52. Zwyciężeni

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Czy ja nie żyję?"

Jedno pytanie powtarzało się na okrągło w głowie Ikumi.

Nie czuła bólu, zimna, krwi czy nawet tych dreszczy, które jeszcze przed chwilą ją dręczyły.

A wszędzie było ciemno.

"Żyjesz."

Ktoś odpowiedział jej i wszystko zaczęło się powoli rozjaśniać.

Gdy już było zupełnie biało, nad oazą gwałtownie zapadła gwiaździsta noc. W jeziorku siedziała Sylva, która ściskała w swoich ramionach cenną lacrymę.

-Nie umarłaś Ikumi. Mówiłam, że ci pomogę.- odparła dość smutno nimfa.

-Więc co się stało?- zapytała białowłosa.

-Twoje skrzydła... ich brak cię nie zabił. Może dlatego, że jesteś ludzką nimfą.

-Dlaczego więc tu jestem?

-Zasnęłaś. Ale nie wiem kiedy i czy w ogóle się obudzisz.- wyrzuciła wreszcie z siebie zjawa.

-Co?! Jak?!- zdziwiła sie dziewczyna, rozglądając się po otoczonej pustynią oazie.

-To śpiączka. Ale mam pomysł jak cię uwolnić. Musisz odzyskać skrzydła.- odparła z odrobiną optymizmu w głosie.

-Jak?

-Trening...
_________________________________

-Co z nią? Wyjdzie z tego?- rozbrzmiał kobiecy głos.

-Mów!- i typowy poddenerwowany krzyk Laxusa.

-Niestety zapadła w śpiączkę. Jej stan jest poważny, ale nie zagraża życiu.- odparła Porlyusca.

-Co?!- Laxus wściekł się. Nie mógł jej stracić! Nie teraz, kiedy znaczyła dla niego tak wiele.

-Zrobię co w mojej mocy, aby do nas wróciła.- powiedziała znowu staruszka i zasłoniła parawan, za którym leżała ranna Wróżka.


Gdy Gromowładni wracali do gildii, oczywiście bez Laxusa, który uparł się by zostać przy Ikumi, w końcu zagadnęli Thundera.

Chłopak wszedł wtedy za nimi do jaskini, śledził ich, ale zgubił się na rozdrożu i dopiero w ślepym zaułku trafił na Evergreen i Bickslowa.

Wtedy ruszyli w drugą stronę, ale było już za późno. Gdy tam dotarli, ujrzeli pobojowisko, a Thunder wszedł w tryb berserka, poraliżując wszystkich wrogów w pomieszczeniu.

Później umilkł i przyglądał się z przerażeniem w oczach jak Laxus szybko zabiera Ikumi z siedziby Iskara.

-Wszystko w porządku, Thunder?- zapytał Freed, który szedł obok niego.

-Tak... Tylko się o nią martwię...- westchnął i zacisnął pięści.

-Na pewno wyzdrowieje. Już my o to zadbamy.- pocieszała go Ever.

Thunder jednak już nic do nich nie mówił. Powlókł się smętnie na peron i pojechał do domu, tym razem nie zazdrosny, rozzłoszczony czy ze złamanym sercem, ale przerażony i zrezygnowany.

Znowu poszedł prosto do swojego pokoju i wszyscy myśleli, że Wróżka ponownie dała mu kosza. A on tak naprawdę sam dał sobie kosza. Poddał się, oddał ją innemu, chciał tylko jej dobra.
_________________________________

Laxus siedział obok Ikumi i ściskał jej dłoń. Bał się zrobić cokolwiek, bo jego ukochana wydawała się tak krucha, delikatna, jak już i tak popękana, porcelanowa lalka.

Spoglądał na jej zamknięte powieki, liczne bandaże na jej ciele i skrawki skrzydeł, które pociemniały i kruszyły się powoli, jak zwiędłe kwiaty.

Laxus nienawidził siebie za to, że jej wtedy nie obronił. Sam był ciężko ranny i chodzenie sprawiało mu ogromny ból. Mimo to, czuł się winny za to, że jedyne co mógł zrobić, to krzyczeć...


O.H.A.Y.O.

A tak na wczorajszy dzień dziecka
Miłego czytania
Papa❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro