57

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie czułem tego jak mijają te dni, wszystko mi się mieszało sprawiając że kompletnie się zgubiłem. Co prawda Louis bywał u mnie codziennie jednak nie koniecznie coś to dawało, dalej czułem się z tym wszystkim źle.

Pogrzeb Gemmy był chyba najgorszym dniem w moim życiu. Pamiętam że byli tam wszyscy jej znajomi, sporo osób płakało wiedząc że nawet nie zdążyli się z nią pożegnać. A ja czułem się jak jeden z nich.

Winiłem się, zająłem się tym co działo się u mnie olewając ciężki stan siostry. Mogłem wtedy być przy niej, wspierać ją, ale zamiast tego pozwoliłem się temu skończyć, pozwoliłem jej odejść.

Od paru lat zmagała się z ciężką chorobą. Lekarze mówili, że wystarczy kilka operacji by wrócił do pełni sił. Nikomu nie mówiła jak się czuła, nie chciała nikogo martwić, a jej stan miał się niedługo poprawić. Była po operacji i już miało być tylko lepiej... Niestety wystąpiły powikłania i wszystko się skończyło.

Moja mama była dużo mocniej załamana, jednak widziałem że mimo to wszystko stara się pozbierać, żyć dla mnie i być tu tak jak była gdy Gemma jeszcze żyła.

-Harry...

-Zostaw Mamo, nie jestem głodny - westchnąłem.

Codziennie tylko wciskali we mnie jedzenie na siłę mimo że kompletnie nie miałem na to ochoty

-Musisz jeść, nie powinieneś się głodzić...

Jej głos był zmartwiony a oczu pełne łez. Starała się, widziałem to, ale nie chciałem jeść nie na razie.

W pokoju dosłownie po chwili zjawił się również Louis, który spłoszył się widząc że rozmawiam teraz z matką.

-Dzień dobry, może chociaż ty przekonasz moje dziecko do jedzenia? Nie mam już na to siły...

Chłopak skinął głową, patrząc na kobietę która opuszczała właśnie pomieszczenie a potem jego wzrok przeniósł się na mnie.

-Hazz...

-Odpuść.

-Nie możesz tak wszystkich ciągle traktować Harry. Wiem że jest Ci ciężko, doskonale rozumiem to dlaczego zachowujesz się w ten sposób ale nie jesteś sam! Strata jest okropna i zdążyłem się już o tym przekonać, ale twoja matka też odczuwa te stratę, twój tata to samo. Nie możesz ciągle wszystkich od siebie odpychać, bo okej możesz odepchnąć mnie, ale nie swoją mamę która przez to w tym momencie czuje się jakby traciła kolejne dziecko. Ranisz ją próbując odreagować.

-Zamknij się okej!? Nikt cię tu nie chce Louis i nikt cię kurwa nie prosił o opinie w tym temacie. Równie dobrze możesz w tym momencie wypierdalać.

-Nie przychodzę tu bo muszę, wiesz że robię to by Ci pomóc.

-Ale to już dawno mi nie pomaga. Wkurwią z mnie gdy tu jesteś bo ciągle ode mnie wymagasz bym wrócił do normalności wymagasz bym wstawał, bym jadł czy to żebym się mył.

Chłopak ciężko westchnął. Widziałem jak się denerwował i zaciskał dłonie w pięści starając się uspokoić i nie dać dojść do głosu emocją.

Teraz chciałem je wyciągnąć. By skończył tu przychodzić i się do mnie odzywać.

-Zmuszam cię do podstawowych czynności, proponuję pomoc jaką tylko mogę Ci dać, chciałem znaleźć odpowiedniego specjalistę, byle byś stanął na nogi...

-Ale ja tego właśnie nie chce! Nie chce zapominać o Gemmie, wracać do tego co było! Louis skończ już tu przychodzić po prostu mnie zostaw!

-Tego chcesz tak? Dobrze rozumiem że chcesz bym wyszedł z twojego życia raz na zawsze Harry?

NIE!

-TAK!

Chłopak skinął głową i po prostu podszedł do mnie zmuszając mnie do jedzenia. Poddałem się po chwili walki z marnym skutkiem. On osiągnął cel i gdy talerz był pusty wziął go i wyszedł.

Później już nie wrócił. Nie widziałem go dłuższy czas i nie byłem w stanie powiedzieć ile. Na pewno wystarczająco długo by mama chciała o nim porozmawiać.

Teraz wszyscy odwrócili się ode mnie, mówiąc tylko o Lou. Ale to nie on był w tym wszystkim poszkodowanym, czemu ludzie byli na to tak ślepi?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro