46. Powrót Dreyar'a

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Laxus i Ikumi zmierzali do budynku gildii. Ona była niezadowolona z jego obecności, bo to przecież będzie wyglądać okropnie dziwnie. Blondyn niestety nie widział nic złego w ich wspólnym wejściu do gildii i pogwizdywał sobie całą drogę, zadowolony z odzyskania swego ciała.

W końcu dotarli pod masywne wrota i Ikumi weszła do środka, a zaraz za nią i Laxus.

W sali zapanowała cisza. Wszyscy patrzyli na nich w osłupieniu, aż Cana zawiwatowała rozlewając wokół siebie piwo i wrzawa obudziła się ze zdwojoną siłą.

Naturalnie Natsu i Gray rzucili się z pięściami na Elektrycznego Zabójcę Smoków, Gromowładni pobiegli do niego, z trudem chmując łzy radości, reszta tylko wiwatowała i cieszyła się z powrotu zaginionego.

Obecnością zaszczycił ich sam Makarov, który objął wnuka i płakał ze szczęścia. Blondyn odwzajemnił uścisk dziadka i była to bardzo wzruszająca scena.

Radosne powitanie trwało ponad pół godziny, a Ikumi stała się niewidzialna. Trzymała się na boku, przy pustym stoliku. W końcu blondyn wyswobodził się z morderczych uścisków innych magów i klapnął przy tym samym stoliku.

Gdy ktoś go pytał, gdzie był, on mówił, że poszedł na misję i zapomniał to zgłosić. Nikt nie drążył tematu, więc ich mały sekret był bezpieczny. A przynajmniej tak myśleli.

-Ty!- warknął na Dreyar'a Natsu.

-Co?

-Ugryzłeś mnie!- krzyknął chłopak wyraźnie zdenerwowany.

-Ja?! Niby kiedy?!- odpowiedział gniewie blondyn.

-Kiedy byłeś świnką morską! Małą, paskudną świnką!- gorączkował się różowowłosy, aż podeszła do niego Lucy i zaczęła go karcić za jego zachowanie.

-Natsu!- trzepnęła go ręką po głowie.- Nie wygaduj takich głupot!

-Głupot?! To spójrz co ma na szyi!- powiedział Natsu i wskazał na... różową kokardkę z dzwoneczkiem u szyi lidera Gromowładnych...

Laxus i Ikumi wymienili wstrząśnięte spojrzenia. Tak bardzo przyzwyczaili się do dźwięku dzwoneczka, że nie zauważyli jego obecności. Blondyn szybko zdjął obrożę z szyi, a Lucy opadła szczęka.

-Ty naprawdę byłeś Lily!- zaśmiała się blondynka, ale Laxus pośpiesznie zakrył jej usta.

-Nikomu. Ani. Słowa.- warknął przerywanym głosem.

Reszta dnia minęła im na uciszaniu Nalu i upewnianiu się, że ich nie sprzedają. Z Natsu był niemały problem, ale Ikumi jakoś go udobruchała.

Laxus tymczasem palił się ze wstydu. To było zbyt upokażające.

Być wyśmianym, być zmienionym w małego, obrzydliwego i, co najgorsze, bezbronnego gryzonia.

To godziło w jego dumę i zepsuło mu chumor na... na nie wiadomo jak długo. Będzie zły przez najbliższe tygodnie.

Obydwoje, Wróżka i Gromowładny, wracali do swoich domów.

Ikumi szła wzdłuż rzeki i mimowolnie szukała wzrokiem małej waniliowej kulki, płaczącej jej się pod nogami.

Brakowało jej Lily, chociaż to tak naprawdę był Laxus. Z drugiej strony, gdy "zaginął" jego też jej brakowało i tak uparcie go szukała.

Nie wiedziała już co myśleć, dlatego wchodząc do domu, mocno trzasnęła drzwiami, by przypadkiem nie weszła jej do domu jakaś świnka morska.

Dreyar kopnął znowu kamień, który o mały włos nie wpadł do wody. Blondyn złapał go w ostatniej chwili. Pamiętał dobrze, jak to się ostatnio skończyło.

Sam zniknął niczym skałka w morskich odmentach. Wziął kamyczek do ręki i schował do kieszeni. Resztę drogi przeszedł patrząc w gwiazdy, aby nie widzieć tego, co czeka go po drodze...

Następnego ranka Ikumi wychodziła z domu w pośpiechu, bo to już nie do końca był ranek i była spóźniona.

Umówiła się z Wendy i Lucy na poszukiwanie misji, skoro Laxus ma zły chumor o udaje aktualnie bezrobotnego.

Otworzyła gwałtownie drzwi i westchnęła głośno.

Na progu znowu leżał bukiet czerwonych, pachnących róż. Jak zawsze związane były złotą, błyszczącą wstążką, ale tym razem doczepiony był do nich liścik.

"Chciałbym spotkać się z Tobą dzisiaj w parku. Proszę, daj mi jeszcze jedną szansę..."

Ikumi oglądała uważnie karteczkę z wiadomością, ale nie miała pojęcia o co może chodzić.

Czyli kwiaty wysyłał jej ktoś, kogo znała? Nie mówcie tylko, że to... Laxus?

On zawsze zachowuje się jak dupek, ale co jeśli jemu naprawdę na niej zależy? Ostatnio też zachowywał się idiotyczne i przysporzy jej tyle problemów, znikając nagle i będąc małym, nieznośnym futrzakiem. Chciał przeprosić?

Ikumi z uśmiechem zabrała kwiaty do mieszkania, ale zaraz przypomniała sobie o swoim spóźnieniu i pognała do Fairy Tail.

Gdy była już na miejscu, zarobiła od dziewczyn wykład o punktualności, w czasie którego zdążyła im przypomnieć niejeden raz kiedy same przegapiły pociąg czy spotkanie.

Ostatecznie sytuacja zakończyła się kilkoma  minutami szczerego śmiechu i rozpoczęciem poszukiwań.

Minęły dwie, trzy godziny ale Lucy, Ikumi i Wendy nadal nie znalazły dla siebie idealnej pracy.

W międzyczasie bialowlosa wspomniała o kwiatach, które dostała i wywiązała się z tego dłuuuuga dyskusja:

-Cichy wielbiciel?

-Wiesz od kogo są?

-Zamierzasz się z nim spotkać?

-Przecież to na pewno od Dreyar'a. Nie jestem pewna czy chce spotykać się z nim w parku. Nie wiem czy w ogóle chce się z nim spotykać.-odpowiedziała stanowczo.

-Ale go lubisz.- stwierdziła brązowooka.

-Chciał drugiej szansy. Tak właściwie to kiedy zmarnował pierwszą?- zdziwiła się Wendy.

-Przecież wiecie jaki on jest. Może jest mu przykro?- zgadywała Wróżka.

Lucy i Wendy spojrzały po sobie znacząco.

-Jemu nigdy nie jest przykro...- westchnęła Lucy, przesuwając ręką po stosie zleceń.

Wtedy usłyszały za plecami ciężkie kroki i wszystkie trzy czuły w kościach, kto je dowiedział.

-O wilku mowa...- pisnęła ledwie słyszalne Marvel.

-Ikumi, muszę z tobą porozmawiać.- wybrzmiał surowy ton lidera Gromowładnych.

-Tak, tak, już idę.- odwróciła się do niego białowłosa i ruszyła za nim na górę.

Gdy byli już na balkonie, blondyn usiadł na krześle i zaczął mówić:

-Nie chciałem mówić ci tego teraz, ale nie mogłem z tym czekać.- zaczął dziwnie. Ikumi była prawie pewna, że przyspieszył ich dzisiejsze spotkanie.- Ostatnio szukałem informacji o Sarze, twojej przyjaciółce. Skoro wiem jak wygląda, było mi łatwiej i... wiem, gdzie może się znajdować.

Najpierw Ikumi uderzyło zdziwienie. To o to mu chodziło z tym spotkaniem? Nie miało być coś o drugiej szansie?

Później jednak jej twarz rozpromienił szeroki uśmiech, a jej oczy stały się szkilste, przez co świeciły się jak żarówki. On szukał dla niej Sary! Może w końcu ja odnajdzie.

-Chcę wyruszyć na jej poszukiwania. I oczywiście zabieram cię ze sobą.- w jego słowach było coś, czego Ikumi jeszcze nigdy nie usłyszała od Laxusa. Ta dziwna aprobata, wiara w nią i wsparcie.

-Dziękuję...- odpowiedziała. Blondyn ciepło się do niej uśmiechnął i stali tak na balkonie, wpatrzeni w siebie.

Tymczasem w parku, na ławce siedział chłopak, a róże w jego rękach, podobnie jak jego nadzieje, więdły i usychały...


O.H.A.Y.O.

Co tam że już drugi
Ja świętuję dzisiaj, jestem na osiemnastce, no to wam też dam prezent
Miłego czytania
Papa❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro