One-Shot

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zostałam tym razem nominowana przez PonyBronyiZiemnioki do napisania dowolnego one-shota o kucykach. Żeby nie było. Postanowiłam, że zrobię to znacznie szybciej niż ty, bo tak :')


TAJEMNICA BIG MCINTOSH'A

Maślana klacz kłusowała przez uliczki Ponyville. Było jeszcze wcześnie, więc nie mijała po drodze zbyt wielu kucyków. Ciepłe promienie słońca ogrzewały jej pyszczek, przyprawiając o spontaniczny uśmiech. Po kilku minutach przekroczyła bramę farmy Sweet Apple. Spowolniła krok i spokojnie szła w stronę stodoły. Rozglądała się na wszystkie strony, by się upewnić, że nikt niepożądany jej nie widzi. Nie wiedziała jednak o spoczywającym na jej osobie wzroku pewnego ogiera.

Dotarła do wrót i wystukawszy ustalony wcześniej rytm, obejrzała się za siebie. Nagle ktoś pociągnął ją. Kiedy stanęła w środku, Applejack zatrzasnęła drzwi.

- Nie widział cię? – zapytała pospiesznie, przyciszonym głosem.

- Um, mam nadzieję, że nie – odpowiedziała pegazica. – Prawie wszystko już gotowe – stwierdziła, patrząc na dekoracje rozwieszone w całym pomieszczeniu. Nikogo nie było oprócz nich. – Prosiłaś wczoraj, żebym przyszła wcześniej. Czy to coś ważnego?

- Pomyślałam, że może zaśpiewasz piosenkę na urodzinach Big Mac'a – ogłosiła szybko. Zostało jeszcze kilka godzin do wieczora. Fluttershy z pewnością będzie miała wystarczająco dużo czasu, by nauczyć się tekstu.

- Ja... nie wiem – rozmówczyni przerwała ciszę. Applejack domyślała się, że będzie z tym problem. W końcu urodziny są raz w roku i przybędzie na nie cała rodzina Apple. Zresztą, wiedziała jaka będzie odpowiedź ze strony jej przyjaciółki. Ale musiała się zgodzić. Przecież jej głos jest najcudowniejszy w całym Ponyville.

- Błagam cię, Fluttershy. Chcę zrobić mu niespodziankę. Bardzo mi zależy, byś to właśnie ty zaśpiewała – poprosiła. Jeżeli w ogóle można to było nazwać prośbą. Farmerka prawie upadła do jej kopytek, by ta się zgodziła.

- Wiesz, Applejack... To... jest... To nie jest dobry pomysł. Trema mnie zablokuje. Wybacz – powiedziała, spuszczając głowę.

- Proszę...

- N-nie mogę – wyszeptała.

- Bardzo proszę...

- J-ja... się boję – szepnęła jeszcze ciszej.

- Błagam cię ze wszystkich sił. Zgódź się, błagam – pisnęła pomarańczowa klacz.

- Um... no... dobrze...

- Dzięki. Nawet nie wiesz, jak się cieszę. To będzie niezapomniany wieczór!

- Skoro tak mówisz...

- Więc tak... Apple Bloom napisała piosenkę. Miałam ją gdzieś... tutaj... – powiedziała i zaczęła szukać kartki z zapisanym utworem. Gdy sprawdziła każde miejsce przynajmniej dwa razy, podeszła do przyjaciółki. – Musiałam zostawić ją w moim pokoju. Pójdziesz po nią? Przypilnuję niespodzianki, żeby brat o niczym się nie dowiedział.

Maślana klacz wyszła ze stodoły i udała się do domu Applejack. Weszła od strony kuchni. Jej nozdrza rozpieścił zapach upieczonych ciast. Schodami skierowała się na górę. Nigdy nie mogła zapamiętać, który pokój należy do farmerki. Musiała po prostu przejrzeć wszystkie. Uchyliła pierwsze drzwi. Zauważyła komodę i od razu do niej podeszła. Jej wzrok spoczął na równo poukładanych ramkach ze zdjęciami. Znaczna większość przedstawiała rodzinę Apple. Jednak poza nimi była fotografia Fluttershy i jej przyjaciółek. Ostatni już portret przedstawiał ją samą. To trochę ją zaskoczyło, bo stała tam tylko z Angelem. Żadna inna powierniczka. Tylko ona. Nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek dawała Applejack podobne zdjęcie. Poza tym, została uchwycona w dość niecodziennym momencie. Jakby ktoś uwiecznił ją z zaskoczenia. Przeszukała mebel i stwierdziła, że piosenki tam nie ma. Skierowała się w stronę wyjścia, ale wpadła na Big McIntosh'a. Uśmiechnęła się niewinnie.

- O, to... ty. Ja... przepraszam. Możesz mi jeszcze powiedzieć, gdzie jest pokój Applejack? – zapytała, a ogier bez słowa wskazał kopytem szukane pomieszczenie. Pegazica podziękowała mu i zaczęła przeszukiwać kolejne wnętrze. Szybko znalazła utwór i wróciła do swojej chatki.

Wciąż nie dawało jej spokoju wcześniejsze znalezisko. Fotografie musiały być własnością kogoś innego z rodziny Apple. Z marszu nasunęło jej się pytanie: dlaczego ktoś trzymał coś podobnego? Spojrzała na kartkę. Tekst szybko odwrócił jej uwagę od poprzednich przemyśleń. Młodsza siostra jej przyjaciółki naprawdę potrafiła pisać przeboje. W mgnieniu oka klacz nauczyła się słów i nuciła je w głowie. Znalazła rytm, który był według niej idealny. Odłożyła tekst na półkę i poszła do domku Angela.

"Gdzie byłaś?" – zapytał biały króliczek. Jedynie Fluttershy mogła go zrozumieć. Spojrzała na niego, ale nie kontaktowała. Znów się zamyśliła. Zwierzak zaczął głośno tupać, od razu przywracając ją do teraźniejszości.

- Um, tak? Pytałeś o coś? – rzekła, pochylając się ku niemu. Lecz on przejechał łapką po twarzy i wrócił do swojego mieszkania, zatrzaskując drzwi.

Pegazica mimowolnie się uśmiechnęła. Musiała jeszcze nakarmić wszystkich podopiecznych. Pospiesznie zabrała się do pracy, by wyrobić się na czas.

Po kilku godzinach z zadowolonym wyrazem pyszczka oglądała swoje zwierzęta. Klacz spojrzała przez okno. Słońce chyliło ku zachodowi. Przyjęcie miało zacząć się za pół godziny. Spakowała do juk tekst i sukienkę, którą trzymała na wyjątkowe okazje. Zamknęła bezszelestnie drzwi i skierowała się na farmę Sweet Apple.

Aula wypełniała się powoli kucykami. Do Fluttershy podeszła Applejack.

- Mam nadzieję, że udało ci się jej nauczyć – ogłosiła szeptem.

- T-tak – maślana rozmówczyni uśmiechnęła się lekko.

Kiedy nadszedł długo wyczekiwany moment, farmerka poszła po swojego brata. Goście schowali się, by zrobić jubilatowi niespodziankę.

Po niedługiej chwili wrota stodoły uchyliły się i wszyscy wyskoczyli ze swoich kryjówek. Big McIntosh był zaskoczony albo przynajmniej udawał, że tak właśnie było. Jego siostra złożyła mu życzenia w imieniu wszystkich, lecz i tak każdy z osobna podchodził do ogiera i głosił swój własny monolog. Wreszcie mieszkańcy mieli za sobą najważniejszy punkt. Applejack chwyciła za mikrofon i zapowiedziała specjalny występ z okazji urodzin. Fluttershy zrozumiała, że to umówiony znak. Narzuciła na siebie turkusową suknię i zaczęła śpiewać za plecami kucyków. Natychmiast zebrani odwrócili się w jej stronę. Orkiestra aż z Canterlotu zagrała określoną melodię.

- Cz-czas przemija, a z nim my... - zaczęła nieśmiało.

Zaprzeczysz,

Zostawiając za sobą najlepsze sny.

Za nami wspomnienia,

Przed nami świat.

Za nami łzy,

Przed nami my...

Maślana pegazica zaczęła czuć pewność. Nareszcie trauma od niej odeszła. Wczuła się w muzykę i wypowiadane słowa. Czy to możliwe, by była w swoim żywiole...?

To, co jest teraz

Jest najważniejsze.

Nie myśl wciąż o tym,

Co było i będzie.

Ciesz się teraźniejszością

Póki jeszcze możesz.

Idź z odwagą,

A sobie pomożesz.

Wokalistka podeszła powoli do czerwonego ogiera. Ten zdumiony patrzył jej głęboko w oczy. Pyszczek klaczy przyozdobił delikatny rumieniec. Poniekąd schlebiał jej jego wzrok.

Czas przemija, a z nim my...

Zgodzisz się,

Biorąc ze sobą najpiękniejsze sny.

Za nami wszystko,

Przed nami jeszcze więcej.

Za nami przeszłość,

Przed nami przyszłość.

Chodź ze mną,

A pokażę ci idealny świat.

Chodź ze mną,

A zażegnasz ból.

Chodź ze mną,

Nie zważając na nic.

Chodź ze mną,

Myśląc o nas...

Kiedy zamilkła, popłynęła żywa muzyka. Pierwsza para pegazów wzleciała pod sufit, by zatańczyć. Wszyscy poszli w ich ślady. Przyjęcie zaczęło się na dobre, ale Fluttershy wciąż stała naprzeciwko jubilata. On nadal był zauroczony wcześniejszym występem.

Klacz chciała już odejść, jednak Big McIntosh podszedł do niej i zrobił coś, co wydawało jej się niemożliwe dla nieśmiałego ogiera. Chwycił ją do tańca i prowadził przez parkiet wyszukanymi figurami. Pegazica musiała przyznać, że było to dość niecodzienne wydarzenie. W końcu zwykły rolnik potrafił wykonać dworny taniec, którego nawet mieszkańcy stolicy nie znali zbyt dobrze. No chyba, że się pomyliła, co do niego.

Gdy utwór ujrzał swój kres, rozpoczęła się przerwa dla orkiestry. Fluttershy podziękowała za taniec i powoli podeszła do swoich przyjaciółek. Nalała sobie trochę cydru. Rarity odezwała się jako pierwsza.

- Widziałyśmy cię. Czyżby jakaś bliższa znajomość?

- Um, nie. Raczej nie. Pewnie chciał się odwdzięczyć za prezent – stwierdziła.

Biała klacz uśmiechnęła się. Potrafiła rozpoznać zauroczenie i była pewna, że Big Mac czuje coś podobnego do maślanego kucyka. Applejack również była zaskoczona zachowaniem brata. Znała go od dzieciństwa i nigdy się tego po nim nie spodziewała. Był przecież zbyt nieśmiały.

Kiedy znów rozbrzmiała muzyka, obok nich pojawił się wspomniany ogier. Jedynie ruchem kopyta zaprosił pegazicę do ponownego tańca. Delikatne kroki zmuszały Fluttershy do uśmiechu. On odwzajemniał reakcję, ale do końca wieczoru nie odezwał się ani jednym słowem.

Nagle do pary podskoczył Angel, przerywając miłą atmosferę. Klacz pochyliła się ku niemu.

- Co się dzieje? – zapytała cicho.

Jednak on tylko pociągnął ją za grzywę w kierunku wyjścia. Przeprosiła uprzejmie swojego partnera. Musiała wrócić do chatki.

- Fluttershy, gdzie idziesz? – zapytała z daleka Applejack.

- Muszę coś załatwić w domu – odparła.

- Teraz? Przyjęcie jeszcze się nie skończyło.

- Chyba tak. Angel mówi, że to coś ważnego – stwierdziła i skierowała się do wyjścia.

Kiedy przekraczała próg, Big McIntosh stanął przed nią. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy. Jednak ogier wkrótce odsunął się, a Fluttershy wyszła na zewnątrz.

Applejack podeszła do swojego brata. Postanowiła przejść się z nim po sadzie. Ten nie protestował.

Gdy znaleźli się na tyle daleko od stodoły, by nie słyszeć muzyki, farmerka podjęła temat.

- Chcesz mi o czymś powiedzieć? – zapytała lekkim głosem. Wiedziała, że jubilat nigdy z własnej inicjatywy nie podzieli się swoimi uczuciami. Trzeba było to z niego wyciągnąć.

- Nie – odpowiedział. Ciągle wyglądał, jakby coś go trapiło. Nie chciał, żeby ktoś o tym wiedział. Przynajmniej nie ktoś spoza rodziny.

- Swojej siostrze możesz zdradzić każdą tajemnicę – nalegała. Ogier westchnął.

- Już od dłuższego czasu chcę uświadomić twojej przyjaciółce, że czuję do niej coś więcej niż tylko przyjaźń. Ale nie wiem, jak to zrobić – zwierzył się w końcu. Applejack przygryzła wargę.

- Fluttershy jest inteligentna. Na pewno się domyśli. Po twojej dzisiejszej akcji, trudno uważać inaczej. Poza tym, wyznanie miłości wcale nie jest takie złe, Big Mac. Powinieneś przynajmniej spróbować – zachęciła i wróciła do stodoły.

Zostawiła brata w samotności. Zapewne będzie chciał przemyśleć pewne rzeczy. Zastanawiała ją jeszcze jedna sprawa. Przecież pegazica już od dawna mieszkała w Ponyville. Dlaczego dopiero teraz czerwony ogier ujawnił swoje myśli? No cóż. Było to dziwne zdarzenie, ale uczucie nie wybiera.

Do końca urodzin maślana klacz się już nie pojawiła. Farmerka razem z pozostałymi przyjaciółkami sprzątała po przyjęciu.

Kiedy skończyły, pożegnały się i poszły do domów. Pomarańczowy kucyk udał się do swojego pokoju. Było już dość późno, a ogier nadal nie wrócił. Leżał w sadzie na swoim ulubionym pagórku. Applejack domyślała się, że będzie spał dzisiejszej nocy pod gołym niebem. Położyła się więc i zasnęła.

Następnego dnia obudziły ją czyjeś kroki. Podniosła się z łóżka i wyjrzała na korytarz. Big McIntosh chodził w kółko po drewnianej podłodze. Zobaczywszy siostrę, szybko do niej podbiegł.

- Czekałem, aż wstaniesz – powiedział z wyrazem radości. Klacz zerknęła wymownie na niego, a potem na stary zegar. Uniosła lewą brew w górę i pytającym spojrzeniem zmierzyła go powtórnie. – Wiem, że jest wcześnie, ale nie mogłem spać. Myślałem całą noc i zdecydowałem, że pójdę. Powiem jej o wszystkim – oznajmił z uśmiechem.

Wybiegł z domu i skierował się do centrum miasteczka. Applejack odprowadziła go wzrokiem. Założyła swój kapelusz i zeszła na dół, by zrobić śniadanie. Zorientowała się, że stół kuchenny cały jest zastawiony przeróżnymi potrawami i napojami. Apple Bloom z babcią Smith kończyły już swoje porcje.

- Gdzie byłaś? – zaczęła żółta klaczka.

- Kiedy wy to zrobiłyście? – zapytała zdezorientowana farmerka, nie odpowiadając na wcześniejsze pytanie. Kucyki spojrzały niepewnie na nią.

- Myślałyśmy, że to twoje dzieło – odparła staruszka.

Applejack zamyśliła się. Jej brat musiał być za to odpowiedzialny. Przecież nigdy nie wchodził do kuchni. Szczerze mówiąc, trzymał się od niej z daleka, i to ona zawsze gotowała. A dzisiaj zrobił to, jak widać, bez niczyjej pomocy.

Po posiłku klacz poszła na targ, by handlować zbiorami. Cotygodniowe zajęcie było już tradycją i znów zgromadziło tłum klientów. Owoce w mgnieniu oka rozeszły się i musiała odstawić wóz na farmę.

Nagle zauważyła Big McIntosh'a. Podpierał wieżę ze stogów siana. Applejack podeszła do niego. Jakby na zawołanie, na jego pysku pojawił się wymuszony uśmiech i zaczął załadowywać wysuszoną trawę na swój grzbiet.

- I co? – zapytała, ale nie usłyszała słowa odpowiedzi. Zmartwiła się. Mogło to oznaczać, że nie wszystko potoczyło się według planu. – Stało się coś?

- Nie.

- Byłeś w ogóle u Fluttershy? – kucyk ziemski szybko zorientował się, co zaszło.

- Nie.

- Jak to? Przecież miałeś o wszystkim jej powiedzieć. – Jego siostra była zbita z tropu. Wiedziała, że niczego więcej się od niego nie dowie. Będzie musiała czekać, aż sam się przełamie i uchyli rąbka tajemnicy.

W milczeniu wrócili do domu. Odstawili przedmioty na swoje miejsce i zajęli się zbieraniem jabłek. Nie odzywali się do siebie aż do samego wieczora.

Gdy słońce zaszło, zanieśli kosze do stodoły. Applejack spojrzała na brata. Z powrotem poszedł do sadu. Pewnie znów chciał siedzieć na swojej górce. Kolejna bezsenna noc? Nie tym razem, Big Mac – pomyślała i podążyła za nim. Stanęła obok niego. Obserwowali przez chwilę wschodzący księżyc.

- Pytałaś wcześniej, jak mi poszło? – ogier przełamał w końcu ciszę. Siostra popatrzyła na niego. Może tym razem dowie się czegoś więcej. – Najpierw byłem zdecydowany, lecz gdy dotarłem pod drzwi chatki, stwierdziłem, że po prostu nie mogę. Nie potrafię.

- Ale musisz. Fluttershy powinna...

- Nie. Zakończmy to. Niech nie wie. Zachowam to dla siebie. I ty też masz jej nic nie mówić. Rozumiesz? – zakończył i usiadł na ziemi.

- Jak chcesz – dopowiedziała szeptem i odeszła. Złożyła kiedyś przysięgę i musiała teraz dotrzymać słowa. – Chce się męczyć? Nie mam nic przeciwko – mówiła do siebie.

Wróciła do domu i zasunęła zasłonki w swoim pokoju. Położyła się i przy zgaszonym świetle próbowała zapomnieć o całym wydarzeniu. Może kiedyś jej brat będzie miał na tyle odwagi, by samemu to zrobić. Póki co, musi starać się utrzymać jego sekret i nie zdradzić niczego przyjaciółce. Trudne było zaakceptowanie prośby, ale obietnica to rzecz wyjątkowa. Postanowiła zasnąć. Sen pomoże zapomnieć jej o tajemnicy Big McIntosh'a...

Okej... Nominuję PonyBronyiZiemnioki (nie ma za co) do napisania również zaiste krótkiego opowiadania o jednej z wymyślonych postaci z My Little Pony. Naprawdę nie musisz dziękować ^-^. Robię to z czystej dobroci serca.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro