowadził. Wiedział jednak, że będzie musiał coś zrobić, aby chłopak się mniej przemęczał. Chciał również poznać powód dlaczego ten tak usilnie starał się ukrywać własne słabości oraz ulegać słowom innych. Po kolejnej wspólnej nocy nie fascynował go już wyłącznie cudowny zapach krwi chłopaka, ale również jego charakter i piękno zapisane głęboko w sercu.

- Dobranoc Reki – nachylił się i ucałował kosmyk czerwonych włosów – Słodkich snów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro