Rozdział 20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Reki nucąc pod nosem przypadkową piosenkę oglądał zdjęcia, które zrobił na wyjeździe. Pomimo tego, że mógł je pozostawić w pamięci telefonu to i tak wolał tradycyjną metodę, czyli wywołanie ich. Nieczęsto to robił, ale też rzadko miał okazję spędzić tak wyjątkowo czas w dodatku z ważnymi dla niego osobami. Z uśmiechem układał chronologicznie fotografie i przypominał sobie momenty, w których zostały zrobione.

Od ich powrotu minęło równe dwa tygodnie i nastolatek musiał wrócić do nie do końca szarej, ale jednak w pewien sposób nużącej rzeczywistości. Najchętniej pozostałby na zawsze na takich wakacjach, jednak wszystko co piękne musiało się kończyć. Wyłącznie jeden moment z całego wyjazdu był mu solą w oku, ale nauczył go prawdy o sobie oraz tego jak wiele znaczył dla przyjaciół oraz Langi.

Reki przymknął na chwilę oczy. Skupił się dość mocno i zaczął wyczuwać rozproszone po świecie istoty nadprzyrodzone. Czuł ich emocje, które w niektórych przypadkach były tak ubogie, że niemal łamało mu to serce. Podświadomie wyciągał wtedy dłonie jakby chciał złapać taką duszę, przygarnąć ją do siebie i mocno przytulić. Czasami taka myśl rozpalała iskrę w konkretnej, zagubionej istocie. Reki wyczuwał wtedy powoli tlące się uczucia i liczył na to, że ten obcy byt rozpali z tego piękny ogień. Nie chciał odczuwać pustki.

Czasami odnajdywał istoty, które już utraciły całe ciepło. W oczach nastolatka pojawiały się łzy jakby tyczyło się to konkretnie jego lub bardzo bliskiej osoby. Podobnie było w przypadku „szaleńców". Wyczuwał ich nienawiść do świata oraz pragnienie zniszczenia wszystkich łącznie z samym sobą. Karały one siebie i otoczenia za to, że nie było przy nich nikogo kto by ich zaakceptował, pokochał. Reki wtedy chciał krzyczeć, że on kochał, ale jego wołanie było zbyt ciche, a moce dalej nierozwinięte. Patrzył więc tylko i cierpiał razem z nimi, póki nie wybudzał się z transu, aby skupić na własnym życiu.

Nastolatek otworzył oczy i spojrzał na zdjęcia. Najchętniej spędziłby cały dzień na wpatrywaniu się w nie, jednak nie mógł sobie na to pozwolić. Pomimo pięknych, letnich wakacji ich nauka nie była w pełni zakończona. Każdy uczeń miał do wykonania swoją letnią pracę domową i Reki czuł z tyłu głowy, że jeśli teraz się do niej nie zmotywuje to nigdy ten moment nie nadejdzie. Szczególnie ta dość mocno kuła go w serce. Dotyczyła ona historii. Niewinny referat byłby czymś niezwykle prostym, gdyby nie potrzebna do niego bibliografia. Chłopak nie pamiętał, kiedy czytał ostatnio coś innego niż magazyny sportowe. W bibliotece tym bardziej jego noga nie powstała od wielu miesięcy. Na lekcjach jakoś zawsze mu się udawało, ale mogło to wynikać z faktu, że wyglądał jak przysłowiowy delikwent i niewielu wierzyło, iż będzie wspaniale przygotowany do zajęć.

– Mamo! Będę leciał do biblioteki! – krzyknął z korytarza zakładając buty.

– Co?! – od razu obok niego znalazła się kobieta i jego młodsza siostra – Czy ja dobrze słyszałam?

– No, ale bez przesady – jęknął wiedząc o co chodziło. Wiedział też, że sam by się sobie dziwił, ale liczył na to, że jego rodzina będzie miała trochę więcej wiary w jego zaangażowanie w szkołę – Zdarza mi się sięgnąć po książkę.

– Nie liczy się to, kiedy wykorzystujesz je, aby stół w warsztacie stał prosto – zaśmiała się nastolatka.

– No bardzo śmieszne – wystawił jej język – A teraz jeśli pozwolicie to chcę zdążyć przed największym gorącem. Podobnież jest tam klima to może dłużej zostanę.

– Przyznaj się, że chciałeś trochę chłodu – zaśmiała się.

– Serio potrzebne mi książki! No dobra, to ja będę leciał. Trzeba będzie coś ze sklepu jak będę wracał?

– O mój – mruknęła kobieta i zaczęła przypominać sobie czy czasem nie zapomniała o czymś – Wydaje mi się, że wszystko mamy, ale jak coś to będę dzwonić.

– Oki doki. No to lecę! Na razie.

Chłopak jako środek transportu oczywiście wybrał swoją deskorolkę. Z radością odpychał się jedną stopą, aby wzmagać prędkość i czuć delikatny wiatr rozwiewający jego lekko przydługie włosy. Przyglądał się mijanym osobom, które śpieszyły się w tylko sobie znanym kierunku. Część z nich kojarzył wyłącznie z widzenia, ale czasami zdarzyła się znajoma twarzy i oczywiście nie byłby sobą, gdyby donośnym głosem nie przywitał się.

Naprawdę kochał być wśród ludzi. Oczywiście przez większość czasu wystarczyła mu samotna jazda, czy kameralne spotkania, ale niekiedy taka żywsza grupa powodowała, że i on czuł się jeszcze bardziej podekscytowany życiem niż zwykle. Nieważne jak wiele napotykał przeciwności losu, po prostu z uśmiechem i na swojej desce chciał z nimi walczyć. Nie chciał też w żaden sposób być ciężarem dla innych. Zamartwianie się o niego to było ostatnie czego sobie Reki życzył.

A niestety jednak było ono często spotykane na twarzach jego przyjaciół. Szczególnie od tamtego incydentu. Z Langą wielokrotnie rozmawiał na ten temat, ale niestety wampir z uporem był nadopiekuńczy i niekiedy zbyt osaczający, gdy już byli gdzieś na zewnątrz. Z jednej strony Reki powinien czuć się wyjątkowo, bo w końcu kto by nie chciał, aby ukochana osoba o ciebie dbała, ale z drugiej zauważał, że niszczyło to jego chłopaka. Langa był bardziej drażliwy i mocniej czujny na wszystko co się wokół nich działo. Przez co mniej uwagi poświęcał zwykłej radości, którą powinni odczuwać na spotkaniach. Nastolatek naprawdę chciał udowodnić, iż był odpowiedzialny oraz ostrożny, ale był pewien, że jeszcze sporo czasu minie zanim nadwrażliwość Langi przeminie.

Kiedy Reki znalazł się w końcu pod biblioteką czuł się jeszcze pewnie. Wszystko jednak się zmieniło, kiedy przekroczył jej próg. Zaraz poczuł się jakby miał stan przedzawałowy. W miejscu tym było zdecydowanie za dużo książek i inteligentnie wyglądających ludzi. Gdyby wiedział o tym to zaopatrzyłby się w jakieś okulary, aby choć trochę wyglądać mądrzej. Przestraszony całą tą atmosferą powagi jak najszybciej znalazł, na którym piętrze były książki dotyczące historii Japonii i zniknął zza drzwiami windy. Przygotowywał się na kolejne zderzenie z miejscem, do którego zdecydowanie nie pasował i miał nadzieję, iż będzie to ostatni raz...przynajmniej przez najbliższe miesiące.

Stając przed odpowiednim regałem przełknął ślinę widząc ilość książek. Myślał, że wyrobi się w godzinę, ale niestety czekało go dłuższe posiedzenie, z którego nie był do końca szczęśliwy. Jedynym plusem biblioteki była niska temperatura, będąca ratunkiem o tej porze roku. Chłopak niechętnie zaczął przyglądać się tytułom. Co ciekawszy brał do ręki i przeglądał spis treści, kiedy widział odpowiednie zagadnienie odkładał książkę do koszyka. Po niemal trzydziestu minutach miał wybranych już dwadzieścia pozycji. Westchnął ciężko i udał się do pustego stolika. Wyciągnął na niego wszystkie tomy i zaczął weryfikować czy aby na pewno będą wartę tachania ich w plecaku do domu. Po dwóch minutach tak ciężkiej pracy opuścił czoło na stolik poddając się kompletnie. Nienawidził historii, czytania książek i w ogóle wszystkie co się mogło z nimi kojarzyć.

– Kryzys egzystencjalny? – usłyszał nieznany głos.

Uniósł głowę i ujrzał przed sobą chłopaka, który mógł być w jego wieku lub być trochę starszy. Nieznajomy miał pomarańczowe włosy i zielone oczy, w których było jakieś dziwne rozbawienie, bądź zaciekawienie. Chłopak bez pytania usiadł naprzeciwko Rekiego i wziął do ręki jedną z książek, które nastolatek wziął z półki. Czerwonowłosy nie wiedział jak powinien się do końca zachować, ponieważ to był pierwszy raz, gdy spotkała go taka sytuacja. Przyglądał się po prostu jak nieznajomy wertuje kolejne kartki, aż w końcu skupia na nim swój wzrok i szeroko się uśmiecha wprawiając Rekiego w lekkie zawstydzenie.

– Potrzebne ci są te książki? – w końcu spytał niepewnie i w pewien sposób też nieufnie patrząc na to w jaki sposób zakończyło się jego ostatnie spotkanie z obcą osobą.

– Nie – pokręcił głową znowu przenosząc wzrok na pożółknięte kartki – Ty zresztą również nie wyglądasz jak ktoś zainteresowany historią Japonii. Dodatkowo wybrałeś chyba najnudniejsze pozycje jakie mogą być w tej bibliotece.

– Potrzebuję ich do pracy domowej.

– W której klasie jesteś?

– Teraz będę w trzeciej...A ty?

– Nie uczę się – powiedział odkładając kolejną książkę – Ale bardzo lubię historię, więc z przyjemnością ci mogę pomóc. Tak w ogóle to się chyba jeszcze nie przedstawiłem. Haru jestem, a ty?

– Reki i spoko, ale dam sobie radę sam. Wybiorę tylko coś z tego składowiska i będę znikał – uśmiechnął się przyjaźnie nie chcąc być niegrzecznym.

– Jak tam wolisz, choć patrząc na to co wybrałeś zajmie ci to wieki – zaśmiał się chłopak – Mogę jednak tu zostać? W sumie i tak wszystkie stoliki zajęte, więc musiałbym wpraszać się do kogoś innego, tobie mam nadzieję nie przeszkadzam.

– Nie no spoko.

Reki starał się zajmować książkami, ale było to niezwykle trudne, gdy musiał znosić jednocześnie uporczywe spojrzenie swojego niechcianego towarzysza. Zmęczony czytaniem oraz myśleniem postanowił przymknąć oczy. Przynajmniej na chwilę wyłączyć siebie na rzecz otaczających go istot. Gdy już się tak stało niespodziewanie wielki płomień uderzył go i przestraszony spojrzał przed sobie na dalej uśmiechniętego chłopaka. Wpatrywał się w niego przerażony i zdezorientowany jednocześnie, a gdy zielone oczy zalśniły neonowym światłem to zerwał się ze swojego miejsca. Wiedział, że nie powinien się tak zachowywać publicznie, ale jego ciało zadziałało automatycznie pamiętając jak kończyły się jego różne spotkania.

– Nie masz się czego bać. Nie skrzywdzę cię, ponieważ jesteś ważny. Usiądź, bo przyciągasz spojrzenia.

– Czym jesteś? – spytał cicho Reki.

– Twoje moce nie rozwinęły się jeszcze w pełni? – spytał, a na jego twarzy dalej znajdował się uśmiech, który nastolatkowi coraz bardziej kojarzył się z kuglarskim, niż z przyjaznym – W sumie twoi poprzednicy oraz poprzedniczki byli dużo starsi, kiedy moc do nich wracała. Nie będę jednak narzekał. Zawsze oczekiwanie na was jest niezwykle monotonne.

– Możesz nie ignorować mojego pytania?

– Wybacz, wybacz – machnął lekceważąco dłonią Haru – Jestem kitsune. Jestem duchem opiekuńczym tych co sprawują opiekę nad istotami nadnaturalnymi. Do usług moja pani, a raczej mój panie. Nie lubię tego ludzkiego podziału na płcie, ale nic się nie poradzi.

– Legenda nic nie mówiła o kitsune.

– Czyli twoją jedyną wiedzą jest jak na razie ta pochodząca z tamtej bajki? – spojrzał na niego zaskoczony i zaśmiał się – No w sumie zawsze lepsze coś niż nic. Reki, to oczywiste że ktoś tak ważny potrzebuje opieki. Bogowie wyznaczyli jeden klan do opieki nad twoim każdym wcieleniem i o to tu jestem. Przypomnisz sobie większość, albo i nie, bo i takie przypadki się zdarzały.

– Czy opiekowałeś się każdym?

– Nie, nie jestem aż tak stary. Mam tylko pięćset lat – oburzył się – Jesteś dopiero drugą Panną pod moją opieką.

– Dlaczego powinienem ci zaufać? Skąd mam mieć pewność, że nie jesteś tutaj po to, żeby jednak mnie skrzywdzić? – spytał podejrzliwie nastolatek.

– Nie musisz mi ufać – nachylił się trochę w jego stronę chłopak – Nie musisz mnie nawet lubić. To co czujesz względem mnie jest nieistotne. Najważniejsze dla mnie jest twoje bezpieczeństwo, a czy w to wierzysz, czy też nie...przyszłość przyniesie ci odpowiedź na wszystkie pytania, Reki.

– Zobaczymy – zgodził się chłopak nie wiedząc co powinien zrobić. Nie czuł się komfortowo w tej sytuacji, ale miał też zadanie do wykonania. Nie chciał wrócić z pustymi rękoma do domu. Na pewno byłby ofiarą wielu żartów dotyczących jego alergii na książki.

– To może jak już wiesz, że trochę chodzę po tym świecie to dasz sobie pomóc z tymi książkami? – spytał Haru wyrywając z zamyślenia nastolatka – Im szybciej to skończysz tym szybciej będziesz mógł stąd uciec, a przecież o tym marzysz.

– To...

– Nie kłam – przerwał mu kitsune i uśmiechnął się drapieżnie. Przez chwilę chłopakowi wydawało się jakby jego zęby się trochę zaostrzyły – Kitsune są mistrzami kłamstwa i przejrzą takowe na wylot.

– Nie ułatwia to uwierzenia w twoje słowa.

– Dokładnie – puścił oczko chłopakowi – Więc podaj mi temat i w mig się z tym uwiniemy.

Reki jeszcze chwilę się zapierał, ale w końcu doszedł do wniosku, że to nie było nic wielkiego. Tak jak zapowiadał Haru, z jego pomocą nagle wszystko okazało się niezwykle proste. Dobranie książek, a nawet wybranie z nich najważniejszych fragmentów. Kitsune czasami dorzucał od siebie różne ciekawostki przez co nudny temat nagle stał się dla nastolatka czymś niezwykle wciągającym. Reki nawet zapomniał, że miał do czynienia z kolejną istotą nadnaturalną. Po ponad dwóch godzinach miał napisany szkic całego referatu i tak naprawdę pozostały mu wyłącznie niuanse, które w wolnej chwili doda i przepisze raz jeszcze na czysto. Idąc do biblioteki nie spodziewał się, że wyjdzie z niej taki szczęśliwy i niekoniecznie zmęczony od nadmiaru informacji.

– Uratowałeś mnie – zwrócił się do Haru, kiedy obaj stali już przed biblioteką – Dzięki.

– Cała przyjemność po mojej stronie – skłonił się teatralnie – Cieszę się, że mogliśmy się spotkać wcześniej. Nie mogłem się doczekać twojego powrotu.

– Wiesz jednak, że nie jestem tą osobą, którą znałeś? Nie jestem też Panną Wyklętych. Jestem wyłącznie sobą – mruknął drapiąc się nerwowo po policzku, ponieważ spojrzenie kitsune jak na jego oko było zbyt intensywne i oczekujące.

– Wiem to – powiedział robiąc krok w przód. Był teraz niemal na wyciągnięcie ręki. Kiedy uniósł dłoń i ułożył ją na policzku chłopaka ten nawet nie drgnął. Niczym zahipnotyzowany wpatrywał się w oczy Haru – Dlatego nie mogę się doczekać, kiedy się w tobie zakocham, Reki. Do zobaczenia, mój panie.

Nastolatek cały czerwony przyłożył dłoń do czoła. Zanim kitsune dosłownie zniknął z przed jego oczy zdążył ucałować go. Serce nastolatka niebezpiecznie szybko biło w klatce piersiowej. Nie wiedział nawet co powinien o tym wszystkim myśleć. Najgorsze, że nie potrafił wykrzesać w sobie złości wobec jednego z nadnaturalnych dzieci. Istniały wyłącznie obawy, które mogły wyniknąć z problemów jakie w przyszłości mogą powstać ze względu na pojawienie się nowej osoby w otoczeniu. Westchnął ciężko licząc na to, że chociaż Langa tak szybko się o tym nie dowie.

...

– Dlaczego zostałeś naznaczony przez jakiegoś cholernego lisa? – warknął do niego wampir.

To był pierwszy raz, kiedy Reki bał się własnego chłopaka. Przyparty do muru nie miał drogi ucieczki. Noc nie ułatwiała mu też widoczności. Latarnie były zbyt daleko, aby w pełni mógł ujrzeć oblicze Langi. Skupiał się, więc na rubinowych oczach, w których płonęła czysta wściekłość. Uścisk chłodnych dłoni na jego własnych był niemal bolesny, ale nastolatek nie miał odwagi się odezwać. Dalej był w szoku, ponieważ wszystko trwało ułamek sekundy. Pojawił się w umówionym miejscu w skatepark'u, a nagle został przyparty do muru w dzikim szaleństwie.

– Langa, puść mnie...to boli – powiedział ostrożnie.

Wampir zaskoczony spojrzał na swoje dłonie i znowu na twarz nastolatka, który nie potrafił kryć swoich obaw. Gwałtownie wypuścił go z uścisku i cofnął się o krok. Reki spojrzał na niego już nieco spokojniej. Zdawał sobie sprawę z tego, iż Langa był ostatnią osobą, która mogłaby go skrzywdzić, ale to zachowanie i tak w ogóle nie pasowało do tego wiecznie stoickiego spokoju jakim zawsze emanował. Sam wampir wydawał się zaskoczony swoją gwałtownością.

– Przepraszam – wyszeptał w końcu głosem pełnym skruchy i Reki znowu mógł ujrzeć piękne tęczówki w kolorze szmaragdów.

– Dobra powiedzmy, że się nic nie stało. Bardziej mnie zaskakuje, że wiesz o spotkaniu z kitsune.

– Oczywiście, że wiem – warknął wampir, ale po chwili przypomniał sobie, że nie powinien straszyć tak Rekiego – Czuję na tobie jego zapach.

– Spotkałem jednego w bibliotece – przyznał Reki – Powiedział, ze jest opiekunem Panny Wyklętych.

– Pewnie kłamał. Lisy znane są z tego. Znane są również z tego, że ciężko je spotkać i raczej trzymają się wyłącznie swoich terenów.

– Jaki więc miałby sens się ze mną kontaktować, jeśli to kłamstwo? – spytał nastolatek.

– Nie wiem, ale nie wolno ci się z nim więcej spotykać – powiedział mocnym, niepozwalającym na jakikolwiek sprzeciw głosem.

– A może jesteś po prostu zazdrosny? – zaśmiał się Reki wiedząc, że to było niezwykle głupie.

– To też.

Nastolatek przestał się uśmiechać i spojrzał wielkimi oczami na wpatrującego się w niego wampira. Nie wiedział dlaczego, ale jego serce szybciej zabiło. Nie pojmował do końca tego szczęścia wywołanego przyznaniem się do czegoś takiego. Myśl o tym, że Langa był o niego zazdrosny. Nastolatek nie uważał, że mógłby być jakimś obiektem westchnień innych. Wszystkie myśli o romantycznych sprawach, albo swojej aparycji spychał na drugi plan. Więc usłyszenie czegoś takiego od kogoś powalającego pod względem urody było czymś zaskakująco przyjemnym i Reki zdał sobie sprawę, że chciałby częściej słyszeć jakieś komplementy ze strony ukochanego. Nie potrafił jednak tego ująć w słowa i nawet w tym momencie nie wiedział jak powinien zareagować.

– Ale wiesz, że nie musisz być o mnie zazdrosny – powiedział w końcu nieśmiało, co nie było u niego częstym zjawiskiem.

– Muszę.

– Nie jestem jakiś wyjątkowy. Nikt nie będzie chciał mnie zabrać.

– Jesteś – podszedł powoli do Rekiego – Najbardziej wyjątkowy na całym świecie. Najpiękniejszy i najlepszy.

– Przestań – mruknął zawstydzony chcąc się cofnąć, ale jego plecy uderzyły w ścianę, o której istnieniu zapomniał.

– Kiedy kocham jak tak uroczo się rumienisz – ułożył dłoń na policzku Rekiego i zmusił go do uniesienia głowy – Jesteś wtedy jeszcze piękniejszy, Reki.

– Robisz mi na złość – powiedział nastolatek z wyrzutem.

– To twoja wina, że kocham cię tak bardzo.

– Nic nie robię.

– Jesteś – nachylił się – i to mi wystarcza.

Gdy Reki był całowany przez Langę nagle na tę parę chwil cały świat się zatrzymywał. Nie liczyło się nic więcej oprócz ich małych, niewinnych pieszczot. Dotyk chłodnych warg na tych jego sprawiał, że nieświadomie jego ciało drżało, wtedy wampir obejmował go jakby chciał ochronić przed tym zimnem, ale ono się wyłącznie wzmagało, by nagle zniknąć przykryte pod płaszczem tego żaru miłości emanującego z ich ciał. Reki przyłapywał się na tym, iż po każdej takiej wymianie pragnął więcej. Czuł się tak rozpalony, że pragnienia z każdym oddechem wzmagało się. Nie miał jednak odwagi mówić o tym na głos, chcieć czegoś więcej. Bał się, iż to może być jednostronne uczucie. Wierzył, że Langa go kocha, ale przejście na kolejny etap relacji wydawało mu się dalej odległe.

– Brakuje mi tchu – powiedział niechętnie odsuwając się od ukochanego.

– Wybacz.

– Nie no umrzeć w taki sposób to byłoby coś, ale na razie wolę nie. Nie stać mnie na to. Pogrzeby to zbyt drogie imprezy – zaśmiał się.

– Jeszcze raz przepraszam.

– Ale nie musisz przepraszać. Lubię jak mnie całujesz.

– Chodzi o to z lisem.

– A! Nie no...nie przejmuj się już tym. Będę się trzymał z daleka i będzie wszystko w porządku. No i nie będę ufał w jego słowa, ok?

– Bądź ostrożny – powiedział cicho Langa ujmując dłoń Rekiego – Nie mogę cię chronić za dnia.

– Nie musisz mnie zawsze chronić. Jestem całkiem upierdliwym człowiekiem, na tyle że prędzej ktoś wyzionie ze mną ducha, niż ja.

– Już raz umarłeś.

– Oj tam, każdemu się zdarza zaliczyć zgon – zaśmiał się.

– Reki – powiedział groźnie Langa.

– No, ale mnie kochasz takiego – uśmiechnął się szczerze.

– Niestety – westchnął Langa – Pojeździjmy, póki nie wzeszło jeszcze słońce i masz siły.

– Ja mam je zawsze! Pokażę ci jaki nowy trik wyczaiłem na necie! Normalnie jest ekstra!

– Wierzę – uśmiechnął się wampir – Mam nadzieję, że mnie nauczysz.

– Oczywiście! Od tego są nasze nocne lekcje.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro