4: Dajcie żyć

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Obudziłam się z lekkim bólem głowy i zasłoniłam twarz poduszką, kiedy przez nie zasłonięte żaluzje do pokoju wpływało jaskrawe światło.

- Zgaś to słońce - wyjąkała Hannah, budząc się obok mnie.

Nie wiem jak to się stało, ale w nocy po powrocie z imprezy przestawiłyśmy łóżka i złączyłyśmy je ze sobą. Zupełnie tak, jak ja z Emmą oraz Darcy w Hiszpanii.

- Boże, która godzina..? - odezwałam się zmarnowana przeciągając się.

Brunetka sięgnęła po telefon i wydała z siebie niezrozumiany okrzyk.

- Dochodzi jedenasta.

- Jest niedziela, czy możemy zostać w pokoju cały dzień? Zajęcia zaczynaja się dopiero jutro.

- Chciałabym - wybełkotała w poduszkę - musimy dziś wybrać przedmiot dodatkowy. Nie wiem po jaką cholerę skoro i tak jest tu tyle różnych kierunków.

- Właściwie to na jakim jesteś kierunku?- zapytałam ziewając.

Nawet nie wiedziałam, zapomniałam jej i to zapytać i przez poprzednie dni nie przeszło mi to nawet przez myśl.

- Dziennikarskim, Collin też - ziewa - A Ty?

- Lotniczym, chce zostać stewardessą.

- Wow, ambitnie - zaśmiała się.

- Chyba tak.

Podniosłam się z łóżka i zaraz tego pożałowałam, czując nasilający się ból głowy.

- Dajcie żyć - wyjąkałam.

- W mojej szafce masz tabletki na kaca, na prawdę czynią cuda - zaśmiała się i sama przewróciła se na boku sięgając do szuflady.

Wzięła dwie tabletki i podała mi jedną, którą już po chwili zapiłam wodą.

- Dzięki.

- Pokaż mi swój plan - powiedziała siadając.

Pogrzebałam w teczce i podałam jej kawałek papieru, a ona wzięła go do ręki porównując ze swoim.

- Mamy razem angielski. Tylko - skrzywiła się - jaki chciałabyś mieć przedmiot dodatkowy? Może zapiszemy się razem?

- Umm.. myślałam nad poezją, ale nie wiem..

- Świetnie! Sama czasem coś piszę więc może akurat?

Zaśmiałam się i kiwnęłam głową.

- Dobra, to mamy ustalone.

Po południu byłyśmy zapisać się na zajęcia dodatkowe, a wieczorem siedzieliśmy razem z Theo i Collinem na dziedzińcu przy fontannie.

- Zajęcia się nawet nie zaczęły, a ja już mam dość - westchnął Collin.

- To chyba kac - zaśmiałam się - koniecznie musisz spróbować tabletek Hannah.

Faktycznie ta pigułka bardzo mi pomogła i chyba będę musiała kupić też paczkę dla siebie.

- A nie mówiłam?- zaśmiała się brunetka.

Siedzieliśmy tak rozmawiając i patrząc na zachodzące słońce, znikające poza horyzontem. Chwyciłam za telefon i sprawdziłam czy nie mam żadnych nowych wiadomości od Sama. Nie miałam.

Westchnęłam cicho i potrząsnęłam głową. Nie chciałam, żeby zauważyli, że coś jest ze mną nie tak.

W pewnym momencie zauważyłam jak z akademika chłopaków wychodzi Noah razem z chłopakiem, który wczoraj otworzył nam drzwi na imprezie. Brunet śmiał się z czegoś, a później nasze spojrzenia się skrzyżowały. I nie wiem co to miało znaczyć, ale posłał mi oczko. Posłał mi cholerne oczko.

Zmarszczyłam brwi zastanawiając się czy ten chłopak nie ma przypadkiem rozdwojenia jaźni, a później widziałam jak znika za innym budynkiem.

- Co jest z tyłu kampusu?- zapytałam bez zastanowienia.

- Boisko do baseballa - wzruszył ramionami Theo - drużyna ma tam treningi średnio co drugi dzień i tam też odbywają się mecze. Byłem na jednym z siostrą w zeszłym roku i Trey prawie zmasakrował jakiegoś drugoklasiste z sąsiedniej szkoły.

- Wow - powiedziałam otwierając szerzej oczy - brutalny sport.

- Ta, a ja bym nawet chciał się dostać do drużyny, wiecie?- odezwał się Collin.

- Serio? To dawaj! - podskoczyła Hannah z uśmiechem.

- Z tego co wiem zapisy zaczynaja się w środę. Zawsze możesz spróbować - odparł Theo.

- Może będziesz mieć jakieś specjalne przywileje - zaśmiałam się szturchając chłopaka.

Po pół godzinie wróciliśmy do pokoi. Nie mieliśmy na nic ochoty, a jedne o czym marzyłam to ponowne zatopienie się w ciepłej pościeli.

Najpierw jednak musiałam wziąć prysznic. Zdecydowanie.

Na szczęście w akademiku każdy pokój miał swoją łazienkę. Dziękowałam za to Bogu, bo nie wyobrażam sobie czekanie w kolejkach do łazienki i mycie się w towarzystwie dziesiątki innych dziewczyn.

Wzięłam do ręki ręcznik w panterkę i piżamę. Weszłam do łazienki i nalałam do wanny wodę. Był tu tez prysznic, ale miałam ochotę na dłuższą kąpiel. Potrzebowałam jej.

Kiedy nalałam odpowiednią ilość gorącej wody, rozebrałam się i weszłam do wanny. Zanurzyłam się w wodzie po szyję i po prostu siedziałam z zamkniętymi oczami.

Hannah mnie nie poganiała, sama włączyła sobie odcinek jakiegoś serialu więc miałam dużo czasu na relaks.

Nieświadomie myślami znów wróciłam do Sama. Nie mogłam znieść tego, że się nie odzywał. To dopiero trzeci dzień, a ja mam wrażenie, że nie gadaliśmy ze sobą wieki. I tak na prawdę nie wiem co się zmieniło, bo było tak dobrze, gdy się żegnaliśmy. Nawet powiedział mi, że mnie kocha.

Dlaczego więc czuję się jakbym go traciła? Czuje, że się ode mnie oddala i że wcale nie chce ze mną porozmawiać. A najgorsze jest w tym wszystkim to, że nie umiem nic na to poradzić.

*

Następnego dnia moje zajęcia zaczynały się od samej ósmej. Zazdrościłam Hannah, bo ona miała dopiero na dziesiątą. Gdzie tu sprawiedliwość?

Z niechęcią wstałam z łóżka i ubrałam na siebie zwiewną sukienkę, która dostałam od mamy na dziewiętnaste urodziny. Zrobiłam szybki makijaż i rozczesałam włosy, a później wzięłam pierwszy lepszy zeszyt oraz długopis i wyszłam cicho z pokoju.

Na szczęście matematykę miałam razem z Theo, więc szybko odnalazłam go z tyłu sali i usiadłam obok niego.

- Hej - powiedział zauważając mnie - gotowa na pierwsza lekcje?

- Nie bardzo - skrzywiłam się - nienawidzę matmy.

- Jak każdy - zaśmiał się.

Lekcja na szczęście zleciała szybko i bezboleśnie. Pan Frank był raczej spokojną osobą, chociaż wydaje mi się, że tylko sprawiał takie pozory. Przez jego przesadne opanowanie trochę się go bałam.

Następnie nadeszła pora na historię lotnictwa, na której zanudziłam się na śmierć. Dosłownie.

O dziesiątej miałam okienko, więc wróciłam do pokoju i na wejściu minęłam się z Hannah.

- Zamień się - wyjąkała.

- Pff, siedziałam tam już dwie godziny, Twoja kolej.

Brunetka zrobiła zrezygnowaną minę i z opuszczoną głową wyszła z akademika. Ruszyłam do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Pierwsze co zrobiłam to rzuciłam rzeczy na ziemię i runęłam na łóżko. Na szczęście później miałam jeszcze tylko dwie godziny angielskiego razem z Hannah. Zajęcia dodatkowe z poezji, będą dopiero w środę i w piątek.

Zaczęłam się zastanawiać co robi Emma więc napisałam jej wiadomość i okazało się, że zaczyna zajęcia dopiero za godzinę. Już po chwili rozmawiałyśmy przez telefon.

- Sam się odzywał? - zapytała nagle.

Skrzywiłam się chociaż nie mogła tego zauważyć, a później westchnęłam.

- Nie chcę o tym gadać, ja na prawdę nie wiem co się stało.

- Jak go spotkam to wyrwę mu jaja, co on sobie w ogóle myśli!?- oburzyła się.

Mimowolnie się zaśmiałam.

- Sama bym chciała wiedzieć. Może spróbuje znów do niego zadzwonić? Jak myślisz?

- Myślę, że powinnaś poczekać jeszcze jeden dzień. Wiesz jaki jest Sam, czasami nie warto się martwić bo może chodzić o głupotę.

- A co jeśli to nie jest głupota?

- Cóż.. miejmy chociaż nadzieję.

Później zmieniłyśmy temat i rozmawiałyśmy o zajęciach i ludziach z kampusu. Po jakimś czasie zorientowałam się, że muszę lecieć na angielski więc pożegnałam się z Emmą, wzięłam pod pachę zeszyty i wyszłam z pokoju.

__________________

Nie zapomnij zostawić gwiazdki ⭐️

+ zdaję sobie sprawę, że prawdopodobnie nie ma takiej szkoły z kierunkiem lotnictwa, ale jest to tylko opowiadanie więc..

Buziaki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro