rozdział ósmy: droga remusa

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Remus odkleił czoło od szyby, czując, że zaraz zwariuje. Droga w tym pociągu nie dłużyła mu się tak nawet podczas pierwszej podróży z King's Cross do Hogwartu. Teraz odnosił wrażenie, że jadą już od kilku ładnych godzin, a tak naprawdę minęły zaledwie dwie.

Chłopak odchyli głowę na oparcie i spod przymkniętych powiek przyjrzał się siedzącym naprzeciw pasażerom. Lily spała ze skronią opartą o ramię Severusa, a on był całkiem pochłonięty lekturą jakiejś książki. Nie miał szans na rozmowę ze Snapem, zresztą i tak nie wiedziałby o czym z nim rozmawiać. Co innego, gdyby Evans nie spała, ale przecież nie miał sumienia jej budzić. Wiedział, że źle spała. Ciągle zadręczała się sytuacją z Severusem, mimo że wszystko między nimi wydawało się w porządku, jak zawsze. Przez ostatnie dwa tygodnie martwiła się też z powodu Jamesa i Syriusza. Obaj jej unikali i to Lunatyk wyjaśnił jej, dlaczego. Syriusz był wściekły z powodu Jamesa i Regulusa, a Potter wciąż obrażał się przez związek swoich najlepszych przyjaciół.

Remus wstał z miejsca, nie mogąc wytrzymać tej nieznośnej ciszy. Przez ostatnie lata przywykł już do tego, że w czasie podróży dużo rozmawiał z przyjaciółmi, żartował, objadał się słodyczami i po prostu korzystał z czasu, jaki mógł z nimi spędzić. Teraz czuł się nieswojo i było mu zwyczajnie przykro. Naprawdę liczył, że zdążą się pogodzić, bardzo się jednak przeliczył. Z Peterem utrzymywał normalny kontakt, ale pozostała dwójka zupełnie go ignorowała, tak samo jak siebie nawzajem. Remus nie miał pojęcia, co boli go bardziej, był jednak pewien, że nie wytrzyma kolejnych dwóch lat nauki bez Blacka i Pottera. James był dla niego jak brat, okropnie irytujący, taki, który ciągle namawia go do złego i wciąga w swoje intrygi, taki, z którym nie można się nudzić i taki, którego bardzo się kocha. Za tę jego porywczość, śmiałość, odwagę, kreatywność, lekkość w sposobie bycia i w ogóle za wszystko. Syriusz natomiast... Dopiero wyznał mu, jak wiele znaczy, dopiero mógł nazwać go swoim i mógł robić te wszystkie głupie, słodkie rzeczy jak przytulanie się, całowanie i szeptanie sobie słodkich słówek, a już to stracił. Black nawet nie był w stanie popatrzeć mu w oczy, za każdym razem, gdy Lupin próbował nawiązać kontakt, jego chyba-były-chłopak odwracał wzrok.

Lunatyk próbował przeprosić zarówno Jamesa, jak i Syriusza, ale żaden z nich nie miał zamiaru go wysłuchać, więc w końcu się poddał. Obiecał sobie, że w czasie wakacji znajdzie lepszy sposób na pogodzenie się z przyjaciółmi i pogodzenie ich ze sobą.

Remus ruszył wzdłuż wagonu z przedziałami. Chciał chociaż posłuchać śmiechu innych uczniów, jeśli sam nie miał powodów, by się śmiać. Kątem oka przyglądał się ludziom w pociągu w nadziei, że chociaż dostrzeże pośród nich Łapę i Rogacza.

Miał rację, udało mu się. Pierwszego dostrzegł Jamesa. Rozłożył się na ławce, ułożywszy głowę na kolanach Regulusa. Opowiadał o czym młodszemu chłopakowi, uśmiechając się i gestykulując żywo, a Black przyglądał mu się z błogim wyrazem twarzy. Remus wiedział, że nie powinien zaboleć go ten widok, a jednak tak się stało. Przyspieszył kroku, ale nie na długo, bo kilka przedziałów dalej zobaczył Syriusza. Black ze znudzeniem wpatrywał się w błyskawicznie zmieniający się widok za oknem, więc Lunatyk skorzystał z okazji, by przyjrzeć mu się przez chwilę, zanim Peter, siedzący obok, zorientuje się, że ktoś ich obserwuje. Póki co jednak, Glizdogon był zajęty pochłanianiem czekoladowej żaby. W bezlitosny sposób oderwał najpierw jedną kończynę gada, potem drugą i robił tak z każdą następną oraz głową. Naprzeciw Petera i Syriusza siedziały jakieś dzieci, zajęte graniem w magiczne szachy. Lupin ich nie znał i przypuszczał, że jego przyjaciele również nie.

Nawet nie wiedział, jak długo stał tak, bez celu wpatrując się w obiekt swoich westchnień, ale z każdą chwilą było mu coraz ciężej na sercu. Nigdy nie chciał, żeby ich relacja tak się potoczyła. Nie chciał, żeby jedynym, co mógł zrobić, było przyglądanie mu się zza szyby. Wjechali do tunelu, przez co Syriusz odwrócił się do Petera, jednak zanim zwrócił się do przyjaciela, z którym wciąż rozmawiał, jego spojrzenie spoczęło na stojącym w korytarzu chłopaku. Przez chwilę, kilka krótkich sekund patrzyli na siebie, ale twarz Blacka nawet nie drgnęła. Nie uśmiechnął się, ale też nie skrzywił. Zamiast tego pochylił się i sięgając ponad kolanami Pettigrew, zaciągnął zasłonkę przedziału.

Lupin mocno zacisnął oczy, ponieważ poczuł, że zaczynają go szczypać, a płakanie w pociągu było chyba najgłupszą, najbardziej poniżającą rzeczą. Obawiając się, że nie zapanuje nad sobą, zawrócił w kierunku swojego miejsca. Wśliznął się do przedziału i cicho opadł na miejsce, jeszcze zanim pociąg wyjechał z tunelu, a światła zgasły.

- Gdzie byłeś? - zapytał Severus swoim obojętnym nosowym głosem, nie unosząc oczu znad książki.

- W toalecie - skłamał gładko Remus. Zwierzanie się Snape'owi? Nie mógłby upaść tak nisko.

- Toaleta jest w prawo.

- Była zajęta, więc poszedłem do tej na lewo.

Lupin starał się nie zabrzmieć na zirytowanego, chociaż taki właśnie był. Severus nie powinien wtykać swojego długiego, garbatego nosa w sprawy, które go nie dotyczyły. Nie byli przyjaciółmi, nie byli nawet kolegami, właściwie nie lubili się od zawsze. Remus nie pamiętał, skąd ta niechęć się wzięła, ale była tak naturalna, że nigdy nie próbował się jej pozbyć.

- A mnie wydaje się, że poszedłeś sprawdzić, czy twoi, pożal się Boże, przyjaciele przypadkiem nie bawią się lepiej niż ty.

- Co cię to obchodzi? - fuknął Lunatyk, ostatecznie dochodząc do wniosku, że na dobre maniery absolutnie nie ma miejsca w kontaktach z tym czarodziejem.

- Obchodzi, ponieważ z jakichś nieznanych mi przyczyn, wasza trójka i ten na doczepkę jest ważna dla Lily, a ona z kolei jest ważna dla mnie - odpowiedział spokojnie Snape, wciąż czytając tę durną książkę.

Remusa w tym człowieku denerwowało absolutnie wszystko, ale kiedy powołał się na Evans, jego nastawienie złagodniało. Rozumiał, jak to jest kochać kogoś, ale nie mieć go blisko. Teraz zazdrościł Severusowi tego, że Lily chociaż wciąż się z nim przyjaźni, bo on sam stracił nawet to.

Dopiero po chwili Lupin zauważył, że Ślizgon trzyma książkę tylko jedną ręką, drugą natomiast głaska Lily po jej rudych włosach i pilnuje, żeby żaden kosmyk nie wpadł jej do buzi. Evans była przykryta płaszczem Severusa, co też wcześniej umknęło uwadze Lunatyka.

- Ona najmniej zawiniła - szepnął Remus i żeby nie wystawiać swoich nerwów na większe zszarganie, wpatrzył się w pogrążoną w słodkim śnie twarzyczkę nastolatki. - Wszystkim nam zawsze pomagała, dawała najlepsze rady, a oni tak ją potraktowali... Przecież chciała tylko dobrze.

- Dlatego nie warto próbować zadowolić nikogo poza sobą.

Lupin zastanowił się nad tym stwierdzeniem przez chwilę i chociaż niechętnie, musiał przyznać, że trochę się z nim zgadza.

- Poza sobą i osobami, które się kocha - przedstawił swoją wersję. - Nie chciałbyś zadowolić Lily? Przecież ciągle starasz się to zrobić. I tak bardzo się starasz, bo ją kochasz.

Severus zamknął książkę i po raz pierwszy uniósł swoje ciemne oczy na rozmówcę, siedzącego naprzeciw. Minę miał poważną, jak zawsze. Remus zastanowił się, czy on w ogóle kiedykolwiek się uśmiecha.

- Owszem, kocham - przytaknął. Nie było sensu kłamać, skoro sama zainteresowana znała prawdę. - Zauważ jednak, że kiedy zadowolone są osoby, które kochasz, ty sam stajesz się zadowolony. Więc wciąż chodzi o ciebie.

Gryfon nie mógł uwierzyć w to, że naprawdę rozumiał i zaczął zgadzać się z tym założeniem. Zaczął zastanawiać się, jak wiele podobnych teorii na temat życia ma Snape i czy, Merlinie, ale czy mogłyby one okazać się pomocne?

- Dlaczego zadręczasz się kłótnią z twoimi infantylnymi przyjaciółmi? Zanim zbesztasz mnie za wyzywanie ich, Remusie. Nie zrobiłem tego. Użyłem tylko cechy ich charakterów. Nie zaprzeczysz chyba, że ich zachowanie jest iście dziecinne?

W sposobie wypowiedzi Snape'a pobrzmiewała pogarda, ale Lupin, chociaż bardzo tego nie chciał, musiał zgodzić się z jego słowami. James i Syriusz zachowywali się, jakby miel po dwanaście lat. Osoby w ich wieku powinny potrafić rozwiązywać swoje konflikty, powinny umieć wybaczać i powinny wykazywać się minimalnym zrozumieniem. Oni nie byli już małymi dziećmi.

- Zadręczam się, bo ich kocham i nie chcę ich stracić - wyznał. Proszę, a jednak zwierzał się Severusowi. Czy już faktycznie sięgnął dna? - Minęły niespełna trzy tygodnie, a ja już tęsknię za nimi i czuję się po prostu źle.

Nie sięgnął jednak apogeum, nie powiedział o swoim związku i o tym, jak każdego wieczoru zasypiał, wpatrując się w zasłonięte baldachimy łóżka Syriusza i jak płakał cicho, marząc o tym, żeby Black znowu wśliznął się pod kołdrę obok niego i objął go mocno, przyciskając swoją klatkę piersiową do jego pleców, opierając brodę o czubek jego głowy, szepcząc, że zrobiłby dla niego wszystko. Skoro zrobiłby wszystko, dlaczego nie mógł z nim porozmawiać i przebaczyć? Czy te dwie rzeczy naprawdę nie obejmowały tych wszystkich obietnic, które zdążyli sobie złożyć? Chłopaka coś ścisnęło w gardle i musiał przełknąć zbierającą się w nim gorycz. Nie pozwoli sobie płakać, nie teraz.

- Właściwie jestem w stanie to zrozumieć - przyznał mistrz eliksirów. - Pamiętasz pewnie, że w maju posprzeczałem się z Lily. Nie musisz zaprzeczać, wiem, że powiedziała o tym tobie, Potterowi i Blackowi. Z Peterem nie jest na tyle zżyta, by dzielić się z nim takimi rzeczami. Tak czy inaczej, czułem się wówczas podobnie, o czym pewnie też słyszałeś. Ja natomiast mam o tyle szczęście, że Lily jest bardziej dojrzała i wyrozumiała od twoich kolegów.

- Nie pociesza mnie to, wiesz? - prychnął Lupin i chociaż próbował się powstrzymać, i tak przewrócił oczami. Kiedyś tego nie robił, ale przejął ten teatralny gest od Syriusza. Łapa to uwielbiał, twierdził, że wywrócenie oczami wszystkiemu nada odpowiedniej dramaturgii.

- Nie próbuję cię pocieszyć - zaprzeczył natychmiast Snape. - Nie lubię cię, nie wiem, czemu miałbym to robić. Poświęcać tyle energii? Nie.

- Dlaczego więc w ogóle ze mną rozmawiasz? - zaciekawił się Remus. Nie czuł się urażony. Nastolatek przecież tylko stwierdził fakty, powiedział coś, o czym oboje doskonale wiedzieli.

- Po pierwsze nie mam lepszego zajęcia. Tę książkę czytałem już trzy razy. No i, jak powiedziałem, chcę zrobić coś dla Lily. Ona bardzo ucieszy się, kiedy powiem jej, że rozmawialiśmy ze sobą kulturalnie, jak całkiem obojętni sobie nieznajomi.

Lupin ze zrozumieniem skinął głową. Podejście Snape'a, chociaż osobliwe i chłodne, zdawało się po prostu mieć sens. A zważając na to, że Remus też nie miał niczego lepszego do roboty, pozwolił sobie na kontynuowanie dialogu. Przynajmniej droga zaczęła mijać mu nieco szybciej, a własne myśli stały się mniej niewygodne.

Uznał, że chyba oszalał, ale poczuł się wdzięczny Severusowi.
+++

Hej hej, czy tylko mnie jest szkoda Lunia?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro