Ornithoptera alexandrae

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przesunął opuszkami palców po gładkiej okładce książki. Dostał dreszczy na samą myśl, kiedy w nocy będzie mógł przysiąść i całkowicie się w niej zagłębić. Literka po literce, będzie  spijał każde zdanie, domyślając się co autor mógł czuć w danym momencie.

Samo to, że czuł z nim więź. Nie znali się, nie wiedział o jego istnieniu. Jednak z każdym kolejnym wydaniem, dochodził do wniosku, że mają bardzo podobne poglądy, zainteresowania czy nawet styl wypowiedzi.

Jego książki zawsze zawierały jakiś przekaz, nie ważne jak dobrze zamaskowany - zawsze go znalazł. Potem rozmyślał nad nim godzinami, chcąc ustalić najbardziej prawdopodobne założenie. Każda powieść była inna, jednak zawsze miała zawarty ten sam fragment.

Dążenie do szczęścia.

Czyżby to była najważniejsza wartość dla literata? Czy może ciche wołanie o pomoc, właśnie w odnalezieniu szczęścia.

Było tyle przypuszczeń, faktów, argumentów, a tak mało odpowiedzi.

Wieczna pogoń za domysłami, była jednym z jego głównych, codziennych zajęć. Każdy ma swojego ulubionego autora, od którego przeczyta każdą książkę.

Jednak Min Yoongi nie był tylko ulubionym autorem, był również przewodnikiem w jego życiu. To właśnie dzięki niemu, jeszcze nie podał się w tej ciągłej walce o każdy dzień.

Pomógł mu również w odnalezieniu tej głęboko zakopanej ambicji, z każdym rozdziałem nadchodziły go nowsze pomysły na kierunek studiów, bądź na przeróżne plany na przyszłość.

Uwolnił w nim potok marzeń i chęci do osiągnięcia czegoś w życiu.

Nigdy nie pomyślałby, że nieznana mu osoba może aż tak wpłynąć na jego życie.

Dlatego po męczącym dniu w szkole, gdzie musiał stawić czoła obowiązkom narzuconym przez system szkolnictwa, pierwsze co zrobił, to wziął głęboki wdech. Jesienne popołudniowe powietrze przeszyło jego płuca na wylot, zostawiając po sobie przyjemne uczucie lekkości.

Powoli przemierzał drogę prowadzącą do domu, mijał uczniów, którzy spieszyli się i nie patrzyli dookoła. Liczyło się dla nich tylko ich życie i utwór, który grał im w słuchawkach.

Nie kwestionował, że to złe, bo każdy człowiek miał swój sposób na życie, niekoniecznie świetny i optymistyczny. Jednak co to obchodziło innych?

Dosłownie nic.

I tak powinno zostać, człowiek sam wie, co jest dla niego samego dobre.

On sam nigdy nie przykładał wagi do muzyki, tak naprawdę preferował samą melodię, bez tekstu. Sam w głowie czasem takowy układał, to właśnie było takie zaskakujące, bo do jednego utworu mogło pasować aż tyle słów o różnym przekazie.

Kiedy mógł już otworzyć drzwi do swojego pokoju i zaraz zamknąć je za sobą, aby nikt nie przerwał mu jego chwili ciszy. Odłożył plecak na bok i zaraz zasiadł na pufie w której się dosłownie zatopił.

Wziął głęboki wdech i otworzył pierwszą stronę na której zawsze była dedykacja.

" Ta książka jest dla wszystkich, którzy tak jak ja, poszukują swojego szczęścia."

I Jimin zawsze czuł dumę, wiedząc że znajduje się w gronie tych osób.

Literka po literce, słowo za słowem i kolejna dawka fraz wchodząca w głąb jego umysły. Pochłania każdą stronę z niesamowitym uczuciem, czuł, jakby w środku niego coś na nowo rozkwitało. Nowa książka okazała się zawierać nie tyle ile wątek psychologiczny, ale i temat walki dobra ze złem, które toczyło się wewnątrz człowieka.

Pokazywała jak łatwo popaść w ruinę, ale i jak trudno się z niej wydostać. Cenne rady, jakie dostarczył mu autor, sprawiły, że w jego głowię, naradzały się coraz nowsze przemyślenia.

Zachwycało go również drobne ozdoby na niektórych stronach. Małe, narysowane pióra, gdzieniegdzie filiżanka kawy, a jeszcze indziej mała łza. Znaczenie ich mogło być przeróżne, najpewniej nigdy się nie dowiedzą, jaka jest ich prawdziwa geneza.

Nie zniechęciło to młodzieńca od dalszego popadania w euforie przy każdej stronie. On po prostu zagłębiał się jeszcze bardziej w miłości do mężczyzny, który jest przyczyną tego, że słowa "Nie warto się poddawać" Nabrały w jego życiu sens.

Jednak oprócz głównego wątku, książki zawsze na początku we wnętrzu okładki, miały starannie napisane liczby, nigdy ciąg nie był taki sam, raz dwucyfrowa, a raz jedno, a czasem i kilka. Jimin każde od początku zapisywał, głowiąc się nad ich znaczeniem. Autor wydał czwartą już książkę, a chłopak dalej nie mógł dojść, co one tak naprawdę znaczą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro