57. Zegar tyka...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Udało ci się!

-Nadal nie mogę w to uwierzyć. I wyglądam jakoś inaczej, poważniej.- westchnęła w podziwie Wróżka.

-To dlatego, że nimfy światła i cienia są nimfami pierwotnymi. Kiedyś istniały tylko one.- wyjaśniła Sylva.

Ikumi przybrała postać nimfy światła, która różniła się od jej dawnych form.

Co prawda długi "ogon" w postaci wolnej wstęgi pozostał, ale dwa długie kucyki zostały zastąpione eleganckim upięciem na długich włosach z licznymi warkoczykami, a obcisła spudniczka ustąpiła sukience z krótkim przodem, a tyłem sięgającym kostek. Na plecach miała duże wycięcie, gdzie też swobodnie rozkladały się... skrzydła.

-Mam je! Wróciły!- dziewczyna cieszyła się, a do jej oczu cisnęły się łzy.

Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, jak martwa i słaba się czuła, wiedząc, że tak naprawdę ich nie ma. Osunęła się na kolana i dotknęła swoich skrzydeł.

Były znacznie większe niż wcześniej, zdawały się mocniejsze i mniej przeźroczyste.

-To jest niesamowite. Nie sądziłam, że...

-On zabrał ci tylko to, co miałaś.- Sylva podeszła bliżej Ikumi, o ile duch chodzą.- Ale drugiej szansy nie będzie. Musisz je chronić...
_________________________________

-Długo nie pociągnie na magii leczącej. Przykro mi, ale musi się niedługo obudzić.- westchnęła Porlyusca.

-Można jej jakoś pomóc?- zamartwiał się blondyn.

Laxus przesiadywał u Ikumi całe dnie, pilnował jej i żył nadzieją, że się obudzi.

W gardle czuł wielką, metalową kulę goryczy, która uciskała go za każdym razem, kiedy patrzył na jej senny uśmiech.

Jej skrzydła już dawno się skruszyły, rany zagoiły się, ale sen podobny do śmierci trwał zbyt długo.

Porlyusca nie dawała jej wię niż miesiąc, przy jej aktualnym stanie. Laxus czuł, że stracił coś co już dawno było jego. Przeznaczenie go zawiodło, a marzenia roztrzaskały się jak zbite lustro, na którym wyładował wczoraj swoją złość.

Nie chciał nawet dopuścić do siebie myśli, że nie uda jej się obudzić... nie wierzył w to...
_________________________________

O poranku do pokoju wpadło blade światło. Thunder zacisnął oczy, ale wiedział, że sen już się skończył.

Gdy podniósł powieki, zobaczył dziewczynę w czarnej sukience, która odsłania zasłony z jego okien.

-Astra...- wydukał wciąż zaspany.- Jest za jasno.

-Ale jest już dzień, a my idziemy na miasto.- powiedziała, spoglądając na niego kątem oka.

Pytająco-cierpiąca mina Thundera zmusiła ja do dalszych wyjaśnień.

-Poszukamy wam miejsca na randkę i restauracji na romantyczną kolację.- westchnęła, odchodząc od okna.

Półtorej godziny później już byli na zewnątrz i Astra jak zwykle była kilka metrów przed Thunderem.

Spędzili cały dzień chodząc po Crocus, zwiedzając parki i gadając o tym, jaki jest plan Astry.

Wieczorem przeszli się nawet na lody i postanowili, że Thunder kupi Ikumii takie same, bo są przepyszne!



O.H.A.Y.O.

Wy też się cieszycie
Jasne, że tak
W końcu mamy wakacje
Jakie macie plany?
Ja pewnie pojadę nad morze 😅
Pochwalcie się w komentarzach
Miłego czytania
Papa❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro