Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nowy świat, nowe życie...

Nora była skołowana. Fred właśnie zapytał, czy chce poznać jego znajomych... Czy chciała? Odpowiedź niby prosta: nie chciała. W stu procentach. Ten pomysł przerażał dziewczynę. Znowu wychodziły z niej antyspołeczne instynkty...

Ale jak miała to wytłumaczyć Fredowi...? Polubiła tego szalonego mulata. Był zabawny i wygadany. Nie chciała, by miał ją za jeszcze większą wariatkę.

Chłopak wyskoczył z przedziału i pomachał do kogoś. A Norę sparaliżowało. Nie mogła się zmusić, aby zrobić chociaż jeden krok. Opanował ją dziwny niepokój, którego za nic nie mogła stłumić. Słyszała odgłosy przepychanek. Nic nieznaczące sprzeczki, które tylko wskazywały, że świat wciąż idzie naprzód – tak jak ona powinna to zrobić.

Fred odwrócił się i zorientował, że z nową koleżanką było coś nie tak. Zadał jej nieme pytanie: ,,W porządku?". Dziewczyna tylko pokręciła głową, starając się oddychać płynnie i przykucnęła.

Nie rozumiała swojego ciała. Przecież przygotowywała się na tę chwilę już od kilku miesięcy. Ale dopiero w drzwiach pociągu to dopadło Norę. Teraz nie mogła już zawrócić.

Ukryła twarz w rękach i próbowała powstrzymać płacz. Chciała być sama, lecz nie było jej to dane. Poczuła Freda koło siebie. Przysiadł obok i nic nie mówił. Zyskał tym coraz większą sympatię dziewczyny. Chciałaby mieć takiego przyjaciela. Normalnego, nastoletniego, który nie był członkiem rodziny. W skrócie: mieć przy sobie kogoś innego, nie tylko Blaise'a.

Dał Norze jeszcze kilka sekund, a później cichym głosem zapytał:

– Co się dzieje?

Nora wzięła drżący oddech:

– Ja... ja nie da-dam rady. To dla mnie za dużo. Może to dziwnie zabrzmi, ale... nie lubię ludzi. Nie lubię tłumów. Nie lubię, jak wszyscy się na mnie gapią. Przepraszam, ale nie chcę poznać twoich znajomych. Wiem, jestem dziwaczką, ale... to za dużo na raz. Całe życie byłam sama i ja...

Fred zbył ją machnięciem dłoni.

– Trzeba było mówić tak od razu. Przecież cię do niczego nie zmuszam. Wstawaj, bo zaraz nam powóz ucieknie, a nie chcę iść pieszo przez las. Ty nie cierpisz ludzi, a ja komarów.

I to zadecydowało. Dziewczyna otarła twarz i postanowiła wziąć się w garść. Była do diabła Eleonorą Zabini. Poradzi sobie ze wszystkim, co ją czeka w tej przeklętej szkole!

Uśmiechnęła się delikatnie do Freda, który poddał dłoń dziewczynie i pomógł wstać.

Już po chwili razem siedzieli w powozie, opowiadając sobie kiepskie dowcipy. Z takim towarzyszem u boku Nora czuła się pewniej. Będzie dobrze...

~~*~~*~~*~~

...nie będzie dobrze! Wszyscy wlepili w nią wzrok! Czekała na swoją kolej, stojąc wśród pierwszaków, których przerastała o głowę. Wyróżniała się i to Norę niesamowicie peszyło. Prawie przegapiła moment, gdy nauczyciel wyczytał jej imię i nazwisko.

Czuła przerażenie – historia całego dnia Nory. Postanowiła nie skompromitować się na oczach szkoły. Uniosła brodę do góry i ruszyła w kierunku stołka, choć cała drżała.

Usiadła i czekała. Czapka opadła na oczy i zaczęła coś mruczeć... Dziewczynie tak głośno bił puls, że nie była w stanie skupić się na jej słowach. Po chwili wszystko było jasne... Tiara krzyknęła: ,,Gryffindor!!!". Co w sumie było niezłym żartem, biorąc pod uwagę przerażenie dziewczyny.

Na drżących nogach ruszyła, aby zająć miejsce przy jednym z czterech stołów koło swojego nowego kolegi. W duchu się ucieszyła, że trafiła do tego samego domu.

– W porządku? – zapytał Fred.

– T-tak. Jasne. Jest idealnie – skłamała. Była oszołomiona, ale próbowała zgrywać dzielną.

– Wiem, że nie chciałaś poznawać moich znajomych, ale zaraz mnie chyba zabiją, jeśli cię nie przedstawię.

Ostrożnie kiwnęła głową na zgodę. Fred podniósł głos i powiedział:

- Ludziska! To jest Nora. Nora, to są ludziska. Poznajcie się.

Chyba ludziskom nie spodobało się takie przedstawienie. Wysoka nastolatka – w której Nora ze zdumieniem rozpoznała rudowłosą dziewczynę z Pokątnej – wstała i sama dokonała prezentacji. Zabini zaimponował jej władczy i pewny głos.

– Cześć. Mam na imię Rose i jestem kuzynką tego kretyna. – Walnęła Freda w głowę, co wywołało uśmiech na twarzy Nory. – Chodzę do piątej klasy. – Wyglądała na starszą, czego Eleonora, zawsze brana za o wiele młodszą, od razu pozazdrościła. Miała ostre rysy twarzy, bystre błękitne oczy i masę piegów.

Wskazała na słodkiego chłopca, który był do niej bardzo podobny i kontynuowała:

– To Hugo. Mój młodszy brat. Drugi rok. A obok niego siedzi nasza kuzynka, Lily Potter. – Zerknęła szybko na nową koleżankę, jakby oczekując jakiejś reakcji. Nora nie wiedziała, o co jej chodzi. – Jest w wieku Hugona.

Lily była śliczna. Miała delikatną twarz i grube rude włosy do ramion.

– Dalej... Molly, siódmy rok, pani prefekt.

Kolejny rudzielec. Widocznie należeli do wielkiej rodziny. Eleonora nie miałam pojęcia, kim był prefekt, ale udawała, że wszystko rozumie.

– Lucy, jej o rok młodsza siostra, jest w Hufflepuffie. A to Domie, także chodzi do siódmej klasy. – Pomachała jej zblazowana piękna dziewczyna. Włosy miała truskawkowo-blond. – Jej starsze rodzeństwo już skończyło szkołę. A! Jest jeszcze Albus Potter. – Rose po raz pierwszy przerwała, by wziąć głęboki oddech. – Mój rocznik, Slytherin. Taki brunet, później ci go przedstawię. Roxie, siostra bliźniaczka Freda, należy do domu Krukonów. Zapomniałam! James Syriusz Potter, szósta klasa, tam siedzi.

Wskazała na niesamowicie przystojnego i dziwnie znajomego szatyna. Norze zajęło kilka sekund, by zdać sobie sprawę, że to ten chłopak z Pokątnej.

Wiele nowych twarzy. Dziewczyna była pewna, że wszystkich ich nie spamięta.

Spojrzała szybko na Freda, który zrobił zachęcający ruch głową. Wszyscy wlepili w nią spojrzenia, więc dziewczyna postanowiła coś powiedzieć. Przełknęła ślinę:

– Miło mi was poznać. – Mało oryginalna wypowiedź, ale nie wiedziała, co mogłaby dodać. Naprawdę było jej miło. Miała tylko nadzieję, że się na niej nie zawiodą. Zrobiła się czerwona na twarzy. Jak zwykle zresztą. Zła karma.

Później, wraz z rozpoczęciem się uczty, posypał się grad pytań.

Rose: ,,Czemu dopiero w tym roku przyszłaś do Hogwartu?"

Nora: ,,Tata uczył mnie w domu."

Rose: ,,Ale dlaczego...?"

Fred: ,,Rose!"

Rose: ,,Ok, ok!"

Hugo: ,,Jesteś córką Blaise'a Zaibiniego?"

*cisza*

Nora: ,,Tak. Adoptował mnie, jak byłam mała."

James: ,,To trzyma się kupy. Nie jesteś do niego podobna."

*uśmiech posłany w jej kierunku*

Nora: ,,..."

Fred: ,,Nora lubi Quidditch!"

James: ,,Serio? Może przyjdziesz na przesłuchania."

Nora: ,,A jakie pozycje są wolne?"

Fred: ,,Pałkarze i ścigający."

James: ,,Będziesz idealną ścigającą."

Nora: ,,..."

Molly: ,,Jak tam u ciebie z nauką? Poradzisz sobie z końcowymi egzaminami?"

Nora: ,,Z czym?"

Wiedziała tylko, że przeprowadza się wielki egzamin, ale to na koniec szkoły.

*milion oszołomionych spojrzeń*

Rose: ,,No... Z testami pod koniec roku...? Nic nie wiesz?"

*jedno uderzenie głowy o stół*

Nora: ,,Zabiję go..."

*koniec uczty powitalnej*

~~*~~*~~*~~

Dziewczyny z dormitorium były miłe, choć trochę aż za bardzo. Amy White i Andy Schafire. Napawały dziewczynę dziwnym niepokojem. Ciepło przyjęły Norę i chociaż czuła, że raczej się nie zaprzyjaźnią, to miała nadzieję, że będą się dobrze dogadywały.

Obudziły ją rano i objaśniły drogę na śniadanie. Zaspana dziewczyna tylko przytakiwała i udawała, że wszystko zapamiętała. Nieżywy mózg jeszcze nie przyswajał informacji. Nim zdążyła poprosić, by powtórzyły, już się zmyły. Ech... Typowo.

Norze w końcu udało się zwlec z łóżka i zacząć szykować do szkoły.

Ubrała się szybko w mundurek, związała jasne włosy w koka i rozejrzała po swoim nowym pokoju.

Jako szósty rocznik dostały sporo przestrzeni do zagospodarowania. Trzy łóżka – choć Nora nazwałaby je raczej łożami – trzy biurka, trzy szafy oraz kącik na rzeczy osobiste. Miały także własną toaletę, którą wbudowano w ścianę. Wszystko było utrzymane w tonacji złota i czerwieni.

Nora siadła na łóżku i próbowała uporządkować myśli, które od poprzedniego wieczoru nieźle się zagmatwały. Tyle nowych ludzi, szkoła, liczne korytarze... To wszystko mogło przyprawić o zawrót głowy. Z bólem musiała się przyznać, że pierwsza noc była koszmarna. Uroniła kilka łez, przewracając się z boku na bok, tęskniąc za domem.

Dziewczyna westchnęła przeciągle i dźwignęła się z łóżka. Musiała jakoś przeżyć ten dzień.

~~*~~*~~*~~

– Nora! Tutaj! Chodź, bo jedzenie nam wystygnie. O tej porze nie powinno być sporo osób.

Dziewczyna była w szoku. Nie spodziewała się, że natknie się na Freda Weasley'a, który czekał na nią pod portretem Grubej Damy, strzegącej wejścia do Wieży Gryfonów. Bał się, że nie trafi sama do Wielkiej Sali – i oczywiście miał rację. Zabini już nie musiała się martwić, że spóźni się na pierwsze śniadanie.

– Em... Cześć – powiedziała zachrypniętym i cichym głosem, przecierając oczy. Jeszcze nie obudziła się do końca. – Chciałam cię przeprosić za wczoraj.

– Za wczoraj? – Fred zdziwił się, gdy zaczęli iść. – O co ci chodzi?

– Za moje zachowanie. Przedstawiłeś mnie swojej rodzinie, a ja nawaliłam i wyszłam na dziwaczkę i... Zaraz. Czy ty się śmiejesz...? To wcale nie jest śmieszne! Ja nie żartuję! Ośmieszyłam się.

– Przestań to tak przeżywać. Gorzej niż ropucha w czasie okresu. Polubili cię. Mogę nawet zacytować Rose: ,,Jest urocza i taka naturalna.". – Dobrze mu szło naśladowanie głosu kuzynki. – A Rosie nie obdarza sympatią byle kogo. Widzisz? Zresztą nie wystarczy ci, że taka wspaniała osoba jak ja, ciebie lubi?

Oniemiała i próbowała powstrzymać głupkowaty uśmiech, który pojawił się na jej ustach.

Czy on właśnie powiedział, że mnie lubi? Niee... niemożliwe. Mnie ludzie nie lubią. Mnie ludzie ignorują. Albo się na mnie gapią.

Doszli do Wielkiej Sali. W tym momencie Nora przypomniała sobie, że przecież znajduje się w niesamowicie pięknym zamku. Najbardziej zachwyciło ją sklepienie, które wyglądało jak niebo o poranku.

Podeszli do jednego z czterech uczniowskich stołów. Fred sprawnie wsunął się na miejsce obok Jamesa i zaczął od razu wżerać.

Usiadła koło niego i mruknęła ciche powitanie w kierunku Pottera. Chłopak uniósł głowę i uśmiechnął się do niej w uroczy sposób. Norze wydawało się, że coś było nie tak... Dlaczego chłopcy się tak do niej uśmiechali? Ale nie tylko oni. W drodze na śniadanie otrzymała kilkanaście ,,bananów" posłanych w jej kierunku ze strony płci przeciwnej. Sfrustrowana – i bardzo nieświadoma – zapytała Freda, o co w tym chodzi.

– Jesteś niezłą laską, więc się do ciebie szczerzą. A zresztą, to dla nich nowość. Niecodziennie do Hogwartu sprowadza się nowy towar.

Nowy towar? Czy ty mnie właśnie nazwałeś towarem? – Nora była oburzona takim przedmiotowym traktowaniem dziewczyn. Zmarszczyła brwi, atakując swojego gofra i mrucząc pod nosem: – Żadna ze mnie laska. Nie jestem za ładna....

James i Fred wybuchnęli śmiechem. Nora posłała im wrogie spojrzenie. Miała kolejny dowód na to, że faceci powariowali. Po chwili się uspokoili i spojrzeli na nią, przybierając poważne miny.

– Słuchaj, towarzyski jaskiniowcu. Jesteś bardzo ładna. I malutka. Chłopcy lubią takie dziewczyny. Chcą się nimi zaopiekować itd. – wyjaśnił Potter. – Ale nie martw się. Teraz jesteś pod naszą opieką. Włos ci z głowy nie spadnie.

– No właśnie! – zapalił się Fred. – Będziemy razem w klasie. Powinnaś wybrać sobie przedmioty na ten rok. Gdzie ten profesor jest...? O smoku mowa.

W ich kierunku zmierzał – potykając się co krok – nauczyciel, którego dziewczyna kojarzyła z wczorajszej uczty. Neville Longbottom. Opiekun Gryfonów.

Już po kilku minutach miała gotowy plan lekcji. Oprócz standardowych przedmiotów wybrała mugoloznastwo i starożytne runy. Żałowała, że nie oferowali żadnych artystycznych zajęć. Profesor, zapytany o lekcje muzyki lub plastyki, wyśmiał ją i powiedział z pogardą, że takich rzeczy nie ma w Hogwarcie. Kretyn.

James i Fred także dostali swoje plany lekcji.

– Wybrałaś mugoloznastwo i runy? Dlaczego? – Potter był w szoku. – O mugolach nie ma po co się uczyć. A runy to totalna nuda.

– Lubię runy. – Nora wzruszyła ramionami, wspominając lekcje tego przedmiotu z Blaisem. – A mugole są genialni! – powiedziała z entuzjazmem. Chłopcy popatrzyli na nią z powątpieniem. Postanowiła im to wyjaśnić. – Wychowywałam się w ich świecie. Podziwiam mugoli za wszystkie wynalazki. Radzą sobie bez magii i to jest super. Są o wiele bardziej kreatywni niż czarodzieje. A ich muzyka... cudowna. ­– Westchnęła z rozmarzeniem. – Żadne stare wyjce o kociołkowej miłości, ale Muzyka. Przez wielkie ,,M". Kiedy jej słuchasz... odlatujesz. Przenosisz się w zupełnie nowy świat. Najwięksi kompozytorzy byli mugolami! Czarodzieje mają ich w pogardzie, a powinno być na odwrót! Powinniśmy ich szanować za ciężką pracę. Naprawdę wiele osiągnęli. – Skończyła z wypiekami na twarzy i iskierkami w oczach.

James i Fred nie spodziewali się takiego monologu ze strony dziewczyny. Dotychczasowo była raczej małomówna.

– Hm... To bardzo pouczające. Musisz mi kiedyś puścić tę... mugolską muzykę. – Fred próbował być miły. – A teraz chodźmy na lekcje. Nie chcę dostać szlabanu już pierwszego dnia.

Poszli na transmutacja, prowadzoną przez profesor Wardrobe.

Nora uwielbiała ten przedmiot. Dlaczego? Pierwszy powód był śmieszny. W dzieciństwie transmutacja zawsze kojarzyła jej się z ,,Transformersami" – a był to ulubiony film Blaise'a. Później pokochała ten przedmiot po prostu za magię. Uwielbiała to, że za pomocą słów i machnięć dłonią może zmieniać zwykłe rzeczy w coś zupełnie nowego i niesamowitego.

Transmutacja:
Profesor Wardrobe okazała się być miłą starszą panią. Jej nazwisko do niej pasowało [wardrobe – ang. szafa]. Jej wygląd zewnętrzny przypominał taki stary mebel, ale w środku... kryła się Narnia. Posiadała niesamowitą wiedzę i umiejętności. Od progu sali Nora wiedziała, że ta kobieta stanie się jej ulubioną nauczycielką.

Usiadła w ławce z Fredem. James poszedł do jakiegoś innego kolegi. Z tego, co zdążyła zauważyć, chłopcy byli bardzo lubiani. Ludzi do nich ciągnęło. To jakaś dziewczyna zagadnęła Pottera i zapytała się, jak mu się podoba jej nowa fryzura, to jakiś Krukon zaczepił Freda i chciał poznać termin przesłuchań ich domu do drużyny. Nora nie do końca wiedziała, dlaczego... Rozumiała, że byli przystojniakami z wiecznymi uśmiechami na twarzy, ale bez przesady! Cała szkoła ich znała! Dziewczyna obiecała sobie, że odkryje, co się za tym kryje. Zabawi się w Sherlocka Holmesa i rozwiąże tę zagadkę.

*post edytowany*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro