47. "Też tam jadę!"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W drodze na dworzec Thunder wrzucił podeschłe już kwiaty do śmietnika.

Czuł się tak bardzo zawiedziony i zdradzony. Bo przecież ona powinna go kochać. Dlaczego miałaby woleć innego?

Nie mógł wymysleć żadnej sensownej odpowiedzi, a jednak wiedział, że tak jest. Konkurencja wygrywa i ma się dobrze.

Wszedł do pociągu i usiadł na przeciwko młodej, niebieskookiej szatynki, na oko w jego wieku. Dziewczyna wyraźnie się nim zainteresowała, uśmiechała się i na jej twarz wstąpił zalotny rumieniec.

Thundera jednak nie obchodziło to nawet w najmniejszym stopniu. Ostentacyjnie wywrócił oczami i zaraz odwrócił głowę w stronę okna, na które patrzył do momentu, aż dziewczyna nie wysiadła z pociągu.

Nie obchodziły go inne dziewczyny, kiedy on kochał tę jedną. Thunder zdjął z szyi krawat, który specjalnie założył na to nieudane spotkanie.Wcisnął go do kieszeni i odchylił głowę do tyłu.

Nim się spostrzegł, pociąg dojechał już do Crocus, a na czarnym niebie pojawiły się malutkie gwiazdki.

Smętnym krokiem szedł w stronę Sabertooth, mając nadzieję, że nikt go już dzisiaj nie zaczepi. Był już u drzwi gildii, gdy ktoś na niego wpadł.

Thunder zrobił kilka kroków do tyłu i aż się przewrócił, z powodu niebieskiego kota, który przyczepił się do jego głowy.

-Wybacz. Nie sądziliśmy, że ktoś będzie tu o tej porze.- odezwał się różowowłosy  chłopak, wyciągając do niego dłoń.

-To nic...- burknął niezadowolony Storm i wstał z pomocą chłopaka.

-Hej!- nagle wykrzyknął Natsu.- To ty jesteś tym kolegą Ikumi!

-Taaak...- Thunder westchnął. "Dlaczego powiedział "kolegą"?"

-Wiedziałeś, że wyrusza za jakiś tydzień  na kolejną misję?

-Aye!

-Nie. Nie za bardzo mam z nią kontakt...- denerwował się rozmową szarowłosy.

-Jadą do Kanionu Rosatown. Podobno będzie tam jej zaginiona przyjaciółka.

-Aha. Dzięki za info stary.-Thunder klepnął Natsu po plecach.- Za dziesięć minut macie ostatni pociąg. Lepiej się pospiesz.- spławił go.

-Dzięki, ale my się raczej przejdziemy.- wyszczerzył się chłopak i razem z wesołym, niebieskim kotem, ruszyli w stronę Magnolii, miasta, którego Thunder tak nie znosił.

Gdy dostał się w końcu do środka, bez przeszkód dotarł do swojego pokoju. Tym razem było w nim jeszcze ciemnej niż zwykle.

Thunder jednak dobrze wiedział gdzie co jest, więc bez zbędnych stłuczek trafił do swojego łóżka i położył się na nim. Wyjął z kieszeni krawat i cisnął nim na drugi koniec pokoju, poczym zamknął oczy i starał się nie myśleć o Ikumi.

Sen przyszedł do niego dopiero około trzeciej nad ranem, ale na szczęście była to zwykła ciemność, bez obrazów.

Thunder ostatnio nie śnił, co było dość szczęśliwym obrotem spraw, bo nie wracał do swoich problemów 24/7.

Jednak obudził się koło siódmej, bo miał w zwyczaju wcześnie wstawać.

Wziął prysznic i ubrał się w wygodniejsze ubranie, czyli T-shirt, czarne spodnie i skórzaną kurtkę. Zszedł na dół, do kuchni, gdzie krzątała się tylko Yukino. Usiadł przy wyspie kuchennej i przywitał się.

-Yo!

-Cześć. Jak tam Twoja wczorajsza randka? Do kogo poszedłeś?- zapytała białowłosa.

-A czy to istotne? I tak dostałem kosza. Znowu... Nawet nie przyszła.

-Tak mi przykro... Może chcesz poznać moje znajome? One nie mają w zwyczaju wystawiać ludzi.- zaproponowała, podsmażając kurczaka.

-Nie, dzięki.- westchnął ze zmęczeniem.- Tak się składa, że ja... nie chce się poddać.

-Ikumi?

-...

-Nie chcę cię martwić, ale powinieneś sobie odpuścić. Ona już kogoś~ -Yukino odwróciła się gwałtownie, słysząc trzask, ale zobaczyła tylko przewrócone krzesło. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, jak delikatny temat poruszyła.

Thunder schował się w salonie. Nikt go tam nie zaczepiał, bo było zbyt wcześnie, żeby ktoś tam siedział. No z wyjątkiem Frosh, który siedział sobie na dywanie przy jakiejś kolorowance.

Thunder rozmyślał nad swoim planem. Zawsze miał jakiś pomysł na zbliżenie się do Wróżki, ale nigdy nie był wystarczająco dobry. Może rzeczywiście powinien się poddać? Ale nikt nie będzie w stanie jej zastąpić.

Tak właśnie Thunder utknął w pułapce swojego serca i była to dla niego choroba. Naprawdę to wiedział. Nie powinien tak naciskać. Powinien się poddać, dać sobie na wstrzymanie.

Coś jednak ciągle ciągnęło go do Ikumi. Zapewne jego upartość i upór.

-Hejka młody.- w salonie rozszedł się zapach torlilli.

-Nie katuj głodnego! Powiedz, że masz też dla mnie.- zaśmiał się Storm.

-Nie wiedziałem, że tu jesteś.

-Ale masz dwie.

-Yukino nie da mi więcej.- bronił swojego jedzenia Euclife.

-Czemu jesteś na nogach tak wcześnie?- zapytał szarowłosy.

-Sam nie wiem. Do północy gadaliśmy z Rogue'em i Natsu. Takie męskie spotkanie Smoczych Zabójców.- mrugnął z zadowoleniem blondyn i ugryzł tortillę.

-To dlatego wychodził stąd dzisiaj o pierwszej?- zaśmiał się Thunder.

-Trochę nam się przedłużyło... hehe...

Nastała przyjemna cisza. Sting żuł swoją tortillę, a Thunder poszedł do kuchni po jedną dla siebie.

Po śniadaniu szarowłosy siedział pod tablicą ogłoszeń i szukał zadań.

Nie byle jakich oczywiście. Takich mniej więcej na za tydzień i koniecznie w Kanionie Rosatown.

Upartość czy upór? Co za różnica? Thunder po prostu chciał być blisko Ikumi, a jak już sobie tak postanowił, to tak miało być. Co z tego, że to dziecinne?

Tak naprawdę Thundera nie obchodziło to, że pewnie jeszcze bardziej zrani siebie, jeśli tam za nią pojedzie. Nie mógł siedzieć bezczynnie i powtarzał sobie jedno: "Też tam jadę!"


O.H.A.Y.O.

Tak wyjątkowo w poniedziałek
Mam około 15 rozdziałów w zapasie, więc postanowiłam lekko przyspieszyć
Jeśli chcecie aby rozdziały wychodziły tak jak wcześniej to mówcie... piszcie... whatever 😁
Tyle ode mnie
Papa❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro