Rozdział 24
A oczywiście ten zły człowiek zamiast mi pomóc wstać to się śmieje!!! Nie no zabiję!!! Co z tego, że dopiero co wstąpiłam do gangu? I tak mam ochotę go zabić! No jak tak można?! Bez żadnych wyrzutów sumienia? Nic tylko bez sensu się na mnie gapi i śmieje, po tym jak to przez NIEGO spadłam z mojego pięknego łóżeczka.
- Zamiast się nabijać, może byś mi tak pomógł.- fuknęłam
- Nie, to jest ciekawsze.- zaśmiał Simon, a ja żałowałam, że jednak nie miałam wczoraj tej pierwszej lekcji z strzelania i rzucania nożami, bo może wtedy bym chociaż dostała jakąś broń.
Ale zawsze mogę go zabić gołymi rękoma... Na tą myśl lekko się uśmiechnęłam.
- Dupek.
- Powtarzasz się, słońce.
Bez jego pomocy podniosłam się z podłogi, cały czas piorunując go wzrokiem.
- Czego chcesz?!
- Pogadać.
- A nie możemy tego odłożyć na rano?- zapytałam z nadzieją.
- Jest 5:40. Jest już rano.
- Ymm nie... Dla mnie to jeszcze noc, a że, gdy księżyc świeci, trzeba spać, to wypad z mojego pokoju.
- Fajny wierszyk, ale szkoda, że za chwile wzejdzie słońce.
- A weź się zamknij. - mruknęłam całkowicie ignorując chłopaka. Położyłam się na łóżko i przykryłam kołdra, pragnąc odpłynąć do krainy Morfeusza.
Gdy już prawie zasnęłam usłyszałam jeszcze tylko głośne westchnienie.
***
Obudziłam się przez słońce, które biło mi prosto w oczy. Zasnąć już nie mogłam, ale było mi zbyt wygodnie, żeby wstać, a poza tym głowa nie dawała mi o sobie zapomnieć.
Wtuliłam się bardziej w mają poduszkę, a ona lekko zachichotała. Chwila... Co?!
Zerwałam się jak poparzona i zerknęłam na rzecz... a raczej na osobę, którą przed chwilą wzięłam za wyjątkowo miękkiego jaśka.
- Co ty tu do cholery robisz, dupku.- warknęłam patrząc spod przymrużonych oczu na Simona
- Ymmm... Leże?
- To widzę, ale czemu w moim łóżku?!
- Kazałaś mi zaczekać, aż się obudzisz.- wyjaśnił ze wzruszeniem ramionami.- Skorzystałem z propozycji, a to, że ty na mnie spałaś już nie jest moją winą. - zaśmiał się.- W ogóle na stoliku masz tabletki i sok. Wyobraź sobie minę Ash'a gdy tu wszedł, a ty spałaś przytulona do mnie.
Tym razem ja też się zaśmiałam. Mój kuzyn dobrze wie, że Simon mnie wkurza, a tu zastał nas w dość dwuznacznej pozycji.
Sięgnęłam po tabletki, które szybko popiłam sokiem pomarańczowym.
- Zaraz wracam. Idę się ubrać.
Chłopak kiwnął głową, w geście, że rozumie, a ja poszłam do garderoby, skąd wzięłam bieliznę, zwykły, luźny t-shirt i czarne leginsy. Przeszłam do łazienki, rozebrałam się i weszłam pod prysznic.
10 minut później, już ubrana, myłam zęby i w tej o to chwili drzwi od pokoju się otworzyły. Szybko odwróciłam się w tamtą stronę i patrzałam wkurwiona na Simona, który się uśmiechał.
- Gdybyś wszedł tu 5 minut wcześniej to bym Cię zabiła na miejscu.- warknęłam, ale chwila...- Jak ty tu wszedłeś?
- Następnym razem zamykaj obie pary drzwi, kotek.- zaproponował, a jego twarz wykrzywiał grymas samozadowolenia. - A poza tym, już się tak nie gorączkuj, widziałem cię w samych stringach, a korona Ci z głowy nie spadła.
No może i ma rację. Ale co z tego?! Całkowicie go ignorując dokończyłam mycie zębów, odwróciłam się i wyszłam z łazienki.
- Możemy wreszcie pogadać?- zapytał, a ja machnęłam ręką na znak, że mi wszystko jedno i usiadłam na łóżku.
Chłopak zajął miejsce obok mnie i zaczął swoją tyradę, o tym jaka to jestem nieodpowiedzialna, że mam się trzymać z dala od Roberta itp.
- Zrozumiałaś?- zapytał na zakończenie.
- Tak.- mruknęłam byle tylko skończył pieprzyć.
- Chodź na kolację, a później musimy iść jeszcze do Mark'a. - kiwnęłam głową, że rozumiem i razem zeszliśmy na parter.
- Cześć chłopaki.- przywitałam się.
- Hej Maya. Jak się spało?- zapytał Tom z łobuzerskim uśmiechem.
- Dobrzeee...- powiedziałam ostrożnie. Do czego on zmierza?
- Bo jak potrzebowałaś kogoś do przytulania, to wiesz, że mogłaś przyjść do mnie?- powiedział robiąc minę zazdrosnego nastolatka, a reszta się zaśmiała.
- Oj nie chciałbyś.- wtrącił swoje brunet.- Ma strasznie twardą głowę, a jak śpi to jest jak boa, dusi swoją ofiarę.
Wszyscy łącznie ze mną zaczęli się śmiać.
- Nikt ci nie kazał ze mną spać... A podobno to laski, na siłę wpychają się do łóżek przystojniaków. Nie rozumiejąc co to znaczy "nie chcę cię".
- Hahahahahahah Simon jesteś jak napalona laska hahhahahhahahahah - nabijali się wszyscy, a brunet zrobił minę urażonego dziecka.
- Ranisz.- wyszeptał teatralnym gestem łapiąc się za serce.
Kolacja minęła nam w atmosferze śmiechu i docinek. Dowiedziałam się, że jak spałam to Ash odwiózł moich przyjaciół.
Po skończonym posiłku, razem z Simonem ruszyliśmy do gabinetu Mark'a.
- Cześć Maya. - przywitał się mężczyzna. - Hej Simon.
- Chciałeś coś ode mnie?
- Tak. Nie wiem, czy Ci ktoś już przekazał, że u nas każdy ma swoje zadanie, które się zmienia co jakiś czas. - widząc moją zaniepokojoną minę wyjaśnił.- Mam na myśli swego rodzaju obowiązki domowe. Gotowanie, pranie itp.
- Aaa. I co w związku z tym?
- Teraz skoro mieszkasz z nami, będziesz brała w tym udział, ale oprócz tego masz lekcje i szkołę. Więc przygotowałem Ci plan tygodnia. - wyjaśnił podając mi kartkę, a ja zaczęłam się śmiać.
- Ja wiem, że jesteś dyrektorem itd., ale chyba za bardzo się wczułeś.- zakpiłam, a mężczyzna się uśmiechnął.
- Możliwe.
- Okey. Jeśli to wszystko, to ja idę się zapoznać z moim grafikiem.
Weszłam do mojego pokoju, a Simon za mną, usiedliśmy na łóżku i zaczęliśmy studiować kartkę, którą trzymałam w ręce.
Poniedziałek:
5:30 pobudka
6:00 poranny grupowy jogging
7:30 śniadanie
9:00 szkoła
16:30 obiad
17:00 lekcja IT
18:00 lekcja boksu
20:00 pranie
21:00 czas wolny
I tak cały tydzień. Boks i IT miałam w poniedziałki i środy, a strzelanie i teorie we wtorki i czwartki. W pozostałe dni nie miałam lekcji, ale za to w sobotę i niedzielę dodatkowo gotuję.
- A co to kurwa ma być?! Obóz pracy?! 5:30?! Ja myślałam, że ta godzina jest jakimś wymysłem!
- Już tak nie narzekaj... I tak wszystkie obowiązki masz w grupie.
- O .- ucieszyłam się.- To może uda mi się wywinąć.
- Wątpię.- zaśmiał się.- Jesteś w grupie z Ashem, Lukiem, Samem i ze mną.
- Luki mi odpuści i Ash'a zmuszę, żeby dał mi spokój. A co do ciebie i Sam'a to się jeszcze pomyśli.- wymyśliłam ucieszona. - A teraz spadaj.
- Nigdzie się nie wybieram. - oznajmił chłopak.
- Bo?
- Bo wczoraj miałaś mieć lekcje, a że nie chciało ci się, to jest dzisiaj.
- Nie odpuścisz?- upewniłam się
- Nie.- potwierdził moje przypuszczenia Simon, na co westchnęłam zrezygnowana, wstając z łóżka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro