Rozdział 22

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Obrońca uciśnionych się znalazł.- zakpił Robert. - Nie udawaj Simonku. Przecież widzę, że też chcesz ją przelecieć. Może być jak dawniej. 

Okey... To zabrzmiało jak tekst jakiejś zakochanej, rzuconej nastolatki... No ale cóż.

- Spierdalaj. - odpowiedział tylko mój wybawca, a mojej uwadze nie uleciał fakt, że nie zaprzeczył. Mam się bać?

- Ty naprawdę myślisz, że sobie ją odpuszczę? Ta suka jest na to zbyt seksowna. 

O nie! Tak to my gadać nie będziemy... Teraz, gdy się wkurwiłam cały alkohol gdzieś wyparował. Nie no pewnie, jak ktoś chce mnie zgwałcić, to przecież jestem za mało wkurzona...

Widziałam jak pięść mojego rycerza się zaciska, więc błyskawicznie podniosłam się z ziemi i złapałam chłopaka za rękę, za nim wymierzył cios.

Podeszłam spokojnie do Roberta i przywaliłam mu z pięści w oko.

- To, za oznajmienie mi, że moje piękne audi należy do mojej sponsora.- walnęłam go w brzuch, tak że zgiął się w pół.- To, za popisanie mi mojej ręki niezmywalnym markerem.- kopnęłam go w krocze, powodując, że klęcząc zwijał się z bólu. - To, za próbę zgwałcenia mnie. - mówiąc to popchnęłam go na plecy i usiadłam na niego okrakiem uderzając z pieści w twarz. - To, za nazwanie mnie suką. A to, za złamanie mi paznokcia.

Oglądałabym go dalej, ale mój wcześniejszy wybawca złapał mnie za ręce odciągając od nieprzytomnego chłopaka. Nawet nie wiedziałam kiedy stracił świadomość, ale szczerze powiedziawszy, za cholerę mnie to nie interesowało.

- Dobrze się czujesz?- zapytał Simon, a ja spojrzałam na niego jak na idiotę.

- Ten chuj mnie obrażał, zasłużył na to.- warknęłam, nie no litości ten debil mnie wyzywał, a ten będzie mi prawił kazania, że się pobiłam...

- Mam na myśli czy wszystko ok? Czy nic ci nie zrobił? - wyjaśnił.

- Aaa- westchnęłam.- To zmienia postać rzeczy. Myślałam, że masz zamiar upominać mnie, że jestem nie odpowiedzialna wdając się w bójki itp.

- Na to jeszcze przyjdzie czas. Ale teraz odpowiedz na moje pytanie.

- Ten cwel złamał mi paznokieć.- poskarżyłam się pokazując moje obrażenie. Chłopak przewrócił oczami.

- Normalnie idź to zgłosić na policję. Ale mogę się założyć, że ty dostaniesz większy wyrok.- zaśmiał się wskazując na zakrwawianego Roberta, na co ja machnęłam ręką. - Wracamy. - zadecydował chłopak, a ja jęknęłam niezadowolona. - Naprawdę? Ty masz jeszcze ochotę na zabawę?

- Tak. - pisnęłam, energicznie kiwając głową.

- Zapomnij. Wracamy.

- Pff... Muszę iść po torebkę, odwieść Josh'a i po Ane, bo dzisiaj u mnie nocuje. - ruszyłam w tamtą stronę, z nadzieją, że zgarnę przyjaciół i tylnym wyjściem wymkniemy się na inną imprezę.

- Idę z tobą.- oznajmił chłopak łapiąc mnie za nadgarstek. I nadzieja prysła...

Skierowaliśmy się w stronę loży, gdzie siedział ledwo przytomny Josh i plotkująca z Mike'em Ana.

- Gdzie zgubiłaś Roberta?- zapytał Carl, dziwnie patrząc na Simon'a.

- Leży nieprzytomny na parkiecie. - wyjaśniłam

- Przecież nie był, aż tak nachlany, żeby zemdleć.

- Nie, ale aż tak pobity był. - kpiący uśmiech wykrzywił moje wargi.

- Co mu zrobiłeś?!- warknął Mike, który właśnie przerwał rozmowę z moją przyjaciółką, w stronę bruneta.

- On nic nie zrobił.- powiedziałam za niego- Ja go pobiłam.

- A co on Ci kurwa zrobił?- zapytał dalej wściekły Mike, a wydawał się taki miły...

- Hmm zastanówmy się... Chciał iść ze mną na szybki numerek do kibla, gdy mu odmówiłam próbował zaciągnąć mnie tam siłą. Byłam dość mocno wstawiona, więc nie dałam rady się wyrwać, ale wtedy spotkałam Simona, który swoją drogą nie wiadomo co tu robi.- spojrzałam przelotnie na bruneta, a ten posłał mi łobuzerski uśmiech.- Twój kochany Robert zaczął mówić, że jestem suką, która sama tego chce, więc mu przypierdoliłam. No i tak trochę, mnie poniosło, a on stracił przytomność.

Po skończonej opowieści wszyscy, z wyjątkiem Any, która była zaskoczona, Simona, patrzącego z dumą i Josh'a który nie kontaktował, patrzyli na mnie jak na idiotkę, a ja nie wiele sobie z tego robiąc oglądałam swoje paznokcie.

- Jesteś nienormalna, szmato.- wysyczał Mike.

- Ty. Licz się ze słowami.- warknęłam, a on, razem ze swoim przyjacielem kompletnie mnie ignorując udali się do miejsca, w którym ostatnio widziałam Roberta.

- To co? Lecimy? - zapytała Ana.

- Tak.- powiedział Simon, gdy planowałam się już odezwać. - Dajcie mi 5 minut, muszę zorganizować podwózkę dla Josh'a.

Gdy tylko zakończył mówić zniknął w tłumie, a my z Aną postanowiłyśmy dokończyć nasze drinki.

- Już. Josh jedzie z nami, będzie nocował u Patrick'a, ale musimy go zawieść, bo on jest motorem. - odezwała się moja niańka po niespełna 5 minutach.

Za nim pojawił się Patrick, z którym przywitałam się kiwnięciem głowy. Tak, dalej miałam do niego żal, że nie pozwolił mi o wszystkim powiedzieć przyjacielowi.

Simon i Patrick wzięli Josh'a pod ręce, w taki sposób żeby mógł iść, co mu kiepsko wychodziło, więc go w zasadzie ciągnęli po ziemi. Ana i ja ruszyłyśmy za nimi. Chwilę później całą 5 byliśmy przy pojazdach chłopaków. Mój przyjaciel został położony na tylne siedzenia i teraz największy dylemat. Która z nas, Ana czy ja, ma jechać w sukience na motorze?

- Chodź Maya, pojedziesz ze mną.- zadecydował Patrick.- Ty się trzymasz lepiej od Any.

Spojrzałam na przyjaciółkę i chłopak miał w tej sprawie rację. Faktycznie ruda ledwo się trzyma na nogach.

Zgodziłam się kiwnięciem głowy i pomogłam dziewczynie usiąść na miejscu pasażera.

- Spróbuj jej coś zrobić.- warknęłam patrząc na kierowcę.

- Oj kotek... Trzy powody. Nie wykorzystuje pijanych lasek, wolę nie wkurwiać Ash'a, a poza tym większą ochotę mam na ciebie.- oznajmił rozbawiony, a ja zatrzasnęłam drzwi, wcześniej pokazując mu środkowy palec.

Skierowałam się w stronę ścigacza, zastanawiając się przy okazji, co zrobić z faktem, że jestem w kiecce. Jedyne co mi przyszło do głowy to usiąść na materiał i mocniej przycisnąć się do Patrick'a.

- Maya?- wyrwał mnie zza myślenia głos chłopaka

- Hmm?

- Chcę Cię przeprosić. Nie bądź na mnie zła, ale ja naprawdę nie mogę powiedzieć prawdy Joshowi. Nie chcę, żebyś okłamywała przyjaciela, ja też nie chcę tego robić, ale za bardzo mi na nim zależy. Boję się, że jak dowie się kim jestem... że zabijałem, zostawi mnie.- powiedział smutno chłopak, miałam wrażenie, że zaraz się poryczy.

- Rozumiem.- oznajmiłam i była to prawda. - Ale wiesz o tym, że jeśli kiedyś dowie się prawdy to znienawidzi nas oboje?

- Wiem.- przyznał blondyn.- Może kiedyś mu powiem, ale na razie nie jestem gotowy. Tylko, że nie chcę, żeby to źle wpływało na nasze relacje. Naprawdę strasznie Cię lubię, zresztą jak chyba wszyscy z gangu. Tom cały czas o tobie gada, a zwykle nienawidził nowych.- zaśmiał się.- Jesteś dla niego jak siostra i dla mnie też. Proszę wybacz mi.

- Dobrze. - zgodziłam się i przytuliłam chłopaka, co on od razu odwzajemnił. - Tom traktuje mnie jak siostrę? Czyli do rodziny też wali propozycjami, że coś zrobi za pokazanie cycków? Taa już to widzę... Mama do niego podchodzi z prośbą, żeby wyrzucił śmieci. "Jasne, ale jak pokażesz cycki".- próbowałam naśladować głos "brata", a mój towarzysz zwijał się ze śmiechu.

- Wca...le b...bym się... nie zdzi...wił.- wykrztusił, a ja dołączyłam do jego napadu wesołości. - Dobra, chodź jedziemy, za nim zaczną się martwić.- stwierdził chłopak, gdy już się uspokoiliśmy.

10 minut później byliśmy już w domu, muszę przyznać, że blondyn naprawdę dobrze jeździ, płynnie, szybko i po prostu świetnie.

- Gdzie jest Josh?- zapytał blondyn wchodząc do mieszkania.

- Tak Pat, nam też miło Cię widzieć.- zakpił Ash.- Cześć mała.

- Cześć Ash, cześć chłopcy.- przywitałam się.

- Nie pierdol. Gdzie Josh?

- U ciebie w pokoju. Wyluzuj. - zaśmiał się mój kuzyn. - Aha, Maya...Ana śpi u mnie.

I co ja mam zrobić kłócić się, że miała nocować u mnie? To i tak nic nie da. Kiwnęłam głową, że rozumiem i poszłam do siebie. Nawet nie zapalając światła w sypialni weszłam do garderoby, skąd wzięłam pidżamę i przeszłam do łazienki, aby się ogarnąć. Gotowa wróciłam do pokoju i po ciemku przeszłam w stronę łóżka. 

- Jeśli się już wyszykowałaś to w końcu możemy pogadać. - usłyszałam znajomy głos i aż podskoczyłam, a że dopiero co siadałam na łóżku, to w tej właśnie chwili spadłam na podłogę.

________________________

20 MIEJSCE W AKCJI!!!! A ja głupia cieszyłam się z 41... No ale w każdym razie. Dziękuje, dziękuje, dziękuje!!!!!! Jesteście najlepsi.
Buziaki :*
Vera__18

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro