26. Chory z miłości

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wyjechał i dotarł do Crocus po kilku godzinach. Koniec podróży. Wystarczająco dużo świata zobaczył, a to co ujrzał na koniec nie mogło opuścić jego myśli.

Thunder się zakochał, a miłość ma wielką moc. Jest ona w stanie zatrzymać każdego i powalić na kolana.

W swoim zamyśleniu trafił do budynku Gildii Sabertooth. Drzwi otworzyły się przed nim, a on wślizgnął się do środka. Nie zwrócił niczyjej uwagi, choć ludzi było tam od groma (xd czujesz ten humor?).

Gdy szedł w stronę kwater mieszkalnych, ktoś go złapał za ramię. Jak tylko się obejrzał, zobaczył blond kosmyki i bliznę, którą nieudolnie ukrywały.

Thunder nie miał wątpliwości, że zaczepnął go jeden z jego najlepszych przyjaciół i zarazem przywódca gildii, do której należał - Sting Euclife.

Blondyn uśmiechnął się łobuzersko, wziął głęboki oddech i krzyknął niemalże używając oddechu świetlnego zabójcy smoków:

-Witaj spowrotem młody!

-Moje uszy! Sting!

-Oj dobra, nie pękaj.-zaśmiał się Euclife, klepiąc Thundera po plecach.

-Ja nie pęknę, ale moje bębenki to już inna sprawa.- narzekał chłopak słysząc szum w uszach.- Działo się coś ciekawego, kiedy mnie nie było?

-Same problemy. No ale najpierw opowiadaj co widziałeś podróżniku.- uśmiechnął się młody mistrz.

I Thunder zaczął swoją opowieść. Znów uruchomiła się jego żywa, energiczna gestykulacja, a od czasu do czasu po jego ciele przebiegały wesołe wiązki elektronów.

Dopiero, gdy doszedł do momentu, gdzie się rozbił, odrobinę zwolnił, a na jego twarz wstąpił błogi uśmiech, który podsunął Stingowi jednoznaczny wniosek.

-I co? Uratowała cię mała syrenka?-zaśmiał się blondyn.

-Bynajmniej. To nimfa, którą kiedyś znałem. Najpiękniejsza na świecie!- westchnął Thunder i oparł głowę na rękach.

-Zabujałeś się.- Sting poklepal Thundera w ramię.- Dałeś się usidlić młody.

-Przyganiał kocioł garnkowi! Kiedy Yukino puściła cię ostatnio na jakiś wypad z Roguem?-odgryzał się Thunder.

-Nie pozwalaj sobie. Lepiej powiedz co z tą twoja rusałką.-dopytywał Sting.

-Należy do Fairy Tail, a skoro są niedaleko, to postanowiłem wrócić.- znowu westchnął.

-Czyli to dla niej tak wcześnie wróciłeś.

-No tak. Tylko nie jestem pewien, czy ona widzi mnie tak samo. Chciała, żebym był w jej gildii.-opowiadał szarowłosy. - Ale czy ona też jest, no wiesz...

-Zakochana?

-Tak.- odparł z lekkim rumieńcem na twarzy.

-Dowiesz się jeśli ją zapytasz.- zaproponował blondyn.

-No co ty?! Głupio tak wprost!- zawstydzil się chłopak.

-Pomyśl nad tym. Ja teraz idę do reszty. No i pamietaj: Dziewczyny lubią odważnych mężczyzn, takich, jak ja!- dodał z łobuzerskim uśmiechem i pobiegł do głównej sali.

I Thunder znowu został sam. Z lekka ochłonął i teraz zastanawiał się nad jednym: jak zwrócić uwagę swojej wróżki?

Wszedł do swojego pokoju. Był dość ciemny, w odcieniach szarości i granatu. Ciemnoszare zasłony blokowały światło słoneczne, przez co w pomieszczeniu panował półmrok.

Thunder usiadł na niebieskiej kanapie pod oknem i pochylił głowę do tyłu.

I mimo, że chciał na chwilkę odetchnąć od ostatnich wrażeń, jej łagodna twarz wciąż majaczyła przed jego oczami. Thunder był zakochany, ale czy nie była to dla niego choroba?

Ohayo
Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo znowu się wkręciłam w pisanie tej książki😁😁
Uczyć się przez was nie mogę! 😂😂
Teraz mam jakieś 10 rozdziałów w zapasie
To wasza wina XD
Miłego czytania
Papa ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro