40. Martwa kobieta

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Laxus stanął jak wryty. "Czy ona mnię właśnie olała?": pytanie dudnilo w jego głowie. Stan szoku powoli mu przeszedł i mężczyzna wyszedł z budynku gildii. Dotarło do niego, że nie ma zupełnie nic do roboty. Nie może brać zleceń, chociaż tu można nagiąć, o ile nie złamać zasady staruszka. Ikumi go ignoruje, gromowładni poszli według planu na misję. Pozostała mu tylko bezczynność...
Szedł w stronę domu słonecznymi ulicami Magnolii. W końcu było tak gorąco, że zdjął swój futrzasty płaszcz. Po drodze mijał skwer, na którym doszło poprzedniego dnia do bójki z burzowym magiem. W łaciatej od spalenizny kostce znajdowała się duża, zwęglona dziura, którą zrobił uderzając chłopakiem o ziemię.
Odwrócił wzrok i głośno westchnął. "Jeśli to ma być powód jej złości, to wolałbym zignorować tego knypka...": pomyślał marszcząc brwi. Kopnął samotny kamień, który pewnie był niegdyś kawałkiem chodnika. Kamyk potoczył się, zataczając idealny półokrąg, i wpadł do rzeki.
-Jak kamień w wodę...- westchnął z lekkim uśmiechem.
Czasami dobrze byłoby zniknąć, gdy wszystko idzie nie po twojej myśli, a później wrócić jak gdyby nigdy nic, kiedy wszyscy już zapomną, przebaczą. Laxus wiedział, że tym razem jednak przesadził. Jej wyraz twarzy dawał jasne przesłanie: "Musisz się postarać, abym ci wybaczyła.". Laxus nie przywykł jednak do przepraszania. Tak naprawdę nie umiał tego robić. Z tego względu wymagania dziewczyny bardzo go frustrowały. Rozmyślając o tym wszystkim, Laxus prawie dotarl na miejsce.
Gdy był u drzwi swojego mieszkania, nie miał najmniejszej ochoty siedzieć samotnie przed telewizorem. Jeszcze z jakąś dziewczyną, żeby oglądać ją zamiast filmu, mógłby się namyślić, ale nie było w okolicy żadnej foczki do flirtowania. Laxus minął więc swoje mieszkanie i poszedł naprzód.
Szedł wzdłuż rzeki, która biegła przez Magnolię, aż dotarł do wyjścia z miasta. Na brzegu lasu stała jakąś postać w czarnym płaszczu. Rysowała na ziemi krąg z różnymi dziwnymi symbolami, od którego biegła długa, pomarańczowa linia w drugą stronę, gdzie znajdował się kolejny. I kolejny, i kolejny i tak dookoła miasta. Na 100% było to coś podejrzanego. Laxus podszedł do zakapturzonej postaci i złapał ją za płaszcz. Gdy kaptur spadł jej z głowy, zobaczył śliczną, zielonooką dziewczynę ze złotymi włosami. Mimo to, jej spojrzenie było martwe, na klatce piersiowej widniał inny okrąg, tym razem czarny. Laxus poraził prądem kobietę, która zdawała się nawet tego nie poczuć, ale krąg zaczął znikać. W tym samym czasie jej ciało również parowało. Gdy resztki kręgu powoli rozpływały się, na chwilkę zalśnił, a tajemnicza kobieta uderzyła Laxusa w pierś swoją znikającą dłonią, która lśniła, jakby rzucała jakiś czar...


O.H.A.Y.O.

Przepraszam, że po świętach nie dodawała regularnie rozdziałów ale przyznam, że zwyczajnie mi się zapomniało
Dlatego w ramach odszkodowania lecą do was dzisiaj 2 rozdziały
Miłego czytania
Papa❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro