rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  LOŁIS POV

  Nie mogę się poddać! Nie stracę go! Nie możemy siebie unikać do końca życia! Przecież jesteśmy w zespole! Fani zauważą że coś jest nie tak... FUCKKKKKKKKKK!!! -krzyknęłem ile miałem sił w płucach. Usiadłem na zimnej ławce w centrum miasta i zastanawiałem się jak go znaleźć...

      HARREH POV


    Wniosłem rzeczy do swojej willi i położyłem się spać. Podróż bardzo mnie zmęczyła...
   Obudziłem się rano przez pieprzone powiadomienie ze snapa... CHOLERA DNI MI PRZEPADNA!!! Nie chciałem pokazywać swojej twarzy... Wyglądałem zbyt niestosownie. Mieszkanie? Ugh też nie... Każdy doskonale je zna. W ostateczności zdecydowałem się na czarne tło z godziną i znaczkiem Los Angeles.

LOUIS T. ✔️
NIALL H. ✔️
LIAM P. ✔️
ZAYN M. ✔️
SHAWN M. ✔️
ED S. ✔️
MOMMY ✔️
ALEX ✔️
TOMMY ✔️
KRIS ✔️
MATTY ✔️
LEONARDO D.C. ✔️

Hmm to by bylo na tyle...                         
                

ELEANOR C. ❌

SORY DZIUNIA NIE TYM RAZEM STFU!
S E N D ✔️



Okej no i z dniami na snapie mam spokój. CHOLERA WYSŁAŁEM IM LOKALIZACJE.... JA PIERDOLE LOUIS.

LOŁIS POV

   Powiadomienie ze snapa? Jezus kto myśli o pieprzonym snapie jak ja mam teraz życiowe problemy?!
-HARRY S. - przeczytałem na pasku powiadomień. Okej... Czyli żyje... Zobaczmy co u niego.

OTWÓRZ SNAPA

ZNACZEK LOS ANGELES CZYLI WYJECHAŁ?! UCIEKŁ ODE MNIE?! NIC MI NIE WSPOMINAŁ! UGH MUSZE DO NIEGO DOTRZEĆ I POKAZAĆ MU JAK MI NA NIM ZALEŻY!
*dzwonek telefonu*
-Kurwa kto znów? ELEANOR -przeczytałem -JEB SIE PUSTA RURO NIE DAM CI JUŻ ANI JEDNEGO BANKNOCIKU! -schowałem telefon i ruszyłem w stronę domu aby spakować rzeczy i zarezerwować bilet na 15:30.
  Widzimy się dziś słoneczko...
  

HARREH POV
 
No dobra... Czas odczytać ten SMS od Elki.
ELEANOR C. : Harry wiem że jesteśmy pokłóceni ale są dwie sprawy... Po 1. Leżę w szpitalu bo potrąciła mnie ciężarówka Coca Coli... Podobno Niall i Shawn ją ukradli a byli pijani i mnie potrącili... Ugh dobra nie ważne.

HAHAHAHAHAH BOZE CHŁOPCY JESTEM DUMNY! PIEPRZONĄ CIĘŻARÓWKĄ POTRĄCILI BRZYDKĄ SZMATE HAHAHAH BĘDĘ MUSIAŁ SKOŁOWAĆ NAGRANIA Z MONITORINGU BO MUSZĘ TO ZOBACZYĆ! DOBRA CZYTAM DALEJ...

A po 2. Dzwonił do mnie wasz agent że za mało widzą mnie i Louisa razem. Coraz częściej media wypuszczają nowe plotki o tym że LARRY IS REAL a wszyscy wiemy jak to się skończy. Świat oszaleje. Więc namów tego małego gnojka żebyśmy wyszli gdzieś razem i udawali wspaniały związek. Wesołych Świąt...
Eleanor.

Boże jest źle... Larry... L a r r y...
LARRY STYLINSON... Harry Tomlinson jak to pięknie brzmi... Y CO?! NIC BOŻE HARRY OGARNIJ SIĘ NIC SIĘ NIE DZIEJE. N I C.
Everything is great.. everything is fucking great...-usłyszałem w myślach głos Lou... Tęsknię...


      LOŁIS POV


  Wsiadłem do samolotu i po jakimś czasie wylądowałem na lotnisku. Wezwałem taksówkę i wiedziałem że muszę odrazu jechać do Harry'ego.
-Są już święta, przepraszam ale skończyłem pracę na dziś. Nie mogę pana zawieźć -usłyszałem głos taksówkarza po tym gdy wsiadłem do jego pojazdu. Nawet nie był mną zainteresowany. Nie odwrócił się.
-EKHEM WIE PAN MOŻE KIM JESTEM? -powiedziałem nieco głośniej niż zamierzałem. Mężczyzna odwrócił się przerażony.
-Pan Harry Styles? Absolutnie przepraszam... Już pana wiozę.. pod ten sam adres co wczoraj? -odrzekł odpalając silnik i wyjeżdżając z lotniska.
-Jaki Harr... Tak oczywiście... Naturalnie... Ten sam adres... Tak jak wczoraj! -powiedziałem zaskoczony. Nie wiem co H. odwalił ale musiał mu zrobić niezła dramę.


   HARREH POV


Usłyszałem dzwonek do drzwi. Dziwne... Nikogo się nie spodziewam. Kolejni stalkerzy?
  Bez dłuższego namysłu otworzyłem drzwi nie patrząc kto stoi po drugiej stronie.
KURWA.


LOŁIS POV

   Ręce drżały mi bardziej niż kiedykolwiek. To wielka chwila! Albo wszystko wróci do normy albo zjebie teoretycznie wszystko co kiedykolwiek między nami istniało.
  Nacisnęłem dzwonek. Mija 5 sekund... 15.... 20... O KURWA. Drzwi się otworzyły a w nich stał ON. Przepiękny Harry... Już dosyć zmęczony, w szlafroku.. Włosy nawet nie ułożone. Był zaskoczony.
-Umm cześć Harry. Wesołych świąt..-zaczęłem zbliżając się coraz bardziej- po naszej ostatniej rozmowie stwierdziłem że nie mogę dłużej oszukiwać samego siebie i... -dotykałem teraz jego twarzy. Harry ewidentnie miał łzy w oczach.
-Przyjechałeś tu dla mnie? -spytał.
-Wygląda na to że tak... -wpatrywałem się w jego oczy... Kurwa ale tęskniłem...
-Ej poczekaj, wejdź dalej -powiedział opanowanym tonem. Pieprzony aktorzyna... Ahhh co ta "Dunkierka" z nim zrobiła. Zamknął drzwi a następnie odwrócił się w moją stronę i rzucając się w moje ramiona mocno mnie pocałował. -Dziękuję... Louis... Ja cię kocham.

-----------------------------------------------------------
SIEMA MORDY WIEM ZE NIKT SIE NIE SPODZIEWAL ROZDZIALU BO NIKOMU O TYM NIE MOWILAM! WESOLYCH SWIAT I SZCZESLIWEGO NOWEGO ROKU!
Tym razem rozdział napisałam sama i nie ukrywam że na spontanie, bez sprawdzania.
TRADYCYJNIE ZOSTAW GWIAZDKE I KOMENTARZ... BEDZIE MI MILO:)))
Buziaki

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro