PTYŚ prezentuje - dodatek

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zbuntowany Sylwester

Cześć, ludziska! Mówi Hugo, któremu autorka jakimś cudem pozwoliła zapowiedzieć sylwestrowy dodatek – wydaje mi się, że po prostu planuje dla mnie coś nieprzyjemnego, dlatego się teraz podlizuje... Miała napisać coś na święta, ale jak zwykle jej się nie chciało… Au! Co mnie walisz w głowę, okrutna kobieto? Ekhem… Wspaniała i bardzo łagodna – kładąc nacisk na łagodną, naturalnie – autorka przedstawia wam Pierwszy Tematyczny Specjalny Dodatek z bardzo dziwnym i w ogóle niepasującym skrótem PTYŚ! Nie pytajcie się, jak ona na to wpadła… Nie przedłużając… Zapraszam!

*przekazuje laptopa autorce i ucieka w siną dal, gdyż znów nie chce oberwać *

He he he. Gabsone nene odzyskała władzę! Opowiem wam bardzo kompromitującą historię w roli głównej z rodzeństwem Potterów…

*odgłosy szamotaniny*

Ha! Zwycięstwo!

Uf… Ludzie nawet nie macie pojęcia przez co właśnie przeszedłem! Mamy mało czasu. James się poświęcił i rzucił na tę wariatkę. Przytrzymuje ją teraz, ale nie wiem, ile wytrzyma. Ta dziewczyna jest… nieobliczalna!

Zacznę od tego, że MOIM zdaniem to niesprawiedliwe, że Nora i Roxie dostały największy angaż! Ta historia powinna być o Albusie Severusie Potterze, a nie o tych babach…

Gabsone nen coś krzyczy o damskiej solidarności i woła dziewczyny na pomoc, więc chyba naprawdę muszę się pośpieszyć.

Dodam jeszcze, że autorka jest tak zajęta sprawami niejakiej Eleonory i Roxanne, że nawet nie chce śledzić rozwoju mojego pierwszego prawie związku… Dobra. Tak szybko i w skrócie – tylko nie mówcie Norze! Na moim roczniku w Slytherinie jest taka dziewczyna… Jasmine Bones. Znam ją od czterech lat, ale nigdy nawet nie zwróciłem na nią uwagi. Głównie dlatego, że wcześniej była taką szarą myszką… Nie żebym patrzył TYLKO na wygląd, ale w tym roku nieźle się wyrobiła. Pewnie jesteście ciekawi jak wygląda. Już wam ją opisuję, starając się ignorować krzyki autorki i mojego brata… Pardon.

- Tak, James! Doskonale dajesz sobie radę! Dźgnij ją jeszcze raz różdżką!

No. Wróciłem.

Jasmine jest śliczna! Mojego wzrostu – ale mam nadzieję, że jeszcze urosnę, więc luzik - dość szczupła. Posiada krótkie, czarne włosy i równie ciemne oczy, którymi na mnie spogląda zza kurtyny gęstych rzęs. Nosi okulary w czarnych, grubych oprawkach, ale do twarzy jej w nich. Nie znam jej jeszcze za dobrze, bo rozmawiałem z nią może ze dwa razy, ale jestem dobrej myśli. Trzymajcie za mnie kciuki!

A teraz przejdę do opowiedzenia wam o najbardziej kontrowersyjnej osobie z naszej rodziny…

Lucy Weasley.

Może niektórych zaciekawiło to, że nie trzyma się z nami w szkole, że nikt o niej nie mówi, nie wspomina, że nigdy nie poznała Nory i że dziewczyny nie mają pojęcia o swoim istnieniu? Jest ku temu jeden wielki powód… Lucy od zawsze była buntowniczką i tak szczerze, to wszyscy kochali ją taką, ale udało jej się przesadzić… A zaczęło się od zeszłorocznego Sylwestra…

Opowiem wam to niesamowicie szczegółowo, bo tak się złożyło, że kiedyś razem z Rose ukradliśmy jej wspomnienia… Ale to już inna historia.

~~*~~*~~*~~

W niewielkim pokoiku, na poddaszu spokojnie spała sobie dziewczyna. Była prawie cała ukryta pod kołdrą w czarne koty, ale dało się ujrzeć ciemnowłosy czubek jej głowy. Chrapała niemiłosiernie, ale w pewien sposób było to nawet urocze.

Lucy! Wstawaj!

Dziewczyna jęknęła i przewróciła się na drugi bok. Od zawsze miała lekki sen i mimo, że matka znajdowała się piętro niżej, to jej krzyk zbudził ją od razu. Wiedziała jaki był dzisiaj dzień. Sylwester, czyli inaczej Dzień Wariatów lub jak nazywała go Lucy Dzień Dla Przeklętego Ojca i Jego Porypanej Rodzinki.

Rodzice rozwiedli się, gdy była bardzo mała. Jej i Molly dano wybór, który od zawsze bawił Lucy. Spytano się siedmiolatki i sześciolatki, którego rodzica bardziej kocha i z kim chciałaby zostać. Molly, która od zawsze była idealną córeczką tatusia i Weasley’ów miała prosty wybór. Lucy długo się wahała, ale w końcu stwierdziła, że nie może zostawić mamy samej. I tak zostały rozdzielone. Wspaniała administracja czarodziejów! Zarządzono jeszcze, że jeden dzień w roku miały spędzić z drugim rodzicem. Sylwester wydał się każdemu idealny! Tylko Lucy musiała cierpieć…

Wstała z łóżka i rozejrzała się po swoim małym pokoju. Rodzina jej ojca była bogata – zasługi wojenne i bycie bohaterem narodowym jednak się opłaca – ale ona z mamą ledwo wiązały koniec z końcem. Audrey harowała dniami i nocami, ale nie chciała pieniędzy swojego byłego męża. Lucy nigdy nie mogła zrozumieć, co połączyło jej kujonowatego, przemądrzałego i ułożonego ojca ze wspaniałą, ciepłą kobietą, jaką była jej matka artystka. To tylko pokazywało jak bardzo świat zszedł na psy.

Jej pokój był pomalowany na czarno-biało i wyglądał jak krowa. Była taką niezdarą, że po prostu potknęła się, niosąc otwartą puszkę białej farby i podziwiając dopiero co pomalowane na czarno ściany… Później sama domalowała łaty, by jakoś to wyglądało. Niestety często zdarzały jej się takie wypadki.

Zaczęła przepychać się przez śmieci, ubrania i ogólny syf do toalety. Powinna posprzątać, aby Molly miała gdzie spać w czasie ,,zamiany”, ale złośliwość jej na to nie pozwoliła. Nie mogła się doczekać, kiedy zobaczy obrzydzenie na twarzy swojej tak zwanej siostry…

Stanęła przed lustrem i przewróciła oczami na swój wygląd. Pofarbowała włosy na czarno w wieku dwunastu lat – niestety odziedziczyła rudość po ojcu – i od tamtej pory trzymała się tego koloru. Czasami też robiła sobie pasemka; w tym momencie zwisało jej z boku głowy jedno niebieskie pasmo. Była wysoka i chuda - także po Weasley’ach – ale na to tak bardzo nie narzekała. Miała zamiar w wakacje zarobić parę groszy, a idealnie nadawała się na modelkę. Dzięki Merlinowi nie miała ani piegów ani innych śmiesznych zabarwień skóry jak reszta jej rodziny. I była śliczna jak mama. Ta…. Skromność to jej mocna strona. Jasno-zielone oczy, które były na szczęście tylko jej, niweczyły dzieło jakim była jej osoba.

Szybko się ubrała w czarną koszulkę z napisem ,,Umawiam się TYLKO z graczami Quidditcha… Żart. Ja ich zjadam.” i czarne rurki. Wiedząc jak wkurzy to ojca, nałożyła mocny mroczny makijaż, pomalowała usta na czerwono i związała swoje włosy do ramion w kitkę.

W biegu założyła martensy na nogi, ubrała kurtkę i owinęła się swoim ulubionym szalikiem z Hufflepuff’u. Cmoknęła matkę w policzek i pobiegła do drzwi, za którymi czekała już, jak zwykle skrzywiona na twarzy, Molly.

- Spóźniłaś się – powiedziała, co Lucy wydało się niezłym wyczynem, biorąc pod uwagę wykrzywienie jej warg. - Tata czeka w samochodzie.

- Cześć, siostrzyczko! – Lucy także potrafiła się krzywić, ale u niej wyglądało to lepiej, bo była o wiele ładniejsza od siostry. – Mam nadzieję, że spodoba ci się porządek w moim pokoju. Jak będziesz głodna to pod łóżkiem znajdziesz pizzę z zeszłego miesiąca. A i uważaj na te zużyte kondomy pod poduszką. – Warto było skłamać, by zobaczyć przerażenie na twarzy Molly. Lucy nie była jakąś dziwką, która straciłaby dziewictwo w wieku piętnastu lat. Jeszcze sobie poczeka, ale siostra nie musiała o tym wiedzieć.

Wyminęła ją i wsiadła do auta, nie patrząc nawet na tatę. Założyła słuchawki i włączyła muzykę na full, dając tym do zrozumienia, że nie będzie żadnych miłych pogaduszek.

~~*~~*~~*~~

Już trochę poznaliście Lucy, prawda? Opuszczę resztę, czyli jej przyjazd do Nory, kłótnię z Percy’m, wyprowadzenie babci Molly z równowagi i jej chamskie zachowanie w stosunku do nas i od razu przejdę do imprezy…

A! Uważam, że powinniście pochwalić mnie za moje pisarskie umiejętności. Autorka nie wie, co traci pisząc sama… O Merlinie! Znów atakuje!

- James! Rzuć w nią tym indykiem! Może to ją przez chwilę powstrzyma!

Cholera.

*Przyleciała kaczka. Albus padł. Miejmy nadzieję, że martwy.*

No! Henrykiem – moją wielką gumową kaczką, którą od lat się tnę (bo parówki i majki się skończyły) – silniejszych udawało mi się powalić.  Po tym jak zagroziłam, że główną bohaterką zostanie Tamara, Nora i Roxie W KOŃCU postanowiły mi pomóc. Kto by przypuszczał, że James jest takim grubasem? Jak mnie przygniótł, to w duchu zaczęłam pisać testament… Nie, Al. (Jednak przeżył… L) Nie zostawiłabym ci w spadku mojego bloga… Jedyną, w równym stopniu popapraną osobą, co wasza wspaniałą autorka, jest Lily i to ona przejęłaby nad wami władzę… Gdzie mi tutaj z tymi, badylami! Teraz to się boicie, co?

Miałam zamiar napisać wam o innej historii, ale dokończę to, co nieudolnie zaczął Albus. Ale ja nie przemilczę niektórych faktów…

Buhahahahahahahaha – ten kto nie słyszał diabolicznego śmiechu autorki, nie wie, co to strach…

~~*~~*~~*~~

- Co chcesz zrobić? – szepnął jej na ucho Louis, który był jedyną osobą w rodzinie, z którą Lucy się trzymała. Syn Billa i Fleur, mimo że starszy od niej o trzy lata, od zawsze darzył ją zaskakującą przyjaźnią.

- Dorośli wychodzą na swoją własną imprezę, tak? – odpowiedziała równie cicho dziewczyna. – Nie sądzisz, że to doskonałą pora, by trochę zaszaleć? – Chłopakowi w ogóle nie spodobał się uśmiech, który zagościł na twarzy jego kuzynki. Znał jej pomysły i wiedział, że one nigdy nie kończyły się dobrze. Wiedział także, że nie zdoła jej powstrzymać. Gorzej! Dziewczyna wciągnie biednego Louisa do spółki.

Znajdowali się w salonie Nory, który został odrobinę powiększony dzięki magii - rodzina Weasley’ów tak się rozrosła, że inaczej nie byliby w stanie się pomieścić. Prawie całe młode pokolenie znalazło się w tym samym pomieszczeniu. Prawie, bo Molly – to ta zła, brzydka siostra! – i Dominique, jako najlepsze przyjaciółki, spędzały Sylwestra w domu Lucy. Dorośli zbierali się już do wyjścia, mając nadzieję, że ich pociechy spędzą ten wieczór w grzeczny sposób… Gdyby tylko wiedzieli…

- Udało mi się włamać do barku dziadka Artura. – Dziewczyna była bardzo dumna z siebie. Poruszyła ukrytą pod swoim krzesłem torebką; zabrzęczało szkło.

– Ale jakim cudem? Przecież dziadek zabezpieczył go w jakiś super zajebiście magiczny sposób!

Lucy pokazała mu zwykły, mugolski wytrych.

- Aaa… - Loius potrafił docenić przebiegłość kuzynki. Niby puchonka, ale jej pomysły były genialne. – I co chcesz z tym zrobić? Niech zgadnę… - Chłopak udał, że się zastanawia, łapiąc się za brodę. – Upijemy się w merlinią cholerę i zrobimy na złość starym? – Skrzywił się lekko na twarzy, bo rok temu właśnie w ten sposób spędzili Sylwestra. Wciąż pamiętał wściekłość babci Molly i nie był pewien, czy znów chce to przeżyć.

- Lepiej. I zdecydowanie zabawniej. – Oczy dziewczyny świeciły się wewnętrznymi ognikami. – Upijemy całe towarzystwo.

~~*~~*~~*~~

Nietrudno było wlać do pączu kilku butelek Ognistej Whisky. Louis zaklęciem zamaskował barwę, smak i zapach napoju, tak aby nikt się nie zorientował, że zamiast specjału babci Molly pije czysty alkohol.

Zabawa – i libacja - się rozpoczęła.

Hugo jako pierwszy zaczął rzygać pod stołem, jednak reszta była już tak wstawiona, że nikt za bardzo się tym nie przejął.

Ted Lupin i Victoire, którzy byli de facto najstarszymi uczestnikami zabawy, postanowili sprawdzić jak głębokie gardło ma partner, obściskując się na kanapie.

Lily dostała takiej głupawki, że nawet marchewki ją bawiły. Leżała na środku salonu, przytulając się bardzo namiętnie do dywanu i śmiejąc się w niebogłosy.

- Ten… Ha ha ha… Dywan… Ha ha ha… Śmierdzi… Ha ha ha… - Zauważyła, że Hugo próbował się doczołgać do jej dywanu. – Ty, plugawcze! To mój dywan! Nie staniesz pomiędzy nami! – Rzuciła się na chłopaka i zaczęła go bić.

- Ale ja tylko chciałem siu siu! – Chłopiec zaczął płakać.

Lily trochę się ulitowała nad nim i przesunęła, udostępniając mu mały skrawek wykładziny.

Albus siedział samotnie przy stole z nachmurzoną miną. Był wściekły i zarazem przygnębiony. Nie wiedział, dlaczego, ale czuł, że musi swoje smutki wciąż zapijać pączem…

- Hm… Hm… - mruknął chłopak i wyzerował swój kieliszek.

Zanosząca się szlochem Rose, padła na krzesło obok kuzyna i wtuliła się w jego ramię.

- Dlaczego, Al?! Dlaczego mi to zrobiłeś?! – Zapłakała jeszcze mocniej, bijąc obojętnego Albusa w ramię po każdym słowie. – Dlaczego wszyscy mi to zrobiliście?! O biedna ja… Biedna… Jak mogłam być tak głupia i mieć nadzieję…?! O głupia ja… Głupia… - Płakała tak mocno, że autorka, która była postronnym i mało obiektywnym obserwatorem, zaczęła się martwić, że dziewczyna się odwodni!

- Hm… Hm… - Inteligentny Albus zmarszczył czoło i ściągnął usta w zmartwieniu.

Najlepiej z nich wszystkich bawiła się Roxie, która poczuła ten ,,wiatr we włosach”. Rozebrała się do samej bielizny i tańczyła na stole, używając miotły jako rury…

James w końcu odsłonił swoją prawdziwą naturę… Nie żeby wcześniej ją ukrywał… Chodził od mebla do mebla, od poduszki do poduszki, od kuzyna do kuzynki i każdego próbował podrywać!

- Och, firanko! Twe połacie są jak warstwy na mym sercu! Czujesz tę atmosferę? Czujesz tę miłość?! Ja czuję, bejbe!

- Krześle! Ojczyzno moja! Ty jesteś jak drewno, co ogrzewa me seksowne ciałko! Coś tam coś tam… Ten się nie dowie, co cię nie ceni o bogowie!

- Rosie… To nowa odżywka? Bo twe loki, mała… Mnie przyzywają równie mocno, co Accio o poranku… - *płacz* - Boże, dziewczyno… Masz okres, czy co? Chciałem być miły!

 - Lucy… - Podszedł do dziewczyny, która stała w kącie i wszystko nagrywała. Rzucił się jej na szyję. – To nieważne, że nikt w rodzinie cię nie lubi, że babcia Molly chce cię wydziedziczyć! Hip! O. Przepraszam. Czknęęęęło mi się. – Chłopak zatoczył się lekko, przechylając głowę i marszcząc czoło, jakby mówienie było dla niego wielkim wysiłkiem. – Ja zawsze będę cię kochać. Po prostu chcę byś o tym wiedziała. – Mlaszcząc w usta, poklepał ją po głowie i poszedł szukać kolejnej ofiary.

- Choinko! Siostro ma oblubienico! Stałaś tutaj wcześniej? To niemożliwe, żebym cię przeoczył? Jesteś chwastem? Bo zdecydowanie mam ochotę cię wybrać! – Chłopak podniósł palec, dając (choince) do zrozumienia, że musi przez chwilę pomyśleć. – A… Sorry… Hip! Wyrwać! – Wyszczerzył się i padł na swą ukochaną.

Louis także zajrzał do kieliszka, czyniąc tym Lucy jedyną trzeźwą i naprawdę dobrze bawiącą się osobą w pomieszczeniu, i zaczął wyładowywać swą złość na poduszce.

- Dlaczego. – Cios. – Ja. – Cios. – Zawsze. – Cios. – Daję. – Cios. – Się. – Cios. – Na. – Cios. – To. – Cios. – Nabrać!? – Cios. Cios. Cios. Cios.

Zaczął chodzić i wszystkich opieprzać.

Hugo, po załatwieniu tego, co miał załatwić, stwierdził, że kąt będzie idealnym miejscem do ukrycia się.

- Ludzie są źli… Tak, ssssskarbie… Ludzie są źli… - Kołysał się w kącie, zatykając sobie uszy dłońmi. – Tylko skarb jest naszym przyjacielem!

Lucy próbowała do niego podejść – by zrobić lepsze ujęcie, a nie żeby mu pomóc; naiwni. – ale skończyło się na tym, że chłopiec tylko pisnął i uciekł pod kanapę.

Najbardziej zadziwiająco zachowywał się Fred, którego dopadła depresja. Chłopak użył ręcznika w różowe misie jako peleryny, założył na głowę majtki babci Molly i stanął przed oknem.

- Dalej, Fredzie. Dasz radę. – Podskoczył w miejscu, przekręcając głowę na boki. – Życie nie ma sensu! – wybuchł w swoim wewnętrznym monologu. – Nigdy nie znajdziesz dziewczyny… Dziadkowie bardziej będą kochać Jamesa… Pryszcz na czole o imieniu Bob nigdy nie zniknie! A ciocia Ginny powie wszystkim, że to ja w wieku czterech lat nasikałem na ich kanapę! Muszę skoczyć. Nie ma innej opcji.

Mulat podskoczył jeszcze kilka razy w miejscu, otworzył okno i cofnął się, by móc się lepiej rozpędzić. Zaczął biec, ale nigdy nie dotarł do swego celu. Potknął się o zadek Lily, która wciąż tuliła się do dywanu, padł na ziemię i zasnął.

Po wielu godzinach Lucy w końcu odłożyła kamerę i także postanowiła się napić.

Stanęła pod wciąż otwartym oknem, z butelką Ognistej w dłoni i spojrzała na horyzont.

- ,,Wschodzi czerwone słońce. Tej nocy przelano krew.” – O dziwo po wypiciu dziewczyna zaczynała mówić cytatami z filmów, a że ostatnio oglądała Władca pierścieni… - ,,Krasnoludem się nie rzuca!”. ,,Rzuć mną! Tylko nie mów elfowi!”. ,,Opisać, czy dostawić ci skrzynkę?”. ,,Spóźniłeś się.”. ,,Chyba coś złamałem…”. ,,Przyda się ktoś rozumny podczas takiej misji. Wyprawy. Tego czegoś.”. ,,A zatem ty odpadasz!” ,,Aj siiii uuuu!”. ,,Luke! Jestem twoim ojcem!” A to nie z tego! – Lucy siadła na parapecie. - ,,Pani próbuje mnie uwieść, pani Jakaśtam!”. ,,This is a pen!”. ,,Twoje zdrowi, mała!”. ,,Niech Moc będzie z tobą.”. ,,You talkin’ to me?”.

I tak oto młoda panna Weasley czekała na swój koniec, który zgotowała jej babcia Molly – i reszta dorosłych – po powrocie. Jednak zapytana, odpowiada, że było warto. Film, który nagrała miał już ponad miliard odsłon na You Tube i wciąż ich przybywało! Mimo, że nie była już mile widzianą osobą w Norze, to zbytnio się tym nie przejęła. Jej ostatnim wspomnieniem związanym z domem dziadków był blask czerwonego słońca, ogrzewający jej twarz, kultowe teksty filmowe i krzyki kuzynostwa, które przeżywało Sylwestra na swój własny, wyjątkowy sposób…

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro