71. Dwa ostrza miecza

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Trójka magów przeszła przez drzwi, za którymi dalej ciągnął się korytarz, ale zaledwie sześć metrów od nich stał duży stół. Przy nim stał, odwrócony plecami do nich mężczyzna, który czymś się zajmował. Był to Iskar, zdrajca i ten, który upadnie.
-Miło mi, że przyszliście na finał.- powiedział, powoli odwracając się w ich stronę. Teraz było go widać doskonale.
Przez jego twarz biegła długa blizna od płomieni, a w jego oczach majaczyło szaleństwo, tańczące z niesamowitym spokojem. Jego ciemne włosy wydawały się płonąć na tle pochodni. A w dłoniach trzymał jakby plecioną, białą tunikę. Po chwili narzucił ją na siebie i do reszty dotarło, to była kolczuga ze skrzydeł.
-Jesteś potworem.- wysyczała białowłosa przez zęby z taką nienawiścią, o jaką sama siebie nigdy by nie podejrzewała.
-Nie wiesz kim jestem!- wrzasnął.- Jestem zdobywcą, człowiekiem sukcesu. A do tego pozbywam się was, nimf, które wiekami rządziłyście się na tym świecie, mimo że nie należał do was. To wy mnie więziłyście!
-Nie ważne co powiesz, trzeba być pomylonym, żeby wybić całą rasę!- skontratakował Laxus, zasłaniając ramieniem Ikumi.
-Przez nie powstały potwory! Wykorzystały mnie! Ty!- wskazał palcem na białowłosą.- Jesteś taka jak dziecko Lumy, Almea, taki sam potwór...
Mężczyzna uniósł w powietrze swój oręż, ale szybko został spętany przez pnącza Wróżki. To go jednak nie powstrzymało, zwyczajnie starł je w proch runicznym mieczem.
Zaraz przyszła pora na atak ze strony chłopców, którzy mocno obili przeciwnika, niemalże smażąc go pod wysokim napięciem. Ale zbroja chroniła go dobrze, więc nie doznał większych obrażeń.
Natomiast Wróżka, łącząc fakty z wypowiedzi Iskara zdała sobie z czegoś sprawę. Almea, jego córka, nie było innej możliwości. To samo imię nosiła jej babcia. Więc jej najgorszy wróg był w istocie jej pradziadkiem, a zarazem mordercą większości jej rodziny. Resztę dokończył Acnologia...
-Nie wiem kim jesteś? Jesteś mordercą! To jedyne, czym można cię nazwać!- dziewczyna ponownie spętała wroga bluszczem i pobiegła w jego stronę z mieczem. Już miała zadać mu cios, gdy ktoś ją zatrzymał.
-Nie pozwolę ci plamić swoich rąk krwią.- Laxus wyrwał jej miecz i wbił czarne ostrze w ciało Iskara.
-Nie! Ja muszę to zrobić! Ten miecz może go zabić tylko odbierając jeszcze jedno życie.
Czas stanął w miejscu. No bo niby po co były tu dwa ostrza? Dlatego miecz był przeklęty. By odebrać życie wrogowi, trzeba było oddać i swoje.
Ikumi złapała dłonią białe ostrze.
-Ja muszę to zrobić!
-Nie pozwolę ci się zabić!- Laxus próbował odepchnąć Wróżkę, ale tym razem walczyła jak nigdy. Trzymali razem miecz, a krew z ich rozcietych dłoni mieszała się, żywiąc broń.
-Odsuńcie się!- odezwał się Thunder.- Wy możecie być razem szczęśliwi. Ja bez Astry nie mogę. Ja powinienem to zrobić.
Grupowe samobójstwo piękne jest, a moi bohaterowie chcą je popełnić. Brakuje tu tylko...

Wokoło było ciemno. A jednak gdzieś w oddali krążyły światła. Mniejsze, większe, a jednym była ona. Znów stała się gorącą kulą skał i gazów. Nie miała dłoni, palców, stóp czy głowy. Mogła tylko obserwować. Teraz nienawidziła obserwować.
Astra nie chciała być gwiazdą. Kiedyś oddałaby za to wszystko, a teraz wiedziała, że to "wszystko" było cenniejsze niż myślała. "Czy mogę mieć życzenie? Czy mogę wrócić": pragnęła wrócić do ciała, którego kiedyś nienawidziła. Szukała wzrokiem kogokolwiek, kto mógłby jej pomóc.
Ale widziała tylko swoje siostry...
"Chcę wrócić..."

"Chciałbym, żebyś wróciła.": Thunder zacisnął powieki i, podobnie jak jego przyjaciele, chwycił ostrze miecza. Krew spływała teraz po klindze i spadała, trafiając na rękojeść. Wszyscy troje byli przekonani, że uratują innych, chcieli, by reszta puściła miecz. "Jeśli ktoś ma zginąć, to ja.": szlachetna myśl dzwięczała w ich głowach.

Kto by pomyślał, że do ich kółka bohaterów może dołączyć jeszcze jedna osoba. Ostrza dotknęła jeszcze jedna dłoń, świetlista i jakby nienamacalna. Po chwili światło z niej spłynęło i okazało się, że spadła im gwiazda z nieba. Astra z uśmiechem przecisnęła się przez już całkiem sporą grupkę magów i szepnęła:
"Też chciałam do ciebie wrócić."

Korytarz wypełniło światło, a później zapanowała ciemność...





O.H.A.Y.O.

Witam kochani i serdecznie dziękuję, że wytrwaliście do końca
Tak, to ostatni rozdział tego opowiadania przed epilogiem
Wiem, że zakończenie pozostawia wieeeeele do życzenia, ale nie nadaję się do tego, bo nigdy jeszcze nie zakończyłam żadnego opowiadania
Chyba tylko dzięki wam się udało
Mam nadzieję, że też świetnie się bawiliście, przeżywając ze mną tę historię
Pamiętam jak dwa lata temu, też w wakacje dodałam pierwsze rozdziały
Dziękuję wam za wszystkie głosy i wyświetlenia
Bez was nie byłoby tej książki
Mogę was tylko zaprosić do czytania innych moich dzieł, chociaż nie ma ich jeszcze zbyt wiele
Dziękuję wam i żegnam się
Sayonara 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro