31: Jesteśmy w separacji

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



W sobotę rano zdecydowanie miałam moralnego kaca. Na prawdę próbowałam wybić sobie z głowy to co się wczoraj stało, ale nie potrafiłam. Sam i Noah doprowadzili mnie swoim zachowaniem do stanu wściekłości. Przykro mi, gdy pomyślę sobie, że nie będę mogła pogodzić relacji z obydwojgiem z nich.

Po południu byłam razem z dziewczynami na plaży. Głównie rozmawiałyśmy o tym, co będziemy robić podczas tygodniowej przerwy wiosennej, która miała rozpocząć się już jutro. Niestety ja sama nie mogłam wrócić do Seattle, przez co byłam nieźle przygnębiona - szczególnie dlatego, że zarówno Brooklyn jak i Hannah nie będzie na kampusie oraz dlatego, że posprzeczałam się z Trey'em i Samem.

Wieczorem wróciłyśmy do akademika. Hannah zaczęła pakować się na jutrzejszy samolot, a ja po prostu siedziałam i przeglądałam na laptopie Instagram. Ciągle sięgałam ręką do paczki czipsów i popijałam sobie wino z kieliszka.

- Wiesz, że Trey też zostaje na kampusie?- odezwała się brunetka, składając koszulkę.

Momentalnie zagryzłam policzki od środka i przeniosłam na nią swój wzrok, posyłając jej karcące spojrzenie.

- Dzięki, że mi przypominasz.

Hannah przewróciła oczami i zaczęła upychać swoją pełną torbę.

- Daj spokój, przecież ciągle o nim myślisz. Przyznaj, że Cię jara i go chcesz. Wiem, że masz sentyment do Sama, ale widzę jak patrzysz na Noah.

Wzdycham i przecieram dłońmi oczy. Jak dobrze, że zmyłam wcześniej makijaż i już siedziałam przebrana w piżamę.

- Czemu to musi być tak trudne?- pytam retorycznie - Nie chcę nikogo zranić, chcę dalej przyjaźnić się z Samem, ale..

- Ale on chce czegoś więcej - wzrusza ramionami i w końcu odkłada zapakowaną torbę na bok.

- Chciałabym, żeby był szczęśliwy. Wiem, że przez te parę miesięcy on wciąż o mnie myślał i nawet jeśli zrobił to "dla mnie" to ja już nauczyłam się bez niego żyć. Ale dalej kocham go jak przyjaciela..

Byłam rozdarta, tak bardzo rozdarta. Wiedziałam, że Sam sobie poradzi, ale bałam się, że wtedy stracę go na zawsze. A nie potrafiłam tak po prostu przekreślić tych wszystkich lat przyjaźni.

Ale z drugiej strony wiedziałam, że Noah nie zaakceptuje naszej dalszej znajomości. Miałam wrażenie, że obydwoje karzą mi wybierać. I właśnie to mnie tak denerwowało, bo wczoraj zachowali się karygodnie, byli w stanie się tam pobić i w sumie nawet nie wiem czy tego nie zrobili. Nie rozumieli, że to nie jest takie proste. Sam myślał, że po takim czasie tak po prostu do niego wrócę, a Trey nie potrafił utrzymać emocji na wodzy.

- Musisz to przetrawić. Wiesz, że nie mogę Ci z tym pomóc - powiedziała Hannah uśmiechając się do mnie smutno.

- Wiem - westchnęłam.

Później brunetka poszła wziąć prysznic, a ja nie wiedząc czemu kliknęłam na laptopie w folder pod nawą "Sam". Od razu oczom ukazały mi się wszystkie nasze najlepsze zdjęcia, które tak wiele mi przypominały. Od tego zrobionego na naszej pierwszej imprezie, przez to na mojej osiemnastce, gdzie uśmiechnęliśmy się od ucha do ucha, aż do tego, które zrobiliśmy sobie w Hiszpanii na wakacjach.

Przeglądałam te wszystkie zdjęcia i coraz bardziej zdawałam sobie sprawę, że to już nie wróci. To były pięknie chwile, których nie zamieniłabym na nic w świecie, ale to już minęło i muszę pogodzić się z faktem, że nie będzie już tak samo. Nigdy.

W momencie kiedy Hannah wróciła do pokoju szybko zamknęłam folder, a później wyłączyłam laptopa i odłożyłam go na stolik. Nie wiem, która była godzina, ale byłam tak zmęczona, że po prostu zasnęłam.

*

Hannah pojechała na lotnisko około dziesiątej rano, a na kampusie zostało już bardzo mało osób. Na prawdę zaczęłam się zastanawiać co ja tu w ogóle będę robić przez cały ten tydzień. Praktycznie wszyscy moi znajomi wyjechali na przerwę. Został tylko Theo i oczywiście Noah, z którym i tak nie chciałam za bardzo rozmawiać.

Leżałam na plecach na łóżku i zdałam sobie sprawę, że za półtorej miesiąca zaczną się wakacje, więc i tak wrócę do Seattle i będę z dala od Noah oraz Sama i to przez kilka miesięcy. Kolejny rok studencki zaczyna się w połowie września. To będzie ostatni rok Trey'a, choć nawet nie wiem czy nasza znajomość to wszystko przetrwa.

Obejrzałam już dwa odcinki serialu, ogarnęłam w pokoju i poukładałam ciuchy w szafie, a wciąż była dopiero pierwsza po południu i nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić.

Na szczęście wybawił mnie SMS Theo, który pisał mi, żebym wpadła do niego na pizze. Od razu spięłam włosy i wyskoczyłam z pokoju, bo halo - nudziło mi się niemiłosiernie + kto odmawia pizzy?

Weszłam do akademika chłopaków i skierowałam się pod odpowiedni pokój. Nawet nie pukałam, po prostu weszłam do środka, gdzie od razu na wejściu do moich nozdrzy wdarł się cudowny zapach pizzy.

- Z pieczarkami?- zapytałam siadając po turecku obok chłopaka na łóżku.

- I serem, boczkiem i pomidorem, może być?

- Najlepsza - odparłam biorąc kawałek, który po chwili wylądował w moich ustach - Pycha.

- Co robiłaś do południa?- zapytał Theo.

- Nic ciekawego - wzruszyłam ramionami - zabijałam czas, umrzemy z nudów przez ten tydzień - wyjąkałam.

- Właściwie to.. we wtorek jadę z kumplem pod namioty z jego ekipą..

- Zostawiasz mnie tu samą?- zrobiłam załamaną minę i chwyciłam się za głowę.

Chyba tu oszaleję.

- Zabrałbym Cię, ale nie mamy już nawet miejsca w aucie - skrzywił się - wybacz.

- W porządku, będę musiała sobie jakoś poradzić - westchnęłam.

- Poza tym.. nie będziesz sama. Przecież Trey został na kampusie.

- Ta.. jesteśmy w separacji - zażartowałam.

- Co znowu?- przewrócił oczami, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na ziemi, że znów się ze sobą sprzeczamy.

- Znowu? Daj spokój, nie kłócimy się już aż tak często.

- Wcale - sarknął - co chwilę to robicie, a później znów się godzicie i na prawdę powinniście w końcu wyluzować. Na przykład się ze sobą przespać.

Momentalnie parsknęłam pod nosem i pokiwałam z niedowierzaniem głową.

- Aleś Ty zabawny.

- Poważnie. Może wtedy rozwiązałyby się wasze problemy - zaśmiał się.

- Zamknij się i jedz - skarciłam go.

Theo się zaśmiał, a później siedzieliśmy przez kolejne dwie godziny i rozmawialiśmy o pierdołach.

Po czwartej postanowiłam wrócić do pokoju i zadzwonić do Emmy. Dawno nie rozmawiałyśmy i na prawdę żałowałam, że zobaczymy się dopiero za dwa miesiące.

Wyszłam z pokoju Theo i zaczęłam iść wzdłuż korytarza, kierując się na schody. Zeszłam na parter i już wychodziłam przez drzwi, kiedy na kogoś wpadłam.

- Oj, wybacz.. - zaczęłam, a później podniosłam swój wzrok i momentalnie przerwałam, gdy zobaczyłam przed sobą Noah.

- Kiedy przestaniesz na mnie wpadać, huh?- uśmiechnął się żartując jak gdyby nigdy nic.

Przewróciłam oczami i po prostu go wyminęłam, idąc po dziedzińcu w stronę drugiego budynku.

- Dasz mi chwilę?- usłyszałam jego głos.

Miałam nadzieję, że jednak za mną nie pójdzie, ale się przeliczyłam.

- Nie wiem - odparłam zmieszana, ani trochę nie zwalniając i wchodząc przez drzwi do akademika.

Weszłam po schodach, a potem do pokoju i wiem, że w sumie właśnie zgodziłam się na rozmowę z nim, kiedy wpuściłam go do mojego pokoju.

- Pięć minut - nalegał, zamykając za sobą drzwi i opierając się o nie plecami.

- Dwie.

- Trzy.

- Dobra!- powiedziałam głośno i wyrzuciłam ręce w górę - Masz trzy minuty.

_____________________

Zostaw coś po sobie 😇

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro