chapter two

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Summer? Dlaczego Summer?- zapytała Lacey wchodząc za mną do domu i zamykając drzwi.

Zaczęło robić się ciemno, a ja postanowiłam wrócić do domu. Oczywiście po całym zajściu, które miało miejsce w Coffee Shop, Lacey nie odstępowała mnie na krok i ciągle podpytywała o jakieś szczegóły.
A szczerze powiedziawszy jedyne co zapamiętałam to to, że sprzedałam mu jakieś fałszywe imię.

-Zadalas to pytanie już trzy razy- westchnąłam i skierowałam się do salonu

Kanapę zajmowała oczywiście moja przyrodnia siostra i jej przyjaciółka Claire. Oglądały jakiś program w telewizji, a ja byłam sfrustrowana, bo w tym domu panowała zasada kto pierwszy ten lepszy.
Nici z obejrzenia jakiegoś filmu z Jamesem Franco, co miało być sposobem na odstresowanke mnie przed jutrzejszym dniem.
Miałam wrażenie że z każdą godziną w głowie rodzi mi się coraz więcej głupich myśli typu: a jeśli nie dam rady albo a jeśli nie będą chcieli mi zmienić grupy?
Musialam sobie dobitnie wizualizować że wyrzucam te myśli do kosza i trochę mi to pomagało.

-Bo nie rozumiem, mogłaś zaszaleć. Albo powiedzieć prawdę... Tymczasem ty wybrałaś Summer

Spojrzałam na przyjaciółkę, dając jej do zrozumienia, żeby nie drążyła temu, bo nie ma w tym żadnego sensu.
Zaczęłam jednak podejrzewać że robi to ponieważ tak samo jak ja denerwuje się jutrzejszym dniem i kolejnymi dziesięcioma miesiącami.
Lacey usiadła na kanapie obok Chantel I Claire jakby nigdy nic i ostatni raz westhnela tak, że prawie zabrzmiało to jak Summer, a dziewczyny spojrzały na nią zdziwione.

Wyjęłam kilka rzeczy, które zdążyłam jeszcze dzisiaj kupić i spojrzałam na moją przyrodnia siostrę, co zmusiło mnie do wrócenia się myślami do tamtego deszczowego dnia i dzisiejszej kawy. Jakim cudem nie wiedziała, że jej idol jest w naszym mieście? Nie obserwowała żadnych kont na Twitterze czy coś?

-Hej Chantel- zaczęłam zwracając jej uwagę- Możesz mi przypomnieć jak się nazywa ten wasz frajerski zespół?

Chantel wywróciła oczami i oparła się o kanapę.

-Przeciez mówiłam już tysiące razy, nie możesz sobie odpuścić? Nie mam nastroju...

-Ale nazywają się The Vamps tak?

Chantel westchnęła i potwierdziła, ale zrobiła to z takim ociąganiem i zmęczeniem, jakbym ja przepytywała co najmniej ze wszystkich bitew Napoleona.

-A nie wiesz, gdzie teraz może są?

-Co cię to tak obchodzi? Do tej pory zawsze mylilas ich nazwę

-A ja wiem? Może zaproszę ich na moją siedemnastke...

-Chyba musiałabyś wziąć kredyt...- odparla- Z tego co wiem, są w Londynie

Okej, więc z tego co wiesz, twoje informacje są błędne, bo jeden z tych twoich Vampsow hasa sobie po naszych brudnych ulicach, miałam ochotę jej powiedzieć, ale wiedziałam że to by było bez sensu. Zresztą na pewno by mi nie uwierzyła.

Kiwnelam głową i postanowiłam więcej nie drążyć tematu.
Nie mogłam uwierzyć że następnego dnia gdy się obudzę zobaczę na ekranie godzinę 7. Takowa widywałam ostatnim razem na początku czerwca.
Chyba potrzebuje trochę wina...

Miałam już zaproponować żebysmy poszły z Lacey na górę, gdzie przetrzymywała coś na sytuację awaryjna, ale wtedy zawibrowały i zadzwięczały w jednym czasie telefony Chantel i Claire.

-Jezu pali się czy co?- spytałam i spojrzałam na nie marszcząc brwi

-Brad tweetuje- odpowiedziała Chantel i z zapałem złapała za komórkę

-She told me her name was Summer I know that's not true?- przeczytała Claire a mnie zmroziło- to tekst nowej piosenki?

Poczułam się niemal tak jakbym została przyłapana na poważnym kłamstwie.
Czy to możliwe że ten tweet był o mnie?
Z drugiej strony jaka jest możliwość że ktoś inny skłamał w sprawie własnego imienia? Chyba nikt nie miałby w tym celu.

-Summer?- podchwyciła Chantel, a potem powoli przeniosła wzrok na mnie- Nie mówiliście o jakieś Summer kiedy tu weszliście?

-Moze nie uwierzysz, ale...- zaczęła Lacey, ale szybko jej przeszkodziłam

Ta dziewczyna załatwiłby nam urwanie głowy, gdybyśmy tylko się przyznały, że wpadliśmy na Bradleya Simpsona. I to dwa razy.

-Tak, bo tylko jedna Summer chodzi po świecie...- machnęłam ręką- Nie macie jakiś lekcji?

-Zachowujesz się naprawdę dziwnie- stwierdziła Chantel, ale nie drążyła już tematu

Ze zmęczeniem skinęłam do Lacey głową i udaliśmy się na górę do mojego pokoju.

-Czemu jej nie powiedziałaś?

-Bo i tak by mi nie uwierzyła? I jeszcze stwierdziła że jestem nienormalna?- odpowiedziałam

Zamknęłam za nami drzwi, a ja Lacey nawet dwa razy się nie zastanawiała i wskoczyła na moje łóżko. Westchnęła ciężko i przekręciła się na plecy.

-Ale tak szczerze to zastanawiam się czy ten tweet faktycznie był o mnie

Usiadłam przy toaletce i zapaliłam lampki przy niej. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, a potem od razu zaczęłam zdejmować naszyjnik z małą zawieszka w kształcie księżyca . Czułam się dziwnie, gdy wychodziłam bez niego, ale gdy tylko wracałam do domu, miałam ochotę pozbyć się wszystkiego co mnie "obciąża".
Zdążyłam to zrobić i już byłam zmuszona wstać, bo usłyszałam dobrze mi znany i znienawidzony dźwięk.

Podeszłam do drzwi i otworzyłam je lekko, a do środka z pełną gracją wszedł Artemiss, mój drugi najlepszy przyjaciel. Był jedynym czarnym kotem na wydaniu i stwierdziłam, że w czasach, gdy wszyscy pragną białych uroczych kotków z różowymi poduszkami, ja spokojnie mogę być szczęśliwa z symbolem pecha.

-Zartujesz? Musi być o tobie- stwierdziła Lacey- No chyba, że wszystkie jego fanki przedstawiają się jako Summer. Poza tym, czy nie zastanawia cię co tutaj robi?

Zamknęłam drzwi, a Artemis natychmiast wskoczył na łóżko, chociaż niejednokrotnie go za to ganilam. Spojrzałam na niego, ale rozmowy nie wychodziły nam zbyt dobrze...

Lacey wyciągnęła rękę żeby go pogłaskać, ale szybko uciekł. Pod tym względem byliśmy całkiem podobni. Oboje mieliśmy zielone oczy i unikaliśmy towarzystwa.

-Cala ta sprawa jest dziwna. No i skąd wiedział, że go oklamalam?

-Moze usłyszał jak do ciebie mówimy. A ja wiem?

Jeszcze raz to wszystko przemyślałam, ale nie przyniosło to żadnych nowych odpowiedzi, więc wróciłam do stresowanie się jutrem.
Dwadziescia minut później wiedziałysmy z Lacey smiejac się w głos i chowajac butelkę z czerwonym winem za każdym razem kiedy moja mama wchodziła do mojego pokoju, żeby nas uciszyć. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro