35. Rozpalone piaski

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gromowładni zostali na noc w oazie Sylvi. Nawet nie zauważyli, kiedy podczas prób pomocy nimfie, słońce zaszło za płaskim, pustynnym horyzontem. Rozbili obóz zaraz przy źródełku. Sylva pozwoliła im nawet rozpalić ognisko, tak długo jak jest ogrodzone kamieniami. Gdy wszyscy piekli pianki i jedli grillowane nad płomieniem przysmaki, Ikumi była pogrążona w rozmowie z nową przyjaciółką.
-Więc byłaś nimfą wody.- ucieszyła się białowłosa.
-Tak. Znałam też Sarę.- westchnęła zjawa. -Była wspaniałą nimfą światła i do tego należała do starszyzny. Tylko... miała swoje fanabelie...
-Jak uczenie człowieka? -zaśmiała się Ikumi.- Prawdę mówiąc to ona nauczyła mnie kilku żywiołów. Nie wiem jak to zrobiła, ale umiała mi je wytłumaczyć.
-Była niezwykła. Ale uciekła, bo zaczął nas ścigać łowca.- zmartwiła się Wróżka.
-Iskar. Podobno służy mu Agailon, który na nas poluje.
-Iskar?! Skąd znasz imię łowcy?- powiedziała z przerażeniem w oczach.
-Dlaczego to takie dziwne?
-Bo... Iskar był... Kochankiem Lumy. Królowej nimf.- wyjąkała Sylva.
Ikumi była w szoku.
-Ale dlaczego? Dlaczego teraz na nas poluje?- zapytała na tyle głośno, że reszta magów ją usłyszała.
-Dowiedział się o skrzydłach. Wzmacniają siłę, odporność i magię. Zdradził ją i zabił gdy mu powiedziała.- powiedziała cichutko.- A mnie zabrał skrzydła właśnie tutaj...
Ikumi nie wiedziała co powiedzieć. Objęła delikatnie ducha, którego nie mogła poczuć, ale wiedziała, że sprawia jej to ulgę.
Później wszyscy położyli się spać, natomiast Sylva spędziła kolejną, bezsenną, pośmiertną noc.
Nad ranem Gromowladni przyszykowali się do drogi powrotnej. Ikumi dostała od nimfy wodnej kryształową fiolkę z wodą ze źródełka. "To część mnie. Dzięki temu pomogę ci, gdy będę ci potrzebna.": powiedziała jej.
Odeszli i wrócili na suchą, rozżarzoną pustynię. Tym razem rozpoczęli podróż bardzo wcześnie, więc towarzyszył im chłodnawy, poranny wietrzyk. Jednak nigdy nie może być zbyt łatwo. Przed wyruszeniem na pustynię, Sylva ostrzegła ich, że w piaskach kryją się groźne bestie, które łakną wody z jej oazy. Nie myliła się. Gdy tylko wyczuły jej obecność, piasek zaczął się osuwać. Z ziemi wyłonił się masywny łeb skorpiona, który już po chwili stał między magami.
Laxus zaatakował potwora, paraliżując go. Mimo, że nie mógł się ruszać, nadal wymachiwał swoim jadowitym żądłem. Freed próbował zapieczętować go w miejscu, nim bestia się wyswobodzi, ale udało mu się zatrzymać tylko dwa odnóża.
Dobrą taktyką okazało się obsypywanie potwora wybuchowy pyłkiem Evergreen. Jego pancerz zaczynał się marszczyć od wgnieceń. Ikumi pomogła Ever, obrzucając skorpiona salwami rozpędzonych ziarenek piasku, które wpadając między chitynowe płyty, boleśnie raniły monstrum. Bickslow pozwolił swoim Babies się wyszaleć i maleństwa okładały skorpiona po szparach w pancerzu i przebijały go swoimi promieniami jak masło.
W końcu ogołocony ze swojej zbroi potwór padł na ziemię, po powtórnym, już ostatecznym ciosie błyskawicą.
-Trochę nam to zajęło.- stwierdził Laxus z niezadowoleniem.
-To było naprawdę potężne!- odparła Ikumi, usprawiedliwiając ich długą walkę.
Nie mogli się jednak długo kłócić. Evegreen upadła na piasek z wycieńczenia. Nie dość, że zużyła prawie całą manę w trakcie walki, to jeszcze była rozgrzana przez słońce. Jej skóra wręcz parzyła.
-Ever!- krzyknęła Ikumi i podbiegła do koleżanki. Szybko zakryli jej twarz przed słońcem,a Laxus wziął ją na ręce i wszyscy ruszyli w poszukiwaniu schronienia. Niestety nie znaleźli niczego. Ikumi schroniła więc wszystkich pod baldachimem z pnączy, które wyczarowała w postaci nimfy natury.
Czekali. Czekali. Czekali. Słońce paliło wszystko co było w jego zasięgu. Ikumi musiała co jakiś czas dodawać nową warstwę pnączy, bo szybko zaczynały usychać i przepuszczać promienie.
Ever powoli dochodziła do siebie. Obudziła się i wypiła chyba z litr wody. Minęło kolejnych kilka godzin, aż w końcu temperatura zrobiła się znośna. Magowie wyszli ze swojej zielonej budki i ruszyli powolnym krokiem w kierunku miasta.
Dotarł tam pod wieczór, ledwo żywi. Pustynia była mordercza. Przespali całą noc i dopeiro nad ranem, nikogo nie budząc, Laxus poszedł odebrać nagrodę za misję.
Droga powrotna nie różniła się bardzo od pierwszego rejsu. Laxus znowu się napił "Esencji" i poszedł spać. Ikumi siedziała w jego kajucie, tylko tym razem czytała książkę na krześle obok, a na górze wszyscy wszczynali bójki i wypadali za burtę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro