Rozdział 46

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Dobra. To zaczynamy to właściwe spotkanie. - oznajmił Mark. - Maya połącz się ze wszystkimi komputerami w pokoju i pokarz nam trójwymiarowy obraz budynku.

Kiwnęłam głową, a po minucie na wszystkich laptopach wyświetlił się odpowiedni obraz.

- Wrzuć go też na tablice za nami. - jak powiedział tak też zrobiłam, a po chwili w mojej ręce znalazł się laserowy wskaźnik. - Omów zabezpieczenia i gdzie znajduje się nasz cel.

- A więc tak. - zaczęłam. - Budynek ma 6 kondygnacji, z tego tylko jedna jest na powierzchni. Nasz cel znajduje się na najniższym poziomie -5. A dokładniej w tej celi. - wskaźnikiem pokazałam odpowiednie miejsce wcześniej powiększając obraz tego piętra, tak, żeby na laptopach działo się to samo. - Na pierwszej stronie w teczce macie informacje o naszym celu. - usłyszałam szum kartek, a po chwili kontynuowałam. - Przejdźmy do zabezpieczeń. Nie będzie je ciężko złamać, bo nawet teraz mam możliwość podglądu obrazu z ich kamer na żywo, a to jest jedno z nielicznych zabezpieczeń. Kamery rozmieszczone są tak, że nie ma ani jednego miejsca, którego by nie osłaniały. Dla nas najbardziej problematyczna będzie kamera w tym miejscu. - wskaźnikiem pokazałam wejście do budynku. - Jest to jedyna droga do środka, nie ma żadnych wyjść awaryjnych. Ale postaram się gdy dojedziemy wyłączyć kamery, bo jeśli zrobię to wcześniej zdążą się zorientować i naprawić usterkę. Dalej, ludzie. Znajduje się tam około 200-300 pracowników Roba i tylko jeden więzień, jakim jest dziewczyna, którą odbijamy. Przy wejściu wartę ma 10 osób, ale o 2 w nocy mają obchód przed zmianą, a w tym czasie jest ich połowa. Wtedy uderzamy. Nie mogę przewidzieć gdzie i ile ludzi będzie, ale wiem gdzie znajduje się Robert. Ana jest dla niego za cennym więźniem, bo wie, że w końcu przyjdę ją uwolnić, ale nie spodziewa się tego tak szybko. Myśli, że leżę jeszcze postrzelona w szpitalu nie mogąc się ruszać, a prawda jest taka, jaką widzicie. Sam Robert ma gabinet i pokój bardzo blisko celi dziewczyny, a dokładniej w tym miejscu. - znowu powtórzyłam gest wskaźnikiem - W gabinecie nie ma żadnych ochroniarzy, przed nim jest czterech, a dodając do tego 2 przed celą Any, mamy 6 na piętrze. Większość ludzi będzie albo na obchodzie, na swoich stanowiskach, a ci co mają wolne z pewnością będą w pokoju telewizyjnym, w tym miejscu. - wskazałam -4 piętro, a oni skinęli głową - Lub w swoich pokojach, które są na poziomie -1, -2 i -3. Na powierzchni jest pusto, więc wygląda jak opuszczona rudera. - zakończyłam i odwróciłam się przodem do laptopa, wyłączając wskaźnik. - Jakieś pytania?

- Jak atakujemy?- zapytał ktoś.

- To już omówi Luke. - odezwał się Mark, spoglądając na swojego zastępcę. - Ale czy ktoś jeszcze ma jakieś pytania.

Zapanowała cisza, więc głos zabrał Luke.

- Okey. Od nas udział w akcji bierze 500 ludzi. Nie ma sensu wystawiać wielu saperów, bo wszystko rozgrywa się pod ziemią. W sąsiednim budynku, miejsca zajmą Hugo, Max i Cal, zabijając każdej kto wyjdzie.

- Skąd z takiej odległości będziemy wiedzieć, kto nie jest od nas?- zapytał jeden z chłopaków.

Luke się chwilę zastanowił i spojrzał na mnie.

- Maya, możesz pokazać widok tego budynku.

- Może być z lotu ptaka?- zapytałam, a gdy chłopak skinął głową, szybko pokazałam odpowiedni obraz na komputerach i rzutniku.

- Będziecie widzieć naszą prawą stronę, więc przy każdy z nas na prawym nadgarstku, będzie miał czerwoną chustę. Zauważycie ją?- zapytał saperów, a Ci skinęli głową. - Maya, skombinujesz 500 czerwonych chust?- zapytał z nadzieją.

- Jasne, ale jedziesz ze mną na zakupy. - zaśmiałam się, a ze mną część towarzystwa. - Znalezienie 50 nie było by łatwe, a ty chcesz 500.

- Spoko. W razie czego zamiast chusty będzie jakiś czerwony materiał. Kontynuując. W pierwszej kolejności do budynku wchodzi 20 ludzi, którzy załatwią obstawę szybko i cicho. Macie posługiwać się nożami. To zadanie dla Matta i 19 osób wybranych przez niego. - wyjaśniał chłopak, ale ja przestałam słuchać.

Poprosiłam jeszcze tylko Ash'a, który siedział obok mnie, aby mnie szturchnął, gdy będzie coś dotyczącego mnie. Szatyn zgodził się, więc zamroziłam ekrany, w komputerach chłopaków, w taki sposób, żeby nie wyświetlało się to, co teraz robię.

Na początku sprawdziłam co z Aną, ale z tego co widziałam, wiele się nie zmieniło. Dziewczyna dalej znajdowała się w pomieszczeniu, tylko teraz zamiast leżeć na materacu, siedziała na nim, pijąc wodę z butelki. Gdy upewniłam się, że z nią wszystko ok, zaczęłam się zastanawiać, jak do cholery mam skombinować 500 czerwonych bandan i to w tak krótkim czasie. Weszłam na stronę najbliższej galerii i szukałam sklepów z jakimiś dodatkami. Znalazłam 5 takich, a na stronie każdego z nich przeczytałam, że w ofercie są chustki, więc na czystej kartce spisałam nazwy odpowiednich sklepów. Czynność tą powtórzyłam z wszystkimi centrami handlowymi w naszym mieście.

W pewnej chwili poczułam szturchnął, więc powróciłam do słuchania.

- W ostatniej kolejności wchodzą Mark, Maya, Ash, Sam, Jake, Quin, Simon, Tom, Patrick i ja. Naszym celem będzie poziom -5. Czyli zabicie strażników i Roba oraz uwolnienie Any. Wszystko jasne?

- Tak.

- No to do roboty. Jedziemy Luxury SUV Details, w każdym 5 ludzi, dzielicie się sami, ale zgodnie z podziałem na drużyny. Za godzinę, chcę rozpiskę kto, z kim jedzie i w czyjej grupie jest. Z każdej grupy kierowca, którego sami wybieracie, jest zobowiązany do przygotowania pojazdu. Broń. Obowiązkowo 4 pistolety, 8 noży. Wszystko jasne?

- Tak.

- No to zabierajcie się do swoich zajęć. - oznajmił Mark i spojrzał jeszcze na mnie i Lucka. - Jadę z wami, Simonem i Ashem. Prowadzi Luke, Maya bierzesz komputer, aby wyłączyć kamery.

Skisnęliśmy głową, a mężczyzna odwrócił się, aby odejść.

- Aha. Chodźcie za mną. Maya, weź laptopa. - oznajmił, a ja się zaśmiałam.

- Czy ja teraz zawsze będę musiała z nim chodzić?- zapytałam, ale posłusznie wykonałam polecenie.

- Jesteś najlepszym hackerem, a do tego moim zastępcą więc tak. Przejęłaś obowiązki Sama jako głównego hackera, a do tego połowę obowiązków Lucka, a ponieważ on jest kiepski, jeśli chodzi o IT, dlatego ta część jego zadań, przeszła na ciebie. - wyjaśnił z lekkim uśmiechem.

- Tanią siłę roboczą sobie znaleźli. - mruknęłam pod nosem, ale Mark i tak usłyszał, bo zaczął się śmiać. - Co ty kurwa masz jakiś super słuch?!

- Nie taka tania ta siła robocza. - zaśmiał się. - Kiedy ostatni raz sprawdzałaś stan swojego konta?

- Szczerze, to jeszcze go nie sprawdzałam, jak coś potrzebowałam, to po prostu kupowałam, bo to były małe kwoty. - powiedziałam ze wzruszeniem ramion.

- To sprawdź, a pamiętaj, że wtedy nie byłaś ani moim zastępcą, ani najważniejszym hackerem.- stwierdził ze szczerym uśmiechem.

Skinęłam lekko głową i udaliśmy się wspólnie do gabinetu.

- Okey. Maya daj laptopa. - polecił Mark, gdy usiedliśmy w pokoju.

Posłusznie wykonałam polecenie, a mężczyzna zalogował się na stronę banku i zrobił przelew na moje konto w wysokości 5 tysięcy.

- Dobra. Na koncie masz kasę na paliwo i te chustki. Bierzcie się do roboty.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro